Pan doktor FYM wzial sie za "badanie" stenogramow, poczatek zapowiadal sie, bardzo dobrze, tyle, ze nic wlasciwie nie wnosil.
Napisal pan doktor cos o przreklejaniu, doklejaniu, kasowaniu, ale co doklejono co skasowano nie wiadomo, ale coz tam pierwsze koty za ploty.
Dalej Pan doktor sie dziwi:
Zaskakujące ponadto jest nie tylko to, jak często pojawiają się wypowiedzi „niezrozumiałe”, ani to, że wiele komunikatów jest niekompletnych (urwanych na początku, w środku lub na końcu), lecz również to, że nierzadko, i to już na poziomie analizy fonoskopijnej, mylone są głosy poszczególnych osób (nie tylko chodzi o członków załogi, aczkolwiek o nich przede wszystkim). Pojawiają się bowiem w „stenogramach” 1) znaki zapytania, czy dany komunikat jest autorstwa tego a tego nadawcy i 2) alternatywne oznaczenia, wskazujące, że daną wypowiedź mógł wygłosić zarówno X, jak i Y, tak jakby głosy na taśmie rejestratora były nieodróżnialne i pozbawione cech charakterystycznych.
Gdyby Pan doktor przeczyrtal sobie wywiad z Targalskim to wiedzialby, ze kazdy z nich slyszal co innego, nie mieli odpowiedniego sprzetu, nie byli do tego przygotowani takze nie wiem co jest zastanawiajace.
Dale dziwi sie Pan doktor, brakiem glosu Pani prezydentowe, bo w wywiadzie dla Warzecghy, prezydent mowil, ze itd....
Tutaj nastepny lamaniec pana doktora:
Brakuje też komunikacji PLF 101 z wieżą LNX, a więc lotniska Smoleńsk-Południowy, a nie można wykluczyć, że do takiej łączności nie doszło.
Nie mozna wykluczyc, ze nie doszlo, ale pewnoszci, ze doszlo nie ma pan doktor ale brakuje mu.
Tutaj ,jest nalepsze, bo znow brakuje panu doktorowi wspomnien sp A./Protasiuka z 7.04.2010
Czego jeszcze nie ma? Nie ma wspomnień A. Protasiuka związanych z 7 kwietnia 2010, co wydaje się wyjątkowo dziwne. Podczas deliberowania o mgle (niedługo po komunikacie „mińskiej kontroli” na temat warunków w Smoleńsku, a więc jeszcze przed ASKIL-em, ca. 8:19 pol. czasu) R. Grzywna wspomina lądowanie we mgle „jaczkiem” w Gdańsku. Protasiuk natomiast ani razu nie odnosi się do tego, jak wyglądało podejście 7-04-2010 ani do tego, jakim lotniskiem jest XUBS (na co należy zwrócić uwagę podczas podchodzenia etc.), choć, co warto przypomnieć w kontekście analizy „stenogramów”, to właśnie on miał wtedy (7-04) prowadzić korespondencję z „wieżą” szympansów (kto wie zresztą, czy to właśnie ta korespondencja nie jest jakoś doklejona do „zapisów CVR”
. Czasu i okazji na takie wspomnienia musiało być wiele, ale nie ma śladu po tym w „stenogramach”
Logika pana doktora powala,n skoro sp R.Grzywna wspominal ladowanie w Gdansku we mgle, to sp A.Protasiuk powinien wdspominac ladowanie w Smolensku tylko, ze w Smolensku 7.go nie bylo mgly.
A tutaj pan doktor wali w pilotow, niby pisze pan doktor non stop o Smolensku, a nie wie pan doktor, ze piloci nie spieszyli sie do ladowania, a zeszli edynie do wysokosci decyzji.
Zupełnie nadzwyczajny w opowieści rysującej się z CVR jest pośpiech załogi związany z „lądowaniem”. Nie ma żadnej dyskusji nad sytuacją na XUBS, nie ma żadnych prób przeczekania TWA, nie ma nawet oznak niepokoju podczas zniżania, choć widoczność ma się gwałtownie pogarszać, a przez to zagrażać bezpieczeństwu lotu. Piloci mają schodzić na przepadłe, nie zważając na nic, zwłaszcza na alarmujące komunikaty.
Jednym slowem caly "raport" pana doktora oparty edynie na ego wymyslach i domyslach nadaje sie jedynie do kosza na smieci.
Nie twierdze bynajmniej, ze CVR est bez zarzutu, to zostawiam ludziom, ktorzy maa akie takie poecie , ale opierac zarzèut, na tym, ze jest falszywe, bo brak tego co sobie wymyslil pan doktor, ze mialo byc to juz est kabaret.
http://freeyourmind.salon24.pl/531226,raport-cvr
http://www.iap.pl/?id=wiadomosci&nrwiad=578215
Co mogliśmy, to odczytaliśmy. Całe dwa tygodnie, które tam spędziłem, i potem następne, pracowaliśmy z ppłk. Michalakiem i płk. Rzepą na odsłuchiwaniu. Przy czym, o ile z korespondencją radiową nie było większych problemów, o tyle już tzw. głosy tła, czyli to, co wychwytują mikrofony umieszczone w kabinie, było bardzo niewyraźne i złej jakości. Czasem nad minutą materiału pracowaliśmy godzinę. I każdy słyszał co innego. Wtedy robiliśmy przerwę i wracaliśmy do danego fragmentu później. Jeszcze dochodziła kwestia identyfikacji odczytanych głosów. Ja sam znałem osobiście śp. Roberta Grzywnę i śp. Arka Protasiuka, z pozostałymi mieliśmy problemy. Ich rozpoznał inny pilot. Tak to wyglądało. MAK poprzestał na wykorzystaniu wyników naszej pracy. Z tym że ja nie jestem specjalistą od akustyki. Tacy są np. w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym. Oni się tym zajmują zawodowo, mają bardziej wyczulony słuch. Jestem pełen szacunku dla nich i ich pracy.

Jestem czarowica wredna , podstepna.Uwaga , bije ludzi miotla po glowie, ewentualnie podstawiam miotle i podcinam nogi .Mam kotke,ktora drapie i gryzie, wiec ostrzegam, zastanowic sie przed wejsciem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości