Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik
812
BLOG

Homelander kontra Ally McBeal

Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 29

Artykuł nie dotyczy niestety filmów, ale ludzi, którzy na dobrą sprawę mogliby być ich głównymi bohaterami. Piszę tu o nadchodzących wyborach prezydenckich w USA.
Trump kontra Harris jest ze wszech miar najciekawszym w historii pojedynkiem o fotel prezydencki w Ameryce. Zderzają się nie tylko dwie opcje – demokratyczna i republikańska, ale też dwie płcie, dwa różne pokolenia i co najmniej dwa różne sposoby na życie. W amerykańskim micie mieści się wszystko. To taka kontra między nacjonalizmem, ksenofobią i homofobią Trumpa a Ameryką Harris wielu kultur, DEI (Diversity, Equity, Inclusion – różnorodność, równość, włączenie), poprawnością, wolnością i prawem kobiet do prywatności czy piastowania najwyższych urzędów, jeśli zechcą. Męski paternalizm przeciwko wolności matriarchatu, Dziki Zachód starej Ameryki w stylu „Parku Yellowstone” i współczesna Ameryka z prawem do aborcji we wszystkich stanach, gdzie „Beverly Hills 90210” jest przedmurzem „House of Cards”, czy ”Domu z papieru”.
Tomasz Zalewski w „Polityce” pisze, że Harris jest lekiem uzdrawiającym Demokratów z apatii i depresji. Powiedziałbym więcej, Kamala Harris jest lekiem uzdrawiającym całą Amerykę z męskiego szowinizmu i braku poszanowania prawa. Trump stary, starszy o co najmniej pokolenie od Harris jest przy niej stetryczałym, mimo sił witalnych, cowboy’em, który zapomniał jak wygląda wieś, gdy pierwszy raz postawił nogę na miejskim chodniku i wybudował pierwszy budynek za nie swoje pieniądze. Harris jawi się jako swoboda wypowiedzi w granicach prawa, jako kobieta, która pamięta skąd do USA przybyli jej mieszkańcy i każdemu z nich daje wolność wyboru.

Na dziś Kamala Harris prowadzi w zebranych sondażach firmy „538” w USA, ma co najmniej i ogólnie mocne dwa procent przewagi w popierającym ją w wyborach prezydenckich elektoracie, wypada z lepszą przewagą nadspodziewanie dobrze także w ocenach wypowiadanych przez nią publicznie opinii, lepiej niż Trump, któremu Amerykanie nie wierzą.
Trumpa i Harris różni wszystko. Trump czasem w swoich wystąpieniach jest tak podobny do patologicznej strony wystąpień Homelander’a w serialu „ The Boys” na Prime Video, że aż chciałoby się zakrzyknąć, że to on, ale wcale nie bohater przy okazji ratujący ludzkość. Natomiast Kamala Harris balansuje w swoich wystąpieniach między dystyngowaną, profesjonalną i prawniczą Ally McBeal, a godnością, mądrością i prezencją Michelle Obama’y. Słusznie Demokraci w USA puścili slogan, w którym podkreślają, że jest to kampania wyborów na Prezydenta USA, gdzie prokurator mierzy się z przestępcą, którego skazał niejeden sąd.
Trump skończył ekonomię, Harris ukończyła kilka kierunków: politologię, ekonomię i prawo, a nie studiowała na żadnym z amerykańskich uniwersytetów, który daje fory przy przyjęciach na studia ludziom innym niż biali. Trump prowadził biznesy deweloperskie, kupował nieruchomości i pola golfowe, prowadził w telewizjach show, a nawet występował jako aktor w filmach porno, choć nie pokazywał się nago. Nagi natomiast jest jego wizerunek w Los Angeles w postaci pomnika. Trump oczywiście raz już był prezydentem USA, ale niezbyt lubianym i groził mu impeachment.

Harris od razu po studiach zrobiła uprawnienia adwokackie, a potem została wybrana na prokuratora. Była prokuratorem okręgowym i generalnym w Kalifornii, była też senatorem i jest aktualnie wiceprezydentem USA.
W tym miejscu muszę skomentować wypowiedź z „Angory” prof. Zbigniewa Lewickiego nr 31/2024, że Kamala Harris może nie wygrać wyborów prezydenckich, bo nie udało się to trzem innym wiceprezydentom – Alowi Gore’owi, Nixonowi, czy Mondalowi. Panie Profesorze Joe Bidenowi, wiceprezydentowi USA przy prezydencie Baracku Obamie, oczywiście udało się zostać prezydentem USA, wygrał. Kamala Harris też może tak wygrać, ale być może z o wiele większą przewagą głosów wyborczych niż Joe Biden. To dobra linia tradycji demokratycznych zapoczątkowanych przez męża stanu jakim był prezydent Barack Obama. Szanse na wygraną Kamali Harris są coraz większe, z dnia na dzień. Joe Biden ustąpił z reelekcji w odpowiednim momencie, gdy Trump po zamachu na niego osiągał przewagę w większości stanów, a Kamala Harris jest tak nieoczekiwanym kandydatem, że aż prosi się o automatyczny głos „za”, „wybieram”.

Dziadkowie Trumpa wszyscy pochodzą z Europy, nawet w części niemieckiej, ale Trump chce nadal szkodzić Unii Europejskiej, sprzedać Ukrainę Putinowi i zaszkodzić Niemcom, których jest potomkiem. Dziadkowie Harris pochodzą z Jamajki i Indii, dzięki temu już widać, jak pani wiceprezydent gromadzi wokół siebie Afroamerykanów, Latynosów, Hindusów i Indian hołdując dobrym tradycjom wielu kultur do samostanowienia i niezależności.
Trump w latach 1999-2009 co chwilę bankrutował, a i teraz mu się to czasem zdarza. Trzydzieści lat temu dysponował majątkiem według Forbesa 4,5mld dolarów, dziś dysponuje niecałym 0,5mld dolarów. Bankructwa Trumpa źle świadczą o nim jako o biznesmenie i gdyby nawet zdarzyło się, że ktoś powie, że jako prezydent realizował swoje postulaty w polityce zagranicznej USA, to jednak były to dążenia do odcięcia się od NATO, UE i ONZ, co Ameryce akurat nie służy.
Kamala Harris była aktywistką przeciwdziałania molestowaniu seksualnemu dzieci, zawsze miała i ma jasną, ale twardą politykę karną wobec sprawców przestępstw.
Trump był kilkukrotnie skazywany, Harris ma czystą kartotekę. Harris ma nawet przewagę w polityce zagranicznej USA dotyczącej wojny Putina z Ukrainą, bo pochodzi z Indii, a Indie z Chinami są newralgicznym partnerem gospodarczym Rosji w Azji. Komu będzie łatwiej Hindusów w Indiach do czegokolwiek nakłaniać przeciwko Putinowi, jak nie Kamali Harris? Nie ma takiej drugiej osoby w USA w tak dobrym negocjacyjnym miejscu. Możliwości Trumpa tutaj akurat się chowają.
Harris broniąca na wiecach Palestyńczyków w wojnie między Hamasem a Izraelem przybiera dobry kierunek gnębienia Netanjahu za zamordyzm w Strefie Gazy. Dobry dla interesów USA w Azji Mniejszej. Trump tego nie potrafi. Jeśli już ma jakiegoś despotę z walczącego kraju, jak Putina, to zamiast stawiać warunki, układa się z nim jak biznesmen, pokazując swoją słabość i odsłaniając cele wojskowe USA.

Harris mogłaby wejść trochę w narrację obrończyń Roe w sprawie Roe v. Wade o prawo kobiet w USA do prywatności, a więc równocześnie do aborcji we wszystkich stanach. Taki szum, pochody, wiece, nawet zorganizowane na ostatni moment przed samym dniem wyborów prezydenckich dadzą wyborczy efekt, jak w wyżej wymienionym kazusie sądowym z ubiegłego wieku. Prawo kobiet do prywatności wobec Trumpa winnego uciszania pieniędzmi kobiety za nieujawnianie kontaktów seksualnych z nią w czasie, gdy trzecia żona tego konserwatysty (sic!) była w ciąży. Pieniędzmi, które wprowadził do rozliczeń swojej poprzedniej kampanii wyborczej.(sic!)
Trump, bogacz, krezus, cwaniak i cynik, który mówi, że jest konserwatystą, a korzysta z usług aktorek porno za opłatą, jako przeciwwaga dla prokurator Kamali Harris, która walczyła o wolność dzieci i kobiet, prawej, oczytanej, walczącej o słabszych, by umieli się obronić, by mieli głos, by ich ktoś wysłuchał i ktoś im pomógł. Trump czarna dziura w ludzkim kosmosie przeciwko Harris – matce Ziemi.

Naprawdę iście kosmiczne są to zmagania jak Homelandera ze Starlight w „The Boys”. Kto w serialu wygrał?

Harris w odróżnieniu od Trumpa, gdyby została prezydentem USA to będzie kontynuowała linię polityki Joe Bidena w sprawie pomocy Ukrainie. Dzięki temu układ sił w Europie mógłby pozostać na znanym poziomie, a Putin musiałby przegrać wojnę. Co to byłby wtedy za szok.
Starlight verus Putin, Starlight Harris może pokonać Putina. Ze wszech miar oczekiwany rezultat.
Dychotomia w wyborach prezydenckich w USA nie była jeszcze tak wyraźna we wszystkim u kandydatów jak dziś.

Co może zaoferować Trump biznesowi? Biblię. I tylko to. Autentycznie i za 60 dolarów, kolejne wydanie, wznowienie, na jego kolejne kaucje w procesach i postępowaniach karnych, które się toczą. Trump nawet, gdy miał upublicznić w wyborach swoje zeznania podatkowe, to tego nie zrobił powołując się na fałszywy prawnie argument, że nie może. Trump, który notorycznie kłamie, mija się się z prawdą o eony, i jak się nie pomyli to prawdy nie powie wobec Harris, dla której prawda i tylko prawda obiektywna jest przewodnim mottem życiowym w pracy i prywatnie. Komu więc mogliby uwierzyć Amerykanie, jak nie jej?
Dlatego fundacje Demokratów podbiły jej budżet wyborczy na wiece na poziom niebotyczny do poziomu 220mln dolarów i nie przeszkodzi temu deklaracja Elona Muska, że on przez najbliższe trzy miesiące do wyborów będzie miesięcznie wspomagał Trumpa 45mln dolarów. Elon Musk musi uważać z deklaracjami, bo jakieś cztery lata temu twierdził na publicznym pokazie Cybertrucka, że ów samochód przyszłości ma szyby nie do uszkodzenia i przebicia. Co się z tymi szybami stało memy obiegły cały świat, bo okazało się, że i Elon Musk kłamie. Chociaż on akurat był przekonany, że stwierdzając to mówi prawdę, na podstawie firmowych materiałów z produkcji Cybertrucka, tylko wynik tej prawdy w faktach był fałszywy. W odróżnieniu od Trumpa, który mijając się z prawdą wie, że kłamie i ma tego stanu pełną świadomość.

Amerykanie być może zrozumieli, co zaznacza w swoim artykule T.Zalewski w Polityce nr 32/2024, że Trump nie jest tym samym kandydatem co poprzednio, gdy wygrał. I stawka wyborów w dobie kilku wojen jest wyższa i on bardziej zadufany w sobie, nie wspominając treściwie ataku na Kapitol, czy krążących niejawnych dokumentów Departamentu Stanu w wilii Mar-a-Lago.
Harris zna cenę bezpieczeństwa danych do procesu, dowodów i świadków oraz wagę postępowań karnych prowadzonych w ciszy medialnej. Komu bardziej uwierzą Amerykanie? Komuś, dla kogo najwyższym dobrem jest własna przyjemność i pieniądz, czy komuś dla kogo najważniejsze jest życie ludzkie, jakąkolwiek cenę za jego ratowanie by poniósł? Największym filozofom, nawet współczesnym nie śniło się, że kandydaci na prezydenta USA będą reprezentować tak odmienne postawy życiowe i ludzkie.
Trump podobno z biznesem prywatnym żyje dobrze, ale to Harris może załatwić dla lotnictwa i całego przemysłu zbrojeniowego USA lukratywne kontrakty na pomoc wojskową Ukrainie, by wygrała z Putinem. To Harris może przestawić Indie na kurs amerykański z rosyjskiego, nie Trump.
Ba, Harris może nawet umiejętnie zatańczy w tej kwestii z Xi Jin Pingiem w Chinach, przestaną się spierać o Tajwan i procesy handlowe na Morzu Południowo-Chińskim, może tam też wynegocjuje spokój. Harris też pamięta o drobnym biznesie, który utrzymuje całe rodziny, Trump ich nie zauważa, bo dla niego to za słaba liga.
Moim zdaniem wybór na urząd prezydenta w USA wiąże się też z osaczeniem Putina, otoczeniem go z każdej strony i z każdego kierunku przez ludzi mu w krajach nieprzychylnych i żądających konkretnych działań, zakręcających kurki rurociągów, zamykający oddziały banków, giełdy, dostawy podzespołów elektronicznych. To może załatwić Harris jako nowa osoba-kobieta w kontaktach USA ze światem na szczeblu prezydenckim.

Harris iskra, silna i jasna, nieoczywista, ale zgodna z prawem. Trump bezecnik, bałamutnik, znak towarowy topniejącego imperium.
Czy Trump tak, jak siebie również zbankrutuje ojczyznę - USA? Czy tylko i jedynie Harris może przywrócić Stanom dawną świetność, budżet i mit o spełniających się marzeniach, snach, właśnie w USA? To możliwe.
W sprawie aborcji i wyborów na prezydenta Harris przeciwko Trumpowi pomoże zapewne filmik z rozmowy Trumpa z Billy’m Bushem na temat kobiet, pomoże lista bankructw Trump Trusts od lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, którą może zaprezentować do kamery, gdy odbędzie się debata 10 września między nimi.
Prokurator kontra skazany przestępca, który ma wszystko do stracenia, a w tle Statua Wolności, Abraham Lincoln i oryginał Konstytucji USA w Kongresie.

Amerykanie będą woleli Trumpa, który bankrutuje nawet własną drużynę i ligę USFL błędnymi decyzjami nie umiejąc pracować w zespole? Czy jednak wybiorą Harris, która ich ze wszystkiego wybroni i da wiarę w amerykańską równość wobec prawa, przypominając Nixona i Watergate jako niemożliwe do powtórzenia w wydaniu Trumpa?
Czego dziś chce Ameryka? Leciwego cowboy’a Trumpa, który ma problemy z utrzymaniem się w siodle amerykańskiego życia, czy stanowczą Harris, która spełni amerykanom ich sen o pracy, aborcji i ubezpieczeniach medycznych? Zdradzającego żony Trumpa organizującego wybory miss, czy uczciwej Harris dbającej o dzieci i rodzinę? Trumpa, który jak chorągiewka zmienia partie w poszukiwaniu dolarów na swoje, coraz nowsze, bankrutujące raz po raz biznesy, czy Harris z jej #MeToo , George Clooneyem i możliwością przebicia najgrubszego z sufitów dla kobiet. Siła Harris przeciwko cynizmowi Trumpa.

„Suma wszystkich strachów”  (The sum of all fears) Trumpa, czy „W pogoni za szczęściem” (The Pursuit of Happyness) Harris?
Zdecydowanie uważam, że Amerykanie mogą wybrać Harris na urząd prezydenta USA w listopadzie. I jeśli nie zajdą w ciągu tych prawie trzech miesięcy jakieś międzynarodowe, ogólnoświatowe okoliczności wpływające na stan rzeczy poprzez rozszerzenie się wojen lub załamania pogodowe, czy epidemie (np. ospy małpiej wersji klad Ib) na giełdy towarowe lub gospodarkę państw poza Afryką w sposób znaczny, to scenariusz ten jest tak możliwy, że oczekiwałbym wygranej każdego, kto obstawi u bukmacherów wygraną Kamali Harris. A wtedy Trump może się schować ze swoim syndromem FOFO (Fear of Finding Out)- jak zamknę oczy, to znaczy, że tego nie ma. Niech Trump otworzy wreszcie oczy i zobaczy, kto dla USA wygrywa w mistrzostwach świata (czyżby Afroamerykanie?), kto gra w lidze NBA, czy amerykańskim futbolu. Bo „dzisiejsza Ameryka nie jest tak purytańska jak jeszcze pokolenie temu” i z tym stwierdzeniem dr Tomasza Płudowskiego z warszawskiej AEH zgadzam się jako analityk-felietonista w całości.

Ps.
Tydzień w polityce światowej, czy krajowej to strasznie długi okres, a ja nie zdążyłem nawet, po zamachu na Trumpa napisać, że po debacie i zamachu razem wziętych Trump prowadzi w sondażach i cyklicznych analizach. Na szczęście, Biden dość szybko zrezygnował z reelekcji proponując Kamalę Harris na swoje miejsce. Dzięki temu znowu mogę odetchnąć jako analityk, że świat po tamtej stronie oceanu ma szanse wrócić do prawniczej i ludzkiej równowagi, przy ogromnej szansie byłej pani prokurator na bycie prezydentem USA. Martwił mnie samczy głód podeszłego wieku u Trumpa, nie mogłem przewidzieć w którąż to stronę się obróci i jak bardzo wtedy zaszkodzi nie tylko Amerykanom, ale też równowadze sił w świecie, gdzie uderzy rykoszetem.

Analizę w postaci felietonu oprac.na podst. „Polityka” nr 29, 31, 32, 33/2024, „Angora” nr 29-32/2024, The New York Post i The Washington Post (ostatnie wydania internetowe), PAP, Reuters.

Czytam, oglądam, wnioskuję. Lubię fakty, kieruję się zasadą słuszności. Being There.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (29)

Inne tematy w dziale Polityka