Siedząc na kwarantannie, 24 godziny na dobę, wsłuchujemy się w odgłosy osiedla. Specyficzne usytuowanie mieszkania Moniki, wewnątrz bloku - naprzeciw „naga ściana” - powoduje, że słyszymy „więcej”. Do tej pory nie mieliśmy okazji i nie chcieliśmy poznawać sąsiadów. Dziś ich życie, nieintencjonalne, splata się z naszym.
Na trzecim piętrze sąsiad bije swoją partnerkę (lub ona jego). Ona z płaczem zawsze wychodzi na balkon, tłumi szloch. Słychać ich kłótnie, wyzwiska, jej płacz. On wychodzi potem zawsze wzburzony. Ale czasem trzymając się za ręce wychodzą radośni na spacer, zawsze „przechodząc” przez monopolowy.
Jest wiele małych dzieci. „Produkują” wiele hałasu. Najlepsza jest jedna mała dziewczynka: jej radosny wrzask ma siłę ponad 100 decybeli. I chyba lubi „się słyszeć”, bo donośnie o tym nas wszystkich przekonuje już od 8 rano. Przebija siłą głosu rozliczne remonty, gdy wiertarki udarowe próbują nam wszystkim umilić poranne godziny.
Obserwując rodziców słyszymy także, ciche i stłumione (bo nie wypada) klapsy i wkurzone pokrzykiwania. „Tylko tak, by nikt nie słyszał”, bo tu wszyscy są „poprawni”. Tu, na osiedlu, nie ma patologii. Oczywiście, jak na większości ogrodzonych osiedli dróżki są z kostki brukowej - cudownie rezonującej pod kołami małych rowerków. Są też nietuzinkowi sąsiedzi: „pełni tatuaży i kolczyków” - na zewnątrz pełni sympatii, empatii i tolerancji.
Na parterze wszyscy mają mikro-ogródki. Ich właściciele, w nowoczesnych i dizajnerskich słuchawkach (by nie słyszeć hałasu swoich kosiarek) nas wszystkich „obdarzają” co tydzień warkotem nowoczesnych urządzeń. Albo epatują zachwyconymi krzykami swoich dzieci skaczącymi na trampolinach.
Są też ploteczki: „tamta pani, zawsze gdy mąż wychodzi do pracy zaprasza sąsiada” (podobno raz uciekał przez ogródek).
I są zwierzaki: kota się zwykle nie słyszy ale gdy nagle, w środku nocy wpatruje się na nas przez drzwi balkonowe budzi lekkie dreszcze. Psy to inna sprawa. Jest ich dużo. Jeden zostawiany na balkonie przez cały czas nieobecności gospodarzy głośno wyraża swój smutek. Dobrze, że jest dwie klatki dalej. Inne pieski cicho przemykają po podwórku, czasem tylko narażając się sąsiadom, ze ich właściciele nie sprzątnęli kupy - choć większość dba o estetykę (i zapach) wewnętrznego dziedzińca.
„Żyjemy” życiem innych - nie dlatego, że tego chcemy - tylko dlatego, że musimy. Nic dziwnego, że Monika chce wyjechać gdzieś w ciszę, by „odpocząć od kwarantanny”. Sama. Tylko z szumem drzew i swoimi, z nikim niedzielonymi myślami.
Blog powstał w maju 2020 r. w związku z 29-dniową kwarantanną spowodowaną zakażeniem koronawirusem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości