Pani Marysia to ostatnie ogniwo w łańcuchu prowokacji, które doprowadzą w przewidywalnym i niedalekim czasie do katastrofy. Na czym będzie owa katastrofa polegać? Sądzę, że na zamachu na jednego z polityków, nie wiemy tylko póki co, na którego. W postawie bowiem całej formacji duchowej i politycznej związanej z PO odnajdujemy już nie ślady, ale całe schematy prowokacji politycznych wypracowanych w ciężkim trudzie w czasach III republiki.
Jak taki mechanizm wygląda? We Francji XIX wieku chłopcem do bicia był Kościół, opowiadałem o tym ostatnio we Wrocławiu, zaczęło się od konfiskaty mienia i wyrzucenia z kraju jezuitów, a skończyło na ucałowaniu przez papieża flagi republiki. Był to akt wdzięczności za łaskawe pozwolenie na to, by Joanna d'Arc nie była li tylko świecką „świętą”, przedstawianą w podręcznikach jako główna ofiara Kościoła hierarchicznego. U nas jest trochę inaczej i kaliber prowokacji jest znacznie słabszy. Głównym wrogiem jest PiS, partia wyrastająca co prawda z tradycji republikańskiej i socjalistycznej, ale....no właśnie....co za ale? U nas nie chodzi o relacje Kościół a jakaś tam miękka i burżuazyjna republika. U nas Kościół jest póki co w głębokim odwrocie, a sprawa, tak jak przed wojną, ma charakter rozróby rodzinnej. Zwolennicy towarzysza Dzierżyńskiego i towarzysza Stalina, dla niepoznaki poprzebierani w garnitury, chcą urządzić wszystko po swojemu. Chcą, by sytuacja była tak klarowna jak w nigdy niespełnionym śnie o zwycięskim marszu armii czerwonej do Renu w roku 1920. Rewolucyjna Rosja, trup Polski i rewolucyjne Niemcy. Te ostatnie są już tak rewolucyjne, że niebawem wszyscy zaczną chodzić nago po ulicach w zimie, żeby towarzysze muzułmanie nie czuli się poniżani przez obecność dobrze ubranych, najedzonych i pewnych siebie Niemców. W Polsce też kiełkują ziarna tej rewolucji, a Rosja, jak to Rosja, zawsze jest gotowa do różnych zmian, choć pozornie nic na to nie wskazuje.
Naprzeciwko tychże zwolenników Dzierżyńskiego stoi grupa tak zwanych miękkich socjalistów, którym się zdaje, że w ramach jakichś umów zbiorowych utrzymają władzę. To jest złudzenie i o tym właśnie śpiewa nam w swojej ostatniej piosence Maria Peszek. Pani Marysia przenosi to najbardziej chamskiej pop kultury to wszystko czego w pocie czoła dokonał przez ostatnie 30 lat Jan Tomasz Gross, czyli te trzy stu stronicowe książeczki, nazywane „pracami naukowymi” i cytowane przez wszystkich propagandystów rewolucji jak kraj długi i szeroki. Po co ona to robi? Ona nie wie, to jasne. My jednak, mając w pamięci inspirującą historię III Republiki możemy zgadywać. Oto jak pamiętamy do wyrzuconych z Francji, okradzionych jezuitów przyjechał pewnego dnia bogaty antysemita i zaproponował im współpracę. Oni nie zgodzili się co prawda, ale też nie powiedzieli mu won. To wystarczyło. Cała republikańska prasa, z samym monsieur Drumontem – bogatym antysemitą - huczała, że jezuici, a co za tym idzie Kościół to antysemici. Z tą różnicą, że gazety rządowe wyły z oburzenia, a Drumont z radości. Następnie okazało się, że w armii francuskiej jest za dużo klerykałów i wolnomyślicielsko nastawieni oficerowie postanowili zablokować ich awanse. Nazwano to aferą fiszek. Drumont tym razem wył z oburzenia, prasa republikańska z radości, a hierarchowie smutno kiwali głowami. Żeby afera za szybko nie ucichła w jej podkręcanie włączył się „całkiem katolicki” dziennik La Croix.
Tak zbudowany antagonizm, całkowicie rzecz jasna fikcyjny posłużył do ostatecznego pognębienia Kościoła, który musiał pogodzić się z republiką na warunkach republiki. Z armii zaś i tak usunięto oficerów otwarcie głoszących przywiązanie do tradycji katolickiej i już nic nie stało na przeszkodzie, by Francja mogła przystąpić do wojny z Niemcami w imię obrony interesów Imperium. Do Kościoła, który i tak musi żyć w zgodzie ze wszystkimi przyczepiono na stałe łatkę antysemityzmu. Cała zaś tradycja narodowa we Francji stała się własnością tajnej policji, która naklejała ją potem w formie kompromitującego emblematu na dowolne czoła i plecy ustawiając w odpowiednim świetle polityków, pisarzy, artystów, czy kogo tam akurat było trzeba.
U nas jest tylko pozornie lepiej, bo likwidacja PiS to tylko początek. Kuplety pani Marysi to jedna strona medalu, a legenda żołnierzy wyklętych druga. Ludziom już się nie da wytłumaczyć, że naprawdę nie chodzi o to, żeby nosić koszulki z grubej bawełny, bo to fajne. Dopóki ta machina nie zacznie gwizdać, huczeć i pluć ogniem oni niczego nie zrozumieją, będą uważali, że to takie żarty i przecież nic się nie stanie.
Z jednej strony mamy więc panią Marysię, a z drugiej te rzesze młodych ludzi, którzy właśnie odkryli swoje ideały i będą się w nich realizować przynajmniej przez 5 lat, zanim nie wyjadą na zmywak. Pytanie istotne brzmi: z której strony padnie strzał i kogo ugodzi? Oczywiście, że padnie z tej strony, gdzie jest najwięcej ogłupiałych idealistów, a ofiarą będzie ktoś uczciwy i naiwny. Jakiś polski Jaures, któremu się zdaje, że ten socjalizm to jest jednak impreza bardzo serio i jak się wszyscy ci ludzie pracy zbiorą w kupę, to dopiero będzie można cudów dokazać, ho, ho...
Omawiając bowiem sytuację we Francji zapomniałem dodać, że republika miała zawsze dużo serca dla tak zwanych prawicowych ekstremistów. Nie było takich aresztowań, z których przynajmniej dwóch, trzech, do tego uzbrojonych po zęby, by nie ocalało. U nas nie ma żadnych aresztowań, a podniesienie temperatury pod deklem jednemu czy drugiemu nawróconemu patriocie nie stanowi żadnego problemu.
Teraz słów kilka o upraszczaniu narracji, który to element jest szalenie ważny w konstrukcjach policyjnych. Oto gadamy tu bez przerwy o polityce historycznej, o roli Kościoła, uniwersytetu, sztuki, filmu i czego tam chcecie. A pani Marysia wychodzi, mruga i nadaje: w moim kraju palą tęczę, jak kiedyś ludzi w stodołach. I co? Ktoś z tak zwanych ludzi mediów powie głośno, że to prowokacja, która zmierza wprost do wyreżyserowanej tragedii? Ktoś powie, żeby ta kretynka się wreszcie zamknęła? Może jakiś znający historię polityk to powie? Może Bugaj na przykład? Nie. Wszyscy będą milczeć i czekać. Czemu? Bo narracja historyczna jest tak ustawiona. Wszyscy wierzą, że to Zola napisał tekst pod tytułem „Oskarżam”, choć w rzeczywistości zrobił to Clemenceau, wszyscy wierzą, że Dreyfus był na Wyspie Diabelskiej całe pięć lat i wrócił zdrowy i opalony, połyskując bielą wyczyszczonych zębów. I wszyscy w milczeniu będą czekać na moment finałowy, po to, by zachować się dokładnie tak jak małpy w klatkach, czyli wyć, skakać i wrzeszczeć w tych momentach, w których to zostało zaplanowane.
Ja nie będę tego czynił, dlatego właśnie piszę ten tekst. Nie będę skakał i wrzeszczał z oburzenia, bo odczytuję te mechanizmy i rozpoznaję tę tradycję, tę aurę policyjnych romantyk, o której tak pięknie śpiewał Kazimierz Staszewski. Was to jednak nie ominie. Nie ominie to także polityków PiS i nie ominie to czcicieli tradycji narodowej, szczególnie tych nowonawróconych, którzy będą musieli jakoś się określić w przyszłości wobec nowej władzy. A jak będą grzeczni, to może się zdarzyć, że w radio przestaną w nagrodę puszczać panią Marysię i znów będzie tam leciał Kazik. No, ale żeby to osiągnąć to wszyscy muszą być bardzo grzeczni i zdyscyplinowani, naprawdę bardzo.....
Zostawiam dwa ostatnie nagrania
https://www.youtube.com/watch?v=r_dj_hdtBgM
https://www.youtube.com/watch?v=hjZgui_1GZs
Przypominam wszystkim zainteresowanym zyskami wydawcom, że w dniach 4-5 czerwca odbywać się będą w Bytomskim Centrum Kultury targi książki, dla których pretekstem jest 1050 chrztu Polski. Uczestnicy nie płacą za stoisko, zgłaszać zaś swój udział w imprezie mogą pod adresem info@rozetta.pl
Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze.
Inne tematy w dziale Polityka