Na środku ekranu pojawił się prezes- brat. Po jego bokach stanęli sami wybrani. Najpierw więc R.Czarnecki. Stary i sprawdzony koalicjant, z podobną do prezesa wizją rzeczywistości, utrwaloną bliskimi związkami i twórczymi dyskusjami z Hojarską, Beger, Maksymiukiem i Lepperem. I przypieczętowaną charakterystycznym krawatem, w biało-czerwone pasy. Nie da się ukryć, że jako nadzwyczaj komunikatywny człowiek wielu talentów, świetnie się komponuje na scenie i z tamtymi i teraz. Tym bardziej, że tuż obok niego stoi Maciarewicz, inna podpora prezesa-brata. Z charakterystycznie zmętniałym wzrokiem. Dopiero co wrócił z podróży do USA. W tej samej sprawie! Razem z Fotygą wybrali się tam, na spotkanie nieżyjącego od kilkunastu lat kongresmana Raybourna. Nie wiadomo czy go spotkali, bo media nic nie wspominały o koniecznym do tego seansie spirytystycznym.
Dalej stanął Achim Brudziński. Nie bez przyczyny zwany 'młotem'. Zasłużył na ten przydomek jak nikt inny, podobnie jak na niedawno i publicznie ujawnione eksperckie kwalifikacje w zakresie 'dziadostwa'. Następna jest posłanka Kempa. Jak zwykle elokwentna i ładnie wygląda w nowym kostiumie. Chyba jak zwykle z bistoru, kupionego za ciężko zapracowane poselskie uposażenie.
Na tle stojącego obok Błaszczaka to jednak istny gejzer intelektu.
Błaszczak bowiem, mimo że nominalnie jest rzecznikiem klubu poselskiego, w istocie sprawia wrażenie reprezentującego bardzo ważną dla 4tej rp, grupę ludzi o inteligencji przeciętnej nogi stołowej, a do której zaliczyłbym J.Pospieszalskiego( wielki nieobecny!), J.Lichocką czy wdowę Gosiewską.
Pierwszy, prezes zaczął tak: ….......' To Erewań'................................!!!
I trzeba mu wierzyć!. Bo już brat załatwił mu tytuł honorowego Gruzina.
A Gruzja czy Erewań to przecież nie Polska. Czyli zagranica.
Nie jestem pewien, czy mówiąc 'Erewań', prezes chciał też obrazić Ormian.
Tak zwyczajnie, ' po rusku '– jak z wdziękiem i autorytatywnie raczył zauważyć praojciec i prorok zarazem, Tabloidu Polskiego(może nawet Wszechpolskiego)- Łukasz Warzecha.
A jego żarty i metafory, podobnie jak wszystkie inne, publikowane w kierowanym przez niego dzienniku, powoli i dzięki ciepłym uczuciom jakie żywi dla nich premier, stają się oficjalnym stanowiskiem rządowym.
Wróćmy jednak do prezesa i jego Gruzinów, Ormian, Maciarewicza, Błaszczaka czy kogo tam jeszcze.
Zebrali się w studio, żeby jasno i wyraźnie powiedzieć:
…...'To, że katastrofa jest wynikiem zamachu i spisku, jest oczywiste. Chodzi tylko o ustalenie, jak były role rozpisane? Kto był ruskim szpiegiem? Kto robił mgłę i dlaczego to był polski premier? Kto podpiłował skrzydło? Na czyje polecenie?
W tej sytuacji – kontynuował prezes - raport MAK-u – ale oczywiście każdy, który dokona innych od naszych ustaleń - przekracza więc nasze najśmielsze oczekiwania (co potwierdziła później M. Wasserman)! Ale – należy pamiętać – że i tak wszystkiemu winien jest premier Tusk! (co wcześniej i później potwierdziła wdowa Gosiewska).'..........
Na tym relacja telewizyjna się zakończyła.
W studio awanturował się bowiem, piąty procurator ipeenu Psiuk (lub Psiak – ostatecznie nie wpuszczono go na wizję). Chciał się bowiem, przebić do opinii publicznej ze swoim prawie świeżym projektem ekshumacji. Otóż, po zakończeniu kwerendy na cmentarzach angielskich z II Wojny Światowej, zamierza bowiem sprawdzić, KTO -U DIABŁA - LEŻY W PRZYDENCKIM SARKOFAGU NA WAWELU!?
Wątpliwości dotyczące tej zawartości zgłosił bowiem największy - zdaniem prof. Staniszkis, nadredaktora i wielu innych równie uznanych autorytetów – mąż stanu Polski. A jeszcze bardziej 4tej rp.
Po wyjściu ze studia, cała ekipa, jak zwykle z pochodniami, kukłami i innymi okolicznościowymi transparentami udała się pod pałac prezydencki. Czyli namiestnikowski.
I furda z opinią ekspertów!. Zadziwiająco wyważoną. Coraz bardziej.
Inne tematy w dziale Polityka