Znowu byłem z dzieckiem na basenie. Wcześniej rozmawiałem z dyrektorem ośrodka o usunięciu zajawki filmu „Drogówka” z pokazywanej na telebimie oferty domu kultury. Powiedział, że zobaczy co da się zrobić, bo był na filmie i rzeczywiście nie jest to rzecz dla dzieci. Póki co jednak nic się nie zmieniło. Trzeba będzie iść do dyrektora domu kultury. No, ale nie to jest najciekawsze. Na tym telebimie pokazują również inną ofertę, nie tylko filmową. Oto jakiś człowiek zaprasza mieszkańców naszego miasta na wieczór opowieści erotycznych. Ja się chyba wybiorę, a potem to opiszę, tyle że on sobie każe za to płacić (chyba). Z tego co tam przeczytałem, a rzecz była ilustrowana perską miniaturą przedstawiającą pana w turbanie i jakąś panią na jego kolanach w pozach jednoznacznie kojarzących się z filmem „Drogówka”, gość siada prze publicznością i zasuwa te swoje opowieści na twardo, czyli bez specjalnych aranżacji. Bardzo ciekawa oferta kulturalna dla zmęczonych całodzienną pracą w korporacjach mieszkańców podwarszawskiej sypialni. Do tego jeszcze mamy warsztat opowiadania historii, za szybko to pokazują i nie mogę się zorientować, czy prowadzi go ten sam facet co opowiada historie erotyczne, czy może ktoś inny. Oczywiście warsztaty są płatne, ale po ich ukończeniu można już bez żadnych przeszkód rozpocząć karierę opowiadacza historii, albo w innych domach kultury, albo po prostu na przystankach autobusowych. Ten drugi sposób niesie ze sobą pewne ryzyko, bo ludzie oczekujący na autobus mogą wezwać drogówkę i mimowolnie staniemy się bohaterami tego, co kilka dni wcześniej oglądaliśmy na telebimie w holu pływalni, czyli filmu „Drogówka”. Najlepiej zaś po ukończeniu tego kursu od razu zająć się nauczaniem innych opowiadania historii, czyli wybrać się do innych domów kultury i tam przedstawić swoją ofertę. Można by ją nawet rozszerzyć i zmodyfikować, to znaczy po ukończeniu kursu od razu wyspecjalizować się w historiach erotycznych, ale porzucić ten arabsko-perski sztafaż bo nikt go pewnie za bardzo nie rozumie, a zacząć po prostu opowiadać kawały o dupie Maryni. Wstęp 10 zeta od osoby, występy w hali głównej kina albo w sali konferencyjnej na górze. To jest wprost fantastyczna oferta dla bezrobotnych. Gazeta wyborcza by tego nie wymyśliła. Ja pamiętam takie czasy, z okresu wczesnego kapitalizmu, kiedy GW pokazywała jakiś upadły PGR na Pomorzu, w którym ludzie w krańcowej desperacji poprzebierali się za postaci z Tolkiena i odgrywali sceny z książki, bo filmu chyba wtedy jeszcze nie było. Normalnie jak chłopaki pod trzepakiem na jakimś osiedlu. Robili z tego jakieś przedstawienie, a fundusz unijny obsługiwał to i przywoził na ten cyrk ludzi z innych regionów Polski, żeby zobaczyli jak można sobie poradzić w trudnych czasach. Taki kapitalistyczny pomysł na życie. Nie wiem, co się z tymi ludźmi dalej stało, ale pewnie wyjechali do Anglii. No, ale nasze rodzime przedstawienia są czymś zupełnie innym, to nie ten gatunek. U nas nie ma nędzy, bezrobocia i strachu o jutro. To dopiero będzie, a wtedy pewnie zmieni się ten oferta domu kultury. Zaproszą chór Aleksandrowa jak sądzę. Na razie jednak mamy opowiadanie historii.
Na górze, w kawiarence jest jak mówiłem już telewizor, a tam pokazują też różne oferty, ale instytucji nieco niż nasz dom kultury poważniejszych. Oto okazuje się, że kręcą kolejną wersję King Konga, jeszcze wspanialszą, jeszcze doskonalszą niż poprzednie. Wersję nad wersjami po prostu. Ja pamiętam jak pokazywali King Konga z Jessicą Lang w roli głównej, byłem wtedy mały i do kina nie poszedłem, bo się po prostu bałem. Choć pół roku później chodziłem już normalnie na filmy, przy których ten King Kong to była kaszka z mleczkiem. Bałem się chyba, że go zabiją, czyli jak zwykle nie obejrzałem z tego samego powodu, z którego nie oglądałem ruskich produkcji – nie lubię szantażu emocjonalnego. Wcześniej jako zupełny brzdąc oglądałem u dziadków, w takim małym, śmiesznym telewizorku King Konga przedwojennego, on mnie nawet śmieszył. Ostatnio zaś mogliśmy się dowiedzieć z nowej książki Kazimiery Szczuki i Marii Janion, że ten przedwojenny King Kong był początkiem jej zauroczenia kobietami, bo wielkie wrażenie robiła na naszej naukowczyni włochata łapa obejmująca delikatną blondynkę. Jak to się wszystko dziwnie na tym świecie wyplata.
Obejrzałem tę zajawkę King Konga i on się niczym nie różniła od tamtej z Jessicą Lang, King Kong był może trochę bardziej elastyczny i więcej zielonego było w tle, a tam jakby więcej morza pokazywali, tak to zapamiętałem. Obejrzałem jak powiada i zszedłem na dół, a tam znów ta „Drogówka”, te opowieści erotyczne i kurs opowiadania historii. Do tego normalnie jak wszędzie „Zambezia” i historia „przeciętnej polskiej rodziny, która wygrywa wycieczkę do Egiptu”. Coś fantastycznego. No, a do tego jeszcze „Nędznicy”. Tak, tak, zrobili nowych „Nędzników”, nie tylko King Konga. Ja jeszcze pamiętam czasy kiedy Jeana Valjean grał Gabin. Pokazywali to w telewizorze częściej niż King Konga, choć był to film nowszy – powojenny. Potem były jeszcze ze 4 wersje, które dane mi było zobaczyć, a teraz mamy kolejną. Moje pytanie brzmi: dlaczego im się to jeszcze nie znudziło? Dlaczego ta oferta tej całej kultury jest tak beznadziejnie płaska. Amerykański komiks grany na okrągło i ramota z XIX wieku, uznana za arcydzieło. Do tego filmy o policji albo więźniach co tańczą tango i ten cały miszcz erotycznych opowieści. Przecież to jest obłęd. Do czego zmierzam? Do konstatacji rzecz jasna, w dodatku takiej, która już raz tu była zaprezentowana. Otóż nie ma sztuki ponadczasowej. Ponadczasowy jest tylko terror i pulpa, którą się karmi oszołomionych terrorem ludzi. I dziś, choć terror jest delikatny i przypomina szkolenie w korporacji, albo wręcz kurs opowieści erotycznych w domu kultury gdzieś na lubelszyźnie, to pulpa jest ta sama co dawniej. Nie zmieniła się. Żaden ważki współczesny problem nie jest przedmiotem dociekań filmowców, żadna kwestia naprawdę ważna nie jest promowana przez współczesnych pisarzy. Niedługo zrobią kolejną wersję „Opowieści wigilijnej”, a potem Iliadę i Odyseję, a Russel Crowe zagra Scyllę i Harybdę, bo mu komputerowo przyprawią drugą głowę. Jak już kiedyś ustaliliśmy cały istotny przekaz znajduje się w sferze pop, w dodatku w zagranicznej sferze pop, bo u nas to możemy liczyć najwyżej na opowieści erotyczne. I właśnie przed naszymi oczami po raz kolejny odbywa się czyszczenie owego przekazu z treści ważnych. Do roboty tej wynajęli nie byle kogo: King Konga i inspektora Javert, nie będzie lekko, zobaczycie. A jak się do nich przyłączy jeszcze ten gość co kurs opowieści erotyczny prowadzi to koniec z nami. Naprawdę.
Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl oraz do księgarni www.multibook.pl, http://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/ do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34, do księgarni Wolne Słowo W Lublinie przy ul. 3 maja, do księgarni „Ukryte miasto” w Warszawie przy Noakowskiego 16, W księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.
Inne tematy w dziale Kultura