Odkąd pamiętam żadnej współczesnej ekipie rządowej w Polsce (po przemianach ustrojowych w latach 90-tych ubiegłego wieku), obojętnie z jakiej opcji politycznej by była, nie udało się dobrze zreformować sądownictwa, żeby skutecznie działało. Był albo przerost konsultacji z prawnikami będącymi sędziami lub dyrektorami finansowymi placówek stanowiących sądy okręgowe lub apelacyjne, albo w ogóle tych konsultacji nie było, a polecenia zmian zarządczych czy powołania lub odwołania z pełnionych funkcji na przykład przewodniczących wydziałów, a nawet prezesów, przychodziły słabo czytelnymi faksami.
Sądownictwo przeżywało wzloty i upadki. Już, już prawie wszystko działało, przychodziła nowa ekipa do rządu i potrafiła w kilka tygodni dobrą reformę spierd….. Specjalnie użyłem takiego słowa wyrażającego zgrabnie uliczne emocje. Bo któż tych sądów rejonowych jest najczęstszym bywalcem, jak nie ulica i zagranica.
W 2013 roku za reformę sądownictwa wziął się Jarosław Gowin, polikwidował niektóre sądy rejonowe tak, że stały się placówkami zamiejscowymi większych jednostek rejonowych z dużych miast. Po wymianie pieczątek, zwiększeniu liczby delegacji pracowników tych sądów i sędziów dojeżdżających do miejsca wykonywania pracy okazało się, że reforma zamiast obniżyć koszty funkcjonowania sądów, przyłożyła te koszty jeszcze większe. A one nie przełożyły się na sprawniejszą obsługę wpływających spraw.
Dziś referenci sądowi (nie referendarze) chcieliby podwyżki, by ich płace były urealnione w porównaniu do podobnych stanowisk w urzędach administracji samorządowej, czy rządowej.
Nie ma też ustalonej odgórnie monotoniczności wpływu spraw, kształtuje się ona różnie w różnych sądach rejonowych, ale w większości do jego terminowej obsługi brakuje etatów lub miejsc w sądach (gdy są przydzielone etaty) na wstawienie biurek i szaf dla nowych pracowników. Szybciej personel obsługujący sprawy (nie sędziowie) przystałby na ujednolicenie ustawowe przelicznika pensji, by był tak kształtowany jak sędziowski, czy prokuratorski, ale oczywiście w mniejszym wymiarze, odpowiednim do zaszeregowania i stanowiska, stażu pracy. Bo jeśli pensja sędziego oparta jest o przelicznik mnożony o podstawę średniej krajowej pensji podawanej przez GUS plus dodatki wynikające z pełnionych funkcji, dyżurów aresztowych lub innych składników, to referentki też chciałyby takiej stabilności w wynagradzaniu. Też chciałyby mieć zasady jak w ustawie: prawo o ustroju sądów powszechnych choćby w art.91 i w załączniku do niej z mnożnikami dla sędziów. Mnożnik oczywiście niższy, ale systematyzujący i stabilizujący płace z podwyżkami lub z brakiem obniżek ich podstawy wymiaru, sytuujący pracowników sądów, nie będących etatowymi prawnikami, ponad pracownikami prywatnych firm zarabiających standardową płacę tzw. najniższą krajową podawaną przez ZUS. Najniższą, bo za niższą nie można na pełnym etacie zatrudniać. Słowo „najniższa” jest tu emocjonalnie kluczowe dla pracownic sądów.
Oprócz obowiązujących udogodnień płacowych w nadchodzącej reformie można byłoby też wprowadzić odgórny dress code, bo spódnice pracownic są coraz krótsze, buty coraz wyższe, a dekolty obszerniejsze, co nie licuje z powagą urzędu jakim jest sąd. Zakazane powinny być tenisówki lub trampki do noszenia przez pracowników sądów. Zakazane powinny być niebieskie jeansy i brak materiałowej bluzki w stonowanym kolorze. Ubranie może być wygodne, nie wymagające prasowania, ale powinno zawierać się w palecie barw wychodzącej poza casual code. Biele, beże, granaty, zielenie, brązy, czernie bez wyzywających wzorów, cekinów, dżetów, dziur na kolanach, a spódnice w długości najmniej do kolan. Wchodzący do sądu petent powinien już po ubiorach zorientować się, że to co prawda nie Kościół i nie msza niedzielna, ale wymagający powagi oraz ogłady urząd od spraw wielkiej wagi życiowej. Strategiczny biorąc pod uwagę stosowanie prawa.
Gdyby dziś ktoś zabierał się za reformę sądownictwa w szerszym zakresie niż ostatnio procedowane przepisy w parlamencie, to mógłby zacząć od konsultacji z sędziami i referentami. Najtańsza reforma to taka, w której pracownicy sami (zapytani) przynoszą gotowe rozwiązania usprawniające pracę urzędu we wszelkich możliwych przypadkach. Nie w formie ankiet, ale burzy mózgów na wyjazdowych szkoleniach (sądy mają swoje ośrodki szkoleniowe, z tego co pamiętam), więc w miejscach tych niech szkolą się nie tylko sędziowie i referendarze, ale także pozostali pracownicy. I nie idźmy w tym projekcie, pomyśle w stronę oszczędności kosztem jakości. Jakość i usprawnienie powinny zapewnić pomysłami pracowników płynność przepływu, tzw. załatwialność spraw, szybkie zakończenie wyrokiem, brak opóźnień w wyznaczaniu terminów rozpraw, czy składanych przez sędziów uzasadnień do wyroków, sporządzanych na żądanie strony lub z urzędu.
W tych tematach (szczególnie wydajności totolotka, czyli losowania sędziów do spraw) w pierwszej kolejności powinni wypowiadać się członkowie Krajowej Rady Sądowniczej.
Niech sędziowie sami o sobie decydują bez patologii i kolesiostwa, bez wywierania wpływu na inne władze (ustawodawczą, wykonawczą), bo zdaje mnie się cokolwiek słusznie, że przez ostatnie kilka lat zapomniano, że sądownictwo (to w konstytucyjnym podziale władzy) osobna struktura.
Sędziowie w większych gremiach powinni decydować o sobie, czy przyjmują działania sędziów neo za zgodne ze stanem faktycznego obowiązywania prawa, w tym czasie takiego, a nie innego; czy uznają powołania sędziów (sporne i nad wymiar do niektórych naczelnych sądów) za zgodne z prawem i akceptują ich pozostanie, a wyroki przez nich wydawane utrzymują ważność, bo pacta sunt servanda, itp. Pozwólmy im zająć stanowisko i się w tym zakresie wypowiadać, zrzeszać, ale też zgodnie z ustawą nie zajmować stanowisk politycznych, czy być członkami partii.
W Gorzowie Wlkp. jest wielu sędziów, którzy reprezentują wysoki poziom merytoryczny w pracy w swoich wydziałach (i w sądzie rejonowym i okręgowym, czy wojewódzkim administracyjnym), wystarczy dać im czas do odpowiedzi na zadane pytania, uprzyjemnić czas szkoleniem wyjazdowym, i poprosić o pisemne wnioski i propozycje zmian. Zapewne i w pozostałych okręgach sądowych w kraju jest z poziomem wiedzy, sposobem orzekania i moralnością sędziów równie wysoko merytorycznie. Wymieniłbym na przykład sędziów w Gorzowie Wlkp., których warto spytać o zdanie na szkoleniach, bo są kreatywni i mądrzy: SSO Kamil Jarocki, SSO Robert Mokrzecki, SSR del. Agata Górecka, SSO Joachim Wieliczuk, SSO Marek Wieczór, SSO Alina Czubieniak, SSO Grzegorz Gązwa, SSO Marek Zwiernik, SSO Tomasz Korzeń, SSR Robert Słabuszewski (doktorat, wcześniej delegat do KRS). Informatyków, dyrektorów, rekruterów, konserwatorów, ochroniarzy (ale nie firmy ochroniarskie),księgowe i referentów w ich zakresach kompetencji również warto pytać. A potem, dopiero po tak szeroko zakrojonych konsultacjach przy okazji szkoleń (drugi, trzeci dzień cyklu szkoleniowego) w całym kraju, po zebraniu pomysłów, budować zmiany w ustawie i reformy nadążające za zmianami społeczno-gospodarczymi.
Dajmy Wymiarowi Sprawiedliwości odetchnąć, otrząsnąć się z brudów nietrafionych lub zbyt kosztownych zmian. Posłuchajmy co mają do powiedzenia jego przedstawiciele z wszystkich grup zawodowych tworzących system sprawiedliwości, a pomysły ogarnijmy zewnętrznym zespołem do spraw wdrożeń. Podstawowe pytanie, by sądy zaczęły sypać dobrymi pomysłami usprawnień może mieć konstrukcję: Co pani, panu, sędziemu (innemu pracownikowi sądu) pomogłoby w usprawnieniu pracy i spowodowało szybsze procedowanie, obsługę dokumentacyjną, sprawiło przyjemność w pracy? Doinwestujmy Wymiar Sprawiedliwości, doinwestujmy policję, służby, wojsko i wydziały ds. ścigania cyberprzestępczości; twórzmy grupy wielozadaniowe specjalnego znaczenia do wybranych rodzajów spraw lub przestępstw. Wytnijmy choćby z policji nawyk pracy związany z powiedzeniem lub poleceniem służbowym niektórych naczelników wydziałów „weź to zrzuć” (artykuł w Polityce w 2025 r., w formie wywiadu z byłym komendantem Policji ze Wschodniej Polski).
Bardzo byłem zły, gdy niektóre sądy poprzez pisma zarządcze lub okólniki porzuciły szycie akt i akta były klipsowane, a kartki po dołączeniu spraw można było wyjąć i podmienić na podobnie brzmiące, ale pod względem dowodowym diametralnie zmieniające sposób wyrokowania. Jakie to rodzi duże okazje do fałszowania dowodów, jakie daje okazje słabym ludziom do mieszania się w tok spraw sądowych bez wiedzy zainteresowanych wyrokiem stron. Wpływ mógłby być elektronicznie zaopatrywany w kody paskowe wylepiane na każdej kolejnej stronie dołączanej do akt, by poświadczać numeracją kolejnych stron i kodem możliwym do przeczytania w specjalnym i zabezpieczonym czytniku oryginalność, datę wpływu, chronologię wpływu dowodów z dokumentów, a nalepki po nalepieniu byłyby niemożliwe do usunięcia. Wiarygodność obsługi akt i wiarygodność samych akt bardzo by wzrosła. I nie zdarzałoby się gdzieś, że niedzielny ochroniarz bierze klucz do wskazanego przez zainteresowanego przestępcę wydziału, odszukuje klucz do szafy z aktami i powoduje w nich zmiany lub kopiuje na zewnętrzne nośniki elektroniczne ich treść, która w żadnym razie dla obu wymienionych osób nie powinna być dostępna, monitoring nie fałszowany w dacie i godzinie. Spowodujmy wśród Polaków szacunek wobec sądów, służb i pracowników, by nie narzekali na brak kadr (wakaty w Policji sięgają tysięcy wolnych od zaraz miejsc pracy, dostosujmy płace policjantów do średniej ceny rynkowej wynajmu mieszkania w danym mieście, innej w Warszawie, czy Krakowie, innej w Białymstoku lub Zielonej Górze, innej w miastach do 10tys.mieszkańców); by nie narzekali na mataczenie w sprawach i czarny PR.
PS. Tak na marginesie reform - nie uśmiecha mnie się odbierać poleconej poczty ani mailem, który może mi ktoś ukraść, ani odbierać jej np. w sklepie o nazwie „słodka dziurka” w jednym z lubuskich małych miast, który to sklep InPost wybrał na okienko pocztowe do doręczania poleconych przesyłek sądowych i prokuratorskich. Do dziś nie wiem ilu żuli, tajniaków, gospodyń domowych i średniej jakości klientów plotkowało, co u kogo się dzieje w mieście w oparciu o treść przedniej strony kopert listów „poleconych”. Nie chciałbym też odbierać poleconego w paczkomacie z niezabezpieczonym przed phishingiem ekranem do obsługi skrytki w sposób elektroniczny.
Myślę, że większość Polaków by tego nie chciała, bo przyrost w Poczcie Polskiej klientów korzystających z doręczania mailem przesyłek poleconych jest odwrotnie proporcjonalny do liczby (w tysiącach) jej zwalnianych pracowników. Obyśmy przy pomysłach biznesu w oparciu o niektóre grupy prywatnego interesu nie wylali dziecka z kąpielą.
PS.2 I na Boga zróbcie coś Panie Premierze z tymi szkołami sędziów i prokuratorów - jedna w Krakowie. Jak asystent sędziego (wyśmienity merytorycznie, posiadający rodzinę na utrzymaniu), ma ogarnąć sesje wyjazdowe w Krakowie na uczelnię dającą mu kwalifikacje na stanowisko sędziego lub prokuratora jeśli mieszka i pracuje na cały etat np. w Szczecinie. Wie Pan ile się jedzie pociągiem lub samochodem w jedną stronę, nie mówiąc o powrocie? Wie Pan ilu dobrych prawników po pięciu latach bycia asystentem sędziego ucieka do innych zawodów prawniczych? Jakoś tak system aplikacji i asystentury w sądach miał lepsze i mocniejsze nogi jako podstawy wykształcenia kolejnych sędziów, niż obecny, nie spinający się z rzeczywistością i potrzebami system quasi szkoły z zadęciem konserwatywnym w jednym miejscu w Polsce. A nie mogłyby być te specjalistyczne, przygotowujące do zdania egzaminu sędziego czy prokuratora szkoły na przykład cztery lub mogłoby być ich pięć - w Poznaniu, Gdańsku, Krakowie, Warszawie i Katowicach? Przecież różnice w doktrynach i sposobach nauczania logiki, teorii państwa i prawa, prawa materialnego i procedur karnych czy cywilnych rozkładają się w Polsce według autorów podręczników i komentarzy uznanych w Polsce za najlepsze w wydziałach prawa uniwersytetów mieszczących się w wyżej wymienionych miastach. Premierze, zmiłuj się nad prawnikami wchodzącymi do zawodu sędziego czy prokuratora. A jeśli już Wymiar Sprawiedliwości zaciąga do sądów radców prawnych niech pojawi się w ustawie o ustroju sądów powszechnych zmiana zobowiązująca ich do automatycznego podpisania lojalki o niewspółpracowaniu z byłymi służbami PRL-u lub obecnymi, na podobnej zasadzie jak uregulowania w ustawie o adwokaturze i zawodzie adwokata. Wielu asystentów sędziów nie podchodzi do egzaminów sędziowskich, wielu rezygnuje ze szkoły w Krakowie(logistyka, koszty pobytu) i kontynuuje kolejne pięć lat na stanowisku asystenta, a potem odchodzi. Tu warto coś jak najszybciej zmienić.
Oprac. na podstawie Sieci, Do Rzeczy, Polityka, w oparciu o wewnętrzne biuletyny sądowe, research wśród czynnych zawodowo prawników.
Czytam, oglądam, wnioskuję. Lubię fakty, kieruję się zasadą słuszności.
Being There.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo