Zadzwoniła do mnie wczoraj, niespodziewanie zupełnie, Teresa Wycichowska, żona Adama, niewolnika własnych genów, który zmarł przed kilkoma dniami. Zadzwoniła, żeby mi przekazać podziękowania dla Was wszystkich, dla blogerów i komentatorów, którzy wpisywali swoje pożegnania pod tekstami informującymi o śmierci Adama. Szczególne podziękowania przekazuję esce, która jest z tego samego pokolenia i z tej samej branży co Adam Wycichowski.
Jedyne co mam na swoje i innych usprawiedliwienie, to fakt, że prace te były tak doskonałe, że większość komentatorów była po prostu onieśmielona ich klasą, celnością, zwięzłością, jakością….I nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Adam zaś czekał, że z nim pogadamy. Nie zrobiliśmy tego. Trochę mi wstyd. Było nas tutaj bardzo wielu, znacznie więcej niż komentatorów żegnających Adama, pod ostatnimi wpisami. Szkoda. Żałuję też, że nie wpadłem po prostu na to, by wydać mu album z rysunkami, nie po raz ostatni okazało się, że proste pomysły są najtrudniejsze do realizacji, a człowiek niepotrzebnie i bezsensownie komplikuje sobie życie.
Wiele osób pytało kiedy odbędzie się ceremonia pożegnania. Nie wiem. Na pewno w październiku i na pewno w Szwecji. Czekamy na jakieś informacje od Teresy, a ja podam termin na blogu. Wielu polskich emigrantów, którzy mieszkają za morzem i podziwiają prace Adama pewnie będzie zainteresowanych udziałem w ceremonii.
Teresa powiedziała mi, że Adam ostatnio czuł się lepiej. I nie myliliśmy się co do tego, że był to człowiek młody. Był bowiem przekonany, że jego wielka przygoda dopiero się zaczyna, że wszystko co najlepsze jeszcze przed nim. Adam uwielbiał atmosferę jaką dają blogi, lubił tu przychodzić, wymieniać myśli i przebywać, choć wirtualnie wśród nas. I ciągle pytał o te komentarze, czy ktoś się już wpisał pod nowym rysunkiem, czy jest coś ciekawego…
Na tym kończę dzisiejszy wpis.
Gabriel Maciejewski – coryllus
Komentarze
Pokaż komentarze (65)