4 czerwca, 22 lata temu, tragiczny dla rozjechanych czołgami i rozstrzelanych studentów chińskich, stał się dniem nadziei i optymizmu dla Polaków. Tego dnia zaczęła się ostatnia i już oficjalna, polegająca na działaniu z otwartą przyłbicą, faza demontażu peerelu. Patrząc wstecz, nie mam wątpliwości, że rację miała Joanna Szczepkowska, ogłaszając wtedy koniec systemu. Koniec komunizmu w wersji stalinowskiej, niewiele korygowanej przez kilkadziesiąt lat.
Tego dnia bowiem, używając po raz pierwszy od pięćdziesięciu lat, jednego z podstawowych instrumentów demokracji, polskie społeczeństwo, przy urnach, nie pozostawiło wątpliwości, co sądzi o odchodzącym systemie.
Pomimo tej cezury, państwo, ze swoimi istotnymi strukturami, instytucjami i służbami - co oczywiste - musiało istnieć. Inaczej mogli myśleć ludzie pozbawieni wyobraźni lub zaślepieni (fanatyzmem) do tego stopnia, że skłonni, wstrzymać działanie szpitali, szkół, urzędów etc.
Efekt jest taki, że żyjemy w innej Polsce. Jeśli chodzi o demokrację i prawa obywateli, na poziomie nie odbiegającym od Europy Zachodniej, która była w tym zakresie, niedościgłym dla nas wzorcem, przez kilkadziesiąt powojennych lat.
Nie zmienia tego obrazu, fakt, że zmagamy się zarówno z niewydolnościami (o dziwo!) nowego systemu, jak i od czasu do czasu ze starymi, nieadekwatnymi mechanizmami i działaniami. Najbardziej jednak doskwiera filozofia działania państwa. Często z poprzeniego systemu, stara, infantylna i pozostająca daleko w tyle za państwami, które uważa się, za przyjazne dla obywateli; czyli z grubsza za całą Starą Unią i kilkoma krajami świeżymi w UE.
Za czasów średnio rozgarniętych braci, reaktywowano, z gorącym aplauzem prawie połowy społeczeństwa, koncepcję, że obywatel jest mało ważnym okruchem, drobiną. Liczy się wyłącznie Ojczyzna, Polska, Patriotyzm i Prezydent z bratem. Wszystko pisane dużą literą. I koniecznie kochane.
Po prostu braciom udało się skutecznie przekonać nie całkiem rozgarniętą część obywateli, że jak Polska to oni. Jak Prezydent to tylko z bratem prezesem. I za jednym zamachem(!?) wszystkich Gruzinów.( Tu trzeba dodać, że od pewnego czasu już tylko połowy Gruzinów) Kaczyński Jest Najważniejszy czyli KJN. Paru gościom z tego grona wydało się przez chwilę, że mogą inaczej. Jak się skończyło, każdy widzi. Przyboczny prezesa, jego wierny wyznawca i chociaż Kowal, to adept nauk dyplomatycznych (co prawda wg Fotygi - sic!) doprowadzi zbłąkane owieczki na jego łono.
Najśmieszniejsze (i przerażąjące zarazem) jest jednak to, że Kaczyńskim udało się wmówić poważnej części społeczeństwa , że jedyny istotny, ciągle aktualny, co więcej - coraz ważniejszy jest, podział w Polsce na prawych antykomunistów i złych komunistów. Udało się prostaczków, z powodu ich braków w elementarnej erudycji, przekonać do tezy, że świat dzieli się na antykomunistów i komunistów. Wierzą w to jak w skrwawiony spłachetek szaty Karola Wojtyły, ząb św. Bonawentury czy paliczek św.Ignacego.
Tak.... według nich świat składa się wyłącznie z komunistów i antykomunistów!
Komunizmu nie ma w Polsce od 22 lat, a prawie połowa obywateli tego kraju wierzy, że reszta ich współobywateli to komuniści.
Na pewno wierzą w to wszyscy bez wyjątku junacy z ipeenu oraz cała falanga dziennikarzy 4tej rp, których niemało na tutejszej stronie.
Tym swoistym, reprezentatywnym dla polskiej prawicy, salonie, ze sznytem estetycznym Polski ciemnej i niewykształconej.
Inne tematy w dziale Polityka