Z samego rana trafiłem na reklamę, dla niepoznaki zwaną wywiadem, promującą książkę Maxa Cegielskiego. Książka opowiada o wyprawie tegoż Cegielskiego w góry Ałtaj, ale jej bohaterem nie jest autor – a na pewno nie tylko on – ale gen. Bronisław Grąbczewski. Ja bym się po tym wywiadzie prześliznął i dał sobie spokój z jego omawianiem, albo zauważyłbym, że dzieła Grąbczewskiego są nie wydane i pozostają w rękopisach, co otwiera wielkie możliwości tym, którzy chcą prowadzić rzeczywistą politykę historyczną w Polsce, ale nie mogę na tym poprzestać. Nie mogę, bo Max napisał, że trzeba się zastanowić nad tą historią, trzeba zrozumieć, że produkowanie słabych filmów nie uczyni z nas wielkiego narodu. Ja nie wiem do jakiego narodu należy Max, ale mam wrażenie, że nie do tego samego co ja. Jego zaś stwierdzenie jasno wskazuje na to czego on się tak naprawdę obawia. Wskazuje też owa myśl wyraźnie, że nie chodzi o żadną sztukę i jakość, ale o to by promować ludzi takich jak Grąbczewski, ludzi, którzy wykorzystali swoją szansę robiąc karierę w strukturach Polsce wrogich.
Dlaczego ten Max jest taki nachalny? Ja nie wiem, może to przez tego ojca – masona, albo przez brak wychowania religijnego. Może przez żądzę sławy, która nie nadchodzi, a latka lecą. Cóż to bowiem jest za sława – wywiad w portalu WP? Chciałoby się więcej. Z tej zaś sławy, która jest biorą się pomysły, żeby książki Maxa dystrybuować przez Biedronkę. Jacy oni są wszyscy biedni, jacy smutni. Tata poważny i ustosunkowany, a książki syna w Biedronce leżą, co za świat....teraz to nawet chyba tam ich nie ma. W zasadzie nie wiadomo gdzie są, chyba gdzieś z rozdzielnika po redakcjach je wciskają, z ręki. Przepraszam, znowu zapędziłem się w moje ulubione rozważania o dystrybucji. Nie o to dzisiaj chodzi. Istotne jest, że Max Cegielski nie potrafi nawet zareklamować swojej książki, bez wchodzenia w polemikę z polityką PiS. Po co mu to? Bo boi się, że straci nawet to co ma, czyli te nędzne posadki w niszowych programach i rozgłośniach. Moim zdaniem niepotrzebnie się obawia. Politycy PiS, dziennikarze związani z tą partią weszli właśnie w fazę ostrej kokieterii skierowanej pod adresem ludzi takich jak Max i może się on raczej spodziewać jakichś propozycji ze strony Lisickiego, Jankego i Karnowskich. Może więc niepotrzebnie wali tak ostro w te pisowskie filmy, może powinien się wstrzymać....Jak myślicie?
Skąd mi się wzięła ta kokieteria PiS-u? Byłem wczoraj przez chwilę u sąsiadów, a tam jest telewizor, akurat leciały wiadomości. Pół dziennika poświęcone było demonstracjom KOD-U, omawiane było wszystko: skład osobowy, hasła, średnia wieku, postulaty. Wszystko po to, by na koniec pokazać, jak to źle było za Tuska, który więził kibiców i kazał pałować górników. A za PiS-u proszę – wolność demonstracji, każdy może gadać co chce, a policja stoi i się przygląda. Przyznam, że się załamałem po obejrzeniu tego materiału. A jeszcze gorzej się poczułem o zaglądając na salon. Kłopotowski pisze coś w sensie, że mamy prawie wojnę domową, rolex wysmażył jakieś ahistoryczne bzdury z ciężką sugestią na koniec, że jak już będzie naprawdę źle i wszyscy nas opuszczą, to jest jeszcze jedna alternatywa – tu następuje porozumiewawcze mrugnięcie – wiecie jaka, prawda...nawet jak nas Waszyngton porzuci, co jest już raczej przesądzone, to jeszcze się możemy ratować cytatami z naszego starego przyjaciela Chestertona, a każdy wie skąd on pochodził – tu następuje drugie mrugnięcie.
W związku z tą całą układanką mam jedno pytanie: czy ktoś tu jeszcze myśli po polsku? Czy ktoś ma jakieś propozycje adresowane do konkretnych osób, a nie do ogłupiałego od telewizji i analiz polityki międzynarodowej tłumu? Mam wrażenie, że nie.
Tamci zaś trzęsą się ze strachu co to będzie, jak na ekrany kin wejdzie film „Smoleńsk”. Okaże się wtedy, że film to nie jest sztuka, tylko propaganda, łatwa to zrobienia i łatwa do wygrania. Wystarczy nie zatrudniać przy jej produkcji Jerzego Zalewskiego i sukces w zasadzie przychodzi sam. Chodzi o to co się w tej propagandzie pokazuje i jakie pytania się stawia. Max przez swoją książkę chce nam powiedzieć, że najlepiej byłby gdybyśmy wysługiwali się obcym rozumiejąc konieczność dziejową. Ja zaś zastanawiam się, czy on nie może po prostu się zamknąć i poprzestać na pisaniu książek o wyprawach w góry. Nie może moi drodzy, bo takich książek powstały całe tony, a kolejne tony są przygotowywane do druku. Trzeba się w tym tłumie jakoś wyróżnić. Maxa ogranicza także język, pisze on po polsku, a Polacy jacy są każdy wie. Nie jest łatwo do nich trafić. Ci, których Max kokietuje przeważnie nie wydają pieniędzy na książki, a jak już to czynią, chcą mieć pewność, że nie spotka ich w trakcie lektury żadna, przykra niespodzianka, to znaczy, że nie podane zostaną w wątpliwość zasady ich życia. No i Max się stara, ale widzi, że konkurencja jest miażdżąca, wchodzi więc na pułap propagandy nachalnej i liczy, że może zauważą go w tym KOD-dzie kokietowanym przez dziennikarzy Kurskiego. Jakby nie było Max nie ma nam nic do powiedzenia, poza tym co sami znajdziemy w wikipedii. A Kurski? Po wczorajszym dzienniku sądzę, że Kurski i jego ludzie w ogóle zrezygnowali z komunikacji z widzem. Oni adresują swój program wyłącznie do liderów politycznych opozycji, tych średniego i wyższego szczebla. Chcą im powiedzieć wprost – nie macie się czego bać chłopaki, nic wam nie zrobimy, tylko wyhamujcie trochę.
Dobrze wszyscy wiecie, że o żadnym porozumieniu nie ma i nie będzie mowy. PiS zaś jeśli nie wykaże się stanowczością, zostanie wkrótce rozwalony i zmarginalizowany tak jak to miało miejsce w roku 2007. I Max Cegielski będzie mógł odetchnąć z ulgą, a być może nawet uda mu się wtedy znów wprowadzić swoje książki do Biedronki.
Na koniec jeszcze ciekawostka. Pewnie nie zdajecie sobie sprawy z tego, że tylko szczęśliwemu zbiegowi okoliczności i zwycięstwu PiS w wyborach zawdzięczamy możliwość wydawania reprintów dzieł drukowanych przed wojną i dawniej. Do niedawna bowiem, w myśl art. 40 ustawy o prawie autorskim, wszyscy wydawcy i producenci utworów literackich, muzycznych, plastycznych, fotograficznych i kartograficznych, niekorzystających z ochrony praw autorskich, byli obowiązani do przekazywania 5 procent zysków ze sprzedaży tych utworów na rzecz Funduszu Promocji Twórczości. Swego czasu, kiedy jeszcze nie korzystałem z takich utworów poinformował mnie o tym specjalnym pismem Departament Mecenatu Państwa Ministerstwa Kultury. Informacja ta nadaje dodatkową głębię niepokojowi Maxa Cegielskiego. Oznacza bowiem, że kasa się skończyła. Każdy może wydać pamiętniki księdza Tokarzewskiego i nie będzie przez to opodatkowany na rzecz państwa, czyli w praktyce na rzecz tych, którzy tym państwem akurat rządzą. Jeśli ktoś chce sobie policzyć ile to jest te 5 procent od zysku przy sprzedaży rzędu 3 tysiące rocznie, może próbować. Ja zaś jestem ciekawy czy wszystkie „poważne” wydawnictwa odprowadzały ten parapodatek na darmozjadów, na przykład od zamieszczanych w albumach starych fotografii. Czy taki „Dom spotkań z historią” go odprowadzał.
Podkreślmy jeszcze raz te nazwy: Departament Mecenatu Państwa i Fundusz Promocji Twórczości.
Przypomniało mi się, jak swego czasu zapytałem urzędnika Sellina, dlaczego Ministerstwo finansuje takiego oszusta jak Smarzowski, a nie wydaje ważnych dla kultury polskiej wspomnień. On nie potrafił na to odpowiedzieć. A był to i jest nadal członek PiS. Okazało się, że było znacznie gorzej. Oni niczego nie finansowali, oni cały czas szukali frajerów, którzy będą płacić za druk ich książek. Teraz ktoś tam oprzytomniał. Dzięki Bogu. Nie łudźcie się jednak, że jeśli PiS zostanie od władzy odsunięty, podatek od druku starych książek nie powróci. Aha, byłbym zapomniał, dotyczy on nie tylko autorów polskich, ale także obcych, nie jest to więc podatek od książek, ale podatek od używania języka polskiego. I z tym Was zostawiam, bo mnie tu zaraz cholera strzeli...
Zostawiam nagrania z ostatnich gawęd
https://www.youtube.com/watch?v=r_dj_hdtBgM
https://www.youtube.com/watch?v=hjZgui_1GZs
Przypominam wszystkim zainteresowanym zyskami wydawcom, że w dniach 4-5 czerwca odbywać się będą w Bytomskim Centrum Kultury targi książki, dla których pretekstem jest 1050 chrztu Polski. Uczestnicy nie płacą za stoisko, zgłaszać zaś swój udział w imprezie mogą pod adresem info@rozetta.pl
Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze.
Inne tematy w dziale Polityka