coryllus coryllus
2598
BLOG

Badacze Pisma Świętego

coryllus coryllus Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 38

Od dłuższego czasu zastanawia mnie z jaką łatwością ludzie rzucają się do interpretowania po swojemu pism objawionych, a z jaką przy tym niechęcią i łatwowierną pokorą odnoszą się do książek i artykułów pochodzenia jak najbardziej ziemskiego. Zasada jest oczywiście taka, że im większy bałwan tym odważniej poczyna sobie z Ewangelią i bardziej przymila się do treści publikowanych przez akademię. To jest moim zdaniem jeden z najważniejszych republikańskich standardów, który od lat jest udoskonalany i szlifowany w demokratycznym państwie prawa.

Sądziłem, że w przypadku tego akurat bloga etap polegający na popadaniu w głęboką zadumę nad jakością tekstów obcych i próbą usprawiedliwiania ich jawnych przekłamań, mamy już za sobą. Okazało się, że nie. Okazało się, że pojawił się na stronie coryllus.pl komentator, który doradza mi więcej pokory z stosunku do Jonesa i jego książki. A to z tego względu, że powinienem przyjąć inne jeszcze niż swoja własne wersje wydarzeń. Arogancja zaś moja wynika wprost z tego, że nie doczytałem książki Jonesa do końca. Nie wiem po co miałbym to robić, skoro ona jest dokładnie tak samo słaba dalej, jak na początku. No, ale dobrze, niech będzie, doczytam. Pan, który ten komentarz wpisał ma jednak osiągi o wiele słabsze od moich, bo on sobie nawet nie zadał trudu, by przeczytać mój tekst. On się skupił na tej okropnej, aroganckiej manierze, która - z czyjego pozwolenia – unieważnia autorów tak znakomitych i powszechnie szanowanych jak Jones. Szanowanych również przez autorytety prawicowe, co nie jest bez znaczenia, bo trzeba wszak wspierać hierarchię, do której się aspiruje. Tak to wygląda z punktu widzenia tego komentatora. Jest jakiś sektor głoszący sformatowane poglądy i tam są lepsi i gorsi. Ci lepsi zostali wyłonienie w wyniku nierozpoznanych działań, ale to nic, trzeba ich słuchać. Jeśli lansują Jonesa, to morda w kubeł, nie można się czepiać, bo trzeba trzymać fason i iść ramię w ramię przeciwko tamtym, złym, co nie kochają myśliciela Jonesa i wrzucają mu od antysemitów.

Mili państwo, ćwiczyliśmy to już wielokrotnie. To jest myślenie charakterystyczne dla idiotów i tchórzy. Zarzuty wobec książki Jonesa są proste i klarowne. Nie bierze on w swojej analizie pod uwagę czasów sprzed wielkiej zarazy, nie podejmuje tematu herezji i jej związków z produkcją oraz obrotem pieniędzmi. Nie interesuje go moment, w którym Kościół dopuszcza możliwość pobierania procentu od kapitału. Za to skupia się na malowniczym, ze względu na swój wymiar propagandowy momencie, czyli na gwałtownym wzroście potęgi Florencji. Idzie jednym słowem utartym szlakiem, który jeszcze ubarwia idiotycznymi porównaniami tejże Florencji do starożytnego Rzymu. To naprawdę jest prosta konkluzja, żeby ją jednak zrozumieć trzeba posiadać jakieś minimum informacji, a nie tylko przekonanie, że szanowani tu i ówdzie publicyści mogą mieć trochę racji. Otóż nie mogą, bo absorbują treści podane przez Jonesa, oraz innych guru w sposób prosty i bezpośredni – jak małpa kit. Czas z tym skończyć. I temu między innymi poświęcone będą niektóre teksty z tego bloga.

Teraz pogłębmy nieco naszą analizę. Skąd bierze się tak silne przekonanie, że skoro pięć miliardów much siada na krowim łajnie, to ono musi być smaczne? Z przemożnej chęci uczestniczenia w życiu stadnym oraz z wiary, że pośrednicy uwiarygadniają towar. Ma ta konstrukcja genezę w handlu i jest przez to bardzo trudna do zwalczenia. Jeśli mamy na półce w sklepie szereg plastikowych pojemników z szamponem, a w telewizji gadają, że w tym szamponie są mikrogranulki, które ujędrniają włosy, to ludzie będą to kupować, bo przecież wiedzą, że kto jak kto, ale telewizja i ich ukochana pani Jadzia z drogerii nie oszukaliby ich na pewno. Jeśliby im czarno na białym udowodnić, że żadnych mikrogranulek w tym śmierdzącym chemią glucie nie ma, wzięliby się do pięści, bo byłby to atak na ich najświętsze intelektualne zasoby, którymi podkarmiają swoje ego w czasie oglądania Szkła kontaktowego. Pośrednik jest gwarancją jakości, choćby łgał w żywe oczy, a dzieje się tak bo człowiek, z natury jest tchórzliwy i nędzny, jego zaś podstawowym pragnieniem jest chęć pochylenia karku przed silniejszym i takim co wie lepiej. Mikrogranulki są znakomitym tego przykładem, podobnie jak książka Jonesa. To są fetysze, których usunąć się z masowej wyobraźni w żaden sposób nie da. Są bowiem opłacone i zadekretowane przez autorytet pośrednika.

Co innego ze słowem objawionym. Ono zostało wydane na pastwę durniów już dawno. Relacje pomiędzy niewykształconym bałwanem a ewangelią są odwrotnością relacji pomiędzy tymże bałwanem, a mikrogranulkami. Tam wszystko wolno, bo pośrednik jest niepotrzebny, a jeśli się pojawia, można mu ot tak nawrzucać, można go pouczać, można się z nim kłócić nie znając ani tradycji, ani kontekstów liturgicznych, można w zasadzie wszystko. Bo to jest wielkie zwycięstwo cywilizacji świeckiej, republikańskiej nad Kościołem. Usunięcie pośrednika spomiędzy wiernego a słowa. Ktoś powie, że przesadzam, bo księża nadal cieszą się szacunkiem. Tak? To może niech powiedzą rozwodnikowi Lisickiemu, żeby się zamknął i nie pouczał papieża. Może niech mu przestaną firmować te przemądre książki i niech ich nie lansują. Dadzą radę czy trzeba im w tym pomóc? Nie widzę póki co chętnych. Tak więc rola pośrednika stojącego pomiędzy słowem a wiernym jest mniej istotna dla współczesnych niż rola pani Jadzi z drogerii. O wiele mniej. Bo o tym co tam jest napisane w Piśmie można sobie pogadać z każdym w każdych okolicznościach i każdy może się wyjęzyczyć na temat krzaka gorejącego. Bo co w końcu kurcze blade.... Inaczej jest z Jonesem i mikrogranulkami. Tam trzeba być ostrożnym, bo można się nadziać na autorytet poważny, można na przykład pomylić jakiś fakt, albo datę i w ten sposób się skompromitować. Z Ewangelią jest inaczej, księża są zdegradowani, pouczać nikogo nie będą, ani tym bardziej nie będą z nikogo szydzić. Oni się mogą co najwyżej niepewnie rozglądać wokół sprawdzając ilu mają sojuszników wśród nowoczesnych redaktorów po rozwodach. Inaczej sprawa ma się z panią Jadzią, która sprzedaje szampony. Ona ma za sobą autorytet przedstawiciela handlowego z firmy dystrybuującej kosmetyki, ma do tego katalog reklamowy i sezonowe kampanie w mediach, które dodają jej mocy. Któż by się śmiał przeciwstawić tej potędze? To już łatwiej zakwestionować to, co w sprawie Jonesa mówi Grzegorz Braun.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (38)

Inne tematy w dziale Technologie