Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik
228
BLOG

Geje i akcja Hiacynt - nowe fakty.

Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik Polityka Obserwuj notkę 6

Nawiązując do kilku artykułów, które w ostatnich trzech tygodniach opisywały w mniej lub bardziej oczywisty sposób akcje „Hiacynt” w PRL-u, jestem zmuszony z całą stanowczością stwierdzić, że większość źródeł pisanych na temat działań Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa uległo zniszczeniu. Poleganie na samych przekazach osób, które były w czasie tych akcji pacyfikowane lub rekrutowane do niektórych departamentów SB lub wydziałów MO zajmujących się patologią i demoralizacją, jest nieadekwatne w dużym zakresie do faktów.
SB i Milicja wykonywały łapanki gejów z kilku powodów:
    • rekrutacji w szeregi służby pod przykryciem hetero,
    • inwigilacji środowiska poprzez założenie ok. 11tys.kartotek personalnych i adnotacji w ewidencji, skłanianie szantażem do współpracy, pozyskanie wiedzy o wpływach,
    • inwigilacji samego środowiska Solidarności w latach 80-tych, by wchodzić w struktury związków,
    • pozyskania informacji na temat przestępstw kryminalnych przeciwko gejom lub dokonywanym przez gejów.
Wszelkie nienaukowe zbiory historii w postaci beletrystyki opisującej tamte czasy i gejów z PRL noszą w sobie ślady osobistych relacji, często nieobiektywnych lub świadomie mających ukryć prawdziwe cele inwigilacji środowiska gejowskiego.
Mamy na przykład (podobno wielkiego orędownika LGBT) w postaci Andrzeja S., chemika, pisarza za granicą, którego życiorys jest zbieżny z życiorysami innych osób, podróżujących do tych samych krajów, z wizami Ministerstwa Handlu Zagranicznego lub wręcz MSW, czy z WSI, np. pisarza Janusza L.W., dziennikarzy: Leszka T., Bohdana G., Tomasza G.(A), Janusza R. (GW), Pawła G.(PP), pracownika MON i MSWiA w Polsce po przemianach ustrojowych. (Automatycznie nasuwa mnie się tu historia z Millenium)
Mamy doniesienia o „bohaterze” Milicji Obywatelskiej, synu funkcjonariusza SB, „Robercie”, który jest też fabularyzowanym w większości faktów bohaterem serialu w Netflixie. Robert to biseksualny mężczyzna, pełen sprzeczności, funkcjonariusz gej starający się przystosować do panujących w PRL warunków społecznych, biorący ślub, posiadający żonę i dzieci.
Mamy też doniesienia, że akcje Hiacynt były przeprowadzane dopiero od lat 80-tych rok po roku, co jest sprzeczne z wiedzą operacyjną byłych funkcjonariuszy SB i milicji z tamtego okresu.
Akcje Hiacynt, choć nie pod takim kryptonimem przeprowadzano już w latach 60-tych. (świadczą o tym teczki z IPN z lat 50-tych, 60-tych i późniejsze pojedyncze). Z chwilą powstania IV Departamentu Służby Bezpieczeństwa do walki z Kościołem w każdym mieście wojewódzkim (49 miast) rekrutowano do niego niektórych gejów z łapanek podobnych do tych w późniejszych latach. Na początku teczek „różowych”w SB było kilkanaście. Służbę bezpieczeństwa od lat 70-tych interesowali mocno wyedukowani geje, którzy mieli stanowić kadry wszystkich departamentów czwartych SB. Celem było zniszczenie Kościoła od środka, w seminariach, dużych parafiach, biskupstwach, zakonach – nawet żeńskich. Wiara była przeszkodą dla SB i Milicji w pełnym inwigilowaniu obywateli, a katoliccy intelektualiści stanowili dla komunizmu wrogą strukturę, dlatego w „naczalstwie” SB powstał pomysł (po przyjeździe pewnej grupy funkcjonariuszy ze szkolenia w Rosji), żeby ściśle inwigilować gejów i rekrutować wśród nich funkcjonariuszy do „Czwórki”. Konfesjonał stał się dla SB w Kościele symbolem pozyskiwania każdej ukrytej dla milicji czy tej służby niedostępnej informacji.
Niedawno żalący się na ustawę dezubekizacyjną w jednym z ogólnopolskich dzienników, trzej byli funkcjonariusze tej Czwórki w G. - Augustyn S., Tadeusz K. i Andrzej K.- stanowili w PRL „różową” trójkę w esbeckiej „Czwórce”. Dwóch z nich do dzisiaj pełni, na legalizacyjnych lub kradzionych z grobów nazwiskach, służbę w kościele katolickim; jeden jako proboszcz w S., drugi jako ks. Adam ma wokół siebie wiele dzieci, młodzieży. Można z całą pewnością stwierdzić, że ci trzej panowie to dwaj biseksualni funkcjonariusze i jeden homoseksualny, posiadający żony, dzieci lub konkubiny. Oficjalnie na tych w/w nazwiskach pobierają emerytury z Zakładu Emerytalnego MSWiA. W latach 90-tych po uformowaniu się nowego ustroju przeszli weryfikację, ale nikt ich nie rozpracowywał operacyjnie z przeniesionych w nową rzeczywistość kilkunastu przykrywek u każdego. Także niezweryfikowane zeznania jednego (sic!) księdza z G. na rzecz tych trzech funkcjonariuszy są wątpliwe co do ich udziału w niszczeniu komunistycznego ustroju w Polsce za czasów PRL. Tadeusz K. razem z Augustynem S.  i Andrzejem K.(potencjalnie jeden z nich to Robert z serialu Netflixa) byli podejrzewani (obecnie przez dziennikarzy śledczych gazet ogólnopolskich) o zamordowanie siedmiu gejów w Łodzi, kilku gejów w Katowicach, Krakowie i Poznaniu.
Tytułowy „Robert” z serialu o akcjach „Hiacynt” w Netflixie był najpierw pełnym ideałów milicjantem, który awansował, a z racji ojca w SB, najpierw był tajnym współpracownikiem SB w milicji (Juliusz F.), a potem regularnym funkcjonariuszem „Czwórki”. Poszlakowo można przypiąć tu wniosek, że w miarę upływu lat wzmiankowany „Robert” najpierw utożsamiał się z prześladowanymi gejami zakamuflowany jako hetero w milicji, a potem przeszedł pod wpływem SB przeobrażenie - starał się „odwdzięczyć” prześladowcom z dzieciństwa i młodości, może z poczucia siły, może z chęci zemsty i zatłukł co najmniej dziewięciu gejów, między innymi bazarowego sprzedawcę dżinsów z zagranicy, hurtownika alkoholi – geja, czy bonvivanta z zachodniej Polski, przyjmującego zagranicznych, homoseksualnych gości. Taki zespół „Hoovera” zakończony zabójstwami niewyjaśnionymi do dzisiaj. W czasie tych zabójstw zginęły spodnie, kurtki, bluzy i koszule dżinsowe (paradował w nich po redakcji jednego z łódzkich dzienników na nazwisku Bohdana G. - ów „Robert”); zginął również dostawczy biały polonez, z nietypowo zabudowanym dachem, który pojawił się w S., mieście działania dwóch „księży” z SB; zginęły też duże pieniądze zamordowanemu gejowi w P.,już po transformacji ustroju, a pojawiły się w podobnej kwocie najpierw na Cyprze, a potem na Wyspach Marshalla (w czasie pierwszej wyprawy do Australii „Roberta” pod nazwiskiem jednego z pisarzy); w obu przypadkach były to raje podatkowe. Nie odnotowano też na rzecz owego „Roberta” zgonów kilku młodych księży, czy biskupa, który nie chciał za żadne skarby współpracować z SB,  w aktach zgonu wpisane są naturalne przyczyny śmierci, a nie te określane przez mimowolnych, nielicznych świadków zdarzeń. W RP „Robert”, w nowych piórkach, czasami pojawiał się na krótkie okresy w komendach policji jako policjant „z plecakiem”, najczęściej w komendach powiatowych (tam było mniej kontroli), a hołdował zasadzie, że pozyskuje „nieuświadomionych” współpracowników, którzy stawali się potem ofiarami jego przestępstw i wielokrotnych przekroczeń uprawnień. Nigdy nikogo nie pytał o zgodę, gdy montował ofiarom w jakimś komputerze/telefonie program szpiegujący, a pozyskiwane w ten sposób dane personalne, też z wartości głosowych wpisywanych oprogramowaniem w pliki (celu „nieuświadomionej współpracy”) stanowiły dla niego drogę do pozyskania w tajemnicy atrakcyjnego kredytu na prywatne, bieżące wydatki lub powiększanie własnego majątku. Takich „Robertów” w SB było wielu, przypomnę tylko SKOK Wołomin i buńczuczne poczucie bezkarności byłych funkcjonariuszy przy wyłudzeniach znacznych kwot kredytów na osoby trzecie. W RP ów „Robert” pojawiał się w zeznaniach małych chłopców gwałconych przez dorosłego, niskiego mężczyznę o krótkim penisie, w łazienkach szkół podstawowych i przedszkoli w lubuskim. Według badań, które przytoczył pod moim poprzednim artykułem jeden z komentujących, biseksualny pedofil dokonuje największej liczby gwałtów z wszystkich pedofilów na dzieciach obu płci. Średnio gwałci jedno dziecko tygodniowo. Pozostawiam odpowiednim służbom kontroli wewnętrznej rozpracowanie tegoż „Roberta” w imię służby, by został skazany i odizolowany.
Należy tu dodać pewną kwestię, o której w żadnej z książek o polskich gejach, czy artykułach o akcji Hiacynt, albo w serialu w Netflixie nikt nie pisze, ani której nikt nie porusza. Otóż geje w PRL-u z racji swojej orientacji seksualnej musieli się ukrywać, nie działali oficjalnie, choć większość wiedziała, gdzie odbywają się gejowskie „pikiety”. Geje zrekrutowani (czasem za pomocą szantażu, czasem perspektywą służby, bądź majątku i wpływów), kończący szkoły średnie z wybitnymi zdolnościami językowymi i wynikami w szkołach, studiujący, byli umieszczani pod przykrywką w środowiskach ściśle katolickich nie tylko jako księża, ale też jako małżeństwa. W tych przykrywkowych „małżeństwach” (niektóre istnieją po dziś dzień i biorą wysokie emerytury nie objęte dezubekizacją), żonę i męża odgrywali geje, przynajmniej jeden z nich był stale przebrany za kobietę – katoliczkę, znającą na pamięć wszystkie modlitwy, całą mszę i zwroty biblijne po łacinie. Głównym zadaniem tych „małżeństw” była inwigilacja Kościoła od środka w tych aglomeracjach i miejscach, gdzie nie można było wstawić na plebanię ubeckiego „księdza”. Te, które nie zostały rozpracowane, często z braku wiedzy, inwigilują kościół katolicki do dzisiaj dla Rosjan lub Niemców. Stasi enerdowska, tak jak rosyjskie KGB, doskonale orientowała się w liczbie tych „małżeństw” i miejscach ich pobytów. Po zmianie ustrojowej w Polsce wielu agentów tych wywiadów otwarło sobie drzwi do bezpośrednich kontaktów (w celu pozyskiwania informacji o każdym obywatelu) w polu rażenia tych „małżeństw”.
Można więc stwierdzić, że akcja SB przeciwko Kościołowi była zmasowana w atakach, dobrze zaplanowana i dobrze zakamuflowana. Nikt dzisiaj nie jest pewien, czy idąc do konfesjonału i napotykając starszego księdza, nie wypowiada swoich grzechów byłemu Esbekowi, który je wykorzystać może później do szantażu lub oszustwa. Młyny kościelne, szczególnie te papieskie mielą informacje wolno. A i spektakularnych wydaleń ze stanu duchownego jest mało.
Film i większość książek dotyczących akcji „Hiacynt” kładą nacisk na ciemiężenie gejów i środowisk LGBT za czasów PRL-u. Ta mała martyrologia, dla nielicznych kończąca się służbą przeciw lub we własnym środowisku, nie do końca jest prawdziwa i nie w pełni obiektywna.
Osobiście chciałbym zwrócić szczególną uwagę na współczesny aspekt funkcjonowania gejów z IV Departamentu SB w Polsce, zasiadających w niektórych decydujących gremiach walki z przestępczością lub wywiadowczych.
Niepilnowani i niekontrolowani tworzyli własną siatkę współpracowników w oparciu o dorosłych mężczyzn z epizodami zgwałceń w przeszłości w dzieciństwie, szantażowanych i trzymanych w ciągłym strachu. Pozyskują oni informacje dla grupy, zajmują się organizowaniem przestępczości narkotykowej, kradzieżami na dużą skalę w zakładach produkcyjnych, pomaganiem oprawcom w ukrytym przemieszczaniu się po kraju. Po prostu ośmiornica pod przykrywką dużej agencji, która poza dwoma osobami, nie zdaje sobie z tego sprawy co przykrywa.
Mogę też tutaj dodać, że dopiero po dłuższym czasie od premiery oglądałem film „Kler”. Czytałem też recenzje filmu o pedofilach, braci Sekielskich, nie mogąc obejrzeć go do końca z powodu nadmiaru strasznych historii w fabule dokumentu. Oglądałem też zupełnie niedawno film o pedofilach w Kościele katolickim w Bostonie w USA i świetnej akcji dziennikarzy z bostońskiego „Globe”. Z tych trzech obrazów najbardziej do mnie przemówił „Kler” , a w nim obraz pomiatania dzieckiem przez zboczeńca-księdza stojącego nago przy oknie. „Robert”, „Hiacynt”gwałcący małych chłopców, miał identycznie lekceważące podejście do ofiar jak ów „ksiądz” w filmie „Kler”.
Jedna refleksja jednak pozwala mi odróżniać historie pedofilskie w polskim kościele od podobnych w kościele amerykańskim, czy francuskim – jest to etymologia sprawców. W polskim kościele w sensie faktograficznym wybudowanie tej zdemoralizowanej struktury i krycie jej skutków należało do obecnych lub byłych funkcjonariuszy „Czwórki” SB, zakamuflowanych tu przez komunistyczne służby PRL. Przedwojenne przypadki pedofilii w kościele katolickim były pojedyncze. Natomiast ferment pedofilski w krajach zachodnich zwykle wynikał z braku kontroli strukturalnych w kościele, lokalnej specyfiki przyzwolenia a zaniechania w ściganiu karnym przez świeckie prokuratury tych krajów. Specyfiką wspólną dla wszystkich sprawców jest wykorzystanie wiary i instytucji księdza do dominacji nad ofiarami i ich rodzinami, szantażowanie ofiar śmiercią bliskich, zaburzone kontakty z kobietami, sprzyjanie celibatem w Kościele homoseksualnym kandydatom do katolickich seminariów,nieodwracalne zwyrodnienia hipokampu sprawców,łamanie podstawowych zasad katolicyzmu seksualnymi kontaktami z dziećmi.
Uważam za niewystarczającą działalność komisji ds. pedofilii w Polsce. Wobec skonsumowanych środków przeznaczonych na prace tej komisji - efekty jej pracy są niedostateczne i mierne. Dlatego postuluję po raz kolejny o utworzenie infolinii – STOP PEDOFILII – by każde dziecko miało dostęp do profesjonalnego specjalisty, by się bronić przed kolejnymi atakami jakiegokolwiek pedofila. Akcja w całym kraju w szkołach i przedszkolach powinna być z jednej strony wydobywcza – po prezentacji niedozwolonych działań dorosłych na filmikach wyłuskanie z grona oglądających dzieci potencjalnych ofiar pedofilskich działań, ale też prewencyjna, by w przyszłości fakt gwałtu lub molestowania każde dziecko mogło zgłosić na telefon widoczny na plakatach w najważniejszych miejscach w danej miejscowości. Można też rozważyć współpracę lub rozbudowę RCB o alerty przeciw pedofilskie, wysyłane sms-ami abonentom telefonów, które używają dzieci i młodzież. Telefon zaufania STOP PEDOFILII powinien być dostępny przez 24 godziny każdego dnia, a jego numer łatwy do zapamiętania. Środki na ten cel można byłoby zabezpieczyć już w budżecie państwa na 2022rok konstruując jeszcze w listopadzie obecnego roku odpowiednią ustawę o przeciwdziałaniu pedofilii. Prace samej komisji nie wystarczą, aby ofiary nie bały się zgłaszać pedofilów akcja powinna być ogólnopolska i stale dostępna.
Każdemu człowiekowi należy się szacunek. Biblia, ani Jezus Chrystus nie dzielą ludzi na tych LGBT i innych. 1,5%-2% populacji to znacząca mniejszość. Ale od czasów starożytnych wisi nad całą ludzkością szczególna, historycznie źródłowa konkluzja: rozpasanie erotyczne homoseksualistów prowadzi do upadku państw, bo gubią oni w realizacji celów prywatnych, realizację celów państwowych. Tak upadł starożytny Rzym i Grecja.
Według badań wielokrotnie potwierdzonych 20% każdej populacji miało do czynienia w dzieciństwie z przemocą seksualną lub molestowaniem, a około 2% w dorosłości pod wpływem dzieciństwa staje się homoseksualistami. Promil z populacji stanowią ludzie z płcią mózgu inną niż płeć ciała, która nie jest warunkowana nieodwracalnymi zmianami w hipokampie spowodowanymi pedofilią. Promil populacji stanowią hermafrodyci z urodzenia, czyli osoby rodzące się z genitaliami obu płci, nic nie winne genetycznym przeobrażeniom po ich poczęciu. Pedofil to osoba chora, której nie da się wyleczyć według aktualnego stanu wiedzy medycznej z powodu trwałych, nieodwracalnych zmian w hipokampie, między innymi w ośrodku decyzyjności. Po odbyciu wyroku za pedofilię każdy pedofil powinien być do końca życia odizolowany od społeczeństwa w zamkniętym ośrodku dla osób niebezpiecznych.
Mam nadzieję, że obecnie żadna ze służb polskich tych trzeciego stopnia, zwanych też „trzyliterówkami” nie działa w oparciu o żadną strukturę pedofilską w celu pozyskania informacji, czy środków majątkowych i nie zatrudnia, albo natychmiast zwolni każdego pedofila ze swoich szeregów.

Czytam, oglądam, wnioskuję. Lubię fakty, kieruję się zasadą słuszności. Being There.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka