Mamy w polskiej polityce stan uśpionego lata z zapowiedzią nijakiej jesieni. Notowany jest przez większość analityków politycznych, a niewątpliwy sukces wyborczy PO z koalicjantami ze zeszłego roku nie daje oczekiwanych rezultatów w obecnym 2024. Są to małe zwycięstwa ustawodawcze, które nieopowiedziane przez marketing polityczny Platformy ulegają zatarciu lub przestają się liczyć jako coś ważnego. Pan Tusk sam, gdy o nich mówi ma jakby wątpliwości, jakby nie doceniał ich lub liczył na bardziej spektakularne. Nie dziwi mnie to, bo odkąd padła ustawa depenalizująca aborcję Pan Tusk jawi się jako polityk mentalnie zabity przez koalicjanta (PSL) z Kosiniakiem-Kamyszem na czele, przypominam – lekarzem. Kosiniak-Kamysz jest tutaj jak kula burząca do rozbiórki koalicji, waląca w proch mury świeżo wybudowane na okopach partyjnej walki Platformy o lepsze jutro.
Pan Tusk wygląda na zapracowanego, poważnego, dźwigającego samotnie większość polskich problemów przy koalicjantach, jak satelity krążących mu u bioder i powiększających ciężar odpowiedzialności do samodzielnego dźwigania. Ale podobne objawy ma Pan Kaczyński nie zmieniając publicznych narracji,bo wygląda jakby 15-go października 2023 roku musiał od nowa z całą partią przechodzić operację obu kolan, by z nich wstać.
Pan Prezydent Duda z przemówieniami Mastalerka patetyczny, daleki, jakby go Elon Musk odpalił w Kosmos i nikt nie potrafił ściągnąć na Ziemię, a przez to jest mało ludzki i mało swój. Też potrzebuje zmiany, może piszący przemówienia byłby inny, świeższy? Ewidentnie oddala się od elektoratu.
A elektorat, nasz Suweren jest ogólnie zawiedziony brakiem aborcji, dodatkowo wypalony zbyt liczną serią wyborów, jakiś taki znudzony.
Przecież wskaźniki gospodarcze są zadowalające, płace poszły w górę średnio o 15%, PKB może osiągnąć między 3,5-4,5% rok do roku nawet zwyżki. Jednak mogliby finansiści różnymi instrumentami chłodzić inflację cenową, bo za duża w stosunku do płac i za szybko krocząca pod Euro, którego jako waluty Polacy jeszcze nie chcą.
Wypowiedzi KO PO trącą trochę niesprawiedliwością wobec poprzedniej ekipy u steru, zwłaszcza że zostawiła RP w dobrej kondycji, mimo braku KPO i słabej przewagi w wyborach parlamentarnych.
Hołownia dostał trochę zadyszki, a Trzeciej Drogi w ogóle nie widać zza fotela Marszałka Sejmu.
Mentzen popełnia falstart, wyborcy nie zapamiętają go jako młodego Churchilla z cygarem w dłoni, ale jako ważniaka słaniającego się, chyba z emocji, w czasie ubiegłorocznej konferencji prasowej wspólnej z Marianem Banasiem z NIK. O co w tym chodziło do dziś się nie domyślam poprawnie.
Bosak pozostaje merytoryczny, Braun się wygłupia niestosownie, po angielsku mówi korespondentom z USA na YouTube ładnie, Korwin-Mikke skapcaniał, jakby w brydżu dostawał same słabe karty od wszechpolskiej młodzieży. Kukiz'15 ma już tylko czterech posłów, może zmiana nazwy na cztery Cookiesy spowoduje mentalny zwrot z pozycji - „Jak zostanę politykiem mówcie mi szmato”.
Ogólnie mentalna degrengolada polityczna.
Pastisze sejmowe Hołowni się opatrzyły, mędzenia posłów na mównicy nie są lotne, a PIS nie zmienił narracji jak ze starego kina i Ordonówny - liczy, że „miłość (wyborców) im wszystko wybaczy” dusząc się dymem smoleńskim.
Nic się nie dzieje, wielcy umierają zamiast dalej żyć. Panie Stuhr, Pan mógł jeszcze trochę pożyć i genialnie grać, opowiadać, pisać, dla mnie osobiście wielka szkoda, bo ojca rodzonego mi Pan przypominał, też już nie żyje.
Natomiast pisarze Jakub Żulczyk i Remigiusz Mróz z Kaśką Bondą na czele piszą coraz lepiej czytające się historie. Jest przy czym odpocząć. Na igrzyskach w Paryżu Polska kiepsko wypadła, Piesiewicz „chuj”, olimpijczyków szkoda (z Nikosia Dyzmy celny cytat).
Idzie wojna, albo ciężka zima, albo obie naraz. Bo w kościach starych Polaków łamie mimo upału, a jaskółki odleciały za morze miesiąc wcześniej i nic pod oknami ożywczo rano lub wieczorem nie ćwierka, znaku życia nie daje na zewnątrz.
Duch w narodzie upada, liście już gremialnie opadają, próchnieją stare drzewa, bo „gnijąca władza je sarkazmem zaraża” (a to z PIS cytat).
Trzeba odpalić jakąś nową polityczną rakietę, bo wojsko szuka pod Lublinem, tej co wleciała znad Ukrainy i nie wiadomo, gdzie upadła. Choć mnie się zdaje, że to jakaś kontrabanda narkotykowa była przez moment na radarach wojskowych i dlatego szukaj wiatru w polu się z nią zrobiło.
Może Panie Tusk duch w narodzie dychotomiczny odpali referendum w sprawie aborcji. Bo jak poprzednia ekipa usiłowała kobiety stłumić pałkami teleskopowymi, to może powstaną i zagłosują 3xTAK dla aborcji z błyskawicą w oku lub na koszulkach, bez czarnych marszów i czarnych parasolek? Na przykład:
1) Dopuszczalność aborcji 1xTAK
2) Aborcja na życzenie kobiety do 12-go tygodnia bez względu na wiek żądającej 1xTAK
3) Aborcja do 24-go tygodnia uzasadniona medycznie bądź karnie (decyduje lekarz bądź prokurator) 1xTAK.
I jak się zapalą pochodnie jesienią, tak i frekwencja może być 70%, i gotowe żądanie Suwerena pod ustawę spełnione, w święta będzie o czym dyskutować, Platforma odzyska dobre imię uświęcone Bożym Narodzeniem. I uśmiech na oblicze Pana Tuska by powrócił i werwa, a siła, bez paliwa z Orlenu, hę? Jak Pan to odczuwa Panie Tusk „swoim jestestwem”?
Jak nie pałą, to błyskawicą aborcję wykręcić można. Mistrz Pudzianowski zwykle rzecze w takich sytuacjach:” Samo się nie zrobi”. Boście Panie Tusk z koalicjantami (ukłony dla PSL oziębłe) zakuli Polki w pasy cnoty na amen. Pan, Panie Tusk wyobraża sobie jak będzie nosić pas cnoty ciężki na przykład Marta Lempart, jak będzie się jej obijać poniżej psiuni mocarna kłódka o uda? Zero seksu - takim komunikatem na każdej kolejnej randce Polki częstują męskich Polaków. Ileż odmów można znieść, nie każdy mężczyzna jest przecież całe życie handlowcem. Szczególnie w małej mieścinie, których na prowincji bez liku. A pomyślał Pan o rozwodnikach, którzy już dorosłe dzieci mają i więcej ich mieć nie chcą, bo posiadane się nad wyraz udały?
PIS natomiast na polecenie Pana Kaczyńskiego ma się otoczyć kordonem młodych. Mnie się jednak wydaje, że to jednak ruch zbyt późny by coś wygrać. Jak w szachach - roszada, zamiast szacha-mata.
Pan Tusk zdaje się dziś być jak zmęczony Ikar podlatujący zbyt blisko słońca, a wosk się na piórach topi, oj topi. Może by tak zakołować lot niżej, bliżej narodu, w chłodniejszej strefie, z której więcej widać, jak na wiecach przedwyborczych bliżej ludzi i ich pomysłów, obaw, nadziei? I lot lepszy i wosk wtedy twardszy?
Tylko Trzaskowski wydaje się w porządku, jakby od niechcenia i powoli czyścił swoje bloki startowe, czeka, bo jest o jakieś dwie długości do przodu już na starcie przed wszystkimi swoimi konkurentami w sprincie do prezydenckiego fotela na dziś.
A co w wielkim Świecie? Ano Indie przyjechały na Ukrainę do Żełeńskiego. Putin wydaje się położony przez Dawida jak Goliat na łopatki w judo raz, gdzie liczy się suma punktów na koniec walki. Banksy'emu już pojawił się kiedyś na muralu pokonany.
Taki jestem sam osobiście tym politycznym marketingiem Platformy zniesmaczony, że aż boli, nawet rząd rzecznika nie ma, co by wychodził do ludu dziennikarzy i perorował zawzięcie o każdej drobnostce sukcesu. Pan Janicki z Polityki dodaje, że spotkań koalicyjnych nie było, a ostatnie jawi się jako sensacja. No ludu drogi Centrowy, tak nie można elektoratu bez pożywki telewizyjnej do dyskusji pozostawiać. Papu prasowe też musi być zapełnione po brzegi, żeby gazety się czytały w biurach i gabinetach menedżerów. No a w radio np. Polskim Radio 24 same społeczne bzdety, żadnych politycznych podniet intelektualnych, żadnych potyczek, żadnych kłótni, gdzie pośmiać się można serdecznie nad filiżanką porannej lub wieczornej kawy, swobodnie i pogodnie o tym pomyśleć.
Bitwa na dwie flagi polsko-polską podnosiła ciśnienie, wzbudzała autorytety, paliła miernoty, przyciągała uwagę. A tak co, bez tego, pozorna cisza, niby naród zgodny, ale zawzięcie hejtuje na portalach społecznościowych. Gdzieś pianę musi toczyć, dając upust emocjom.
Bo na przykład Panie Tusk rozliczanie Suwerennej Polski, solidarnie za wszystko, chwyciło naród i interesowało, ale Romanowski z aresztu uciekł pod lipnym pozorem dorozumianego immunitetu, którego istnienia podstawy prawnej nikt nie sprawdził. Rekina żeście w ocean ciepły wypuścili, i tyle go widzieli. Tak mnie się wtedy skojarzyło w dwóch kierunkach, że Pan Tusk to w tej sytuacji Romanowskiego jak bohater Hemingway'owskiej powieści schwytał wielką rybę, ale nie dopłynął z nią do brzegu, bo ktoś mu ją zeżarł po całości. I w drugim kierunku, że przespał najlepszy film w fotelu w kinie o tytule „Szczęki trzy zza granicy”. Dlaczego Prometeusz nie pije? Bo mu coś wątrobę rwie. (to dwuzdaniowe cudo akurat z Radia Zet – Suchary Radia Zet)
Na szczęście co innego jest dźwignią Platformianej narracji – jeszcze dobrze medialnie sprzedaje się (za Rzeczpospolitą) przejęcie PIS-owskich symboli narodowych - Matki Boskiej, uszczelniania granicy z Białorusią, czy dozbrajania wojska. Choć w którychś ćwiczeniach NATO na ścianie wschodniej wyszło, że w 2022/3 roku jesteśmy się w stanie obronić przed inwazją Rosji przez pięć (5! tylko) dni!
A pamiętajmy, że większość posiadanego przez nas uzbrojenia pojechała na Ukrainę, może więc warto to dozbrajanie mocno przyspieszyć. Cały czas mnie się gdzieś z tyłu głowy kręci tryptyk jednego z młodych pisarzy – Wojtka Miłoszewskiego – Farba, Inwazja, Kontra. Nie żebym był przekonany, że te scenariusze mogą być realne, a co jeśli się mylę? To po co, jakiś czas temu, Kosiniak-Kamysz spakował plecak na wypadek wojny/podróży i ciągle go ze sobą wszędzie targa jak niezbędnik, albo nieśmiertelniki? Na co i kogo gotów jest minister, szef MON?
Tak mnie się wydaje, (ale Panu Baczyńskiemu i Panu Janickiemu z Polityki również, nr 36/2024), że Pan Tusk przejął od Pana Kaczyńskiego batutę na chwilę, jak czegoś bardziej spektakularnego nie zrobi w polskiej polityce.
Polska jawi się jako ta Arka Noego, z dwoma kołami steru, zupełnie niepotrzebnymi na czas potopu, gdy Pan Bóg, Twórca Światów łódką kręci. (Księga Koheleta np. w Biblii)
Mnie osobiście co by mocno podkręciło i zainteresowanie większe wzbudziło wyborami prezydenckimi w przyszłym roku? Może jakbym zobaczył jak Rafał Trzaskowski ściera się w debacie z kandydatem PIS, posłem UE, Dominikiem Tarczyńskim? Już sobie wyobrażam jakie by tam siekiery latały, a oglądalność jaka byłaby wysoka, a widowisko jakie intelektualnie wciągnięte na szczyty. No miodzio, ale czy Pan Kaczyński w ogóle Tarczyńskiego, postawnego mówcę, opieprzającego UE z góry na dół w przemówieniach parlamentu UE za polską krzywdę, bierze pod uwagę jako kandydata do prezydenckiego fotela? Bitwy słowne między tymi panami mogłyby być wyśmienite, ciągnące PIS do góry kosztem pozostałych koalicjantów Platformy.
Natomiast Pan Tusk mógłby i lwa podrażnić przed zachodem słońca, a po zmroku tak go za ogon szarpnąć i w pysk dać, żeby się w klatce dopiero w zoo na prowincji obudził za wszystkie krzywdy, które wyrządził jako król lasu, buszu, dżungli, czy tego tam co zielenią szumi w skupiskach zwierząt.
Polska jak widać po ostatnich mistrzostwach słaba w piłce nożnej jest, może pokerek lepiej wejdzie, politycznie, bo można ciągle grać i ciągle robić nowe rozdania, jak kiedyś PIS. Gdy co sezon otwierał kolejne, nowe projekty ustaw, wzbudzał medialne burze, emocjonalne sztormy w elektoracie.
W każdym razie nie wolno, pod żadnym pozorem, politykom mieszać w sprawach socjalnych, emeryturach, dodatkach, babcinych, 800+, stypendiach, dodatkach energetycznych, bo naród nie zdzierży i będzie autostrady, ulice, sejm, senat sobą blokować.
W tym ogólnym wyborczym wypaleniu spokój i cisza nie są kojące, a wzrok zainteresowany podnoszą tylko nowe cele, realne do osiągnięcia. Jakoś tak lepiej się oglądało, słuchało, czytało, komentowało jak szum był medialnie politycznie totalny, jak prezes Kaczyński cztery cerbery na okładce Newsweeka dzierżył w dłoniach na smyczy, jak każdy Polak wydawał się sobie twardy, nie „miętki”, a zwycięski.
Chwalmy się Panie Tusk bardziej, Pan politycznymi osiągnięciami, które gdzieś niezauważone spłynęły z deszczem, a przecież były, a ja może „Panem Filutkiem w banku” smacznie nawiązującym do starego, krakowskiego „Przekroju”. Gorąco polecam, by rozjaśnić uśmiechem Pańskie oczy Panie Tusk przed kamerami. Referendum i do przodu. Piłka w grze, a karty przy orderach jak mawiają Anglicy.
Sikorskiemu do domu przyjeżdżają zagraniczne MSZ-ty. Pana, Panie Tusk słuchają w UE jak żadnego Polaka dotąd, a Trzaskowskiemu na Campus przyjeżdżają unijne posłanki-decydentki, czego chcieć więcej? Więcej życia w oczach, Panie Tusk. Ikra musi być, szybkość, małe zamyślenie, nie filozoficzny letarg. Naród zwykle woli Pudzianowskiego, który nokautuje przeciwnika z zimną krwią mitycznego wojownika Heraklesa, niż sokratejskich, ufryzowanych Rejtanów.
Jakżeż miło było posłuchać Pana po ludzku skromnego na uroczystościach „Solidarności”. A jak kiepsko niestety się słuchało Prezydenta RP, który sam sobie pomnik za słuchanie tej Solidarności i związków zawodowych współcześnie słownie wystawiał, bez pokory i nie łapiąc ironii rzuconego z tłumu „Dziękujemy”. Przecież to obowiązek prezydencki ludzi wysłuchać z czym przychodzą, a nie jakaś „łaskawa, trącąca Ludwikiem XIV wola króla”, albo „foch forever” i kopem za drzwi. Więcej wody bez gazu (sody) politykom zalecam. Lepiej się przełyka.
Tekst opracowano na podstawie publikacji w tygodniku „Polityka” nr 33-36/2024,The Insider – dostępy internetowe 2024, w tygodniku Angora, „Sieci” ostatnie wydania.
Czytam, oglądam, wnioskuję. Lubię fakty, kieruję się zasadą słuszności.
Being There.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo