coryllus coryllus
2874
BLOG

Salon sześciu króli

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 35

 Tak, jak przypuszczałem, gawęda o demokratyzacji salonu zakończyła się ostatecznym zadekretowaniem kto jest lepszy, a kto gorszy. Zanim przejdę do omawiania szczegółów kilka refleksji natury ogólnej. Oto każda hierarchia, żeby była ważna, musi dysponować jakimś charyzmatem, ten zaś bierze się z siły, siła zaś z wiary, pieniądza, dostępu do informacji niejawnych, albo z brutalnych mocy przyrodzonych. Te ostatnie dają wbrew pozorom charyzmat najsłabszy, choć zapewne najbardziej widowiskowy.

Mechanizm ten na naszym podwórku wygląda następująco – o tym co jest ważne, a co nie decydują autorytety. Dawniej nazywano tych ludzi autorytetami moralnymi, ale zostało to wyszydzone już jakiś czas temu i teraz mamy po prostu autorytety medialne. Sprawa się znacznie uprościła, bo chodzi o to, by charyzmat przekazywał ten, co go często w TV pokazują. Sprawa skąd on się wziął, kim jest i czy rzeczywiście to co mówi jest istotne zeszła na plan dalszy. Tak się jednak składa, że mamy internet, a tu wszystko wygląda inaczej. Ci ludzie, których nam pokazuje telewizja są dla nas mierzwą i dlatego poszukujemy charyzmatów prawdziwych i powszechnie ważnych, które pozwolą nam poczuć się pewniej. Jak wszyscy ludzie słabi poszukujemy ośrodków mocy, które udzielą nam choć trochę swojej siły. Taka jest człowiecza natura i tego nie zmienimy. Stąd właśnie moje głębokie przekonanie, że na świecie jest tylko kilka ważnych ośrodków mocy, a cała reszta to emanacje, złudzenia i ekspozytury niejawne.

Dla naszej tutaj gromadki ośrodek mocy podstawowej jest w Kościele, władza zaś stanowi dla nas jedynie uzupełnienie. Dlatego krytykujemy tę władzę, ale stoimy po jej stronie, bo widzimy, że ci, którzy są przeciwko niej nie mają żadnego charyzmatu. To są wszystko jak jeden farbowane lisy. Od ponad sześciu lat ten blog jest blogiem, który ludzie mu nieprzychylni określają jako pisowski, choć nie jest to prawda i wszyscy uważni czytelnicy dobrze o tym wiedzą. Tak się jednak składa, że jednym ośrodkiem mocy na naszym terenie jest Jarosław Kaczyński, z całym bagażem swoich błędów, zaniechań i niedopatrzeń. Dlaczego tak jest, nie wiem, ale przypuszczam, że Jarosław Kaczyński rozumie władzę na poziomie prostej mechaniki i jest jak maszynista w wielkiej, biało czerwonej, sunącej przez zaśnieżoną kanadyjską tundrę, lokomotywie. Jak coś się psuje przełącza różne przyciski, albo kopie po tyłku swoich pomocników. Z tego, z tych ograniczeń, biorą się jego sukcesy, ale także jego klęski. Nam tutaj pozostaje tylko mieć nadzieję, że Jarosław Kaczyński już nigdy nie uwierzy w demokrację i nie okaże się jedynie przedstawicielem jakiejś organizacji, która ma względem Polski różne ciekawe plany.

Jak pamiętacie broniliśmy Jarosława Kaczyńskiego w czasach, kiedy niewielu bardzo ludzi czyniło podobnie. Broniliśmy też jego bratanicy licząc na to, że zostanie ona politykiem. Myliliśmy się. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Dziś kiedy władza PiS jest z każdym dniem mocniejsza za obronę Kaczyńskiego i jego rodziny zabierają się wszyscy. W warunkach blogosfery wygląda to dość zabawnie i czekam tylko, kiedy bloger Stary napisze tekst utwierdzający wszystkich w przekonaniu, że Kaczyński to polityk absolutnie wybitny.

No, ale wróćmy do tych naszych charyzmatów. Nie ma prostego przełożenia pomiędzy człowiekiem, który ma władzę autentyczną, a jego akolitami, usiłującym świecić światłem odbitym. Ten mechanizm ma jedno proste ograniczenie, jest nim ludzki strach. Przypomnijcie sobie tego pana z Kanady, tego działacza polonijnego, który prawie płakał wspominając Sakiewicza i jego zachowanie wobec Polonii. Ten biedny człowiek, po ciężkich przecież przejściach, uwierzył, że Sakiewicz to wice Kaczyński. To jak wiemy nie jest prawdą i dobrze też wiemy, że pan Sakiewicz nawet by nie próbował wejść na spotkanie z czytelnikami tego bloga.

Tak więc emanacja mocy nie jest sprawą oczywistą, a stąd wnosić można, o czym prezes zapomina, że szalenie ważną kwestią jest dobór współpracowników oraz umiejętne wykorzystanie ich zalet. Kiedy patrzmy na liderów PiS poza Kaczyńskim, tylko z największym trudem potrafimy się w nich doszukać jakichś zalet. Najlepszym przykładem jest tu Kazimierz Michał Ujazdowski. No, ale jego zostawmy, na razie rzecz jasna….

Skoro pomiędzy człowiekiem o niekwestionowanej, ale jednak ulegającej krytyce, mocy, a jego podwładnymi mamy tak złożoną relację i tak przy tym nieoczywistą, to co dopiero mówić o mocach, które hulają pomiędzy ludźmi nie mającymi w nadmiarze jakichkolwiek charyzmatów, a lansowanymi przez nich kreacjami? Tu w ogóle nie ma o czym gadać. A tak teraz właśnie wygląda salon.

Wszyscy, którzy cokolwiek wiedzą o pisaniu, zdają sobie sprawę, że lansowanie na siłę autorów prowadzi jedynie do kompromitacji tych autorów oraz tych co ich lansują. Wie to nawet Jarosław Kaczyński, którego nakłoniono swego czasu do lansowania pisarki Miklaszewskiej, autorki dwóch słabych książek. To tak nie działa. Oczywiście, jeśli ktoś jest właścicielem czegoś, może żywić co do swoich prerogatyw różne złudzenia, ale one zostaną rozwiane, bo taki jest ten świat. My zaś będziemy mogli się nad jego naturą zadumać raz jeszcze, a może nawet przy tym się uśmiechnąć. Oto bowiem zdemokratyzowano naszą blogosferę. Nie ma już lepszych blogerów czerwonych, nie ma blogerów zielonych i tych najsłabszych, amatorów, oznaczonych na niebiesko. Wszyscy jesteśmy pomalowani na żółto, jakbyśmy mieli napad żywej kur...icy, co nie jest prawdą. No może tylko w niektórych przypadkach. Zabieg ten zastosowano, w mojej ocenie, ponieważ hierarchia obowiązująca tu wcześniej została zdefasonowana i po prostu przestała się liczyć. Odpłynęli stąd tak zwani zawodowcy, bo nie mieli szans z amatorami, pozostali politycy, których nikt nie czytał i niebiescy, czyli my. Wśród tych niebieskich zaś istniał podział – na tych, których popiera administracja i całą resztę. Kiedy okazało się, że czytani są tylko niebiescy i stan ten utrzymuje się latami trzeba było zmienić wszystkim kolor, wymieszać tych protegowanych administracji z politykami, a żeby każdy już widział, kto jest lepszy a kto gorszy oznaczyć jakoś tych lepszych. Jako znak rozpoznawczy wybrano złotą koronę. Nie kłamię, sami popatrzcie. Salon zmienił się tuż przed świętem Trzech Króli. W tym samym czasie kiedy Ryszard Petru autorytet a rebours, anty-Midas, zmieniający w żółtą substancję, która nie jest złotem, wszystko czego się dotknie, dokonał kolejnej auto-kompromitacji. Salon wygląda tak, jakby się pan Ryszard w nim wprost wytarzał, a do tego symbolem jakości jest tu teraz mała, żółta korona, dodawana jako znak blogów polecanych. Przez kogo? Rozumiem, że nie przez Ryszarda Petru? Przez właścicieli zapewne. Czy oni zadają sobie trud, by czytać wszystkie teksty tych polecanych, a są to przecież ciągle ci sami ludzie, ci sami których pamiętamy z pudła w starym salonie: stary, Janina Jankowska, Rosemann, Wszołek i cała reszta tych rzekomych gwiazd. Czy Igor i Bogna Janke czytają i oceniają ich teksty przed publikacją? Nie. Jestem tego pewien, a skoro nie, to znaczy, że co innego niż jakość tekstu jest ważne przy ustalaniu kto ma być polecany, a kto nie. Co to takiego? Nie wiem, ale przypuszczam, że chodzi o jakiś rodzaj osobistej, niejawnej relacji pomiędzy właścicielami a autorami, a może także jeszcze osobami trzecimi. Teraz ważne pytanie: czy taki sposób prezentacji dodaje tym ludziom mocy, czy sprawia, że ich pozycja w sieci jest rzeczywiście mocniejsza? Oczywiście, że nie. On sprawia tylko tyle, że hierarchia salonowa traci jeszcze bardziej na znaczeniu i nie ma w ogóle „wstanu” do hierarchii z twittera czy innych portali społecznościowych. Rozumiem jednak także, że póki to wszystko się nie rozleci, nikt w moje tu wieszczenie nie uwierzy...ja zaś z uwagą będę ten proces rozkładu obserwował i relacjonował go na bieżąco. Na razie mamy salon sześciu króli, wszyscy oni, jak jeden nie są żadnymi królami i każdy to doskonale rozumie. Teraz tylko brakuje, by w ramach podnoszenia klikalności bloga założył tutaj Ryszard Petru. Co wcale nie jest takie znowu nieprawdopodobne. I to, mógłby być strzał w dziesiątkę, jeśli idzie o klikalność, bo takiej kopalni memów i cytatów nie miałby nikt, jak internet długi i szeroki. Polecam ten ruch rozwadze Państwa Janke….


Od piątku nasze książki, prócz Tarabuka, księgarni Przy Agorze i sklepu FOTO MAG dostępne będą w księgarni przy ul. Wiejskiej 14 w Warszawie, a także w antykwariacie Tradovium w Krakowie przy ul. Nuszkiewicza 3 lok.3/III. Komiksy zaś są cały czas do kupienia w sklepie przy ul przy ul. Przybyszewskiego 71 , także w Krakowie. Zostawiam Wam także link do elektronicznego indeksu naszych publikacji, który tworzy cały czas Pan Marek Natusiewicz. Wkrótce znajdą się tam nazwiska z II tomu Wspomnień Hipolita Korwin Milewskiego, który poszedł właśnie do druku. Oto link:

http://www.natusiewicz.pl/coryllus/

W ciągu dnia umieszczę jeszcze w sklepie jedną książkę z rynku. Moim zdaniem ciekawą, specjalistyczną, ale ciekawą….

Wszystkim serdecznie dziękuję za wsparcie naszego projektu komiksowego, który mam nadzieję, zostanie wydany już jesienią przyszłego roku. Będzie to wielki album poświęcony spaleniu Rzymu w roku 1527. Do tej pory udało się nam zebrać ¼ środków potrzebnych na produkcję. To wielkie osiągnięcie, szczególnie, że czas mamy przedświąteczny i ludzie mają ważniejsze wydatki niż mój komiks. Dziękuję wszystkim jeszcze raz za poświęcenie i wsparcie naszej sprawy.

 

Mam nadzieję, że do marca uda nam się zebrać całość. Oto numer konta

 

41 1140 2004 0000 3202 7656 6218

i adres pay pala gabrielmaciejewski@wp.pl


Wszystkich tradycyjnie zapraszam na stronę www.coryllus.pl 

Targi Bytomskie odbędą się w przyszłym roku w pierwszy weekend czerwca, wszystkich już teraz serdecznie zapraszam www.rozetta.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Kultura