Kiedy ktoś mnie pytał – panie, a kiedy pan wyda II część wspomnień Edwarda Woyniłłowicza – ja robiłem smutną minę i mówiłem – oj, nieprędko, może nigdy, wie pan/pani to jest w rękopisie, niesłychanie trudno jest to odcyfrować. No i pytający kiwając ze zrozumieniem głową odchodził od mojego stoiska.
W tym czasie Pan Marek, niech go Pan Bóg ma w opiece, odcyfrowywał pracowicie rękopiśmienne notatki Woyniłłowicza, złożone dawno temu w Bibliotece Narodowej.
Kiedy kolega Jarosław odwiedził antykwariat Gryf przy ul. Dąbrowskiego, żeby wręczyć zasiadającemu tam Panu egzemplarz pierwszej części Wspomnień, ten go zapytał – panie Jarosławie, a kiedy wydacie część drugą? Zasępił się Jarosław i rzekł – oj chyba nigdy, wie pan, to jest w rękopisie, niesłychanie trudno się to odczytuje, nie damy rady, musimy się zadowolić tylko częścią pierwszą. Pan z antykwariatu pokiwał smutnie głową i udał, że rozumie nasze rozterki, choć nie wiedział, że Jarosław, nie zmuszany wcale do tego przeze mnie, kłamie jak z nut. Pan Marek, niech go Pan Bóg ma w opiece, kończył już wtedy odcyfrowywanie i spisywanie manuskryptu Edwarda Woyniłłowicza.
Dramatyzm tej chwili mógłby minąć w mgnieniu oka i nikt z tych, którzy w niej uczestniczyli i o niej słyszeli, już nawet nie pamiętałby, że ta rozmowa miała miejsce, gdyby Pan z antykwariatu nie odezwał się w te słowa – a wie pan, panie Jarosławie, że w kraju są dwa albo trzy maszynopisy tego tekstu? Wiele osób wie, co się tam znajduje. Kolega Jarosław wzruszył ramionami udając, że nie słyszy tej jawnej propozycji współpracy. Nie mógł tego usłyszeć, bo co nam tam jakieś maszynopisy, kiedy Pan Marek właśnie kończy robotę. Ja, kiedy się o tym dowiedziałem, aż posiniałem na twarzy. Oto okazuje się, że druga część wspomnień Woyniłłowicza, człowieka, który wkrótce będzie błogosławionym Kościoła Powszechnego, krąży w najlepsze w odpisach po kraju i nie ma instytucji, ani człowieka, który miałby ochotę to wydać. Ktoś to pracowicie przepisał, a różne nieformalne i półtajne stowarzyszenia, delektują się treściami zawartymi w tym tomie. I ja się nie dziwię, że się delektują, bo są to treści nie byle jakie. Parę osób robi na tym karierę zwaną czasem karierą naukową, a rękopis leży nie wydany, bo tam jest za dużo na Piłsudskiego napisane. A pewien pan z Olsztyna już siedem lat temu obiecał, że wyda całość wspomnień opracowanych naukowo. No więc już nie wyda. I on i wszyscy znający okoliczności prawne wiedzą, że już nie wyda.
Pan Marek, niech go Pan Bóg ma w opiece, skończył robotę w dwa i pół tygodnia. W dwa i pół tygodnia!!!!!!!!!!!!!! Nie powiem jak to zrobił, bo i tak mi nie uwierzycie. Okazało się jednak, że tekst musi iść do redakcji. Załamałem się, bo moja żona nie mogła się tym zająć, ze względu na swoją pracę i na katastrofę szpitalną babci. Zrobiło się nerwowo. I wtedy przypomniałem sobie o Pani Marii, niech ją Pan Bóg ma w opiece. Pani Maria wzięła ten przepisany tekst, a ja pojechałem na jarmark Radia Wnet. Podszedł tam do mnie redaktor Krzysztof Skowroński ze swoją mamą i okazało się, że są oni spokrewnieni z Edwardem Woyniłłowiczem, obejrzeli pierwszy tom wspomnień, a ja podarowałem im po egzemplarzu. - A nie ma pan zamiaru wydać drugiej części – zapytała mama redaktora Skowrońskiego. - Nie – ja na to – przecież Pani wie, że to jest w rękopisie, że trudno to odczytać i rzecz wymaga mnóstwa pracy redakcyjnej. Łgałem wtedy jak naoczny świadek, a Krzysztof Skowroński kiwał ze zrozumieniem głową. Pani Maria, niech Ją Pan Bóg ma w opiece, kończyła właśnie redakcję tekstu.
Potem wydarzyła się tragedia. Coś tam się odłączyło w komputerze Pani Marii i cała druga część wspomnień Edwarda Woyniłłowicza wyleciała w kosmos. O mało nie zemdlałem....Pani Maria jednak, niech Ją Pan Bóg ma w opiece, zrobiła wszystko raz jeszcze w jeszcze bardziej ekspresowym tempie. Byłem tak zdenerwowany, że chciałem ten tekst pchać do druku od razu, ale mnie dobrzy ludzie powstrzymali i rzecz poszła jeszcze do korekty technicznej. Pan Marek w tym czasie przygotowywał bardzo szczegółowy i dokładny indeks osób występujących w tekście, a kolega Jarosław przygotowywał okładkę. Półtora tygodnia temu książka poszła do druku. Tak się jednak składa, że drukarnia przed targami jest obłożona robotą, a więc II część wspomnień Edwarda Woyniłłowicza dojdzie do mnie dopiero w czwartek, już na stoisko. No i będę miał ledwie 150 egzemplarzy tej nigdy wcześniej nie publikowanej książki. Druk zakończył się w poniedziałek. Sprzedaż rozpoczniemy jutro, ale wysyłka rozpocznie się dopiero w przyszłym tygodniu, kiedy dojedzie do nas cały nakład. Tak więc na targach będzie tylko 150 egzemplarzy i ja nie będę ich na razie lekkomyślnie oddawał księgarzom. Wszyscy muszą niestety poczekać, aż zjedzie tutaj całość.
Wszystkich, których okłamałem bardzo serdecznie przepraszam, ale nie chciałem, żeby ktokolwiek wiedział o tym przedsięwzięciu. Chciałem mieć pierwszeństwo i wyłączność na ten tekst i to właśnie osiągnąłem. A teraz to samo uczynię z innymi zalegającymi Bibliotekę Narodową nigdy nie wydanymi rękopisami. A wiecie dlaczego? Bo chcę. I dysponuję narzędziem, które jest sto razy lepsze niż wszystkie unijne dotacje, dysponuję mianowicie rynkiem, na którym produkty takie jak ładnie wydane stare rękopisy pisane po polsku znakomicie się sprzedadzą. Profesorowi Glińskiemu zaś życzę powodzenia w jego działaniach na rzecz stworzenia w Polsce polityki historycznej.
Teraz jeszcze jedna ważna informacja – książka nie będzie tania, bo jest to pierwsze wydanie niepublikowanego wcześniej tekstu. Sporo osób się nad tym napracowało, a ja mam za sobą reaserch cen w wydawnictwach uniwersyteckich, dotowanych przez państwo i różne fundacje. Mam jedno tylko określenie na politykę cenową niektórych wydawnictw – granda. Ja nie dostaję dotacji i nie wspiera mnie żadna fundacja, wszystko co tu się odbywa musi być z konieczności traktowane przez uczestniczących w tym ludzi, jako przygoda. I tak będziemy o tym myśleć. I tak będziemy nadal działać.
To jeszcze nie koniec. Od pół roku trwały prace nad jedynym w świecie polemicznym komiksem. Wspominałem o tym, ale jeszcze powtórzę – zawsze chciałem, żeby powstał taki komiks, praca, która naświetlałaby w sposób właściwy okoliczności zamachu na Heydricha. Zmagaliśmy się z tym długo i ja w końcu wysiadłem po wymyśleniu części jedynie scenariusza, musiałem się zająć swoją książką oraz kwartalnikami, z których kolejny za chwilę pójdzie do druku. Tomek kończył to dzieło sam. Jest ono częścią dużego, klasycznego, zawierającego sporo krótkich historii obrazkowych albumu zatytułowanego „Zamah”. Dlaczego tak, a nie „Zamach”? O tym musicie się przekonać zaglądając do środka. Album wydany jest w twardej oprawie, ma 72 strony i zawiera także pierwszy na świecie komiks o przygodach Adama Michnika. Jego początek wydrukowaliśmy kiedyś w jednym z numerów „Szkoły nawigatorów”. Teraz zaś przyszła kolej na kontynuację. Tomek bardzo się napracował przez zimę i wiosnę, a efekt będzie można oglądać już w czwartek na targach książki rozpoczynających się na Stadionie Narodowym. Podobnie jak w przypadku Wspomnień Edwarda Woyniłłowcza, dojedzie do nas tylko 150 egzemplarzy albumu, bo więcej drukarnia nie dała rady wyprodukować w tak krótkim czasie. Album jak powiadam, jest dziełem klasycznym, to znaczy zrezygnowaliśmy tym razem z różnych eksperymentów formalnych, a więc nadaje się on w sam raz na prezent z okazji pierwszego czerwca dla bojaźliwych rodziców, którzy chcą wręczyć dziecku coś oryginalnego, ale obawiają się czy poradzi ono sobie z odbiorem formy.
Ja zaś mogę jeszcze dodać tutaj jedno – niech Pan Bóg ma w opiece Panią Małgosię, Panią Dorotę, Pana Prezesa Arkadiusza i całą załogę Drukarni PAN z Wrocławia. To dzięki nim i ich poświęceniu oraz przez to, że zawsze serio traktują moje marudzenie i nachalne telefony udaje się nam z nowymi pozycjami zdążyć na targi. Bez ich zaangażowania osobistego nigdy byśmy takich wyników nie osiągnęli.
Na dziś to tyle. Zapraszam od czwartku na Stadion Narodowy. Siedzimy w strefie biznesu na maleńkim stoisku oznaczonym numerem 45 BC.
Aha, jeszcze trailer komiksu i zapowiedź planszowa
https://youtu.be/3Br-t2lPbDI
https://issuu.com/tomaszbereznicki/docs/zamah_net
Teraz trochę prywaty. Tak jak w zeszłym roku potrzebujemy dla szkoły, w której uczy moja żona, trochę gadżetów na różne czerwcowe uroczystości. Jeśli ktoś mógłby nam pomóc, będę bardzo wdzięczny.
W dniach 19-22 maja zapraszam na Stadion narodowy. Będzie mnóstwo niespodzianek, aż drżę cały na myśl o nich, bo z całą pewnością się ich nie spodziewacie. Toyah też będzie, przyjedzie w sobotę i w niedzielę.
Teraz ogłoszenie. To ważne ogłoszenie i chciałbym, żeby wszyscy je dobrze zrozumieli. Targi, które odbędą się w dniach 4-5 czerwca w Bytomiu nie są miejscem lansu dla polityków. Politycy mogą tam oczywiście wejść, ale muszą wcześniej kupić bilet, bo impreza jest biletowana. Powinni też zostawić w domu immunitet, bo to nie jest impreza dla nich, ale dla czytelników i wydawców. Jeśli jakiś polityk pojawi się tam i zacznie się popisywać wezwiemy do niego policję, a w skrajnych przypadkach karetkę z kaftanem bezpieczeńśtwa. I wszystko nagramy. Odmówiliśmy już kilku z nich i odmówimy wszystkim, którzy będą się domagać wpuszczenia na targi na jakichś specjalnych warunkach. Nie ma mowy! Jedynymi obecnymi tam politykami będą przedstawiciele władz miasta Bytomia, które jest współorganizatorem targów. To wszystko. Lepiej będzie jeżeli politycy zrozumieją tę deklarację właściwie i się do niej zastosują.
Zbliżają się targi książki w Bytomiu, zapisywać się już nie można, lista jest zamknięta. Mam jednak coś do zakomunikowania. Oto w trakcie targów publiczność będzie wybierać najbardziej popularnego autora. Będą kupony rabatowe i będzie można głosować na tego autora. Bardzo proszę o nie oddawanie głosów na mnie, albowiem włączyłem się w organizację tej imprezy i nieładnie byłby, żeby organizator startował w zawodach, które przygotowywał.
Nagrodą dla najpopularniejszego autora będzie emaliowana rozeta z brązu, z odpowiednią dedykacją. O wiele gustowniejsza niż ta cała Nike. Nie mówiąc już o złotej rybie z gipsu, co ją sobie „nasi” wręczają.
Ważna informacja! Tragi objęte są patronatem medialnym TVP Katowice, na imprezie akredytowane będą ekipy nagraniowe, którym akredytacje wystawił organizator. Nikt kto nie ma akredytacji nie będzie mógł nagrywać i robić wywiadów z gośćmi targów. Piszę to teraz, jasno i wyraźnie, żeby nie było potem niedomówień.
Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze oraz do antykwariatu Gryf przy ul. Dąbrowskiego.
Na koniec jeszcze krótka pogadanka o targach książki w Bytomiu. Przepraszam wszystkich, za to machanie rękami, ale inaczej nie potrafię i do telewizji się jak widać nie nadaję.
http://rozetta.pl/slow-o-targach/
http://rozetta.pl/zaproszenie-na-targi/
Inne tematy w dziale Kultura