Jeśli ktoś miał wątpliwości, po co prezes ze swoimi najciemniejszymi wyznawcami, krzykliwymi demonstracjami (między innymi), rozdrapuje ranę, jakiej doznało państwo polskie w katastrofie smoleńskiej, po jego wczorajszym wystąpieniu, powinien się ich pozbyć. Prostackie happeningi pod pałacem, nie mające wszak w naszej kulturze nic wspólnego z uczczeniem zmarłych, rozdrapują tę ranę, w jednym tylko celu. Po to by zdyskontować ból i frustrację dla celów bieżącej polityki. W sposób podobnie prosty i nieskomplikowany jak w ostatnim akapicie wczorajszego orędzia prezesa, w którym na wszelki wypadek przywołuje i powołuje się na prawdziwą i konfabulowaną wolę Leszka. Wymienionego z imienia, żeby nie było wątpliwości, co do łączących ich stosunków. A przecież nikomu do głowy by nie przyszło, kwestionować charakter, siłę i intensywność tych związków. Ale.... 'strzeżonego, pan Bóg' ….
Po takim kontekście, wiadomo już, bez żadnych wątpliwości, że wszystko co robi i mówi prezes to spuścizna po Leszku. Nawet wyniesienie Ziobry, którego były prezydent ostentacyjnie nie lubił, bo – zapewne słusznie – podejrzewał o niskie i zdrożne motywacje, przede wszystkim niespójne z własna linią polityczną.
W sytuacji, gdy spora, niespodziewanie duża, część działaczy z pierwszych szeregów własnej partii, podziela niechęć, wobec kierującego się infantylnymi kompleksami i totalnym niewiedzą i obskuranckimi zasadami Ziobry, takie odniesienie powinno, niewprawionej w myśleniu, szarej, pisowskiej masie, rozwiać wszelkie wątpliwości co do zasadności ostatnich posunięć personalnych.
We mnie, i wydaje mi się, tak jak niemałej części (mam niepłonną nadzieję, ze w większości) normalnych obywateli tego kraju, to stałe wykorzystywanie zmarłej osoby do załatwiania bieżących spraw budzi niesmak. Tym bardziej oczywisty bo - podkreślam jeszcze raz - to zachowanie wbrew kanonom naszej kultury, które zalecają pozostawienie zmarłych w spokoju.
Niesmaczy fakt, że w tym procederze, prezes znalazł niemało popleczników. Co ciekawe i oczywiste, tylko pośród rodzin, tych spośród tragicznie zmarłych, którzy angażowali się w projekt rewolucji (ciemniaków) 4tej rp.
A przecież w katastrofie zginęli nie tylko ludzie prezydenta i jego brata. Śmiem twierdzić, że ich strata z punktu widzenia współczesnego i nowoczesnego państwa i społeczeństwa, jest znacznie bardziej dotkliwa. Wspomnę tylko trzy kobiety tytanicznej pracy, o wielkim społecznym zacięciu i formacie: Izabelę Jarugę-Nowacką, Krystynę Bochenek i Jolantę Szymanek-Deresz.
Na szczęście, ich bliscy potrafią się zachować z taktem. Szanują ich pamięć. I czczą ją w sposób, bardziej w naszej kulturze zrozumiały. I niech tak zostanie. I na szczęście, chyba tak zostanie. Bo ani PO, ani SLD, ani PSL( ani żadna inna organizacja prócz pisu) nie wykazują żadnej ochoty na wykorzystanie tej tragedii i tych śmierci
Obawiam się jednak, że następne pokolenia Polaków, będą znowu (tak jak teraz) musiały zapłacić niemały rachunek, tworzącej się nowej grupie 'kombatantów', których jedyną zasługą będzie wrzaskliwe, obskuranckie i skrajnie utylitarne 'demonstrowanie, w celu oddania hołdu naszym, pisowskim poległym, z bratem prezesa na czele'.
Dowodów, że można działać w taki sposób, rzeczywistość dzisiejsza dostarcza aż nadto. Czymże innym, niż odcinaniem kombatanckich kuponów, wątpliwej wszak jakości, są np. kariery i pozycje ludzi tego formatu, co Czarnecki?
Obawiam się, że prócz takich bezpośrednich profitów, po które - w nie daj Boże przyszłej 4tej rp - ustawią się ci kombatanci, da to znowu asumpt do procederu powszechnego naciągania Polski, w ramach przyszłej tzw. 'polityki historycznej'. Czyli zmian nazw ulic, budowy pomników czy nawet ekshumacji krewnych królika ( o czym pisze jeden z ostatnich numerów czołowego tygodnika opinii).
I oczywiście, wszyscy ci uprawnieni, ustawią się w kolejce przed, starymi i nowymi, wykluczonymi w imię ideologii 4tej rp.
A jakby były problemy, to utartym zwyczajem, zwrócą się donosem i skargą do równie ciemnych deputowanych innych parlamentów.
Zwłaszcza tych z parlamentu USA.
Inne tematy w dziale Polityka