Elias Canetti napisał ważną ponoć książkę zatytułowaną „Masa i władza”, ja ją miałem kiedyś na półce, ale nie przeczytawszy sprzedałem. Może źle zrobiłem, ale przynajmniej tytuł został mi w pamięci. No więc przekładając ten tytuł na realia dzisiejszej polskiej polityki masą jesteśmy my, a władzą – niestety - manifestujący na ulicach KOD. Masa jest bezwolna, bezradna i przelewa się z jednego kąta w drugi kąt wydając z siebie dziwne pomruki. Władza, w tym wypadku władza tajna, która z wielką łatwością organizuje te demonstracje, potrafi ustawić ludzi w czwórki, dać im flagi i gwizdki i kazać coś tam wołać na rogach ulic. I jeszcze załatwić helikopter, żeby latał nad głowami manifestantów.
Na początku było śmiesznie i wszyscy się pocieszali, że to się zaraz skończy, ale już dziś widać, że się nie skończy. Oni mają znaczącą przewagę i jak się zdaje z tej przewagi będą korzystać. Wynika to z prostego faktu, że przed nimi jest jasny cel czyli odsunięcie PiS od władzy. Czy masa, czyli my, ma jakiś podobny cel? A gdzie tam. Masa nie formułuje żadnego programu, a jeśli ktoś się za to zabiera to ogłaszają go agentem albo prowokatorem. Masa chce się ekscytować różnymi linkami co to krążą po sieci, gdzie czarno na białym, stoi, że większość członków KOD to żydzi. Proszę Państwa, nie wiem ile razy można to powtarzać, ale jasne jest, że jeśli ktoś wychodzi z taką konstatacją publicznie to jest albo prowokatorem albo durniem. Każda bowiem próba uaktywnienia masy zakończy się klęską jeśli będzie dążyć w kierunku demaskacji żyda. To jest oczywiste i jasne. Jeśli tego nie rozumiecie, to ja nie umiem Wam pomóc. To jest punkt, od którego każda podejmowana przeciwko nim aktywność przestaje się liczyć. Ludzie zaś, którzy podniecają się tymi rozsyłanymi linkami o żydowskim pochodzeniu Agnieszki Holland powinni oprzytomnieć. Teraz się dowiedzieliście, że to córka Henryka Hollanda? Teraz się dowiedzieliście kim jest Walter Chełstowski? Teraz się dowiedzieliście, że Olbrychski pije wódkę? To było tłuczone już tyle razy, że tylko ktoś bezbrzeżnie naiwny albo złośliwy może sądzić, że podniesienie tych kwestii raz jeszcze doprowadzi do czegokolwiek poza znaną już i ćwiczoną po wielokroć kompromitacją.
Polityka i historia są jak program telewizyjny, sformatowane. Tego nikt przytomny nie neguje. Problem tkwi w tym, że siedząc w środku takiego formatu nie rozumiemy jego podstawowych założeń i błędnie sądzimy, że demaskacja wewnętrznych mechanizmów może nas z tej pułapki uwolnić. Nie może, bo tak została zaplanowana, żebyśmy bez przerwy wpadali w ten sam dołek. Ja wiem, że nikomu tego nie wytłumaczę, bo nie ma w Polsce takiego człowieka, który nie chciałby sobie w sobotę wieczorem podyskutować przy wódce ze szwagrem o tym, że rządzą żydzi. To jest chyba nieuleczalne. No i świadczy rzecz jasna o całkowitej, wdrukowanej w mózgi bezradności. Ci sami bowiem dyskutanci, po niedzieli, wyleczywszy kaca, pójdą do pracy i zanurzą się w najbardziej ponury oportunizm jaki zna świat, znacznie głębszy od tego, jaki był udziałem białoruskich chłopów na północno-wschodnich kresach przed reformą uwłaszczeniową. Tak to właśnie jest, historia zatoczyła koło i teraz chodzi o to, by jak największą ilość ludzi zepchnąć do stanu mużyckiego, żeby tam sobie siedzieli w tych swoich ciemnych chatach i coś mruczeli. Wszystko jest podporządkowane temu celowi. Poznajemy to po aktywności dziennikarzy gazowni, którzy usiłują jak dzieci „zamówić” dla siebie wszystkie atrakcyjne fragmenty rzeczywistości, zostawiając nam ten ciemny mużycki świat z jego bynajmniej nie agresywnym, ale całkowicie pasywnym antysemityzmem jako jedynym narkotykiem. Czy są jakieś obszary, który oni nie mogą dotknąć swoim brudnym paluchem? Są. One dotyczą własności, a szczególnie wielkiej własności. Gazownia może pisać jedynie o własności żydowskiej utraconej po II wojnie. My zaś mamy inną perspektywę i inny rozmach. Trzeba to tylko wykorzystać. No, ale komu się chce? I kto co z tego będzie miał? KOD dostaje przynajmniej jakieś grosze za te demonstracje, a my co? Nikt niczego nie obiecuje, lepiej posiedzieć i pomruczeć. Siedźcie więc i mruczcie.
Jeśli nie wyprodukujemy czegoś bezwzględnie atrakcyjnego, co wywoła zazdrość i wściekłość takiego Wrońskiego z GW, to w ogóle nie ma o czym gadać. Jeśli ktoś liczy, że mówiąc coś albo pisząc zostanie pochwalony i doceniony, to chyba zwariował. Warunki są trudne i liczy się tylko rzeczywiste poparcie, jakiekolwiek próby dopieszczenia nas, czy to medialne czy w inny sposób to pułapka, a odwiedziny szczerych entuzjastów to wręcz katastrofa. Punkty zdobywamy wtedy kiedy tamci wyją z wściekłości, inne okoliczności są nieważne. Dobrze, żeby to wszyscy zapamiętali. Co się dzieje kiedy jacyś mędrcy po raz kolejny demaskują spisek żydowski? Wychodzi jakiś smutny pan i nosowym głosem oznajmia, że znowu masa do czegoś tam nie dorosła i potrzeba jej lepszych pasterzy, najlepiej z żelaznymi rózgami. I tak w kółko.
Dobra, co trzeba zrobić, żeby rozmontować format? To jest rzecz niełatwa i niepopularna. Trzeba przestać myśleć kategoriami państwowymi. Ja wiem, że w wielu osobach to co napisałem wywoła niechęć, ale innej drogi nie ma. Poza tym każdy, kto chce sobie samemu przysporzyć splendoru w Polszcze naszej, wychodzi, staje na mównicy i wygłasza tekst następujący – jestem państwowcem. Tak kiedyś zrobił Andrzej Milczanowski i wszyscy mu uwierzyli.
Dlaczego nie można myśleć tymi kategoriami? Ponieważ państwo polskie to redystrybutor dóbr wprzęgnięty w działania sieci globalnych. Tylko tyle i nic więcej, plus oczywiście piosenka i chorągiewka. Można sobie do znudzenia opowiadać o tradycji i parlamentaryzmie oraz o szarżach husarii. To są rzeczy nieważne wobec tej jednej podstawowej funkcji państwa – ukraść, żeby rozdać innym. A co dalej ktoś spyta? Na razie skupmy się na zmianie sposobu myślenia, to nam zajmie wystarczająco dużo czasu. Póki co nikt nie myśli kategoriami własności indywidualnej, no chyba, że jest wykształconym w Ameryce bankowcem, który zakłada tu rzekomo dla siebie jakąś sieć, a potem korzystnie sprzedaje ją obcemu kapitałowi. Działania te często nazywane są sukcesem, w zasadzie nie wiadomo dlaczego.
No dobrze, powie ktoś, ale przecież są ci wszyscy obrońcy własności prywatnej, ci działkowcy i kamienicznicy. Co z nimi. Oni są od dawna spacyfikowani, bo na czele tych organizacji stoją albo oszuści, albo wariaci. Kiedy robi się niebezpiecznie uruchamia się jednych albo drugich i sprawa jest sprowadzona do parteru.
Zacznijmy od tego antypaństwowego myślenia. Jak wiemy nasze państwo nie ma żadnej misji ani celu, poznajemy to po obietnicach wyborczych, w których pojawia się bez przerwy wątek budowy tanich mieszkań dla młodych małżeństw. Dobrze byłoby zorientować się jaką misję może w ogóle mieć państwo tej wielkości. Myślę, że wiele rzeczy dałoby się wymyślić, o ile nie byłoby tego straszliwego złodziejstwa i tych unijnych dyrektyw. No, ale rzeczywistość jest jaka jest. Tak więc nasze państwo może być zapleczem dla niemieckiego przemysłu albo terenem gdzie werbuje się najemników na różne wojny. Póki co innych pomysłów nie ma. A skoro nie ma, nie pozostaje nam nic innego jak cofnąć się do czasów, kiedy nikt jeszcze nie opowiadał o zbawczej roli demokracji. Ja zacznę od przygotowania kursowego wykładu dotyczącego operacji na wielkiej własności ziemskiej, od czasów przed Powstaniem Styczniowym do dziś. To jest rzecz absolutnie najważniejsza. Potem ten wykład nagram i będę go rozprowadzał na płycie. Jako dodatek do książki, albo tak po prostu. Nie wiem co Wy w tym czasie będziecie robić, ale jak wiecie nie mam zwyczaju oglądać się na nikogo.
W skrócie tylko powiem, po ostatnich, przygotowujących mnie do baśni lekturach, że tylko ktoś nieskończenie naiwny myśleć może o Narodowej Demokracji jako o partii prawicowej albo konserwatywnej albo zachowawczej. Tylko ktoś nieskończenie naiwny może sądzić, że powstające w miastach takich jak Wilno czy Mińsk Litewski, w latach 1880-1914 tingle-tangle, czyli burdele na kółkach z załogą niemiecką lub francuską były li tylko miejscami rozrywki. Nic z tego, to były korytarze, do których wprowadzano zamożnego młodego człowieka poszukującego wrażeń, a z drugiej strony wypuszczano gołego i zadłużonego starego durnia.
Tylko ktoś nieskończenie naiwny może myśleć, że używanie języka ojczystego lub zaniechanie jego używania nie ma wpływu na stan posiadania nieruchomości. A wręcz wariat będzie opowiadał, że jakiekolwiek reformy mogą doprowadzić nas do rzeczywistości lepszej niż ta, którą mamy.
Na tym kończę, muszę niestety odwołać swoją sobotnią wizytę na jarmarku Radia Wnet, bo znów się rozchorowałem. Jakieś bronchity latają w powietrzu. Tak więc zapraszam na targi książki katolickiej, które odbywać się będą w dniach 7-10 kwietnia, wcześniej chyba nie dam rady wyjść z domu.
Aha z konkretów to mamy jeszcze targi.
Przypominam wszystkim zainteresowanym zyskami wydawcom, że w dniach 4-5 czerwca odbywać się będą w Bytomskim Centrum Kultury targi książki, dla których okazją jest 1050 rocznica chrztu Polski. Uczestnicy nie płacą za stoisko, zgłaszać zaś swój udział w imprezie mogą pod adresem info@rozetta.pl
Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze.
Inne tematy w dziale Polityka