coryllus coryllus
15089
BLOG

Lenin i katarzy

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 94

 Dwa ważne wydarzenia miały ostatnio miejsce w sławnym mieście Montpellier, wzięło tam ślub dwóch panów o imionach Bruno i Marcel, a także z inicjatywy pewnego radnego wystawiono pomnik Lenina. Radny ów zamierza, jak sam przyznał, wzbogacić Montpellier o inne jeszcze pomniki postaci, które zaważyły na historii świata. Chodzi mu szczególnie o dwie z nich: o Mao i Stalina.

Jeśli ktoś nie wie co to za miasto – Montpellier, to mu podpowiem. W XVI wieku mieścił się tam słynny uniwersytet, gdzie kształcono ludzi takich jak Nostradamus i ten drugi, jakże mu tam? No ten co po raz pierwszy krzyknął: Róbta co chceta? O, już wiem! Rabelais!

Z Montpellier i okolic między innymi pochodzili hugonoci, których Walsingham wynajął, by w nocy z 23 na 24 sierpnia 1572 roku rozprawili się definitywnie z rodziną de Valois, grupką pogubionych, młodych ludzi pozostających pod wpływem nadopiekuńczej matki. Wyczyn ten nie udał się, ponieważ jedyny przytomny człowiek w całym ówczesnym Paryżu Franciszek Gwizjusz, zadzwonił w porę do Lozanny i ściągnął stamtąd dwie roty szwajcarskich pikinierów, którym chłopcy z Montpellier nie dali rady. Stało się jednak tak, że cesarz i sam Walsingham zadbali o medialną oprawę tego eventu, która przywarła do prawdy niczym stara tapeta do ściany i do dziś nie daje się od niej oderwać.

W Montpellier w końcu zaczynała się w średniowieczu kraina zwana Okcytanią, czy też jak kto woli Langwedocją. I kraina ta ciekawi nas dziś najbardziej, ponieważ mało który twór przeżył tyle niezwykłych reaktywacji, co ona.

Ktoś może spytać dlaczego ja do tego ciągle wracam? Bo uważam, że to jedna z najważniejszych spraw na świecie. Jest to ten kawałek historii, który w wieku XIX i XX uległ takiemu przerobieniu, że mało co może się z tym równać. Może tylko historia Polski napisana przez Helenę Michnik. O tak, to jest właściwe zestawienie. Historia herezji katarskiej napisana przez autorów takich jak ta wariatka Simone Weil to dokładnie to samo co podręczniki szkolne powstające przy udziale Heleny Michnik. To jest ten sam sznyt i ta sama jakość.

Czemu służy ta opowieść o biednych katarach? Ten mit o wysokiej kulturze pogrzebanej przez barbarzyńców? Usprawiedliwieniu istnienia państwa świeckiego, które szło do sukcesu w stuleciu XIX i wykoleiło się w roku 1917 i 1933 przyjmując formę najczarniejszego satanizmu, z mnóstwem krwawych ofiar składanych każdego dnia. Od tego się wszystko zaczęło, czyli od typowego dla XIX stulecia składania hołdów dawnym kulturom, które ocierały się o doskonałość, cokolwiek by to miało znaczyć, ale padły pod ciosami barbarzyńców. Że też nikt nigdy nie napisze czegoś podobnego o polskiej kulturze na Kresach. To jest wprost niepojęte.

Żeby zbudować i obronić, choć przez moment państwo świeckie i nie dać mu opaść w czarną opresję wobec obywateli, w zorganizowane niewolnictwo i w pogaństwo połączone ze składaniem krwawych ofiar, potrzebne są różne opowieści wybielające tak intencję jak i czyny, oraz wróg. Tym wrogiem jest oczywiście Kościół, który ustami i rękami wielu swoich sług, wydatnie pomaga w kręceniu sznura na własną szyję. I tego wroga w Langwedocji ustawiono w pozycji wręcz modelowej, ustawiono do bicia rzecz jasna i wali się weń jak w bęben od dwóch setek lat z okładem. A Kościół nic. Księża profesorowie zajmują się robieniem specjalizacji z myśli Auguste'a Comte'a, albo z jakiegoś innego mądrego pana, a sprawy ważne i nie wymagające wcale dużego wysiłku leżą odłogiem. Czy ktoś może zna odpowiedź na pytanie: dlaczego?

Postawili pomnik Lenina w Montpellier, odbył się tam ślub pary homoseksualistów, a za chwile stanie tam pomnik Stalina. I można oczywiście wierzyć, że to przypadek, tak samo jak redaktor Śmiłowicz, który ostatnio wystąpił w pogadance z Semką i Sakiewiczem wierzy, że historia to postęp, który zmierza wprost ku szczęściu każdego z nas. Powiedział, między innymi ten Śmiłowicz, że nie ma odwrotu od multi kulti i powrotu do państw narodowych. Ależ miły redaktorze Śmiłowicz, oczywiście, że ta droga jest otwarta, a wkrótce może się pan przekonać, że w dodatku nie jest wcale długa. Wystarczy jeszcze kilka prowokacji z muzułmanami w roli głównej i już.

Ja w przeciwieństwie do Śmiłowicza jestem całkowicie pewien, że historia to nie żaden postęp, ale walka dobra ze złem, w dodatku w dekoracjach, które wcale się aż tak bardzo nie zmieniają. Sytuację jednak obecnie mamy taką, że dobro, które zawsze mogło liczyć na jakiegoś Szymona de Montfort hrabiego Leicester, a w ostateczności na św. Michała Archanioła, siadło do pokera ze złem, które gra od dawna kartami znaczonymi. I jeszcze liczy – nie wiedzieć czemu – że partyjka zakończy się sukcesem i bank nie zostanie zagarnięty.

Ostatnio na spotkaniu w Błoniu zapytał mnie pewien pan, co sądzę o wpływie Kościoła na politykę, jak sobie taki wpływ wyobrażam. No więc ja go sobie wyobrażam tak, że papież powołuje do życia trzy nowe zgromadzenia zakonne o regule tak dynamicznej, a jednocześnie trudnej od odwrócenia i zanegowania, że zły nie daje rady zawłaszczyć ich przez co najmniej 200 lat. I to jest moim zdaniem jedyna droga.

Jeśli bowiem istnieją gdzieś jakieś diabelskie kolegia, to plan lekcji wygląda tam mniej więcej tak: 8-9.45 – godzina wychowawcza z Lucyferem

  1. – 10.35 – WF

  1. – 11.30 – blok seminaryjny „Odwracanie wektorów organizacji misyjnych” z podziałem na grupy. Zajęcia teoretyczne prowadzi dr. John Dee, a praktyczne sir Francis Walsingham

  1. – 12.25 – seminarium pod tytułem „Jak napisać historię od nowa”, prowadzenie mademoiselle Simone Weil.

 

W dawnych czasach Kościół wpływał na politykę doczesną poprzez kontrolowanie produkcji żywności, ponieważ był właścicielem wielkoobszarowych gospodarstw rolnych, prowadzonych przez ludzi zrzeszonych w organizacjach misyjnych. Upadek Kościoła zwany nie wiedzieć czemu renesansem, wiązał się z jego uzależnieniem od banków, potem zaś aby mieć wpływ na doczesność pozostało Kościołowi już tylko poświęcenie jego sług. Osobiste poświęcenie, takie jak w przypadku Ignacego Loyoli. I dziś również się bez tego nie obejdzie. No, ale to już nie moja sprawa.

Wróćmy do tego Lenina w Montpellier. Herezja, jak to już pisałem, jest oszustwem służącym do zapędzenia ludzi do niewolniczej pracy bez wynagrodzenia. I nie ma tu znaczenia, czy jest to herezja katarska czy marksistowska, bo jeden diabeł za tym stoi. I ten wariat co Lenina tam postawił, w dodatku wyglądającego jak jeden z tych facetów co właśnie wzięli ślub niedaleko udowodnił tam to naocznie i praktycznie. Nic więcej nie trzeba dodawać.

 

Przypominam, że 9 czerwca w pubie „Zachcianek” przy Miedzianej w Warszawie odbędzie się mój wieczór autorski. Książki zaś i płyty można kupić na reaktywowanej stronie www.coryllus.pl. W sklepie www.multibook.pl, w księgarni www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl oraz w księgarni Tarabuk w Warszawie przy Browarnej 6, w sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, oraz w księgarni Wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34. Zapraszam. 14 czerwca o 17.00 odbędzie się mój wieczór autorski w Kielcach, w bibliotece publicznej przy ul. Ściegiennego. To jest środek miasta i podobno łatwo tam trafić. W niedzielę zaś najbliższą, czyli jutro, przy kościele pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego w Zielonej Górze, przy ul. Aliny 17 będzie stał straganik z naszymi książkami. Tak mniej więcej od 7.00 do 13.00. Zapraszam. Będzie tam można również nabyć audiobook z nagranym I tomem Baśni jak niedźwiedź.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (94)

Inne tematy w dziale Polityka