Dawca kilkuletni lub taki, który będzie oddawał krew pierwszy raz, wchodzi do RCK. Na dzień dobry przedstawia dokumenty, wypełnia kwestionariusz z pytaniami o zdrowie i ma pobieraną próbkę krwi na: hemoglobinę, cukier, odczyn Wassermanna, białko, pełną morfologię. Dla dawcy długoletniego skraca się badania, pomijając czasem Wassermanna, białko i cukier. Jeśli wyniki są dobre dawca, czy potencjalny dawca są kierowani do lekarza, który ma poprzez krótki wywiad wydać zgodę na bycie dawcą w danym momencie.
Dobrze jeśli lekarz do takich kontaktów i decyzji krwiodawczych jest toksykologiem ze specjalizacji. Tak wygląda w skrócie sytuacja na podstawie obserwacji osoby postronnej.
Często jednak lekarze zatrudnieni do kwalifikowania ludzi na dawców nie mają podstawowej wiedzy o GHB, rohypnolu(pigułki gwałtu), o innych środkach farmakologicznych lub chemicznych wpływających na ośrodkowy układ nerwowy czy cały organizm (w tym krew) w sposób degradacyjny. Często narażenia na kontakt z takimi substancjami są przypadkowe, ich objawów i zachorowania na nie, na zewnątrz nie widać. Często chory nie wie, że jest nosicielem np. HIV czy HCV, a kwestionariusz, który wypełnił nie wskazuje na żadne obszary ryzyka w tym zakresie.
Laboratoria RCK nie przeprowadzają testów acetylocholinoesterazy.
Przykład autentycznego zdarzenia:
Dawca przez lekarza i laboratorium (badania) został zakwalifikowany do oddania krwi w 2014r w RCK jako zdrowy. Dawca po oddaniu krwi, po południu, wysłał maila z informacją, że według jego wiedzy i opinii, poprzedniego dnia mógł mieć kontakt z rohypnolem (lżejsza wersja pigułki gwałtu) lub inną substacją tego typu np. GHB nie ze swej winy. Dawca wziął pod uwagę objawy w ciągu dnia, po konsultacji z lekarzem rodzinnym. Dawca poprosił w tym mailu o wykonanie badania toksykologicznego jego krwi. RCK zniszczyło pobraną krew. Obyło się bez badania, czy owa substancja lub jej ilości śladowe w niej były.
Lekarka przyjmująca dawcę na następnej wizycie po dwóch miesiącach od poprzedniej donacji stwierdziła, że nie zna takich substancji jakie opisał w mailu dawca, ale sprawdzała ich nazwy w internecie i w związku z tym ma pytanie, czy dawca leczy się psychiatrycznie. Dawca odpowiedział, że nie. Lekarka zapytała, czy lekarz lub lekarz psychiatra przepisali dawcy te leki, a teraz dawca może nie pamięta, że je brał. Dawca również na to pytanie odpowiedział, że nie miał w całym życiu potrzeby używania takich substancji i żaden lekarz takich "leków" mu nie przepisał. Lekarka zapytała dlaczego więc dawca wysłał maila. Dawca odpowiedział, że jest wysoce prawdopodobne, że mógł być poprzedniego dnia przy wcześniejszej donacji narażony na takie substancje i wysłał maila, żeby przeprowadzono badanie krwi w celu wykluczenia podejrzenia. Lekarka wyszła po tym stwierdzeniu z gabinetu i skonsultowała się z lekarzem przełożonym. Lekarz przełożony wraz z lekarką zadał następujące pytania dawcy:
Lekarka: Czy nie ma pan od czasu do czasu zaburzeń w koncentracji lub toku myślowym? Dawca: odpowiedział, że nie i że dziwi się, że lekarka RCK sprawdzała nazwy substancji w internecie i nie ma na ich temat żadnej wiedzy. Lekarz: Czy odczuwa pan strach z powodu innych ludzi? Dawca odpowiedział na pytanie pytaniem: A o jakie zdarzenia państwu chodzi? O odczucia - odpowiedział lekarz. Dawca - No nie, nie odczuwam. Zaznaczam, że ani lekarz, ani lekarka z tego RCK nie mają specjalizacji z psychologii (klinicznej) ani psychiatrii (przyp.autorki). Lekarka: Dlaczego pan wszedł do nas z teczką i plecakiem? Boi się pan, że ktoś na korytarzu pana okradnie? Tu jeszcze nic nikomu nie zginęło. Dawca: Mam tutaj dokumenty z pracy, a w plecaku drogi strój na siłownię. Nie macie tu państwo monitoringu, więc zabrałem rzeczy ze sobą. Lekarze: Wraz z kurtką? Dawca: Kurtka jest więcej warta jak mniemam, niż lekarskie miesięczne uposażenie w RCK. Lekarze: Wobec tego my pana pozbawiamy statusu dawcy na okres 5 lat. Dawca: A dlaczego? Lekarze: Stwierdzamy w pana zachowaniu zaburzenia. Proszę udać się do psychiatry w celu rozpoczęcia leczenia. Czy ma pan myśli samobójcze? Dawca: Ale ja mam aktualne zaświadczenie o stanie zdrowia psychicznego na poczet toczącego się rozwodu (na wniosek dowodowy małżonki), czy to nie jest ważne dla wykluczenia bez uzasadnienia i do pytania o myśli samobójcze? Co państwo mi tu insynuują? Lekarze: To wobec tego wyznaczamy panu zakaz oddawania krwi na rok. Dawca: Nie zgadzam się z taką decyzją, czy mógłbym ją dostać na piśmie? Lekarze: Nie, ta decyzja jest naszą wewnętrzną i nie podlega zaskarżeniu.
Dawca o rzadkiej grupie krwi również podjął decyzję o tym, że już w życiu krwi nie odda. Bo - nie wykonano badania wykluczającego, bo - potraktowano go jak przestępcę lub chorego umysłowo, a on tylko chciał, z powodu skrupułów wobec biorców, na pewno wiedzieć (zgodnie z podpisywanym przez siebie oświadczeniem), że jego krew na pewno nadaje się do pobrania.
Fakty z historii życia dawcy: Jego partnerka była podejrzana w sprawie nabywania i sprzedaży środków odurzających. Właśnie się z nią rozwodził, partnerka ma klucze do jego nowego mieszkania uzyskane podstępem. Dawca często zauważał, że ktoś wchodził do jego mieszkania, zgłosił naruszenia miru domowego na Policję. Partnerka z powodu rozwodu jest wobec dawcy wysoce złośliwa. Te okoliczności lekarze nazwali zaburzeniami i konfabulacją (bez ich sprawdzenia, wystarczyłby np. telefon do komendy).
Testy toksykologiczne krwi pobranej owemu dawcy w prywatnej klinice, dnia następnego po zniszczeniu donacji w RCK, wykazały śladowe ilości GHB i innej substancji o nieustalonej nazwie chemicznej, której nie powinno być we krwi dawcy. Dawca jednak pod wpływem emocji i sugestii lekarzy o jego zdrowiu psychicznym nie zdążył w rozmowie z nimi tego badania okazać.
Jeśli dobrze przeczytałam na stronie internetowej RCK, które mi się "wygooglowało" jako pierwsze, to "czasem" RCK, w dziale analiz lekarskich i czynników zakaźnych przenoszonych przez krew, nie wykonuje badań wszystkich donacji na HIV, HCV, tylko wybiórczo kilku.
Uwaga: Przygotowanie próbki krwi, a wykonanie badania w przedmiocie przygotowania próbki - to pojęcia różne w sensie logicznym, ograniczone w wykonaniu możliwościami finansowymi danego RCK. Ergo: RCK nie ma środków, nie ma badań o szerokim zakresie. Ergo: Do biorców (szpitali) idzie krew toksykologicznie w ogóle nie sprawdzona. Jedynie słusznym miernikiem obszarów ryzyka jest wypełniany przez dawców kwestionariusz o przebytych chorobach, stanie zdrowia i kontaktach seksualnych czy dermokosmetycznych. :)
Badania socjologiczne wskazują, że 60% osób kłamie.(Witkowski, T. (2006). „Psychologia kłamstwa. Motywy - strategie – narzędzia”). Nasuwają się mimowolnie pytania:
1. Jak RCK sprawdza prawdy zawarte w każdym kwestionariuszu wypełnionym danego dnia przez np. 200 dawców, by wykluczyć zarażenie lub nosicielstwo, gdy ani jedna sprawa o fałszywe zeznania w nim nie ujrzała światła dziennego?
2. Jak lekarz, bez odpowiedniego przygotowania zawodowego (brak wymaganych specjalizacji, czy doświadczenia), może jednoznacznie stwierdzić, kto jest lub nie jest nosicielem lub zarażonym (zainfekowanym), jeśli objawy nie występują lub nie zdążyły jeszcze wystąpić?
3. Czy jesteśmy drugą Francją, ale nie po zamachach bombowych 2015r, tylko przed aferą dotyczącą przetaczania pacjentom krwi od krwiodawców chorujących na AIDS dekadę temu?
4. Czy ujawnione w Polsce przypadki przetoczenia pacjentom szpitali krwi od krwiodawców chorujących na AIDS nie są wystarczające, w obecnym stanie prawnym, do ścisłego uregulowania procedur sprawdzania w RCK każdej pobranej krwi pod względem toksykologicznym i na nosicielstwo?
5. Kogo pozywać o odszkodowanie za zakażenie i narażenie na utratę zdrowia lub śmierć w trakcie transfuzji? RCK? Szpital? Dawcę? Czy wszystkie podmioty pozywać solidarnie?
Czytam, oglądam, wnioskuję. Lubię fakty, kieruję się zasadą słuszności.
Being There.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości