W zeszłym tygodniu pojechałam do szpitala zakaźnego, aby zbadać obecność przeciwciał. Nie spieszyłabym się z tym, jednak w mojej firmie pojawił się przypadek korony, więc uznałam że lepiej to sprawdzić. W szpitalu opowiedziałam Pani Doktor o moim kiepskim stanie, ale dyplomatycznie mi wytłumaczyła, że powikłania to już nie jej biznes, a koronawirus w mojej firmie na 95% nie stanowi już dla mnie zagrożenia.
Wyniki miałam dostać po dwóch dniach, więc w tak zwanym międzyczasie zrobiłam jeszcze kontrolną morfologię. Niestety mocno wzrosły mi wskaźniki stanu zapalnego (OB i CRP) . Lekarz podczas teleporady zasugerował, że może to jednak mieć związek z sercem i skierował mnie na echo serca. Oczywiście żadnych leków nie dostałam.
A przeciwciała? BRAK. I co to oznacza? Pani z zakaźnego wytłumaczyła mi, że może jednak nie jestem odporna i powinnam uważać tak samo jak każdy, ale do końca sama nie wie. Przeciwciała mogły być, albo wytworzą się przy kolejnym zetknięciu z wirusem. Czyli tak naprawdę dalej nic nie wiadomo. Z tygodnia na tydzień czuję się coraz gorzej, doszły mi codzienne zawroty głowy i mroczki przed oczami. Drętwieją mi palce. Mam problemy z pamięcią. Nie wiem jak to się skończy, nie wiem jaka będzie diagnoza, ale z pewnością będę o tym informować.
A o pierwszych powikłaniach pisałam Tutaj
Trzymajcie się zdrowo!
Blog powstał w maju 2020 r. w związku z 29-dniową kwarantanną spowodowaną zakażeniem koronawirusem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości