coryllus coryllus
2323
BLOG

Umberto Eco - człowiek cesarza

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 53

Trudno sobie w Polsce wyobrazić faceta, który zaczyna karierę w katolickiej telewizji, gdzie występuje z myszką pacynką, a potem, kiedy z tej redakcji odchodzi, robi błyskotliwą karierę uniwersytecką i literacką. Okay, są tacy, którzy twierdzą, że cała ta kariera na uniwersytecie to pic, a rzekome znawstwo śp. Umberto Eco to lura zaprawiona proszkiem do prania. No, ale na tak zwanym przeciętnym zjadaczu chleba dokonania i występy Umberto Eco robiły zawsze potężne wrażenie. I o to zdaje się chodziło.

Ja nie mogę spokojnie słuchać opowieści o tym, że nieboszczyk Eco zrobił sukces jedną książką, bo wiem przecież i Wy wiecie jakimi drogami chadza sława literatów. Książka „Imię Róży” od której się wszystko zaczęło w roku 1986 była książką napisaną pod potrzeby Hollywood. Wypromował ją film, a jedyne co jest w niej zaskakującego – oceniam dziś po latach, jako starszawy już czytelnik – to podwójny adres. Mam na myśli to, że książka ta została skierowana do dwóch grup odbiorców i każda z tych grup mogła ją odczytać na swój sposób, a potem wyrazić zachwyt. To jest niewątpliwe osiągnięcie, które świadczy, że Umberto Eco nie był byle kim. Nie jest bowiem łatwo połączyć w długawej i trudnej narracji, kryjącej prostą jak drut historyjkę, najważniejsze wątki pop kultury i najważniejsze wątki z historii Kościoła. No dobra, jedne z najważniejszych.

Mamy oto tego Wilhelma z Baskerville, średniowiecznego Sherlocka Holmesa, oraz mniszka, który mu towarzyszy, niemieckiego mniszka, późniejszego opata klasztoru w Melk. Obaj mają rozwiązać zagadkę kryminalną i w czasie tego rozwiązywania zachowują się jak ludzie całkiem współcześni. W czasie tej rozrywkowej bardzo historii coś się jednak przed naszymi oczami zmienia i Wilhelm Baskerville zamienia się wprost w ojca nominalizmu Ockhama, jego deklaracje polityczne zaś wymierzone są wprost przeciwko papieżowi. W filmie i książce cała sympatia autora, który czaruje czytelnika różnymi średniowiecznymi gadżetami, jest po stronie Wilhelma i jego przyjaciół – mnichów w szarych habitach, którzy mają przekonać spasionych biskupów, że Kościół powinien być ubogi. Lękają się oczywiście oskarżenia o herezję, ale śmiało wygłaszają swoje racje i wszyscy są gotowi bić im brawo. Nawet wtedy kiedy słyszą z ich ust otwarte poparcie dla cesarza i jego polityki. W tym miejscu wypadałoby spytać co to za ubodzy mnisi, co głoszą pochwałę władzy świeckiej i cóż chcą oni uczynić z tym skonfiskowanym Kościołowi bogactwem? Czy aby na pewno oddać biednym?

Przyznać trzeba, że w powieści Umberto Eco zachowuje jednak pewną dyskrecję, prawdopodobnie z obawy o reakcję kolegów z akademii, którzy mogliby powiedzieć coś przykrego, gdyby zrobił się zbyt nachalny wskazując palcem to co uważa za dobro i to co uważa za zło. Co innego filmowcy, ci się nie ochrzaniają. W filmie widzimy dokładnie kto ma rację, a końcówka filmu, kiedy to zbuntowany lud przepędza złych i tłustych biskupów a okrutnego Bernarda Gui zabija nie pozostawiam nam złudzeń. Rewolucja jest zawsze na czasie, podobnie jak herezja.

Wracajmy jednak do telewizji. Dlaczego kariera jaka była udziałem Umberto Eco nie może zdarzyć się w Polsce? Powód jest prosty, nie ma żadnej siły zewnętrznej, która uporczywie promowałaby jakiegoś autora, a niechby i słabego. Ktoś powie, że nie, że są takie siły, bo przecież promuje się różnych durniów w typie Twarodcha i idiotki w typie Bondy. Promuje się, ale to nie jest to samo, bo promotorzy nie mają poważnych planów, a jedynie doraźne, posługują się także selekcją negatywną, to znaczy im większego bałwana dopadną tym silniej go lansują. Zakładam, że większość pisarzy w Polsce była w ostatniej dobie lansowana przez ludzi cesarza Fryderyka Barbarossy, podobnie jak sam Eco. No, ale pomiędzy Italią a Polską różnica jest taka, że Fryderykowi zależy na opinii włoskiej akademii, a polskie uniwersytety, podobnie jak polskie media ma w nosie i całkowicie je lekceważy. Uważa po prostu, że na więcej niż Twardoch i Bonda nie zasługujemy. Ma zapewne sporo racji, bo kiedy patrzymy na jeszcze gorszych naśladowców tej dwójki nie możemy się nadziwić jak to jest możliwe, że analfabeci mogą wydawać książki. Mogą, bo cała populacja mówiąca a języku polskim jest traktowana jak bierne stado baranów. I póki ludzie tego nie zrozumieją, póty będzie im się kłaść sieczkę do żłobu i do łba.

Po to między innymi, by rozruszać nieco tych biednych czytelników czekających na kolejne objawienia literackie organizujemy targi książki w Bytomiu w dniach 4-5 czerwca 2015. Szczegóły na www.rozetta.pl

Wracajmy jednak do Umberto Eco. Może inny rodzaj kariery zadziała w Polsce? Jeśli nie z telewizji na uniwersytet i do literatury, to z uniwersytetu do telewizji. Mowy nie ma. Akademia jest tak leniwa i zdeprawowana, tak przy tym nadęta, że kiedy ktoś będzie próbował nagiąć ich przekaz do podstawowych wymogów tych całych nowoczesnych mediów nadmą się tylko i będą puszczać powietrze nosem, jak napompowana żaba. Przykład Żakowskiego i Hartmanna, jest tu najbardziej widowiskowy. Oni by chcieli występować w TV bez myszki maskotki i żeby ich wszyscy kochali za te krzywe gęby i ponure komunikaty. Mowy o tym być nie może.

Na tle naszych popularyzatorów nauki, historii i literatury widać dopiero jak wielkim i niezastąpionym człowiekiem był Umberto Eco. Nawet jeśli komuś jego książki wydawały się nudne, nawet jeśli ktoś był wobec jego kariery mocno podejrzliwy, przyznać trzeba, że Umberto Eco przynajmniej rozumiał konwencję i miał poczucie humoru. I teraz ustawcie sobie przed oczyma wyobraźni jego i Terlikowskiego, który także by chciał być popularyzatorem różnych ważkich treści i zagadnień. Czy on w ogóle byłby w stanie połączyć w jednym, franciszkańskim mnichu Sherlocka Holmesa i Ockhama? A gdzie tam, on by nawet nie pomyślał o tym, bo myśl o Sherlocku uznałby za degradację swojego intelektu, a o tym drugim musiałby zasięgnąć jakich informacji u Grzegorza Górnego albo wręcz u redaktora Lisickiego. A dziś ponoć ma nasz ulubieniec wystąpić w telewizji Republika i dyskutować z Maciejem Giertychem o ewolucji. Czy wyobrażacie sobie, że nieboszczyk Eco wziąłby udział w tak żenującej ustawce? Ja nie.

Polski rynek treści nie wyda nigdy żadnej znakomitości w typie Eco, bo jest tu za dużo kandydatów do sławy i to ich wszystkich razem i każdego z osobna osłabia. Cesarzowi zaś nie zależy na tym, by były tu jakieś indywidualności. Ludzie zaś, czyli odbiorcy, w przeważającej większości nie rozumieją po co wydaje się tak ciekawe i uwodzicielskie książki jak „Imię Róży”. Lokalne zaś siły, chętne do wspierania autorów, są jeszcze bardziej ogłupione niż masy czytelnicze, o czym dobitnie świadczą wypowiedzi ministra Glińskiego i producenta Pawlickiego.

Zresztą to co usłyszeliśmy ostatnimi czasy o planach telewizji polskiej jest kolejną demaskacją z gatunku ostatecznych. Oto nasi twórcy nie zdobyli się nawet na to, by zatrudnić tam jakiegoś gościa z pluszową myszką, nie zdobyli się nawet na odrobinę oryginalności. Postanowiono bowiem, że telewizja polska, będzie naśladować schyłkowy PRL, czyli telewizję Szczepańskiego. Będzie Sonda, którą poprowadzi Tomasz Rożek, będzie Wielka Gra, której z całą pewnością nie poprowadzi Stanisława Ryster i będzie Teleranek, w którym znajdzie się na bank ktoś naśladujący Adama Słodowego. I to jest proszę Państwa, ten sposób myślenia, przyczyna wszystkich naszych klęsk. Ja to jeszcze raz powtórzę, bo wiele osób mogło zapomnieć, oto najaktualniejszy hasłem w Polsce jest – zróbmy jak tamci tylko gorzej, głupiej i taniej, to se trochę zarobimy. Hasło to w dniach nadchodzących zostanie nieco zmodyfikowane i brzmieć będzie – zróbmy jak dawniej, tylko gorzej, głupiej i taniej....etc.

 

Przypominam wszystkim zainteresowanym zyskami wydawcom, że w dniach 4-5 czerwca odbywać się będą w Bytomskim Centrum Kultury targi książki, dla których pretekstem jest 1050 chrztu Polski. Uczestnicy nie płacą za stoisko, zgłaszać zaś swój udział w imprezie mogą pod adresem info@rozetta.pl

 

Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze. Informuję także, że w dniu 27 lutego będę najprawdopodobniej na jarmarku Radia Wnet, który odbywa się w starym budynku liceum im. Hofmanowej przy ul. Emilii Plater, na tyłach Marriota w Warszawie. Tak się dobrze składa, że 27 lutego to moje urodziny, w związku z tym każdy kto zdecyduje się zakupić jakąś książkę dostanie ode mnie prezent. Prawdziwą indiańską zakładkę do książki z autografem Sat Okha. Takie urodziny to także znakomita okazja, by kogoś, nie mnie rzecz jasna, obdarować książką księdza Mariana Tokarzewskiego zatytułowaną „Straż przednia”. Zapraszam serdecznie.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (53)

Inne tematy w dziale Kultura