Na początku i na końcu tekstu, w ogłoszeniach padną dwie ważne deklaracje, dobrze więc byłoby, żeby każdy doczytał tekst do końca, ze wszystkimi aneksami. Odebrałem wczoraj kilka telefonów w związku z naszym blogiem. Nie zamierzam oczywiście odblokowywać Mateusza Nalepki tu w salonie, ale przecież nie zamierzam go też wyrzucać ze strony coryllus.pl, przynajmniej do chwili kiedy nie zrobi czegoś nieodpowiedzialnego. Ten blog jest miejscem - co pragnę podkreślić – dość szczególnych spotkań i mam nadzieję, że takim pozostanie.
Druga deklaracja będzie na końcu, a teraz do rzeczy.
Jestem głęboko przekonany, że nie istnieje nic takiego jak charakter narodowy. Można się oczywiście łudzić i stymulować swoje emocje różnymi bajkami, ale techniki zbiorowej manipulacji poszły już tak daleko, że urobić można w zasadzie każdą grupę ludzi. Oczywiście wspólnoty mogą się bronić, ale jak wiemy potrzebne im są do tego organizacje religijne niezależne od ośrodków manipulacji i władzy globalnej. Pamiętajmy jednak, że czas płynie, a pamięć pokoleń się zaciera, szczególnie jeśli to zacieranie jest wspomagane różnymi bodźcami. Wśród najczęściej stosowanych w naszych okolicach bodźców służących zacieraniu pamięci należy ciepła woda w kranie i inne rzekome luksusy, których nie doświadczył w dzieciństwie Donald Tusk.
Kiedy, dla przykładu, czytamy wspomnienia Hipolita Korwin-Milewskiego, uderza nas kilka opinii i opisów. Niektóre z nich są jakby wprost wyjęte ze skarbczyka naszych własnych stereotypowych przemyśleń, a inne zaskakują nowością, choć mają ponad sto lat.
Oto porównuje wielki Hipolit sytuację Polaków i Finów pod zaborem rosyjskim. Finowie nigdy nie dali się wystawić na odstrzał, nigdy nie dali się czynownikom i ruskim rewolucjonistom wciągnąć w żadną powstańczą intrygę. A jakby tego było mało – i tu zaskoczenie – ich postawa była powszechnie w cesarstwie szanowana i spotykała się ze zrozumieniem. I to jest ten nieodgadniony duch mocarstwowości rosyjskiej, który jedną ręką zabiera co tam popadnie, a drugą usiłuje pogłaskać dziecko po głowie. Ulubioną formacją Mikołaja II były pułki strzelców fińskich, nosił on mundur tej formacji i zawsze wyrażał się dobrze o mieszkańcach Finlandii. Ci jednak, kiedy przyszła godzina próby, zdradzili go pierwsi, bo pamięć pokoleń tego narodu, nigdy nie przełknęła tej hańby jaką było oddanie Finlandii Rosji przez Szwedów. Kiedy narody imperium po kolei odstępowały od swego władcy, Finowie szli w pierwszym szeregu. Pierwsi porozumieli się z Niemcami, pierwsi zaczęli strzelać do Rosjan i jako jedni z pierwszych zafundowali sobie komunistycznych sprzedawczyków dogadujących się z bolszewikami. Ho, ho, tak, tak, ale jakże dawno to było....I teraz ważna rzecz, ktoś powie, że nie można łatwo zmienić charakteru narodu, albo powie wręcz, że charakter ten jest niezmienny. Otóż nie, jeśli się będzie konsekwentnie i intensywnie naród reformować, a okaleczanie i pranie mózgu nazwie się sukcesem, z każdym narodem da się zrobić wszystko. Ponoć Finowie przodują dziś w edukacji. Tak mi powiedział kolega, który bada te sprawy i jest na bieżąco. Wszystkie europejskie reformy edukacji zmierzają do tego, by ukształtować nas na obraz i podobieństwo Finów, bo ci są najbardziej zdyscyplinowani, a ich mózgi są najgłębiej spenetrowane przez nowoczesne programy edukacyjne. I to często nazywane jest sukcesem. Powiem wprost – jeśli damy się sprowadzić do poziomu Finów dzisiaj, to jest po nas. Skąd ja to wiem? Oto proszę wycieczki instruktażowy film, za którym zapłaciła fińska policja, pokazujący jak fińskie dziewczyny mają się bronić przed gwałtem.
https://www.youtube.com/watch?v=QggEX6bO4Vg
To nie jest żart, sprawa jest poważna i jasno nam wskazuje po czyjej stronie stoją rządy państwa zwanych cywilizowanymi. Z całą pewnością nie po stronie dziewcząt, którym grozi jakieś niebezpieczeństwo. Jak zauważycie łatwo, ta policyjna hucpa jest podzielona na pół nagraniem ukazującym próbę rzeczywistego gwałtu. Nagranie to, by nie wywołać szoku, zostało wypikslowane. Ja teraz poczynię całą serię dygresji, żebyśmy jasno widzieli gdzie stoimy i co się nad nami unosi. Obejrzałem sobie wczoraj jakieś nagranie z egzorcyzmów, bohaterem był polski ksiądz, a na samym początku wypowiadała się pewna pani, która wpadła w pułapkę uzależnienia od seksu sado-masochistycznego. Jeśli porównamy to co opowiadają różne pańcie na temat swoich egzotycznych upodobań z przemocą prawdziwą, zorientujemy się łatwo, że ta gabinetowa przemoc, to jest po prostu jakaś konwencja obyczajowa, która być może została wymyślona przez samego Lucyfera, ale tylko po to, by jedna z drugą kretynka, nie zorientowała się co to jest przemoc prawdziwa. A jak już jej doświadczy, żeby nie miała możliwości ucieczki i została nie tylko zhańbiona, ale jeszcze zabita. Fascynacja przemocą i udział w orgiach ma bowiem tyle wspólnego z prawdziwą przemocą, co bujany fotel z krzesłem elektrycznym.
Ja sobie teraz pozwolę na kilka cytatów opisujących przemoc prawdziwą i na kilka opisów konwencji, które służą do maskowania tejże i wciągania nas w pułapkę. Nie pamiętam, w której książce Hemingwaya jest dość szczegółowy opis gwałtu zbiorowego dokonywanego na jakiejś wieśniaczce. Jasne jest, że dwóch, czy nawet trzech wychudzonych żołnierzy, nie da rady żylastej chłopce zaprawionej w pracach polowych. Żeby taką zgwałcić potrzeba całej masy czynności wstępnych. I Ernest H. opisuje je po kolei. Najpierw trzeba taką pobić, potem zarzucić jej na głowę długą spódnicę, a następnie jeden z żołnierzy musi jej usiąść na tej głowie, żeby baba się trochę poddusiła i nie wierzgała. Dopiero wtedy dwaj pozostali mogą się zabrać za gwałcenie. Jak widzicie sprawa nie jest prosta i jeśli kobieta nie zamierza się poddać tej skomplikowanej operacji, robi się duży ambaras. Wiadomo przecież, że chodzi o zgwałcenie żywej istoty, a nie nieboszczki, gwałciciele więc muszą postępować tak, by doprowadzić ofiarę do uległości, a jej nie zabić. Poza tym, o czym wiemy z relacji tej egzorcyzmowanej wariatki, emocje związane z przemocą seksualną mają swój wymiar estetyczny i gwałcącym chodzi też o to, by satysfakcji dostarczył im nie jakiś obity na sino i pokrwawiony kawał mięsa, ale istota choć trochę przypominająca kobietę. Tak więc gwałt ma swoje uwarunkowania. Myślę tutaj o żołnierskim gwałcie zbiorowym. No, ale na filmie pokazują murzyna jak na ulicy napada i gwałci kobietę. On nie ma czasu na takie subtelne strategie jak ci żołnierze, co ich opisywał Ernest, on się musi decydować od razu i od razu działać. Jego atutem jest zaskoczenie. Wiadomo, że nikt się nie spodziewa gwałtu na ulicy, szczególnie w Finlandii gdzie jest zimno jak cholera i sprawa ta w przypadku wielu mężczyzn jest w takich okolicznościach w ogóle nie do zrealizowania. No, ale nasi – już wkrótce – nowi współobywatele mają swoje indywidualne uwarunkowania i ich organizmy pracują trochę inaczej. Tak więc gwałt na ulicy nie stanowi dla nich problemu. Tutaj widzimy, że czarny się nie ochrzania i działa profesjonalnie, wie, że musi tę dziewczynę pozbawić przytomności, a wcześniej wybić jej przynajmniej dwa zęby, żeby nauczyła się pokory. Dopiero jak ona się porządnie przestraszy, a nawet zacznie go prosić, żeby przestał, on zaczyna walić jej głową w asfalt, do chwili – tak sądzę – aż tę głowę rozbije. Jeśli tego nie zrobi nici z gwałtu. Można iść do ośrodka i tam ekscytować się wraz z kolegami pornosami z internetu. To jednak mało kogo satysfakcjonuje. Tym mniej, że tacy jak ten pan widoczny na filmie mają w Finlandii, Danii i innych cywilizowanych krajach zagwarantowaną bezkarność. Nie ma się więc co ochrzaniać. Po rozwaleniu kobiecie głowy i zgwałceniu dogorywającej, murzyn zostanie odprowadzony na posterunek, tam przesłuchany, a następnie skierowany do ośrodka, gdzie dadzą mu psychologa, który będzie z nim rozmawiał. Być może będzie to nawet jakaś młoda, opętana wizją masochistycznych orgii wariatka, którą należałoby skierować do egzorcysty. I to się właśnie nazywa proszę Państwa troską socjalistycznego państwa o szczęście wszystkich obywateli.
Pułapka w jaką wpadamy oglądając przemoc i marząc o niej, a wielu marzy o udziale w przemocy, dotyczy także sytuacji nie związanych z gwałtem. Ot, choćby egzekucji. Ja pamiętam, że dawno temu, może ze dwadzieścia lat wstecz oglądałem w telewizji australijski serial zatytułowany „Bohaterowie”. Serial ten opowiadał o akcji, jaką australijscy żołnierze przeprowadzili w jednym z wojennych portów japońskich. Podpłynęli kajakami pod stojące tam okręty i je wszystkie wysadzili. No, może nie wszystkie, ale sporo z nich zniszczyli. Potem mieli się wycofać. Jak w każdej takiej misji było to oszustwo, bo o wycofaniu się nie mogło być nawet mowy. Zginęli wszyscy. Japończycy połapali ich i pozabijali. Po wojnie rozpoczęło się śledztwo w ich sprawie i ono w tym filmie jest bardzo ładnie pokazane. Chodzi o to jak wyobrażenie o przemocy oddala się od samej, rzeczywistej przemocy. Oto przesłuchiwani japońscy oficerowie mówią prawdę, lub to co za prawdę uważają, Mówią, że istotnie schwytali Australijczyków, postawili ich przed sądem i skazali na śmierć. Następnie zaś stracili. I my widzimy tę egzekucję, widzimy jak młodzi oficerowie, jeden po drugim ustawiają się nad swoimi grobami, zawczasu wykopanymi przez japońskich szeregowców, a potem klękają i japoński oficer odrąbuje im głowy mieczem. Wszystko odbywa się w ciszy i spokoju. Jeden o ile pamiętam deklamuje nawet jakiś wiersz przed śmiercią.
W miarę jak śledztwo postępuje okazuje się, że sprawy miały trochę inny obrót, a potem widzimy egzekucję prawdziwą. Oto jeńcy trzymani są o głodzie i bez picia w jakimś straszliwym chlewie, wszyscy są związani, po to, by ich maksymalnie osłabić, bo każdy wie, że człowiek w obliczu śmierci zdolny jest do rzeczy niewyobrażalnych, szczególnie jeśli jest przeszkolonym komandosem. Potem widzimy jak Japończycy ładują tych biedaków na ciężarówkę, powiązanych jak prosiaki i wrzeszczących wniebogłosy, że wprost nie można tego wytrzymać. Jadą z nimi gdzieś na jakąś zapomnianą plantację i tam kopniakami zwalają z tej ciężarówki wprost w błoto. I dopiero wtedy do tych wijących się w brei, uwalanych własnymi odchodami ludzi podchodzi oficer z kataną.
I popatrzmy teraz na te wszystkie egzekucje dokonywane przez ISIS o zachodzie słońca, nad morzem, na tych grzecznych chłopców, dobrze odżywionych i wyspanych, którzy nie mają na twarzy ani jednego zadrapania i ustawiają się do tej egzekucji jakby mieli przyjąć komunię świętą. Nikt nie protestuje, wszyscy są grzeczni i przyjmują śmierć z godnością. I jeszcze do tego dali się wcześniej dobrowolnie przebrać w te pomarańczowe drelichy. No i kamera, przed nimi jest kamera, a oni nie wzywają Boga wszechmogącego, żeby ich pomścił, nie wymawiają słów modlitwy, nie żegnają się z rodzinami, tylko grzecznie pozwalają, żeby te zamaskowane draby poderżnęły im gardło. To się może zdarzyć tylko w jednym wypadku, kiedy skazany jest przekonany, że nic mu się nie stanie i kiedy występuje pojedynczo. Grupa bowiem w sytuacji ekstremalnej zawsze się samoczynnie zorganizuje i nawet jeśli wszystkich wymordują przynajmniej jeden z agresorów zginie. Być może nawet zagryziony przez skazanych.
Filmy te są tak samo prawdziwe jak to nagranie fińskiej policji uczące dziewczyny jak bronić się przed gwałtem. I myślę też, że kiedy ktoś usiłuje pokazywać nam przemoc, jawną czy sfingowaną, powinniśmy natychmiast zamknąć oczy. Bo to jest jedna z najgorszych pokus, z czego oczywiście nie zdajemy sobie sprawy. Ktoś, kto zpremedytacją epatuje przemocą już jest podejrzany, musimy zdawać sobie z tego sprawę. Przemoc bowiem dewastuje w nas wszystko. Szczególnie taka przemoc, która budzi chęć zemsty sprawiedliwej. O tym najczęściej zapominamy. Nie pamiętamy także, że pokusy prowadzące nas do przemocy, są wszystkie jak jedna grzechem ciężkim.
Teraz ogłoszenie. To ważne ogłoszenie i chciałbym, żeby wszyscy je dobrze zrozumieli. Targi, które odbędą się w dniach 4-5 czerwca w Bytomiu nie są miejscem lansu dla polityków. Politycy mogą tam oczywiście wejść, ale muszą wcześniej kupić bilet, bo impreza jest biletowana. Powinni też zostawić w domu immunitet, bo to nie jest impreza dla nich, ale dla czytelników i wydawców. Jeśli jakiś polityk pojawi się tam i zacznie się popisywać wezwiemy do niego policję, a w skrajnych przypadkach karetkę z kaftanem bezpieczeńśtwa. I wszystko nagramy. Odmówiliśmy już kilku z nich i odmówimy wszystkim, którzy będą się domagać wpuszczenia na targi na jakichś specjalnych warunkach. Nie ma mowy! Jedynymi obecnymi tam politykami będą przedstawiciele władz miasta Bytomia, które jest współorganizatorem targów. To wszystko. Lepiej będzie jeżeli politycy zrozumieją tę deklarację właściwie i się do niej zastosują.
Zbliżają się targi książki w Bytomiu, zapisywać się już nie można, lista jest zamknięta. Mam jednak coś do zakomunikowania. Oto w trakcie targów publiczność będzie wybierać najbardziej popularnego autora. Będą kupony rabatowe i będzie można głosować na tego autora. Bardzo proszę o nie oddawanie głosów na mnie, albowiem włączyłem się w organizację tej imprezy i nieładnie byłby, żeby organizator startował w zawodach, które przygotowywał.
Nagrodą dla najpopularniejszego autora będzie emaliowana rozeta z brązu, z odpowiednią dedykacją. O wiele gustowniejsza niż ta cała Nike. Nie mówiąc już o złotej rybie z gipsu, co ją sobie „nasi” wręczają.
Ważna informacja! Tragi objęte są patronatem medialnym TVP Katowice, na imprezie akredytowane będą ekipy nagraniowe, którym akredytacje wystawił organizator. Nikt kto nie ma akredytacji nie będzie mógł nagrywać i robić wywiadów z gośćmi targów. Piszę to teraz, jasno i wyraźnie, żeby nie było potem niedomówień.
Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze oraz do antykwariatu Gryf przy ul. Dąbrowskiego.
Na koniec jeszcze krótka pogadanka o targach książki w Bytomiu. Przepraszam wszystkich, za to machanie rękami, ale inaczej nie potrafię i do telewizji się jak widać nie nadaję.
http://rozetta.pl/slow-o-targach/
http://rozetta.pl/zaproszenie-na-targi/
Inne tematy w dziale Polityka