Prezes wybiera się do pałacu Prezydenta RP!
Najświeższy news.
Ale mylą się wszyscy myślący, że to oznacza, iż uznał B.Komorowskiego za prezydenta. Albo, że zaakceptował demokratyczne reguły i procedury, które wyniosły na ten urząd, kandydata popartego przez 54% głosujących.
Nic z tego. Nie Jarkacz!
Jako 13-ty apostoł, zwłaszcza wszystkich ciemnych i ubogich intelektualnie, uważał i uważa, że to stanowisko należy się jemu. Jak tytuł Powstańca Warszawskiego jego matce.
I zrobi absolutnie wszystko, by to osiągnąć. Chociażby miał przywdziać jeszcze sto masek, stworzyć 10 nowych SMIERSZÓW, przy pomocy Kamińskiego, Wąsika i im podobnych tytanów intelektu i pracy, z podobnym im niezmierzonym i nadzwyczaj bogatymi kwalifikacjami, dorobkiem i dokonaniami życiowymi. Albo zaangażować 100 nowych hufców junaków z ipeenu razem z bojówkami Leppera, wynegocjowanymi przez Lipińskiego z Beger wspomaganą finezyjnością i polotem przez Czarneckiego.
Tylko z tego powodu, Jarkacz wybiera się na spotkanie z Obamą.
Gra o wszystko.
Ma szansę pozyskania dla swojej i swojskiej (chociaż wg koncepcji Ziemkiewicza) partii 'arbaty', tych którzy prawdopodobnie przejmą władzę w USA po najbliższych wyborach prezydenckich. Czyli nowy układ polityczny oparty na ichniej Tea Party. Z Palin na czele..
Łatwo sobie wyobrazić, że z największą przyjemnością, spełni wtedy testament brata i zemści się na Ronie Asmusie. Cóż z tego, że nieżywym. Zemsta nie będzie, przez to smakowała mniej. Wszak przykład efektywnych kontaktów z nieboszczykami, dał Maciarewicz z Fotygą, organizując spotkania, części Polonii amerykańskiej z niepełnym podstawowym, z nieżyjącymi kongresmanami. Nie mówiąc o profesor Staniszkis, utrzymującej ponoć kontakty ze studentami amerykańskimi.
Albo o nadredaktorze Janke, który okazał się bywałym za oceanem. Zaiste, ogromne poświęcenie. Z jego nieśmiałością i wycofaniem. I poglądami. Aż dziw, że go nie wzięli za taliba i nie zatrzymali na lotnisku w Waszyngtonie.
Tylko doktor A.Górski nie pasuje w tej koncepcji. Z jego bezgraniczną miłością do królów i zapałem do koronowania. No i do szelestu sukien balowych.........
Zabierze więc prezes na spotkanie z prezydentem amerykańskim (bo przecież nie polskim, wybranym wszak 'przez nieporozumienie') kiboli z bananami. W wiadomym i znanym z polskich boisk piłkarskich, celu. Zabierze ich naręcze . I nawet jednego więcej. Czyli Dorna.
Nb.: powinni go, z jego niewątpliwym talentem grafomańskim i wątpliwą kindersztubą i erudycją, zaangażować do pisania tekstów, wierszyków i piosenek dla kiboli całej piSolidarnościowej Polski.
I dziwić się potem Sobeckiej, że nie rozumie, iż tacy właśnie ludzie, Polacy, mogli budzić odrazę w Miłoszu. Ona, też wszak przekonana, że jest uosobieniem harmonii i estetyki. Jak Kempa.
Inne tematy w dziale Polityka