Stanowski, król internetu w przeciwieństwie do Wojewódzkiego – króla TVN-u, dominuje ostatnio w komentarzach internetowych w tematach polskich wyborów prezydenckich. Czym różni się Krzysztof Stanowski od Kuby Wojewódzkiego? Kiedy Miszczak odszedł do Polsatu, Wojewódzki z Wice-Miszczaka, stał się Mistrzem TVN ciętej riposty i seksualnego dowcipu, czasem ciężkich lotów żartu, w swoim popularnym programie. Co oczywiście nie przeszkadza mu pisać pięknych w puentach, krótkich informacji w Polityce w cyklu „Mea Pulpa”, które są zupełnie smaczne dziennikarsko i świadczą o jego ciekawskim spojrzeniu na otaczający świat. Pomijam jego dokonania radiowe specjalnie.
Stanowski, również dziennikarz. Dziennikarz, któremu znudziło się jedno biurko w jednej gazecie, albo brak własnego biurka w kilku z nich. Stanowski to pan z internetu, który potrafi obnażyć fałsz influencerskich fake newsów budujących wielką popularność, może nie lubi Instagrama i jego blichtru na pokaz do kamery? Stanowski twarz z YouTube, komentator, który robił kiedyś wywiady z piłkarzami, a ostatnio nawet gościł u siebie w Kanale Zero (1,46 mln subskrybentów) Janusza Walusia - polskiego zbrodniarza, skazanego więźnia RPA.
Kanał Zero rozrósł się, a badania zasięgów informacji i przyzwyczajeń oglądających media przez internet, konkludują we wnioskach, że w Polsce przydałby się Kanał Zero połączony z taką „infrastrukturą” blogową jak Substack Chrisa Besta, Jairaja Sethima i Hamisha McKenzie.
To niedaleka pewnie przyszłość, by otworzyć drzwi autorom, twórcom i całej intelektualnej polskiej blogosferze, połączonej tak sprytnie w publikacje by jednocześnie zarabiano pieniądze, jak poprzez Substack.
Stanowski ma 1,5 mln wyświetleń swojego orędzia na YouTube. Rodzi się jednak wątpliwość czy to mocny elektorat, czy jednak w tej masie oglądających 3/4 to pula niegłosujących ze względu na brak wymaganego wieku do uczestnictwa w wyborach, czy też będących w istotnej niechęci, gdy mają już ten wiek, do ruszenia tyłka, by zagłosować.
W orędziu Stanowski posługuje się nie tylko swoim głosem, ale na przykład głosem Wojciecha Jaruzelskiego. Umiejętnie krzyczy na temat innych kandydatów, jacy to oni są źli i nieprzystający do pełnienia urzędu Prezydenta RP. Pastisz ten trwa prawie dwanaście minut, zaopatrzony w długą muzyczną „rozbiegówkę”. Głos Jaruzelskiego ma zapewnić Stanowskiemu poparcie starych wyjadaczy, którym akurat Jaruzelski się podobał (to być może ukłon Stanowskiego w stronę starożytnej polskiej Lewicy). Flagi: polska, niemiecka, UE i NATO za plecami Stanowskiego nie dają jednoznacznej oprawy do słów, które wypowiada. Może miały świadczyć o sile kandydata, może o tym, w jakim kierunku będzie budował współpracę Polski w zakresie polityki międzynarodowej, a może wreszcie będzie tychże instytucji i krajów wpływ na Polskę ograniczał. Sfera domysłów ciągnąca się „ostrym cieniem mgły” za plecami Stanowskiego jest niepokojąca. Dziennikarz ubrany jest w porządny, granatowy garnitur, a biel jego koszuli została podkręcona przez reflektory sceniczne. Podium i mównica, przed którą stoi Stanowski, nie jest ani oktagonem (Nawrocki), ani nie tworzy idei Campusu (rozrywki na świeżym powietrzu dla młodych, którzy coś tam mówią o planach i polityce, Trzaskowski). Kandydat Stanowski zaczął nawet publicznie zbierać podpisy i jeśli rzeczywiście zbierze ich 100 tysięcy do kwietnia, to może trafić na podium stawki w majowych wyborach. Gdyby jeszcze był zabawny, a nie czasem bywał, to brak powagi w słowach, które wypowiada przy pełnej prezentowanej powadze twarzy i sylwetki, byłby niezłą pompą lania pomyj na głowy pozostałych kandydatów, którzy poważnie myślą o zostaniu prezydentem RP. Kreacja, jaką tworzy Stanowski napędza mu oglądalność i klikalność. Setki tysięcy złotówek płyną nieprzerwanym strumieniem z Google i YouTube. Performance jest czymś nadal świeżym w postrzeganiu polityki i obiektywnej, polskiej rzeczywistości medialnej na tyle, że chciałoby się dostawać newsletter na maila i przycinać podobne riposty pod tekstami lub filmami w komentarzach.
Gdyby oprócz Mazurka i kilku innych prowadzących, oprócz Stanowskiego, w Kanale Zero byłby jeszcze program na miarę „Ucha Prezesa” Showmaxu z Górskim i kabaretowymi kolegami wraz z Kołaczkowską (Kabaret Hrabi) na czele, oglądalność platformy miałaby huraganowe wzrosty. Jako miły przerywnik nocnego piątku, czy przyjemnie zaczętej wolnej soboty u każdego, kto chciałby dostać na maila parę istotnych informacji z całego tygodnia w polityce, albo trochę dobrego żartu politycznego, czy śmiechu kabaretowego i klimatu stand up bez rozwlekania tego ponad godzinę czasu.
Podstawową zaletą Kanału Zero, gdy człowiek (oglądacz, czytelnik) jest zajęty, bo pracuje, jest to, że może wszystko, co w nim jest oglądać później, w wybranej przez siebie porze. I mimo tego, że nie jest to żadne odkrycie, pewna tęsknota za dobrze ułożonym newsletterem z treścią i krótkimi (6-9 minut) filmikami, robiłaby Stanowskiemu jeszcze lepiej płatną robotę na kilka lat do przodu, niż obecnie. Niektórzy autorzy z Substacka robią płatne subskrypcje swoich blogów na nim, ale wiele treści jest odstępnych za darmo i robi płatną klikalność. Gdyby Stanowski jakoś spiął pod Kanał Zero z czymś na podobieństwo Substacka i na przykład w formie rozbudowanego newslettera wysyłał treści co tydzień w sobotę rano, miałby wielu chętnych na ich otrzymywanie, bez reklam. A gdyby zaprosił jeszcze do swojego kanału Jarosława Kuźniara, który robiłby wstępy informacyjne jak w TVN24 w roku 2009 od 06.00, czy zamieszczał treści jak w Polityce obecnie w formie krótkich notek, wzniósłby Kanał Zero na wyżyny innym niedościgłe.
Czy Stanowski pokona Hołownię i Mentzena, gdy stanie się rzeczywistym kandydatem (rejestracja podpisów poparcia w liczbie 100tysi), to bardzo możliwe. Jeśli będzie robił sobie jaja z kandydatów na debatach podwójnych (on i jeden z pozostałych kandydatów) i miał jakieś klimatyczne, jedno hasło wzbudzające zainteresowanie (realne do kompetencji i stanowiska prezydenta RP z Konstytucji), szanse na rozbicie najwyższej stawki też będą wysokie.
Stanowski jak Kukiz, ale inny, mniej artystyczny, bardziej dziennikarski, bez cierpiętniczego zacięcia i szamotania się w sejmowym bagienku. Stanowski jak Hołownia, ale inny mniej religijny i czasami zakonny, z ripostą jakby ciaśniejszą i bardziej zazdrosną o Sejmflix. Stanowski bez drżącej ręki i długopisu (czy pióra), jakby mniej wymiętoszony, a bardziej doprasowany, ani zbędny, ani potrzebny od zaraz, może wywrócić stolik w dublecie Trzaskowski-Nawrocki.
Może, ale czy będzie mu się chciało i czy pokusi się, by któregoś z nich poprzeć w drugiej turze, jeśli sam w niej nie będzie musiał być? Kto wie?
Jeśli pojemność portali społecznościowych w Polsce nie oprze się wiralom z newsami o kroczącej kampanii prezydenckiej Stanowskiego, to jego rzut na taśmę wyborczą w ostatniej chwili może obrócić się w sukces, wbrew dotychczasowym analizom i wbrew analitykom politycznym. Wbrew założeniom marketingów politycznych Platformy Obywatelskiej i PIS.
A może to tylko medialny huragan wywołujący miejscowe trąby powietrzne, ulewne deszcze i pięciomiesięczną burzę?
Co na to bukmacherzy? Stanowski versus Trzaskowski i Nawrocki 1:3:2?
Bomba poszła w górę.
Tekst powstał w oparciu o artykuły z Polityki nr 1-4/2025, Do Rzeczy nr 4/2025, Tygodnika Angora 1,2,3/2025, PAP, filmiki YouTube i o raporty Gemius Traffic oraz PwC na temat preferencji abonentów internetu i telewizji z platform cyfrowych.
Czytam, oglądam, wnioskuję. Lubię fakty, kieruję się zasadą słuszności.
Being There.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka