Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik
128
BLOG

Rocky kontra Trzaskowski. Gdzie leży poparcie

Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Zastanawiałem się głęboko od kilku ostatnich dni, jak będzie kształtować się scena wyborcza w zbliżających się wyborach prezydenckich. Przewidziałem słusznie, że kandydatów będzie więcej niż sześciu. Dziś mamy ich dziesięciu, w tym dwie kobiety. Ilu z nich rzeczywiście zbierze 100tys. głosów na listach poparcia, by uczestniczyć w wyścigu o tron przyszłości Polski, zobaczymy.
Martwi mnie chęć udziału w wyborach Grzegorza Brauna, będzie rozbijać stawkę Konfederacji i poparcia Mentzena. A to niefajnie, że panowie się z Koroną nie dogadali, by mieć jednego kandydata. Braun pojawił się też, by podgryzać popleczników Nawrockiego. Gdyby Braunowi odrzucić wyskoki, na plus zaliczyć czystą, literacką polszczyznę i biegłą znajomość języka angielskiego, to parę procent by przygarnął, kosztem swoich partyjnych współbraci. Ale któż by tak naprawdę chciał mieć jako reprezentanta kraju na zewnątrz politycznego oszołoma, jak nazywali go przeciwnicy tuż po zgaszeniu menory wraz z ludźmi, którzy chcieli go powstrzymać, gaśnicą w Sejmie. Znamy, widzieliśmy go w oparach śniegu. :)

Pan Trzaskowski podobno ostatnio stracił parę procent, a Pan Nawrocki utrzymał swoje procenty z początkowego wzrostu. Na Rafale Trzaskowskim będzie ciążyć przez całe wybory „klątwa Kobiet z Czarnego Marszu w 2020r.” Czyli oględnie mówiąc brak aborcji obłożony uchwalonymi ustawami, brak ustawy określającej warunki zgody na seks i uznania jej braku w czasie czynności seksualnych za gwałt. To dwa najważniejsze blokery większego poparcia niż uzyskiwane przez niego w obecnych sondażach. Czego jeszcze Koalicja skupiona wokół Platformy Obywatelskiej nie zrobiła - też może odbić się czkawką przy urnach wyborczych w maju. Platforma mogłaby też badać na bieżąco ukryte poparcie dla Karola Nawrockiego. Michał Tomasik w artykule „Prosto, krótko i nie na temat” w Polityce nr 1/2025 zauważa słusznie, że „Oficjalnie kampania rusza w styczniu, ale w internecie już szaleje. Bez kontroli i bez reguł.” Prezes Jarosław Kaczyński ujmuje nie zbyt przydługimi tekstami na X-sie, ale fotografiami swojej kotki Fiony, Nawrocki ma świetny wyraz twarzy w fotografii z własnym gryzoniem, a Biejat wyglądając wyjściowo z kostką masła w ręku niewyjściowo prezentuje się na tle byle jakich mebli (jakby tu niezbyt luksusowo, jak na Lewicę przystało). Swojsko i prężnie prezentuje się Trzaskowski z profesjonalnymi pompkami na tle zimy i rozświetlonego słońca, (wow krzyczy przy oglądaniu wiele kobiet i kolegów onego).
Jakby tu podkręcił, kolejnymi zdjęciami tego typu, portale społecznościowe to przybędzie mu parę procent ot tak, bez wysiłku prezentowanego na fotkach.

Statystyczny Polak i Polka mają dosyć ostatnich wyborów, mają dosyć kolejnych kandydatów, niezałatwionych 100 rzeczy do załatwienia, bezwolności posłów i ich kłótni przy mównicy sejmowej, dosyć kolejnych postulatów. Są przeładowani socjalem dla tych, którym się on należy, ale nie należy się im, a gdy wchodzi do telewizorów polityka to przełączają kanał na inny, nawet z niestrawnymi reklamami, byle tylko nie słuchać tej sieczki chęci i obietnic. Nastąpiło zmęczenie materiału wyborczego (technolodzy, inżynierowie wiedzą o czym piszę), a polityki mają po czubek i tam, w tym miejscu do którego słońce nie dochodzi. (dane omawiane są zaciągnięte z Gemius Traffic i raportów PwC).

Zastanawiałem się dalej nad tym, co tak naprawdę przygoni wyborców do spotkań z kandydatami tak masowo, niespotykanie, dobrze rokując wzrostem poparcia w czasie oglądania przekazów telewizyjnych z tych spotkań. I mam, jak „pomysłowy Dobromir” pomysł zupełnie nowatorski.

Otóż Polaków kręci kuchnia, a oglądalność programów kulinarnych typu Master Chef, Master Chef Junior, Hell’s Kitchen, Gordon Ramsey, Okrasa, Makłowicz, czy Kuchenne rewolucje jest zawsze wysoka. Gdyby Rafał Trzaskowski uzupełnił swoje spotkania z ludźmi jarmarkami kulinarnymi z udziałem znanego telewizyjnie kucharza, który gotowałby dla ludzi na tych jarmarkach kulinarnych, przyciągnęłyby tłumy (na darmową zupę, kiełbasę wyborczą ciepłą z musztardą, podlaną dobrym browarowym piwem, itp.) Wszystko to marketing polityczny Platformy może załatwić na zasadzie promocji reklamowej konkretnej marki lub kilku marek, wystarczy sprytnie podłączyć się do zaplanowanego np. w Unileverze budżetu na podobne przedsięwzięcia. Jarmark przyciągnąłby jeszcze więcej ludzi, gdyby połączony był z loterią fantową, a sponsorem podarunków było kilka firm rtv,agd mających w ofercie termomixy, blendery, roboty kuchenne, ekspresy do kawy jako pierwsze trzy nagrody; losy byłyby rozdawane lub sprzedawane, a pula zebranych pieniędzy szłaby na przykład na szczytny cel lub wsparcie kampanii kandydata. Reszta uczestników jarmarku dostałaby do ręki, do domu paczkę dobrej kawy, z zapasów wybranej do współpracy firmy, spożywczej lub herbaty. Jak wyglądałoby zapamiętanie kandydata od kuchennej strony u lokalnych wyborców w sytuacji uczestnictwa w takim jarmarku w porównaniu ze zwykłym spotkaniem wyborczym, gdzieś w budynku, na dusznej sali skroplonej potem tysięcy słów w gwarze oklasków, gwizdów i obiekcji? O wiele lepiej taki jarmark, jak opisany wyżej, łączyłby pozytywny odbiór polityka niż suche spotkanie krążących i niezapamiętanych obietnic czy postulatów partyjnych. Bo ludzie nie ufają i nie wierzą (sondaż o wiarygodności politycznych obietnic wśród wyborców) już rzucanym na wiatr zmian słowom. Mieli „Polskę w ruinie”, „Dobrą zmianę”, cud Polskiego Ładu, 100 postulatów, mnóstwo podobnych haseł, opatrzyło się to, osłuchało, wywołuje obecnie odruch wymiotny u co drugiego wyborcy.
Lepiej jest na jarmarku kulinarnym wygrać nagrodę z nieznaczonego losu i dobrze skojarzyć danego polityka w obszarze nagrody w mózgu, niż dostać na uszy niezjadliwą z różnych powodów papkę słów, górnolotnych wyrażeń i przysłowiowych haseł, którymi można sobie wytrzeć...(miejsce, gdzie słońce nie dochodzi po raz kolejny).

Nawrocki natomiast zaskoczyłby wszystkich, gdyby na tydzień przed prezydenckimi wyborami, w Warszawie przebiegł parę kilometrów z zaproszonym na ten bieg Sylvestrem Stallone, jak w filmowym scenariuszu, dołączaliby do nich kolejni warszawiacy, a koniec biegu byłby w Pałacu Prezydenckim, w którym Prezydent RP Andrzej Duda przekazałby pałeczkę (dosłownie z biegów lekkoatletycznych) Karolowi Nawrockiemu. Koalicji i Konfederacji opadłyby szczęki przy takiej niespodziance.

Najwięcej na wszystkich tych eventach oczywiście zarobiliby ochroniarze i firmy ochroniarskie. I small biznes byłby zadowolony i ludzie oczekujący prezentów i widowisk niespotykanych, w domach komentowaliby owe zdarzenia.

Podkręcić tempo i poparcie mogą tylko takie lub podobne spotkania z kandydatami. Bo słowa spowszedniały i nic nie znaczą, nie wiążą i nie wzbudzają tylu pozytywnych emocji, poza może hejterskimi komentarzami.

Zróbcie Panowie i Panie może kandydatom kulinarną kampanię, bo piwne spotkania z Mentzenem wyniosły Konfederację na piedestał ze słabego poparcia. Ludzie oczekują wspólnych biesiad, a nie głupiego „pier*olenia” o wszystkim i o niczym, z całym szacunkiem do doktoratów dwóch kandydatów z największym poparciem.

oprac.na podstawie Wyborcza, Polityka, Sieci, Do Rzeczy, Gazeta Polska, raporty dostępne online firm Gemius Traffic i PwC.

Czytam, oglądam, wnioskuję. Lubię fakty, kieruję się zasadą słuszności. Being There.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka