Zaczne moze z gornej polki od samego pana doktora Laska, ktory udzielil wywiadu Rzeczpospolitej.
Sam wielki pan doktor Lasek na pytanie dziennikarza , o brzoze, zacytuje wiernie zeby nie bylo, ze zmyslam odpowiedzial tak:
Mieliście kogoś w komisji Millera, kto się znał na materiałach wybuchowych?
Koledzy z wojska mieli doświadczenia w badaniu wypadków spowodowanych przez eksplozje ładunków wybuchowych.
Były takie sytuacje w Polsce?
Kilkanaście lat temu doszło do katastrofy samolotu Su-22, gdy eksplodowała bomba pod skrzydłem. Zginął pilot doświadczalny.
To jednostkowe wydarzenie.
Nie będę zgłębiał życiorysów ekspertów wojskowych w zakresie ładunków wybuchowych. Dla mnie ważne, że zostali wyznaczeni przez swych dowódców do pracy w komisji Millera.
Zostali wyznaczeni i wszystko jasne!!!
Jeżeli brzoza jest taka ważna, to istotne jest to, w jaki sposób została uderzona. A miedzy wyliczeniami komisji Millera i prokuratury jest duża różnica jeśli chodzi o wysokość, na jakiej drzewo zostało ścięte.
Po pomiarach, których koledzy z komisji dokonali na miejscu, napisaliśmy, że to ok. 5,1 m. Prokuratura — że 6,66 m.
Z czego wynika ta półtorametrowa różnica?
Nie jestem w stanie powiedzieć. Z punktu widzenia przekazu rzeczywiście wygląda to fatalnie.
Tyle pan Lasek , ktory ma dodatkowa posade, ma wysjasniec raport Millera. ,ale niewiele wie jak sie okazuje, najwazniejszy jest przekaz...
Inny ekspert pana Laska myli wysokosciomierze, oraz pochylenie z przechyleniem.
Nie wierzycie?
Prosze bardzo, :
Byli członkowie komisji Millera nie rozwiali wątpliwości dotyczących innego załącznika do raportu. Na jednej z wizualizacji, która przedstawia moment uderzenia w brzozę, widać wskazania wysokościomierzy odczytane przez komisję. Dwa niezależne zegary barometryczne pokazują, że w tym momencie samolot jest ok. 18 metrów nad ziemią, czyli kilkanaście metrów wyżej niż drzewo, w które miał uderzyć. Rozbieżność komisja tłumaczy tym, iż niektóre zapisy rejestratorów są niewiarygodne. W końcowej części tor lotu wyznaczano na podstawie „śladów na przeszkodach terenowych". Eksperci doszli więc do wniosku, że skoro drzewo jest uszkodzone, musiał to zrobić samolot. Jeden z przedstawicieli komisji ppłk mgr inż. Leszek Filipczyk dodał, że „jeżeli samolot miał kąt pochylenia rzędu 20 stopni, to wskazania radiowysokościomierza były niewiarygodne".
Tu także wkradły się nieścisłości. Wątpliwości dotyczą innego wysokościomierza, niż przywołał ppłk Filipczyk. Wysokościomierz barometryczny, który wskazywał kwestionowaną wysokość, nie reaguje – tak jak wspomniany przez Filipczyka wysokościomierz radiowy – na zmiany kąta maszyny względem ziemi. Badacz pomylił również pochylenie z przechyleniem poziomym. Pochylenie to kąt między dziobem maszyny a ziemią (dotyczy wznoszenia się samolotu), a przechylenie to sytuacja, w której maszyna przechylona jest na jedno ze skrzydeł.
Zdaniem pilotów, z którymi konsultowała się „Rz", odczyty mogą być niewiarygodne i tłumaczyć kilkunastometrową różnicę, ale dotyczy to innego wysokościomierza i nie pochylenia, lecz przechylenia. Dlaczego więc odpowiedź eksperta tak bardzo rozminęła się z zadanym pytaniem?
Ciekawe kiedy ukaze sie w GW, artykul o ekspertach Laska, i ich kompetencjach.
www.rp.pl/artykul/9157,998244-Przybywa-pytan-o-Smolensk.html?p=2
www.rp.pl/artykul/9157,998244-Przybywa-pytan-o-Smolensk.html?p=2
Jestem czarowica wredna , podstepna.Uwaga , bije ludzi miotla po glowie, ewentualnie podstawiam miotle i podcinam nogi .Mam kotke,ktora drapie i gryzie, wiec ostrzegam, zastanowic sie przed wejsciem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości