coryllus coryllus
3509
BLOG

O potrójnej zdradzie i kanonach sztuki

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 52

 Niemcy robią dziś filmy o bohaterstwie swoich rodziców i dziadków w czasie wojny. O złych Polakach mordujących Żydów i bohaterskich Rosjanach, którzy wystrojeni w swoje czapki uszanki i uwodzicielskie furażerki niosą wolność narodom Europy.

Gnioty te opatrzone są recenzjami, omawia się je w programach publicystycznych, a także opisuje się je tu, na blogach. Cel tych produkcji jest oczywisty i ponury, ale dla nas w tym psychologicznym momencie, w którym się znajdujemy, nie jest możliwy do zwalczenia.

Swoje filmy propagandowe mają także Brytyjczycy. Zrobili na przykład demaskatorski film o obronie Anglii w 1940 i o dywizjonie 303, który położył wielkie zasługi w tej obronie. Jak pamiętamy obraz ten nie został pokazany w telewizji na Wyspie, bo komuś zależało na tym, by Brytyjczycy nie dowiedzieli się o bohaterstwie Polaków. Możemy więc zaryzykować twierdzenie, że ich zamiary wobec prawdy zwanej czasem prawdą historyczną są takie same jak zamiary Niemców, oraz tego faraona, który kazał skuwać stare reliefy i na ich miejsce rzeźbić nowe, pokazujące go jak bohatera a nie jak tchórza.

Jeśli przypomnimy sobie czasy dawniejsze, stanie przed naszymi oczami film, który był absolutnym kuriozum, nawet jak na propagandę komunistyczną. Film ten nosił tytuł „Bołdyn” i opowiadał o bohaterskim, komunistycznym generale działającym ze swoim oddziałem na Białostocczyźnie. Nakręcono ów obraz według prozy Putramenta, który, gdyby żył dzisiaj mógłby się starać o posadę producenta w brytyjskiej telewizji lub w niemieckich wytwórniach filmowych.

Ktoś powie, że my też nie jesteśmy lepsi, bo puszczamy takiego gniota jak „Czas honoru” i oczekujemy, że ktoś się tym wzruszy.

Oczywiście, można podsumować te rozważania stwierdzeniem: każda pliszka swój ogonek chwali, ale tu nie o pliszki i ogonki chodzi, tylko o to kto przetrwa, a kto zginie. Propaganda jest bowiem częścią polityki i tylko ktoś bardzo prostoduszny wierzyć może w to, że te filmy nie mają żadnego znaczenia. Jeśli zaś mają warto zastanowić się czym się charakteryzuje ich funkcja wychowawcza.

Jeśli chodzi o produkcje niemieckie, to z grubsza chodzi w nich o to samo, o co chodziło w czasie wojny. Są podludzie i nadludzie, film zaś jest po to, by pokazać, którzy są którzy, żeby żołnierz potem wiedział, które dzieci ma zabijać, a które głaskać po głowach.

Filmy brytyjskie są po to, by wszyscy wiedzieli kogo mają oszukiwać bezwzględnie i na żywca, bo i tak się nic nie stanie, a z kim trzeba obchodzić się ostrożniej, bo może dać w ryja.

Nasze natomiast są robione po to, byśmy już nigdy nie wyszli z narzuconej nam roli ofiary. Stąd właśnie życie za okupacji pokazywane jest nie tylko poprzez cele więzienne i sceny bicia bykowcem, ale także poprze sympatyczne romanse z zamężnymi kobietami. Wojna to taki obóz wojskowy, gdzie losuje się różne atrakcje, jeden dostaje w dupę, a drugi dupę, zależnie od tego jaką kartę który wyciągnął. Jak w „Eurobiznesie” po prostu. Była taka gra kiedyś, na fałszywe pieniądze, a dziś zastąpiła ją inna gra o nazwie „Monopoly”.

Postawa Brytyjczyków wydaje mi się wprost okropna, ich niechęć o uznania oczywistych faktów, jest po prostu kolejną już zdradą i nie daje żadnej nadziei na przyszłość.

Ponieważ jednak Niemcy są bliżej niż Brytyjczycy, na nich należy zwrócić baczniejszą uwagę, bo zachowania niemieckich dziennikarzy stają się coraz bardziej bezczelne. Tylko, że kto niby ma tę uwagę zwrócić? Producenci filmu „Czas honoru”? Czy może jakiejś innej kiszki? Politycy, sprowadzeni do roli lenników, składających hołdy na prawo i lewo?

Najgorsza jest jednak postawa ludzi, którzy te wszystkie treści absorbują. Jest wprost potworna. Nigdy nie zapomnę jakieś grubej dziewczyny, która podeszła do mnie na targach i zapytała o czym są te moje książki. Powiedziałem jej o czym są, a ona pokręciła głową i rzekła, że jej takie rzeczy nie interesują, bo ona chce poczytać o tym jak Stalin kazał mordować Polaków. I już. Nic więcej jej nie ciekawi. Codzienna, wieczorna porcja makabry na sucho. I dziwi mnie tylko, że ludzie ci nie myślą o tym jak w tym dziwnym świecie przyszłości zachowywać się mają ich dzieci. O, przepraszam, myślą! Pewna moja znajoma powiedziała mi, że lepiej jest siedzieć cicho, bo po głowie najpierw dostają ci co najgłośniej krzyczą. Próbowałem jej wytłumaczyć, że w takim razie program edukacyjny jej dzieci, pełen dodatkowych zajęć, języków obcych, muzyki i tańca, a także rysunku jest wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Nikt bowiem nie pozwoli naszym dzieciom, korzystać z tych wszystkich nabytych, jakże fantastycznych umiejętności. Nie po to bowiem robi się masową propagandę, żeby później jakiś Polak antysemita co to jego dziadkowie mordowali Niemców po lasach, obrazy malował. I jeszcze do tego aspirował do jakiś celów innych niż gotowanie zupy z brukwi i przyrządzanie marmolady z buraków. Lepiej więc, żeby nauczyła te dzieci jakiegoś potrzebnego zawodu. Niestety porozumienia żadnego między nami nie było, albowiem ludziom takim jak ta pani, chodzi o to, by oddawać się złudzeniom tak długo jak tylko można, a kiedy już nie można, wtedy należy przerzucić, odpowiedzialność za wszystko na te biedne dorastające dzieci, które niczego nie rozumieją i powiedzieć im – ja też miałam ciężkie życie. To jest znany w Polszcze sposób wychowania i przekazywania pałeczki w sztafecie pokoleń. Wszyscy w tym biorą udział i pod koniec przedstawienia, kiedy pan inspicjent zaczyna gasić światła w teatrze i wypraszać co bardziej namolnych widzów uśmiechają się głupawo i nie wiedzą co powiedzieć tej młodzieży, którą okłamywali przez tyle lat.

I teraz będzie to samo. Nie musiałoby tak być, ale będzie, ponieważ nikt nie widzi żadnego skutecznego sposobu na przeciwstawienie się propagandzie.

No dobrze, ja widzę. Po pierwsze: nie ma sensu startować w konkurencji, która jest od samego początku ustawiona, czyli w zawodach obliczonych na wyciśnięcie jak największej ilości łez podczas wyświetlania, kłamliwych filmowych gniotów. To pułapka. Nie ma sensu aspirować do hierarchii, w których nie ma żadnych szans na awans, ponieważ hierarchie te żyją z oszukiwania i okradania takich frajerów jak my. Żeby zwyciężyć trzeba te hierarchie wywrócić do góry nogami. Co to znaczy w praktyce? Już mówiłem, ale jeszcze powtórzę: trzeba kręcić filmy o świętych i opowiadać naszą historię poprzez świętych. Ktoś powie: ale filmy o świętych już są. Tak, są, rzeczywiście. Nakręcono je według tej samej metody co serial „Czas honoru”. I teraz doszliśmy do najważniejszego momentu, musimy wyjaśnić sobie po co przez wieki całe istniały kanony w sztuce. Otóż nie dlatego, że ludzie nie umieli malować z zastosowaniem perspektywy, ale dlatego, żeby nie dać szansy kłamcom i manipulatorom. I my musimy dziś do tego powrócić. To starych kanonów, po to, by nie dać szansy kłamcom i manipulatorom. Nie możemy kręcić filmów dla kucharek bo to grzech. I nie możemy startować w oszukanych zawodach, nawet jeśli nas do nich zapraszają. Czynią to bowiem po to, by nie patrzeć na własną klęskę.

 

Wstęp do III tomu napisał Grzegorz Braun i to jest bardzo dobry wstęp. Polecam go Waszej uwadze. Tak jak napisałem III tom Baśni ma 460 stron. Składa się ze wstępu Grzegorza Brauna, mojego krótkiego wstępu, którego jeszcze nie napisałem, ale zaraz to zrobię, 32 rozdziałów, zakończenia i dwóch epilogów. W środku znajduje się kolorowa wkładka ze zdjęciami. Ponieważ ceny wszystkiego idą w górę my również musieliśmy podnieść cenę książki. W promocji po świętach będzie ona kosztować 40 zł. A po zakończeniu promocji 45 zł za egzemplarz plus koszta wysyłki. Cenę rynkową, ze względu na gigantyczne rabaty, które musimy dawać hurtowniom ustaliliśmy na 50 złotych za egzemplarz.

2 kwietnia, po świętach, w Zielonej Górze, odbędzie się mój wieczór autorski. Miejsce: kawiarnia „Pod Aniołami” ul. Prosta 47, godz: 18.00

 

Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl oraz do księgarni www.multibook.pl, http://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/ do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34, do księgarni Wolne Słowo W Lublinie przy ul. 3 maja, do księgarni „Ukryte miasto” w Warszawie przy Noakowskiego 16, W księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (52)

Inne tematy w dziale Polityka