Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik
147
BLOG

Wróżbici Putina

Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Jakiś czas temu Putin pojechał do dwóch uznawanych przez siebie wróżbitów, aby przepowiedzieli mu przyszłość, szczególnie w zakresie wojny z Ukrainą. Nie była to Delficka Pytia, która się nie myliła, bo to nie ten czas, nie to imperium i nie to tysiąclecie. Putin udał się tam po cichu, skupiony, zamyślony, jakby nigdy nie był KGB-istą i nie miał najnormalniej w świecie, jak każdy Rosjanin w tej formacji lub w GRU, świata w doopie, poza władzą nad nim.
Nie pozyskał właściwej wiedzy od swojego wywiadu, analityków, ani w logiczny sposób z informacji frontowych. Chciał nade wszystko wiedzieć, co się stanie w najbliższej przyszłości i czy wygra wojnę z Ukrainą. Nikt rozsądny z jego otoczenia nie pokusił się o wypowiedzenie na ten temat choćby jednego okrągłego zdania stwierdzającego ponad wszelką wątpliwość jak to będzie. Wszyscy, jak to w Rosji, jakby za cara w XIX-tym wieku, w strachu. Bladość otoczyła lica, trwoga zagościła w żołnierskich sercach najwyższych dostojników sztabowych współczesnego rosyjskiego wojska. No bo jak to tak pytać o przyszłość, jak nikt tego nie wie i nie potrafi przewidzieć. Nawet najwyższy pop wypowiadał się jakby chodził po ogródkach wokół tematu, a nigdy bramy do ogrodu wiedzy i mądrości w tym zakresie nie otworzył. Cóż było robić.

Hospodar, Batiuszka, udał się do dwóch takich, którzy pod osłoną nocy, w dymie słodkich i upojnych oparów, otoczeni znienacka watahą najbliższej ochrany prezydenta Rosji, mieli wypowiedzieć najważniejsze zdania dla przyszłości całego globu.
Informacja prasowa potwierdzona – 16.09.2024, Tuwa, Mongolia, mongolscy szamani, których zna Szojgu - odwiedziny Putina. Michaił Zygar, rosyjski dziennikarz na emigracji, piszący dla „Der Spiegel”, opisuje plotki krążące na temat tej wizyty Putina u mongolskich szamanów. Że teraz nie chodziło o żywotność i długowieczność samozwańczego cara Rosji Federacyjnej, ale też o politykę i przyszłość wojny na Ukrainie.

Podobno naukowiec, szef Instytutu Moskiewskiego im.Kurczatowa – Michaił Kowalczuk sam był sprawcą tej wizyty, bo do tej pory szamani mongolscy z Tuwy nie pomylili się ani razu, gdy ktoś pytał ich o ważne rzeczy. Jak nauka zawodzi, oni Putinowi pomogą.
Oni, Ci wróżbici, odpowiedzieli zdawkowo i krótko: „ogniste ptaki zakończą wojnę zniszczeniem już niedługo”. Nie powiedzieli ani po której stronie te ogniste ptaki ją zakończą, szczęśliwie dla umęczonego narodu ukraińskiego, ani nie dali zgody Putinowi na użycie „broni bogów” w postaci bomby atomowej. Bo gdyby miał ich zgodę już by jej użył, nie martwiąc się o konsekwencje.

Zgodnie z faktami należy w tym miejscu zauważyć, że Putin był w tym czasie w Mongolii. Trzeba też zwrócić wszystkim negocjatorom politycznym uwagę na fakt, że prezydent Mongolii Ukhnaagiin Khurelsukh nie przywitał Putina na samym lotnisku w Ułan Bator, jak inni przywódcy u siebie w stolicach. Przywitał go, gdy ten limuzyną podjechał pod jego pałac prezydencki. Były dwa czerwone dywany – jeden na lotnisku od schodków samolotu do limuzyny, drugi przed mongolskim pałacem prezydenckim. TVN24 podawało wtedy trochę inne informacje mimo tego, że na prasowych przekazach video, dostępnych też na YouTube wyraźnie widać, że witają się ci obaj przywódcy przed prezydenckim pałacem w Ułan Bator. Putina oprócz prezydenta Mongolii przywitał szpaler „jeźdźców Czyngis-Chana” wyprężonych w pozie defiladowej.

Gdyby pokusić się o interpretację zdjęć i przekazów wideo z tego zdarzenia, takim cichym afrontem dla Putina było przywitanie go dopiero przed pałacem. Wystawienie wokół wojska w historycznych mundurach Czyngis-Chana również miało swoją wymowę. Nie wprost prezydent Mongolii informował wszystkich o tym, że Mongolia jest narodem, który podbił kiedyś cały świat i w odróżnieniu od Rosji, która na tym polu nie miała aż tak spektakularnych sukcesów, jest państwem bardziej mocarstwowym i silniejszym.

Bo z czym wrócił z Mongolii Putin poza paroma zdaniami wróżb i okolicznościowymi prezentami? Ano, jak mawiali starożytni Czesi, z niczym.

Co prawda Mongolia według ekspertów Reuters, BBC i Der Spiegel (poza Michaiłęm Zygarowem) nie chce w polityce zagranicznej drażnić partnerów gospodarczych jakimi dla nich są, w tym położeniu geograficznym, Chiny i Rosja, ale też zachowuje się wobec konfliktów zbrojnych neutralnie jak Szwajcaria czy Norwegia. Moim zdaniem Mongolia przy kolejnej wizycie pokazała Putinowi siłę, ale też nie chciała się w żaden sposób, ani zbrojnie, ani poprzez dostarczanie broni, angażować w konflikt na Ukrainie. Putin zbawcę w tym zakresie znalazł dopiero w Korei Północnej. Dlatego na froncie ukraińskim pojawili się północnokoreańscy żołnierze w liczbie 160tysięcy i stara, ale groźna broń z koreańskich magazynów.

Szamani mongolscy z Tuwy bali się powiedzieć Putinowi, że szalę zwycięstwa w wojnie z Ukrainą na jej rzecz, przechylą właśnie ogniste ptaki, których armia ukraińska – w postaci wielkiej ilości małych dronów z materiałami wybuchowymi niewykrywanych przez radary naziemne przeciwlotnicze – używa już od kilku miesięcy skutecznie w walce na froncie z Rosjanami. Mongolscy szamani nie powiedzieli Putinowi, że wzrosła stawka dla zawodowych zabójców na jego zabicie, i że będzie miał do końca tego roku może jeszcze kilka incydentów, z których może nie do końca wyjść obronną ręką. Nie pomoże mu w tym żaden z używanych przez niego swoich sobowtórów, ani znajomość języka polskiego, czy niemieckiego i czasowe ukrywanie się w tych krajach pod starymi nazwiskami legalizacyjnymi jeszcze z czasów Związku Radzieckiego.

Dla wątpiących w ten fakt podam tylko jedną informację – kochanka Putina, była sportsmenka Alina Kabajewa rodziła mu synów w Szwajcarii w klinice w kantonie niemieckojęzycznym, a musiał do nich nieoficjalnie dojechać, by podziwiać siłę noworodków po porodzie i nadać im imiona. Do Szwajcarii nie wylatywał z pompą rejsowym samolotem, ale jako zwykły Rosjanin polskiego pochodzenia (albo odwrotnie) poruszał się na takim starym, aktywnym paszporcie w podróży przez kilka krajów. Agent działający pod przykryciem zwykle dociera w miejsce docelowe bez rozgłaszania tego faktu całemu światu, po cichu, na innej tożsamości i lekko niepodobnej do swojej, twarzy. Nigdy nie wystawia się na cel fotoreporterów, agentów z wrażych agencji, jest jakby dobrze niewidzialny i całkowicie zadowolony z takiej swobody przemieszczania się.
Klops szamańskiej, mongolskiej przepowiedni polega na tym, że owszem nie mylili się co do ognistych ptaków, które zakończą wojnę. Ale nie będą te ogniste ptaki nosić w sobie bomby atomowej tylko semtex, C4 lub napalm jak w Wietnamie, kładący się dywanowo na sprzęt, koreańskie świeżo zatrudnione przez Putina wojsko i wszystko wokół. Może być tak, że te ukraińskie ogniste ptaki skutecznie odstraszą i Rosjan, i Koreańczyków.

Mark Rutte, obecny szef NATO podał niedawno liczbę rosyjskich żołnierzy poległych w wojnie z Ukrainą. Stwierdził, że zabitych i rannych Rosjan w tej wojnie jest na dziś ponad sześćset tysięcy.

Według ostatnich słów skierowanych do Putina przez mongolskich szamanów, słyszanych przez Szojgu, „ogniste ptaki zabiją ich jeszcze wiele tysięcy tak, że księżyc będzie krwawić ich krwią przez cały rok”. To znaczy, jakby interpretować te słowa wprost, Rosjan zginie jeszcze ponad 365 tysięcy. Putin mógłby przestawić się z mongolskich szamanów z powrotem na wojskowych analityków, tylko który odważy się mu udzielać informacji, albo robić co chwila sprawdzalne w 96-100% analizy. Mniemam, że żaden europejski i na pewno żaden z amerykańskich.

Bądźmy dobrej myśli. Dla Putina to przestroga, żeby zakończył już wojnę z Ukrainą, dla innych przestępców wojennych i zwyrodnialców to sygnał do ucieczki, ukrycia się. Dla „pietuchów”, po polsku pedofilów, których z esbeckiego IV departamentu do walki z Kościołem Putin zatrudniał nawet u siebie (ale się nimi brzydził) przestroga, by skończyli szał gwałtów wśród chłopców i dziewczynek. Bo przychodzi czas rozliczeń. Po katolicku nawet tu przemycę frazę – Archanioł Michał wkurzony, a Bóg nawet może błyskawicami ciskać w samo serce, gdy uzna, że więzienie dla takich to nazbyt mało. Cierpiący powstali, jak na Ukrainie, i walczą skromnie, ale bitną armią.

Felieton powstał na podst. BBC News (www.bbc.com), www.reuter.com, www.spiegel.de, www.tvn24.pl, www.rp.pl, blogosfery Tygodnika Powszechnego, Russia Today TV.

Czytam, oglądam, wnioskuję. Lubię fakty, kieruję się zasadą słuszności. Being There.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka