Rozpoczęły się zdjęcia do filmu o dywizjonie 303, w rolach głównych Zakościelny i Adamczyk….trochę szkoda...no, ale...Nie wiadomo jeszcze kto zagra Churchilla i jak się ten film będzie kończył. Moim marzeniem jest scena taka, Zakościelny i Adamczyk próbują dostać się na defiladę zwycięstwa, ale brytyjski policjant każe im się wynosić, a dobra pani z jakiejś fundacji wręcza im broszury zatytułowane „Jak ułożyć sobie życie w Australii”. Ponieważ jednak fala wstępująca, która właśnie nas porywa ma nieco inną strukturę, film pewnie zakończy się inaczej.
Wczoraj Sakiewicz wręczył ministrowi Macierewiczowi kopię szabli Piłsudskiego. I nikt przy tym nie zapytał jakie były kwalifikacje Ziuka w zakresie posługiwania się szablą. Moim zdaniem żadne, ale niech mnie poprawią historycy. Wiem, wiem, chodziło o symbol i o to, byśmy wreszcie poczuli się bezpiecznie i spokojnie. Oto wkrótce zjadą tu obce wojska i nikt nie odważy się nas tknąć, a żołnierze dostaną podwyżkę i od razu zwiększy się ilość chętnych do służby w armii.
Nie wiem dlaczego, ale jak patrzę na to wszystko, przypominają mi się wszystkie opisy armii maszerującej pod Maciejowice. Nie chcę tutaj krakać, ale to jest ten sam gatunek optymizmu i nadziei. Młoda, wesoła armia maszeruje z uśmiechem i śpiewem ku katastrofie. Okay, nie będzie żadnej katastrofy, wszystko już jest przyklepane, wczoraj ponoć po defiladzie ręce żołnierzy różnych formacji ściskał sam rabin Schudrich. Dziwne, że dziś nie ma jeszcze w mediach pytań o to czy Polska nie jest czasem państwem wyznaniowym. Obecność duchownego, który gratuluje żołnierzom udanej defilady. To na milę zalatuje prowokacją. Co z rozdziałem Kościoła od państwa, przepraszam...synagogi od państwa….?
Ciekawe też co o tym napisze Zychowicz, autor poczytnej książki o roli Żydów w historii Polski?
Żebyśmy się od tego szczęścia nie podusili są jeszcze złe wiadomości. Oto minister Sienkiewicz będzie naczelnym dodatku historycznego do Newsweeka. Wypada współczuć jego podwładnym, nie ma nic gorszego niż tajniak na stanowisku redaktorskim z niespełnionymi ambicjami literackimi, a w dodatku dziedzicznie obciążony. Ja raz miałem takiego zwierzchnika, facet był na pół etatu pastorem, na drugie pół tajniakiem, a na trzecie pół personalnym w pewnym wydawnictwie. To nie było stanowisko redaktorskie, ale on miał zwyczaj wpieprzać się we wszystko i każdego dnia właściwie mierzył się z logiką zdań przeze mnie produkowanych oraz próbował je poprawiać. Dziś jest kołczem. Nie patriotycznym, ale takim zwykłym, od sprowadzania ludzi na drogę do piekła.
Dlaczego ja tak okropnie szydzę? Ponieważ uważam wszystkie te eventy za oszustwo. Z kilku powodów. Po pierwsze, tak zwana promocja patriotyzmu przeznaczona jest na rynek wewnętrzny, a co za tym idzie nie ma żadnego znaczenia nigdzie poza Polską. Służy temu, żeby wąsaci Janusze, mogli się lepiej poczuć i mieli co powiedzieć swoim synkom, kiedy ich pytają czy Polska wygrywała czy przegrywała wojny, a jeśli przegrywała to dlaczego. Dlaczego ja łączę naszych patriotów z PiS, którzy chcą Polski wielkiej i mocnej z tym całym Sienkiewiczem? A jak mam nie łączyć? To jest w końcu prawnuk Henryka. Wiele spraw załatwia się po rodzinie. A jak się pan Bartek nawróci i okaże się, że nie ma dla niego pracy nigdzie, nawet w Newsweeku, to i do PiS go przyjmą.
W niezależnej piszą, że wojna z czerwonym wygrana została dzięki złamaniu szyfrów. Kurczę, to wreszcie dzięki komu – dzięki geniuszowi Piłsudskiego czy dzięki tym szyfrom? I dlaczego ciągle słyszymy o tych różnych erupcjach geniuszu, a nie słyszymy o tych inżynierach od szyfrów, o takim Kowalewskim choćby. No jest przecież książka o nim. Oczywiście, że jest, ale wydała ją oficyna Rytm, w roku 2004 i chyba nie wznowiła. Pan Nowik, który ją napisał, jest zastępcą dyrektora muzeum w Sulejówku, ale jakoś nie widać, żeby ktoś go promował w „naszych” mediach. Cicho o tej jego książce i o tych szyfrantach. Może przez tę oficynę Rytm, sam nie wiem. Głośno za to o filmach, kopiach szabli i nowych redaktorach. Może zamiast filmu o bitwie warszawskiej trzeba było nakręcić tańszy film o szyfrach? Że co? Że nikt w Polsce nie potrafi napisać takiego scenariusza? Że jak nie ma szarży i gołej baby to ludzie nie przyjdą do kina? Na „Piękny umysł” jakoś przyszli. Do dziś się o tym filmie gada. Taki film można by zaraz sprzedać do Japonii, bo tam wyjechał Kowalewski i tam szkolił oficerów w zakresie tego szyfrowania. No, ale o tym trzeba pomyśleć, a komu by się chciało, kiedy już Lisiewicz pisze w GP, że po pokonaniu KOD-u trzeba się będzie wreszcie wziąć za tych „ślizgaczy” Karnowskich. Jakiż to piękny język i ile w nim śladów tradycji piłsudczykowskiej, prawda? Taka mimowolna demaskacja. Przypominam, że Lisiewicz to facet, który ma brata, zatrudnionego dawniej w kancelarii Komorowskiego, na co dzień zaś zajmuje się propagowaniem patriotyzmu a la rewolucja roku 1905 i udaje, że z tym bratem go nic nie łączy.
No, ale o tej promocji jeszcze. Onyx przesłał mi link do sylwetki Jakuba Mortkowicza założyciela koncernu księgarskiego. Ciekawa bardzo postać. Piszą, że zajmował się promocją polskiej kultury za granicą. Wiecie kogo promował? Nigdy byście nie zgadli – Stefka Ż. Potem facet popełnił samobójstwo, bo firma splajtowała. No i cóż tu rzec...biedny stary żyd, nie rozpoznał okoliczności i jakości, nie sprawdził u Fabiana Himmleblaua, jaka jest struktura systemu dystrybucji, przyjął na wiarę, że Stefan i jego koledzy to wybitni pisarze i ktoś ich będzie czytał po przełożeniu na języki obce...a potem – 9 gram ołowiu w łeb. Niewesołe to, oj niewesołe….Dziś nasi nawet nie próbują sprzedawać czegokolwiek polskiego za granicą, nie wiedzą nawet jak to zrobić, a o tym by zorganizować jakąś promocję, która nie będzie komiczna, krępująca i wieśniacka, nawet nie ma mowy.
No więc jeszcze raz – sukces o jakim marzą „nasi” nigdy się nie ziści, nie można go bowiem inicjować całowaniem fałszywych szabel. To tyle jeśli idzie o wymiar symboliczny. Teraz wymiar estetyczny. Największym sukcesem promocyjnym przełomu XIX i XX wieku było wypromowanie francuskiego malarstwa na świecie. Malarstwa, które rozpoczęło swój triumf od kolorowych obrazków „robionych” przez kilku utytłanych farbą, nietrzeźwych facetów. To nie był ich sukces, powiedzmy od razu, to był sukces republiki. Ludzie lubią kolorowe obrazki i lubią być zadowoleni, lubią ogródki restauracyjne gdzie podają coś dobrego do jedzenia. A Mortkowicz co? Stefanem próbował kontrę zrobić? Stefana można czytać co najwyżej w ciężkich więzieniach i to tylko tym skazanym za dzieciobójstwo oraz malwersacje powyżej miliarda dolarów. Za karę.
Powiem Wam jedno – to dobrze, że to wszystko, cała ta poskręcana i wydająca dziwne dźwięki instalacja zostanie u nas na podwórku. Jakby to zobaczyli gdzieś dalej, gotowi jeszcze zorganizować jakąś ofensywę przeciwko nam. A tu ani szyfrantów, ani geniuszy, jedynie na Matkę Bożą liczyć można, a nie wiadomo czy po tym co się dzieje – rabin ściskające prawice żołnierzy – ona zdecyduje się nam pomóc. No, a do obrony mamy tylko tę podrobioną szablę.
Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.
Zapraszam też na stronę www.rozetta.pl gdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.
Inne tematy w dziale Polityka