Śpię w hotelu i mam tu telewizor. Jak wiecie normalnie nic nie oglądam, a więc za każdym razem kiedy włączę to pudło przeżywam autentyczny wstrząs. I wczoraj w nocy tak było. Oto pokazywali program prowadzony przez Pawlickiego Macieja, producenta telewizyjnego i filmowego, program dotyczył własności i tak zwanej dzikiej reprywatyzacji. Była to już druga edycja sporu o jakąś kamienicę. Na widowni znajdowały się strony sporu, dobrane starannie tak, żeby nikt nie miał wątpliwości kto jest dobry a kto zły. Jeśli sądzicie, że byli tam ludzie, odpowiedzialni za śmierć Jolanty Brzeskiej, albo choćby o spowodowanie tej śmierci podejrzani, to się mylicie. Jako przedstawicieli sił ciemności Pawlicki zaprosił jakichś staruszków udających ziemian. Jeden pan miał sygnet i laskę okutą srebrem. Inny tylko nobliwy wygląd. Ich przeciwnikiem był specjalnie na tę okazję wyczarowany twór, coś czego naprawdę i z całej duszy nienawidzę – kolektyw. Ten zaś był skonstruowany w sposób znamionujący dużą fachowość, wręcz manipulacyjne mistrzostwo pana Pawlickiego. Najbliżej prowadzącego i tego centralnego kręgu, po którym oni latał Pawlicki z asystentką, siedział jakiś trzęsący się staruszek, troszkę wyżej poubierane w jednakowe koszulki grube panie, a pomiędzy nimi jedna chuda, bez przerwy obnażająca dziąsła w krzywym uśmiechu, pani młodsza. Miała wielkie kolczyki w uszach i co jakiś czas wykrzykiwała coś wzburzonym głosem. Kiedy usłyszałem z jej ust – własność to kradzież, pomyślałem, że trzeba mieć naprawdę oko na tego Pawlickiego. Siedzący niżej staruszek, trząsł się i mówił łamiącym się głosem, że nie można oddawać kamienic byłym właścicielom, ponieważ to naród je odbudowywał, to naród tam pracował, właścicielom więc nie należy się nic. Najwyżej w sektorze kolektywu siedzieli dwaj młodzi mężczyźni wyglądający na Cyganów rozstawiających trzy karty na Różyku. Oni wrzeszczeli najgłośniej i mówili, że ci panowie udający ziemian, najpierw nażarli się przed wojną tego co naprodukował chłop, potem zgwałcili dziewki, a teraz jeszcze chcą odzyskać swoje kamienice. Powinni tak naprawdę oddać to co zagrabili przez 300 lat pańszczyny istniejącej w Polsce. I jeszcze mają się wyrzec tytułów hrabiowskich, które przyznał im zaborca. Naprawdę tak było. Nie chciałem w to uwierzyć i oglądałem ten program – fragmentami oczywiście, bo cięgiem się nie dało -do późna. Pawlicki najpierw podpuszczał kolektyw na staruszków, a potem bronił ich, raz nawet strasząc jednego z Cyganów ochroną, po to by na koniec pokazać się samemu przed kamerą i stanąć w roli rozjemcy. Na samej górze siedział Ikonowicz, który mówił i pozował tak, jakby był co najmniej Zeusem na Olimpie. I tak się to ciągnęło ponad godzinę.
Okazało się, że ten kolektyw to jakaś spółdzielnia „Syrena”, która domaga się jakiejś sprawiedliwości. Nie zorientowałem się jakiej, bo Pawlicki bardzo przeszkadzał. Byłem pod ogromnym wrażeniem tego programu. Oto podpuszcza się ludzi, który nie są winni niczemu, by wzięli udział w programie, tam defasonuje się polską historię i całe wyobrażenie na temat własności unieważniając ją na oczach widzów, a następnie stawia się siebie samego w centrum uwagi i woła do publiczności, że oto będzie kolejna edycja, w której już na pewno pogodzimy byłych właścicieli z kolektywem. Na sali nie ma pana Mossakowskiego, nie ma tam też ani jednego przedstawiciela diaspory żydowskiej. Własność i jej odzyskiwanie to w Polsce doby obecnej problem związny ze środowiskami ziemiańskimi oraz legendarnym psuciem dziewek, jak podkreślił jeden z Cyganów.
Kierunek, w którym zmierza narracja dotycząca własności, lansowana przez naszych jest oczywisty, reprywatyzacja tak, ale na zasadach które proponujemy i z zastosowaniem pojęć, które proponujemy. Mechanizm ten zmierza też, jak w poprzednich socjalistycznych otwarciach polityki krajowej, do wskazania winnego wszystkich nieszczęść. Nie personalnie i nie w sensie odpowiedzialności za winę, ale tak bardziej propagandowo, żeby kolektyw wiedział kogo ma się obawiać, komu klaskać, a na kogo buczeć. Nie będzie dobrze.
Przez moment przełączyłem na ministra Morawieckiego, ale zaraz to zmieniłem, bo mi się przypomnieli politycy z lat osiemdziesiątych, jakiś minister Kowalczyk, jakiś Krasiński i inni podobni, co to ich w szopkach politycznych na Boże Narodzenie pokazywali.
Przez chwilę oglądałem film „Miasto 44”, ale nie dałem rady. Jeśli na jednym kanale Pawlicki ustawia dyskusję o tym, kto jest właścicielem nieruchomości zniszczonych podczas Powstania, a na innym widzimy to Powstanie i te zabijane dzieci, oraz burzone nieruchomości, to ja w zasadzie nie rozumiem o czym jest ta dyskusja. Przedstawiciele socjalistycznego rządu przedwojennej Polski, zainteresowani kontynuowaniem tej socjalistycznej tradycji po wojnie, sprowokowani do akcji przez fałszywych sojuszników, przyczynili się walnie do zdewastowania miasta. PRL był – czego uporczywie nie chcemy przyjąć do wiadomości – kontynuatorem tradycji II RP, a wielu polityków i urzędników tamego ustroju odnalazło się w strukturach władzy po wojnie. To co nastąpiło w czasie działań wojennych, było – z punktu widzenia władz politycznych Polski – walką frakcyjną. Jedna frakcja musiała ustąpić innej i została przez tę inną frakcję zniszczona. Ocaleli ci, którzy mogli się przydać. Kontynuacją PRL była III RP, a kontynuacją III RP jest to co mamy teraz. Zadajmy pytanie – czy państwo ma jakieś zobowiązania wobec obywateli i w jakim wymiarze zamierza je wykonywać? Jeśli już nie chce, a nie chce, zwracać nieruchomości, zagrabionych, zniszczonych przez głupotę przedstawicieli administracji i armii międzywojennej, to niech przynajmniej nie dopuszcza do tego, by ukrywać właściwych beneficjentów tej jumy i niech nie dopuszcza do tego, by dyskusja o własności zamienianiała się w dyskusję o wywłaszczeniu. Wywłaszczeniom bowiem, kiedy się je raz zacznie nie ma końca. I pani z różowymi dziąsłąmi na wierzchu, która miała w uszach wielkie kolczyki powinna mieć tego świadomość, to znaczy powinna wiedzieć, że jeśli będzie wznosić hasła takie, jak w tym programie to jej te kolczyki wyrwą razem z uszami.
Na koniec włączyłem jeszcze jeden program. Była to relacja z festiwalu filmów o niezłomnych, wyklętych i kimś jeszcze, ale nie zapamiętałem kim. Było naprawdę dziwnie. Kurski wręczał jakieś nagrody i za każdym razem, kiedy wyczytywano nazwisko laureata, orkiestra grała touche – w całkiem wariackim tempie wybrzmiewał mi uszach marsz Mokotowa, czy też może Pałacyk Michla, już nie pamiętam, tak wielkie to robiło wrażenie. Na koniec pokazali jakąś aktorską inscenizację, w której żołnierze polscy najpierw walczyli z Niemcami, potem próbowali gadać z Rosjanami, ale ci ich zamykali do więzień, na koniec inni żołnierze ich uwalniali, a potem był happy end, czyli wszyscy ginęli gdzieś w polu walcząc bohatersko o Polskę.
I teraz pomyślcie sobie ile przenikliwości miały w sobie komunistyczne urzędy od kultury, że pozwalały na ekranizację takich filmów jak „Noce i dnie”. No, ale to było dawno, telewizja polska i treści przez nią podawane wyglądają dziś tak właśnie jak opisałem. Na jednym kanale fałszywa dyskusja bezradnych, byłych właścicieli z agresywnym kolektywem, właścicieli, którzy nie są winni horrendów jakie mają miejsce w Warszawie, a jedynie dali się podpuścić Pawlickiemu, który chciał mieć dynamiczny program i zwrócić na siebie uwagę. Na innym kanale mamy burzenie tych kamienic połączone z bestialskim mordowaniem dzieci, uzbrojonych w broń bez amunicji przez oszukanych polityków, na kolejnym minister Morawiecki opowiada o sukcesach, które nas czekają, a na ostatnim Kurski daje 50 tysięcy nagrody za film dokumentalny, przy wtórze orgkiestry grającej powstańczą piosenkę. W końcu pokazują tych, co ocaleli z akcji burzenia kamienic i mordowania dzieci w Warszawie, jak giną w lesie i na polu zabijani przez sowietów. I cieszmy się całym sercem, że nie puścili do tego jeszcze walca z serialu „Noce i dnie”, a mogli przecież tak zrobić.
Dwa momenty chciałem w tej śpiewogrze podkreślić, momenty, które napawają mnie szczególnym niepokojem – zadowolonego z siebie ministra oraz zajadły i gotowy mordować przeciwników gołymi rękami kolektyw.
Teraz ważne ogłoszenie – nie odbieram telefonów. Jeśli mam skończyć książkę to po prostu nie odbieram telefonów i niech nikt nie ma do mnie pretensji.
Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.
Zapraszam też na stronęwww.rozetta.plgdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.
Inne tematy w dziale Polityka