coryllus coryllus
3363
BLOG

Chuligan literacki vs tył wizji

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 50

Kolega Bartek, który pomaga mi na targach powiedział mi wczoraj, że Matyszkowicz urządził w swojej telewizji takie przedstawienie, które się nazywa „Chuligan literacki”. W ostatnim programie omawiał twórczość dwóch ludzi – Wiesława Dymnego i Ireneusza Iredyńskiego. Który to już raz – można spytać? Który to już raz idzie ten numer? Jak byłem młody w księgarni leżały okropne książki z okładką, na której widać było olbrzymią żyletkę firmy Polsiver postawioną na sztorc i gołą, włochatą nogę, jak staje na też żyletce. Nad tym uroczym obrazkiem był napis „Kaskaderzy literatury”. Pewnie już ze 40 lat sączy się w lud te jady, związane z twórczością różnych Stachur i Milczewskich, Iredyńskich i Dymnego, o którym z ostatniej biografii dowiedzieć się można, że był ulubieńcem Cyrankiewicza, kimś w rodzaju błazenka na dworze namiestnika. Okay, każdy może się fascynować czym chce. Nie ma przymusu, żebyśmy wszyscy czytali to samo. No, ale jednak jest, bo oni ten przymus wywołują. Matyszkowicz nie zrobi programu o Czarnyszewiczu, a jeśli zrobi i będzie się on składał z gadania tylko, to równie dobrze mógłby go nie robić. Pamiętam, dawno temu, kiedy z „indeksu” zdjęto Gombrowicza i stał się on objawieniem dla młodych telewizja polska wyemitowała film o nim. Normalnie faceci pojechali do Argentyny i szli po tych miejscach gdzie Gombrowicz bywał. Mieli budżet i mogli poszaleć. Idea filmu była dobra, bo znaleźli jakiegoś pana, który miał być rzekomo synem Gombrowicza i on bardzo dobrze wcielał się w swoją rolę.

Teraz, kiedy wreszcie „nasi” odzyskali telewizję, możemy liczyć co najwyżej na pogadanki o Dymnym i Iredyńskim, jacy byli wielcy i jak tajemniczo umarli. A to jak powiadam szło już ze dwadzieścia razy przynajmniej. Pewnym novum jest ta książka o Krzeczkowskim, jawnie bowiem mówi nam ona, że jesteśmy dokładnie w tym samym miejscu, w którym byliśmy za towarzysza Gomułki, nic a nic się nie zmieniło. Czekam teraz tylko na to, aż z jakiejś centrali przyjdzie rozkaz, że wszelkie inne treści poza oficjalnymi są niedozwolone, bo na tym ucierpi demokracja. Kiedy taki rozkaz przyjdzie zamiotą nas wszystkich pod dywan, a w telewizji od rana do nocy pokazywać będą prace Instytutu Wolności, oraz jego gwiazdy rozprawiające na temat wielkości Krzeczkowskiego.

Teraz słów kilka o samej formule programów literackich. Powtórzę się, ale myślę, że warto. Nędzę tę próbował raz jeden odmienić Piotr Bałtroczyk, któremu pozwolono prowadzić program pod tytułem „Pegaz”. Było to ze dwadzieścia lat temu. Zaprosił jakichś nie znanych ludzi z UW, którzy tak po prostu, bez większych trudów zniszczyli na wizji książki Stefana Chwina. Był to jeden, albo jeden z ostatnich programów prowadzonych przez Bałtroczyka. Nie chodzi w nich bowiem o to, by cokolwiek popularyzować, przypominać, ale o to, by konserwować układ. I w tym Matyszkowicz sprawdza się świetnie. Mógłby może dać inny, mniej idiotyczny tytuł temu programowi, bo z niego taki chuligan, jak ze mnie bokser wagi półciężkiej. No, ale widać aspiruje....

Zastanawiam się czy „nasi” mogą zrobić w ogóle cokolwiek nie ocierając się o kompromitację. Myślę, że nie. Oto film „Smoleńsk” lansowany jest teraz tak, że puszczają newsy o wyrzuceniu z tego obrazu Anny Samusionek. Ja nie wiem dlaczego, ale hipotezę roboczą mam taką. Ta pani, co gra główną rolę, co odstawia tę młodą dziennikarkę, jest dużo słabsza, brzydsza i mniej rozgarnięta niż Samusionek. Co się ujawniło w filmie, bo takie rzeczy zawsze się ujawniają. No i zrobił się dramat, bo jest to – jak sądzę, bo nie wiem na pewno – narzeczona kogoś ważnego. No więc trzeba było tę dominującą Samusionek zdjąć, żeby tamta była bardziej widoczna. Nie jest bowiem łatwo grać młodą dziennikarkę, kiedy się ma 40 lat i konkurencję w postaci bardzo popularnej aktorki serialowej o blond włosach. To jest wręcz dramat i myślę, że są nawet tak wrażliwe aktorki trzeciego planu, które mogłyby tego nie przeżyć. I tak jest ze wszystkim. Każdy produkt pop kultury tworzony jest nie z myślą o odbiorcy, nie z myślą o tym, by był przekonujący, zabawny, ciekawy, ale po to, by występujący w nim aktorzy, dziennikarze, pisarze, mogli podnieść sobie samoocenę. Wobec kogo? No wobec nas, przecież nie wobec aktorów, pisarzy i dziennikarzy popierających PO, bo do tamtych to oni aspirują i chcą być tacy jak oni.

Matyszkowicz chce mieć dobry talk show o literaturze, a jedyne co może, to pogadać z kamerą o Iredyńskim. Gdyby chciał zrobić dobry program o tym nieszczęśniku, zaprosiłby Jadwigę Staniszkis i zapytał ją jak wyglądało jej małżeńskie pożycie z tym pijakiem. Jak szaleć to szaleć. Tak by zrobiono ten program w Ameryce, bo taka formuła sama się narzuca. Mamy kontrowersyjnego pisarza, lansowanego przez tę zgraję pedałów z Andrzejewskim na czele, który żeni się ze wschodzącą gwiazdą polskiej socjologii. Nic tylko kręcić o tym film. No, ale nie można, bo celem filmów i programów jest jeszcze, prócz wyżej wymienionych okropności, utrzymanie spójności środowiska i nadanie mu cech wyjątkowych. Może nie od razu boskich, ale też nie czysto ludzkich. To są wszystko osoby wyjątkowa i za takie powinny być uważane - herosi. Dlaczego? To dość oczywiste. To są takie same dzieci rewolucji jak Kwaśniewski i Miller, Michnik i Kuroń, tyle, że chcą mieć na swoją działalność osobny budżet. Przekonał mnie o tym Cichocki z Gawinem, dyskutując o Krzeczkowskim i o konserwatyzmie.

Czy my możemy coś z tym zrobić? Prócz tego co już robimy chyba nic. Oni nie będą dyskutować o konserwatyzmie ziemiańskim i księżach takich jak Walerian Meysztowicz. To jest wykluczone, z prostego powodu. Natychmiast się zdemaskują, niektórzy mogą przy takiej pogadance po prostu zamienić się w g....o, na oczach widzów siedzących przed kamerami. Nie wierzycie? Poczekajcie aż któryś zaryzykuje. Oby stało się to jak najszybciej.

Liczę na to, ze cała ta prawicowa publicystyka już wkrótce przypominać zacznie kabaretowe programy Bałtroczyka, zwiastun mieliśmy tu zalikowany wczoraj. Myślę, że będzie znacznie gorzej, to znaczy dla nas lepiej. Myślę, że oni zaczną się, mimo budżetów, mimo dostępu do studia, staczać po równi pochyłej. Oszust bowiem, żeby odnosić sukcesy musi być przede wszystkim przekonujący. Takiego, co się łatwo demaskuje, nikt nie będzie zatrudniał, ani wykorzystywał. A propos, słyszeliście, że ostatnio skompromitował się słynny iluzjonista Dynamo? Ponoć coś mu tam nie wyszło na wizji.

 

Przypominam, że dziś zaczynają się Targi Wydawców Katolickich, mamy bardzo dobre miejsce – stoisko 101. Ci którzy chcieliby kupić Wspomnienia Edwarda Woyniłłowicza powinni się spieszyć, bo przyszła tylko drobna część nakładu. Mamy jakieś może 80 książek i nic ponadto. Reszta przyjedzie we wtorek dopiero. Tak więc kto pierwszy ten lepszy. Targi trwają do niedzieli.

 

Przypominam wszystkim zainteresowanym zyskami wydawcom, że w dniach 4-5 czerwca odbywać się będą w Bytomskim Centrum Kultury targi książki, dla których okazją jest 1050 rocznica chrztu Polski. Uczestnicy nie płacą za stoisko, zgłaszać zaś swój udział w imprezie mogą pod adresem info@rozetta.pl

 

Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze oraz do antykwariatu Gryf przy ul. Dąbrowskiego.

 

Na koniec jeszcze krótka pogadanka o targach książki w Bytomiu. Przepraszam wszystkich, za to machanie rękami, ale inaczej nie potrafię i do telewizji się jak widać nie nadaję.

 

http://rozetta.pl/slow-o-targach/

 

http://rozetta.pl/zaproszenie-na-targi/

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (50)

Inne tematy w dziale Kultura