coryllus coryllus
3625
BLOG

Krew Romana Giertycha na spółdzielczym lastriko

coryllus coryllus KOD Obserwuj temat Obserwuj notkę 60

 Najpierw trochę wrażeń. Na wczorajszym jarmarku opowiadałem jak to jeden z naszych autorów cudownie ocalał po zderzeniu z tirem. Wszyscy robili - O! Ja zaś machałem rękami dla podkreślenia dramaturgii całej sytuacji. Po skończonym targu pojechaliśmy z Bartkiem do Grodziska i wszystko było cacy, rozładowaliśmy to co zostało na moim podwórku, a potem odwiozłem Bartka do domu, to znaczy chciałem odwieźć, bo samochód zgasł po drodze i za Chiny Ludowe nie chciał ruszyć. Pomyślałem sobie, że to nie to samo co zderzenie z tirem, ale gdyby on nam zgasł na autostradzie to byłoby gorzej. Rzekłbym nawet, że znacznie gorzej. No, ale….udało się go odstawić do warsztatu i tam sobie postoi do poniedziałku.

W domu włączyłem internet i od razu zauważyłem, że Roman Giertych jest w najwyższej formie. Ja uważam Romana za człowieka skrajnie niedyskretnego i realizującego się w zasadzie w samych dysfunkcjach. Kłopot mam z nim taki, że on się urodził kalendarzowo tego samego dnia co ja, tyle, że nieco wcześniej. Dla zwolenników astrologii ma to pewnie jakieś znaczenie, dla mnie nie powinno, ale jednak widząc go czuję pewien dyskomfort. Roman niby jest poważanym adwokatem, ma poważnych przodków i reprezentuje poważną tradycję, a jednak...Pytanie istotne brzmi, czy cała tradycja polityczna reprezentowana przez Romana naznaczona jest tą skazą czy tylko poszczególni jej reprezentanci? Na jarmarku ucięliśmy sobie z jednym panem pogawędkę na temat innego Romana, tego na literkę D. Poszło o to, że ja go atakuję, a nie powinienem, bo miał on szczere intencje. W hałasie jaki tam panował trudno było mi wyklarować swoje racje, tym trudniej, że musiałbym ujawnić pewne koncepty z nowej książki, ale nie dałem się przekonać. Mam bowiem gdzieś w środku głęboko osadzoną pewność, że w tym przypadku, w przypadku tej tradycji, nawet najszczersze intencje nie mają znaczenia. Idea narodowa, z czego nie zdajemy sobie sprawy, została bowiem wykreowana jako lokalne, polskie uzupełnienie socjalizmu. Bez tego po prostu żaden Polak nie ruszyłby się z miejsce by zmieniać świat na lepsze i defasonować tego całego cara oraz jego państwo. Idea jest oczywiście porywająca i tacy są ludzie ją reprezentujący, ale sprawy zawsze układają się tak, że kiedy widać już światełko w tunelu, jakiś tajemniczy ktoś przestawia zwrotnicę i pociąg miast szczęśliwie wyjechać na zalane słońcem niwy, wali w ścianę. W przypadkach mniej drastycznych konduktor z kierownikiem składu okazują się, jak w przypadku naszego Romana osobami dotkniętymi szeregiem zaskakujących przyzwyczajeń. Po cóż bowiem Roman Giertych ma występować publicznie i po co ma wrzeszczeć do mikrofonu, albo skakać jak kretyn w rytm muzyki? Czy tak się zachowuje poważny mecenas? Czy to jest zachowanie stosowne dla reprezentanta tradycji konserwatywnej? Rzecz jasna nie. Uznać więc musimy, że Roman G. reprezentuje jakąś inną tradycję, albo po prostu po raz kolejny informuje nas, że to na co patrzyliśmy nie jest tym czym nam się zdawało.

Wczoraj pan Roman wyskoczył z opinią, że za chwilę dojdzie do przelewu krwi, bo Kaczyński dąży do tego za wszelką cenę. Cóż tu rzec? Miałem szczery zamiar pisać tu dziś różne krytyczne rzeczy o polityce PiS, ale wobec tego co się dzieje, uważam, że nie ma to sensu. Dopóki Roman nie przestanie, dopóki Żakowski się, przepraszam za wyrażenie, nie przymknie, nie ma sensu krytykować PiS i to jest dopiero dramat prawdziwy. W ten sposób bowiem po raz kolejny w historii odbieramy sobie możliwość dyskusji o realiach, a zaczynamy dyskusję o przywilejach. Zamiast w ramach legalnych struktur spierać się, tak jak ja wczoraj z jednym z naszych stałych czytelników o postawy polityczne i uwikłanie, zaczynamy się zastanawiać kto co wypił i ile tego było. Zaczynamy się zastanawiać czy pułkownik wojska polskiego, może przeżyć za 2 tysiące, choć przecież wiemy, że on nie musi żyć na taką kwotę. Zaczynamy interesować się całym tym fikcyjnym, kreowanym na bieżąco światem, którego ukoronowaniem są gawędy Romana o nieboszczykach.

I dobrze przy tym widzimy, że oto wnuk Jędrzeja Giertycha, autora i wydawcy kilku ważnych książek, których za jasną cholerę nie można wznowić, wpisuje się ładnie i gładko w tę samą gawędę, której częścią są zlewaczali pasterze protestanckich trzód zasiadający w parlamentach tak zwanych zachodnich demokracji. Jak to możliwe? Jak to jest proszę Państwa możliwe, że dziedzice tradycji socjalistycznej, tacy jak Jarosław Kaczyński zwalczani są przez wnuka Jędrzeja Giertycha, który idzie ramię w ramię z Żakowskim? Ktoś powie - a bo to na pewno agent i TW, a jego ojciec utrzymywał kontakty z Jaruzelskim. Być może, ale moim zdaniem to nie wyczerpuje problemu, który jest głębszy. Sięga on początków działalności braci Grabskich w kółkach samokształceniowych i czytanych przez pana Lutosławskiego, najwyraźniej bez zrozumienia, buddyjskich ksiąg. Sięga ów problem błędu doktrynalnego, z którego potem różni idealiści próbowali się wyzwolić, ale jak widzimy to na licznych przykładach bezskutecznie.

Czy to oznacza, że mamy bezkrytycznie popierać PiS? Nie. Mamy ustawić dyskusję we właściwych rejestrach i bronić legalnych struktur państwa. Każdy kto proponuje coś innego, ze szczególnym wskazaniem na notorycznych histeryków z silnym parciem na szkło jest zdrajcą.

Na koniec anegdota, ale taka bardziej do płaczu. Moja znajoma miała koleżankę, ta zaś była rodowitą Amerykanką i zachowywała się tak, jak sobie przeciętny Polak wyobraża zachowanie rodowitej Amerykanki przed trzydziestką. Czyli mniej więcej jak czirliderka, która wypadła z obiegu. Już nie tańczy na boisku, ale nieustająco, niczym Roman, ekscytuje się różnymi sprawami, o których wie niewiele, ale wzbudzają one u mniej bardzo powierzchowny entuzjazm. Dziewczę to, kiedy usłyszało, że w jednej z kamienic Śródmieścia klatka schodowa zalana jest krwią powstańca, aż podskoczyło z radości i zamierzało od razu tam popędzić, żeby rzecz całą obejrzeć i chyba nawet sfilmować. Zaproponowałem, żeby, zamiast tego widowiskowego happeningu pochodziła trochę po zwykłych domach stojących w tymże śródmieściu i na Mokotowie, a także na Woli i Starówce. W każdym bowiem ktoś zginął i w każdym rozlana była krew. I tę samą radę mam dla pana Romana. Zamiast podskakiwać przed kamerami niech się wybierze na wycieczkę śladami Hanny Gronkiewicz Waltz – niech zaliczy taki szlak kamienic prywatyzowanych. Niech popuka do drzwi i pogada z ludźmi. Jestem pewien, że już w trzecich drzwiach dostanie z tak zwanej grzywy. My zaś będziemy potem tam chodzić i oglądać miejsce, gdzie rozlana została krew wnuka Jędrzeja Giertych, a ogarniać nas przy tym będzie takie wzruszenie, że hej….

 

Chcemy wydać w nadchodzącym roku wielki i bogaty album o Sacco di Roma, czyli spaleniu Rzymu przez protestantów w roku 1527 i na ten projekt potrzebujemy pieniędzy, bo sam nie zgromadzę takiego budżetu. Autorem tej pracy będzie Tomek. Jeśli ktoś ma taką wolę niech pomoże. Oto numer konta:


 

41 1140 2004 0000 3202 7656 6218


Wszystkich tradycyjnie zapraszam na stronę www.coryllus.pl i przypominam, że do 1 stycznia trwa duża promocja na niektóre tytuły. 

Targi Bytomskie odbędą się w przyszłym roku w pierwszy weekend czerwca, wszystkich już teraz serdecznie zapraszam


 

Przypominam, że nasze książki są dostępne w następujących punktach: księgarnia Przy Agorze, sklep FOTO MAG oraz księgarnia Tarabuk  



 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (60)

Inne tematy w dziale Polityka