Ponieważ wczoraj trwały prace na nowym serwerze, pojawiły się trudności ze składaniem zamówień w naszym sklepie. Dziś już wszystko powinno być w porządku, w razie jakichś kłopotów proszę o kontakt mailowy.
Listy te pisane były z miejscowości i w dniach, z których są datowane, przez najstarszego syna świętej pamięci prezydenta Stanów Zjednoczonych, w tym czasie amerykańskiego ambasadora w Berlinie, do jego brata Thomasa Boylstona Adamsa z Filadelfii. Jasnym będzie z ich lektury, że pierwotnie nie były przeznaczone na widok publiczny, lecz młodszy pan Adams, na prośbę pewnych dżentelmenów o wyrafinowanym smaku, którym je pokazał, pozwolił by zostały opublikowane w „Port Folio”, gazecie o różnorodnej zawartości ukazującej się w stolicy za Atlantykiem. Z tego czasopisma są one teraz przedrukowywane i przedstawiane publiczności brytyjskiej jako wierny obraz interesującej prowincji Śląska nakreślony piórem dżentelmena, uczonego i męża stanu.
Może zacytuję jeszcze raz to zdanie: jasnym będzie z ich lektury, że nie pierwotnie nie były przeznaczone na widok publiczny…
Wyprawa Adamsa na Śląsk, była wyprawą wymierzoną wprost w politykę brytyjską i jej intencją było oderwanie Stanów brytyjskiego przemysłu i jego produktów. To jest pewna stała w historii stosunków pomiędzy USA a Wielką Brytanią. Kiedy Stany irytuje już polityka gospodarcza Korony, wtedy wysyłają swojego człowieka do Niemiec, po to, by ten zbadał możliwości współpracy gospodarczej z Berlinem. Ruch ten za każdym razem wywołuje w Londynie nerwowość i powoduje, że twarda linia polityki Korony nieco się łagodzi, mięknie i zaczyna falować. Nie inaczej było i tym razem i trudno uznać opublikowanie listów brata przez młodszego Adamsa w gazecie „Port folio” za coś innego niż gest Kozakiewicza wykonany w kierunku Londynu. - Patrzcie – powiedzieli Amerykanie – nasz człowiek pojechał do Prus, zobaczył raptem pół wieku wcześniej oderwaną od Austrii prowincję i nawiązał kontakty handlowe z tamtejszymi nakładcami. Nie dość tego, on im nakadził ile wlazło i pozawierał już kontrakty na dostawy. Wy zaś nie możecie nam nic zrobić albowiem wasza flota jest zaangażowana w wojnę z Napoleonem, a więc nie zatopicie żadnego ładunku z suknem, ze strachu, żeby Francuz nie miał okazji do ataku.
Londyn na to grzecznie odpowiedział przedrukowując listy pana Adamsa i wydając je jako druk zwarty. Nie wiemy, jakie porozumienia pomiędzy USA a Londynem zostały zawarte w owym czasie, ale nie były chyba zbyt satysfakcjonujące skoro niebawem wybuchła nowa wojna, tocząca się niefortunnie dość dla Amerykanów. Przypomnę tylko, że długowieczny brytyjski generał De Lacy Evans zajął Waszyngton i spalił siedzibę prezydenta.
Poświęćmy teraz słów kilka autorowi tych listów, Johnowi Adamsowi, według wiki rozpoczął on dyplomatyczną karierę nie byle gdzie, bo w Petersburgu, był wówczas młodzieńcem czternastoletnim, a czas był to niezwykły albowiem szykował się właśnie pierwszy rozbiór Polski. Oczywiście obecność amerykańskich dyplomatów nad Newą może nie mieć z tym żadnego związku, ale na pewno istniał związek pomiędzy Petersburgiem a Londynem, w tym ostatnim zaś mieście, nikt z całą pewnością nie był zadowolony z tego, że reprezentanci byłych kolonii instalują się w stolicy Rosji.
John Quincy Adams był także przedstawicielem swojego rządu w trzeciej, z naszego punktu widzenia, najważniejszej stolicy Europy – w Amsterdamie. Dopiero po takiej praktyce został wybrany prezydentem i dał się poznać – jak podaje wiki – jako prezydent „antymasoński”. Nie bardzo wiem co to znaczy w praktyce, ale może szanowni czytelnicy odgadną.
Jego rywalizacja z generałem Jacksonem, który został potem zamordowany w dziwnych okolicznościach wskazywać może na coś innego zgoła, ale jak mówię, nie jestem w stanie rozpoznać co to może znaczyć według wiki „antymasoński”.
Na razie przed nami tom niezwykłych listów ambasadora Adamsa do jego młodszego brata. Listy o Śląsku pisane w początkach XIX wieku przez Amerykanina, który swoją karierę polityczną rozpoczynał na dworach europejskich, w tych krajach, którym najbardziej zależało na rozbiorze Rzeczpospolitej. Zapraszam.
Od piątku nasze książki, prócz Tarabuka, księgarni Przy Agorze i sklepu FOTO MAG dostępne będą w księgarni przy ul. Wiejskiej 14 w Warszawie, a także w antykwariacie Tradovium w Krakowie przy ul. Nuszkiewicza 3 lok.3/III. Komiksy zaś są cały czas do kupienia w sklepie przy ul przy ul. Przybyszewskiego 71 , także w Krakowie. Zostawiam Wam także link do elektronicznego indeksu naszych publikacji, który tworzy cały czas Pan Marek Natusiewicz. Wkrótce znajdą się tam nazwiska z II tomu Wspomnień Hipolita Korwin Milewskiego, który poszedł właśnie do druku. Oto link:
http://www.natusiewicz.pl/coryllus/
W ciągu dnia umieszczę jeszcze w sklepie jedną książkę z rynku. Moim zdaniem ciekawą, specjalistyczną, ale ciekawą….
Mam nadzieję, że do marca uda nam się zebrać całość. Oto numer konta
41 1140 2004 0000 3202 7656 6218
i adres pay pala gabrielmaciejewski@wp.pl
Wszystkich tradycyjnie zapraszam na stronę www.coryllus.pl
Komentarze
Pokaż komentarze (5)