Dawno, dawno temu, pokazywali w telewizji taki program dla dzieci, który miał te dzieci nauczyć angielskiego. Nosił ów program tytuł „Lippy and Messi”. Ja go oglądałem jako dorosły już człowiek, ale nic mi to nie dało i po angielsku nie mówię jak wiecie. Prócz głównych bohaterów – dziewczynki i chłopca – występował tam także brodaty gość w dziwnej czapce, na którego wołano Wizzy, było to zdrobnienie od zwrotu wizzard of words – czarodziej słów. Tak się składa, że w naszej bandzie funkcję podobną pełni kolega Jacek, który od czasu do czasu pisuje do Szkoły nawigatorów. W ostatnim numerze na przykład napisał tekst o szwedzkiej akademii nauk. Pasją naszego kolegi Jacka jest tropienie pierwotnych znaczeń słów. To trudne i ja na przykład, ze swoją językową tępotą nigdy bym się za to wziąć nie mógł. No, ale on może. Wczoraj tu zadzwonił i zapytał mnie czy wiem skąd się wzięło słowo „prywatyzacja”. Nie miałem rzecz jasna pojęcia. Podał mi się link do stosownego wyjaśnienia, które znajdowało się na pewnym poważnym, ekonomicznym portalu. Ja je tutaj zamierzam go streszczać, ale zamieszczę ów fragment w jego dosłownym brzmieniu. Proszę bardzo:
Hiszpański ekonomista Germà Bel podawał, że słowo „prywatyzacja” pochodzi od niemieckiego słowa „reprivatisierung” użytego w 1936 r. przez korespondenta magazynu „The Economist”, piszącego z Berlina o polityce ekonomicznej nazistów. Słowo „prywatyzacja” pojawiło się po raz pierwszy w języku angielskim w opublikowanej w 1943 r. w „Quarterly Journal of Economics” analizie programu gospodarczego Hitlera. Sidney Merlin napisał, że przez prywatyzację Partia Nazistowska „ułatwia akumulację prywatnych fortun i imperiów przemysłowych jej członków.
Lata dziewięćdziesiąte pełne były płynących ze środowisk liberalnych oskarżeń ideowych przeciwników o to, że są albo komunistami, bo nie chcieli prywatyzacji, albo faszystami, bo coś im tam się w żydach nie podobało. Widzimy teraz czarno na białym, że pohukiwania te miały standardową funkcję, tę samą jaką pełni wołanie „łapaj złodzieja”. Lewandowski i Balcerowicz zaczerpnęli pełną garścią wprost ze skarbnicy nazistowskich rozwiązań ekonomicznych. Jak wiemy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa, a więc najgorsze jeszcze przed nami. Lewandowski już jakiś czas temu zapowiedział nam, że on z narodem polskim nie ma nic wspólnego. Tym samym jasno wskazał jak widzi swoją misję w przyszłości. Ja ze swojej strony rzec mogę tyle, że to wielkie szczęście iż już się nie wstawia złotych zębów do szczęk. Oszczędzi to ludziom Lewandowskiego krępującego wysiłku w przyszłości. Tylko bowiem ktoś nieskończenie naiwny sądził będzie, że oni na tej reprivatisierung poprzestaną. Jeśli uda im się odsunąć PiS od władzy, a na to wskazują wszystkie znaki na niebie i ziemi, historia przyspieszy. Lewandowski pewnie już policzył ile osób nosi w Polsce obrączki ślubne, ile średnio waży taka obrączka i jakiego rzędu wielkości – w kilogramach, a może tonach złota – uda się zgromadzić, kiedy już zdezaktualizuje się sakrament małżeństwa i przystąpi do tej dalszej, ciekawszej fazy prywatyzacji.
Ktoś powie, że ja tu szydzę trochę za ostro z byłego naszego ministra od przekształceń własnościowych. Otóż nie szydzę, bo po pierwsze, nie ma w słowniku ludzi cywilizowanych takiego zwrotu jak „przekształcenia własnościowe”. To się po prostu nazywa złodziejstwo, a poza tym to nie ja przecież jestem badaczem znaczeń słów, ale ten pan Sidney Merlin, który w roku 1943 analizował program gospodarczy Hitlera.
Adam Michnik, na samym początku lat dziewięćdziesiątych powiedział, że nie tylko Niemcy i ZSRR miały na swoim terenie obozy koncentracyjne, Polska też je miała i tu wymienił Berezę Kartuską. No właśnie, a na jego oczach zaprzyjaźnieni z nim ministrowie dokonywali tych hitlerowskich reform gospodarczych i on tego nie widział? Czepiał się Kostka Biernackiego, który przecież był pisarzem fantasy, dość zdolnym zresztą. Napisał książkę pod tytułem „Straszny gość”, o wizycie samego diabła w pewnym dworze. Wacław Kostek Biernacki, oficer, człowiek służby i obowiązku, niezbyt pewnie głęboko analizujący okoliczności, wrócił do kraju w roku 1945. Został aresztowany przez kolegów brata Adama Michnika i przesiedział w więzieniu całe dziesięć lat. W warunkach przy których Bereza wydawała się sanatorium.
Ja myślę, że powinniśmy sobie gdzieś wynotować wszystkie co celniejsze powiedzenia Adama Michnika, bo być może ta prywatyzacja obrączek Lewandowskiemu nie wyjdzie i będzie okazja, żeby wymienić na szerszym forum jakieś uwagi na te tematy.
Kostek Biernacki został oskarżono między innymi o współudział w faszyzacji kraju. Myślę, że to jest dobry paragraf na dziś i może warto go przypomnieć w kontekście tej prywatyzacji. Wiem, wiem, rząd PiS nigdy tego nie uczyni, rząd PiS będzie szukał porozumienia i akceptacji u ludzi takich jak Lewandowski. Mamy dziś bowiem modę na nazistów, faszystów gospodarczych i różnych przekształcaczy stosunków własnościowych. Tyle, że kryje się ich istotną funkcję za innymi wyrazami.
Jakby tego było mało minister rolnictwa Jurgiel powiedział wczoraj, że on zrobi wszystko, żeby w Polsce już nigdy nie było obszarników. Naprawdę tak powiedział. Bo największymi wrogami Polski i Polaków byli według Jurgiela obszarnicy. Nie egoizm chłopa, nie jego głupie upory, ale obszarnicy. Powiedział też minister Jurgiel, że w zupełności wystarczy polskiemu rolnictwu maksymalny areał na poziomie 300 ha. W innych krajach ponoć jest jeszcze mniej. Rozumiem, że minister Jurgiel wie co mówi i ma pojęcie o różnych technologiach podnoszących wydajność z hektara. I jak ma, to wprowadzi te nowinki u nas i wtedy polska żywność zaleje supermarkety, będzie zdrowa, smaczna, a polscy rolnicy siedzący na gospodarstwach max 300 ha, będą szczęśliwi, zamożni i uśmiechnięci, a ich jedynym problemem będzie jak tu się ubrać do telewizji na to szukanie żony. Patrzę na tego Jurgiela i zastanawiam się do jakiej grupy z trzech wymienionych w tytule można by go zaliczyć. I myślę, że do esesmanów, bo wyraźnie ma on zamiar uczynić z Polski kraj bauerów, którzy byli przecież ostoją niemieckiego ducha. Nie wiem jakiego ducha ostoją będą bauerzy Jurgiela, ale nachodzą mnie różne wątpliwości.
Do esesmanów zaliczymy także Balcerowicza i Lewandowskiego, bo ich poczynania zostały trafnie sklasyfikowane już w roku 1943, kiedy ich rodzice nie mieli nawet pojęcia kim będą ich synowie. No, ale w historii tak naprawdę niewiele się zmienia. Michnik to mason jak wiadomo, a przy tym mitoman oskarżający o faszyzację biednego Kostka Biernackiego. No, a sam Kostek? Też mason, jak i Michnik i antyklerykał jeszcze, jak ci wszyscy biedni socjaliści wierzący w Piłsudskiego. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, ale wszystkie książki tego zdolnego przecież i nieprzeciętnego autora zostały wycofane z bibliotek w latach pięćdziesiątych i przemielone w papierni. To jest jeszcze jedne przykład działalności wzorowanej na nazistach, tyle że wymiar metafizyczny który uwidacznia się przy paleniu książek został tu zastąpiony praktycznym, bo papier toaletowy potrzebny był ludowi pracującemu miast i wsi. A Kostek miał szczególną predylekcję do diabolizmu, którego nie traktował zdaje się serio. Prócz tego „Strasznego gościa”, który został wydany w 2006 roku napisał także zbiór opowiadań pod tytułem „Diabeł zwycięzca”. Ponoć nie do zdobycia już dzisiaj. Tak się mili moi zaciera ślady po wrogach, których metody trzeba naśladować w skali znacznie powiększonej. Mogę jeszcze rzec, że na tle Lewandowskiego, Balcerowicza, Michnika i całej reszty naiwny satanizm Wacława Kostka Biernackiego porównany być może jedynie z przaśną głupotą ministra Jurgiela. Niech nas Pan Bóg ma w opiece....
Przypominam wszystkim zainteresowanym zyskami wydawcom, że w dniach 4-5 czerwca odbywać się będą w Bytomskim Centrum Kultury targi książki, dla których okazją jest 1050 rocznica chrztu Polski. Uczestnicy nie płacą za stoisko, zgłaszać zaś swój udział w imprezie mogą pod adresem info@rozetta.pl
Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze.
Inne tematy w dziale Polityka