coryllus coryllus
2142
BLOG

Samogwałt i jego skutki

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 5


To nie jest tak, nie myślcie sobie, że ja postanowiłem przekomarzać się za pomocą tytułów z tymi nowymi mełamedami z salonu24. Wcale tak nie jest...chciałem dziś tylko po raz nie wiem już który wyłożyć pewną prostą prawdę. Rynek, przy jednoznacznej deklaracji dotyczącej jego swobody, nie może podlegać ograniczeniom. Nie może, bo ci którzy ten rynek założyli, a potem po cichutku próbowali ograniczać zginą jako pierwsi. To jest rzecz oczywista, przećwiczona wielokrotnie i gdyby Kłopotowski nie był tak głupi jak jest i rzeczywiście uczył się od Żydów, a nie tylko o tym opowiadał, to wiedziałby to z całą pewnością. A skoro by wiedział, to natychmiast poinformowałby o tym Igora Janke i obaj wymyśliliby jakieś sprytne antidotum na swoje kłopoty. Ktoś powie, że wymyślili. To nieprawda, nie wymyślili. I widać to gołym okiem.

Czasem pytają mnie ludzie po co ja wymyślam te wszystkie rzeczy, te twarde oprawy, te komiksy, ilustracje po co zawracam głowę innym ludziom, dzwonię to nich o poranku w niedzielę i charczę w słuchawkę – czy napisałeś już swoją książkę, czy ją napisałeś? Po co dzielę się ceną swojego produktu z innymi sprzedawcami, z pominięciem hurtowni rzecz jasna. Po co to wszystko skoro, po co ten kwartalnik, skoro powinienem jedynie pisać Baśnie, prowadzić bloga i lasować tu różne ciekawe treści. Odpowiadałem już kilka razy, ale trzeba – widzę - odpowiedź tę czasem przypomnieć. Czynię to wszystko, albowiem czytając właściwe i potrzebne książki, uczę się od ich bohaterów, w większości Żydów jak przetrwać w trudnym świecie biznesu księgarskiego. Uczę się też praw, jakimi rządzi się ten biznes. Prawa te są straszliwe i twarde, a do tego działają na szerszych obszarach niż rynek książki. Działają na całym rynku treści. Większość jednak obecnych na tym rynku podmiotów i ludzi nie zdaje sobie w ogóle sprawy z ich istnienia, nie zdaje sobie sprawy powiadam, albowiem ich obecność na rynku wynika z czyjegoś nadania, czy wręcz łaski. A jeśli tak, to jasne jest, że mogą zniknąć jednego dnia, niespodziewanie dla siebie samych. To jest dość komfortowa pozycja, bo jasne jest, że nikt ich nie będzie zwalczał, jak to się dziać może z niezależnymi graczami, no, ale po to człowiek jest niezależny, żeby próbował walczyć o swoje. Na naszym, ledwo raczkującym i w mojej ocenie słabo rozpoznanym przez dużych graczy rynku treści, wszystko jest jeszcze możliwe. Tym bardziej, że część wielkich graczy właśnie odchodzi w przeszłość, mam nadzieję, że bezpowrotnie, a wraz z nimi odchodzi ich oferta. Usunięcie zaś całej oferty z rynku to jest wielka szansa….Czy ja sugeruję, że takim właśnie czyszczeniem półek zajmuje się administracja i właściciele salonu24? Tak właśnie. Poznałem to po wczorajszym komentarzu Igora Janke, który napisał, że chciałby swoją platformę zapełnić wypowiedziami ekspertów. Chciałby to zrobić, albowiem dziennikarze są coraz głupsi, coraz gorsi, coraz słabiej wynagradzani i jest ich coraz więcej. To jest wypowiedź, z punktu widzenia mojego, wieloletniego użytkownika salonu24 i z punktu widzenia innych użytkowników tego salonu, skrajnie nieuczciwa, a do tego jeszcze kokieteryjna wobec ludzi, którzy mają zamiar budować swoją pozycję w salonie dziś i czują już, dobrze czują, że to oni mają być tymi ekspertami. Przez tyle lat Igor Janke tolerował swojego kolegę Leskiego i jego dwuzdaniowe wpisy, przez tyle lat tolerował Osieckiego i jego brednie, a także innych równie mądrych dziennikarzy, przez tyle lat sekowano w salonie autorów dobrych i ważnych, a teraz właściciel tego miejsca pisze, że potrzeba mu ekspertów, bo dziennikarze są za głupi? Dziennikarze są za głupi już od 20 lat i pan Igor doskonale wie dlaczego tak jest. Dziennikarstwo, ze szczególnym wskazaniem na dziennikarstwo prawicowe stało się w pewnym momencie funkcją politycznych budżetów. To znaczy, wszyscy ci bohaterowie prawicy z Semnką, Gmyzem i całą resztą stali się propagandystami i przeciwnikami gazowni. I jeszcze im się zdawało, że to ich uszlachetnia. Nie uszlachetniało. To dzięki tej postawie zarżnięto dziennikarstwo, bo przecież tym wybrańcom nie chciało się już robić nic poza publicystyką. A kiedy pojawił się internet i blogi okazało się, że blogerzy są w tej konkurencji znacznie lepsi niż oni i zrobił się kłopot. Tego błędu nigdy nie popełniła gazownia i dlatego właśnie trzeba ją teraz dobijać wiosłem bez nadziei, że zdechnie całkiem. Nasi zaś, kiedy się ich odetnie od zasilania umrą. Ostatnie 10 lat przeżyli dzięki blogerom i dzięki salonowi 24. Trzeba to jasno powiedzieć, gdyby nie wymiana myśli na blogach, „naszych” nie byłoby już w roku 2007. To blogerzy utrzymali ich na powierzchni, a teraz blogerzy ci zostają wystawieni za drzwi, bo przestali być potrzebni. Igor Janke zaś ogłasza, że dziennikarze są za głupi, że potrzeba ekspertów. Szanowny Panie Igorze, oni byli już głupi w czasach, kiedy Pan przychodził czasem do mojego kantorka w redakcji „Życia” po jakieś wycinki. Ja ich tam miałem na co dzień i dobrze widziałem co to za jedni. Może trzeba było po prostu zapytać i nie ponosiłby pan niepotrzebnego ryzyka?

Dlaczego gazownia nie popełniła błędu, a nasi popełnili i mimo chwilowego sukcesu mają szansę zdechnąć wcześniej? Bo nasi zarżnęli sztukę. W sensie jakości wykonywania zawodu. Nawet jeśli się kłamie trzeba to robić tak, by było to maksymalnie atrakcyjne, a jak się nie ma dobrego autora, to trzeba znaleźć dobrego rysownika, który do tych słabych tekstów dorobi ciekawe obrazki. Nasi zaś przyjęli, że są skończoną doskonałością i zaczęli kroić tort. Gazownia w tym czasie uczyła się od żydów, jak prowadzić biznes na rynku treści. Przede wszystkim tworzyć hierarchie i lansować mistrzów, wice-mistrzów i takich trochę słabszych. Musi być bez przerwy ruch, rotacja i musi być jakość, kryteria tej jakości mogą się komuś tam nie podobać, patrioci i katolicy mogą wrzeszczeć, że profanacja, ale od czego są wykreowane na własnym podwórku autorytety? Od dawania odporu. Ktoś powie, e tam, gazownia miała po prostu dużo pieniędzy i dlatego tak dobrze jej szło. To nie jest prawda, a nawet jeśli przyjmiemy, że jest, to wykluczamy się z miejsca jako poważny użytkownik rynku. No bo co niby zrobić? Okraść tamtych, pozabijać? Nie, trzeba coś wymyślić. Trzeba znaleźć sojuszników, trzeba się rozejrzeć i jak mawiają żydzi – sze porkęcić. I salon był kiedyś miejscem, w którym działy się rzeczy potencjalnie rokujące źle dla gazowni i jej rynku. Wszystko zostało zarżnięte. Zamiast tego wszyscy zajęli się owijaniem pozłotkiem i aluminiową folią Semki i Ziemkiewicza, żeby błyszczeli najjaśniej. No i siebie nawzajem rzecz jasna, bo ktoś mnie wczoraj oświecił, że wyróżniany wielokrotnie na blogach kolega Rosseman jest jednocześnie administratorem. To jest ta wisienka na torcie obłąkania….

Nie może być dziennikarstwa, bez tradycyjnych w tym zawodzie form, te zaś muszą mieć swoich guru i choćby to było na jakimś etapie deficytowe, musii być obecne na rynku. Nie można zrezygnować z reportażu, nie można zrezygnować z dziennikarstwa śledczego, zastępując go jakimś erzatzem, z którego wszyscy robią sobie jaja, nie można wszystkiego załatwić publicystyką. To jest katastrofa. I ona będzie się pogłębiać, do chwili, kiedy na tej całej prawicy ktoś nie oprzytomnieje i nie zacznie „robić” rynku.

Skąd u mnie takie dziwne myśli, które na niejednej gębie wywołają krzywy uśmieszek? Już tłumaczę. Uważam, że jedną z najważniejszych autorek XX wieku, autorek absolutnie obowiązkowych dla wszystkich, jest pani nazwiskiem Izabela Stachowicz. Napisała ona szereg książek autobiograficznych, o latach dwudziestych, trzydziestych i czterdziestych. Oczywiście łgała, ale nie ma to znaczenia, bo pani Iza zwana Bellą, stała w takim miejscu zawsze, że żadne łgarstwa nic jej nie pomagają. I ja, po raz kolejny przeczytałem jej książkę o Paryżu lat dwudziestych, zatytułowaną Dubo, Dubon, Dubonnet...To jest, wbrew wszystkim pozorom, książka o prowadzeniu biznesu na rynku treści. W dodatku o prowadzeniu tego biznesu z sukcesem. Tam macie wszystko: rynek, hierarchię, ludzi pilnujących, by sztuka nie umarła, durniów co promują tylko samą treść i nie chcą się z nikim dzielić zyskiem, przez co giną, bogatych żydów, biednych żydów, zaskakujące powiązania, próby ukrycia prawdy pod poetyckimi opisami oraz elementy polskie, które – o zgrozo – jasno wskazują, jak niewiele się zmieniło na rynku treści, w obszarze, gdzie ludzie mówią po polsku. Ja tej książki nie będę teraz streszczał, każdy może sobie przeczytać, jak ktoś czegoś nie zrozumie, służę wyjaśnieniem. Najchętniej jednak urządziłbym jakieś seminarium, na którym omawialibyśmy po kolei wszystkie występujące tam postaci i wydarzenia. Może wiosną, oczywiście odpłatnie…

Aha, muszę wytłumaczyć się z tytułu. Oto Iza, moja ulubiona autorka, pracuje w księgarni wysyłkowej i pakuje książki przeznaczone dla robotników z okręgu Lille. Jedna z tych książek nosi tytuł „Samogwałt i jego skutki”.


Od piątku nasze książki, prócz Tarabuka, księgarni Przy Agorze i sklepu FOTO MAG dostępne będą w księgarni przy ul. Wiejskiej 14 w Warszawie, a także w antykwariacie Tradovium w Krakowie przy ul. Nuszkiewicza 3 lok.3/III. Komiksy zaś są cały czas do kupienia w sklepie przy ul przy ul. Przybyszewskiego 71 , także w Krakowie. Zostawiam Wam także link do elektronicznego indeksu naszych publikacji, który tworzy cały czas Pan Marek Natusiewicz. Wkrótce znajdą się tam nazwiska z II tomu Wspomnień Hipolita Korwin Milewskiego, który poszedł właśnie do druku. Oto link:

http://www.natusiewicz.pl/coryllus/

W ciągu dnia umieszczę jeszcze w sklepie jedną książkę z rynku. Moim zdaniem ciekawą, specjalistyczną, ale ciekawą….

Wszystkim serdecznie dziękuję za wsparcie naszego projektu komiksowego, który mam nadzieję, zostanie wydany już jesienią przyszłego roku. Będzie to wielki album poświęcony spaleniu Rzymu w roku 1527. Do tej pory udało się nam zebrać ¼ środków potrzebnych na produkcję. To wielkie osiągnięcie, szczególnie, że czas mamy przedświąteczny i ludzie mają ważniejsze wydatki niż mój komiks. Dziękuję wszystkim jeszcze raz za poświęcenie i wsparcie naszej sprawy.

 Mam nadzieję, że do marca uda nam się zebrać całość. Oto numer konta

 41 1140 2004 0000 3202 7656 6218

i adres pay pala gabrielmaciejewski@wp.pl

Wszystkich tradycyjnie zapraszam na stronę www.coryllus.pl


coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka