„Chciałbym, żebyśmy razem poszli w Marszu Niepodległości, i jest to kwestia odpowiedzialności wobec społeczeństwa. Stańmy obok siebie i pokażmy ludziom, że można być razem. Można się nie gryźć.” -
słowa Andrzeja Dudy rzucone na wiatr 27 października 2018 r.
Szanowni Państwo!
Zbliża się szczególna rocznica. Setna rocznica odzyskania niepodległości. Niepodległości słodkiej sercu każdego, kto uważa się za Polaka.
Niestety, zamiast tę rocznicę czynić świętem radości i wspólnoty, czynimy ją okresem niebywałych sporów i szczególnie ostro zarysowanych podziałów. Zamiast celebrować wolność dajemy się tresować partyjnym narracjom mielącym nas na wyborczy nawóz użyźniający oba "polityczne obozy".
Zamiast świątecznej atmosfery mamy bałagan.
Nagle okazuje się, że wielomiesięczne przygotowania do państwowych obchodów tego święta są prowizorką. Parlament na chybcika przepycha kolanem dodatkowy dzień wolny.
Prezydent i Premier decydują o organizacji największego wydarzenia - Marszu pod auspicjami Prezydenta RP na ostatnią chwilę, cztery dni przed rocznicą!
A wydarzenie to powinno być wielką kulminacją, powinno być wyczekiwane, powinno być radosne. W tym Marszu Prezydenckim powinny się zbiegać szlaki wszystkich sportowych sztafet, biegów, rajdów kolarskich, pieszych wędrówek - licznie organizowanych w Ojczyźnie z okazji stulecia. Powinny się tam spotkać nasze polskie serca, dla których tak słodka jest niepodległość.
To powinna być perfekcyjne przygotowana wielka radosna parada polskości i niepodległości.
Zamiast tego jest "łatanie dziur" i przepychanki.
Zamiast samodzielnie inicjować zdarzenia, Pan Prezydent RP był zajęty przyjmowaniem pozycji petenta wobec organizatorów Marszu Niepodległości. Przykre to i haniebne.
Wręcz poniżające dla majestatu Rzeczpospolite jest to, że swój marsz Prezydent wyciąga z kapelusza, dopiero gdy Hanna Gronkiewicz - Waltz haniebną decyzją zakazującą Marszu Niepodległości "zrobiła miejsce" dla marszu pod egidą Głowy Państwa. Poniżające, że Prezydent skorzystał z takiej paserskiej okazji. Zamiast kreować zdarzenia, pchany zdarzeniami jak kula bilardowa, Prezydent oferuje Polakom nagrodę pocieszenia.
Wobec tego wszystkiego naszło mnie osobiste wspomnienie. Kiedyś we wczesnych latach osiemdziesiątych przygotowałem ulotki z okazji 11 listopada. Zrobiłem je ręcznie, długopisem, pisakami. W moim domu nie było maszyny do pisania. Pociąłem nożyczkami arkusze papieru z bloku rysunkowego. Było tego nie więcej niż 30 egzemplarzy. Bardzo chciałem, żeby ludzie dowiedzieli się o tym święcie. Bo nie była to wiedza powszechna, a niejeden dzisiejszy wielki patriota, listopad kojarzył głównie z rocznicą Rewolucji Październikowej. Ulotki te rozrzuciłem na rynku mojego miasta. Chciało mi się płakać emocji i wzruszenia. I bałem się trochę. Był to strach nastolatka: że wyleją mnie ze szkoły, że moi rodzice będą mieli kłopoty w pracy itd...
I dziś pytam, dlaczegoż nie mogłeś się Prezydencie przyłożyć do rocznicowej uroczystości przynajmniej tak jak ja do tych ulotek? Wszak masz do swojej dyspozycji cały aparat państwa! I setną rocznicę!
Czy znowu musimy udowadniać, że "polskość to nienormalność"?
I tu sobie przypominam kolejną rzecz z przeszłości, z poprzedniej epoki. Są to słowa wielkiego polskiego patrioty, stanowiące odpowiedź na "polską nienormalność". Niech te słowa będą również puentą niniejszego tekstu.
"Gdy spisuję te luźne uwagi, czuję w każdym momencie, że coś umyka, że z wielkim trudem formułuję nawet banalne myśli. Refleksja zniekształcona jest nastrojem, emocją, a i te są zmienne. Bo choć polskość wywołuje skojarzenia kreślone przez historię, jest ona także przecież dzianiem się, jest niepewnym spojrzeniem w przyszłość. I szarpię się między goryczą i wzruszeniem, dumą i zażenowaniem. Wtedy sądzę — tak po polsku, patetycznie – że polskość, niezależnie od uciążliwego dziedzictwa i tragicznych skojarzeń, pozostaje naszym wspólnym świadomym wyborem."
Dlatego mimo wydarzeń ostatnich dni, zachowajmy się godnie i świętujmy radośnie. Przywróćmy życie słowom Prezydenta, by nie pozostały tylko pustym frazesem.
By stały się ciałem w imię tego co jest "naszym wspólnym świadomym wyborem" - jak to pięknie ujął w cytowanym wyżej tekście trzydzieści jeden lat temu obecny Pan Przewodniczący Rady Europejskiej.
Czego Państwu wszystkim życzę.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo