Trudno doprawdy pozbyć się wrażenia, że oni tego nie robią specjalnie, że za obitymi sztuczną skórą drzwiami nie siedzi jakiś mędrzec w krawacie, o niskim czole kretyna i nie zastanawia się, jakiegoż by tu idola znaleźć ciemnemu ludowi. I kiedy jest już bardzo zmęczony woła swoją sekretarkę i mówi: podrzuć no Krycha jakieś nazwisko, ale takie wiesz, żeby te barany myślały, że to jeden z nich. Krycha myśli, myśli, myśli i nagle doznaje olśnienia, bo przypomniał jej się dawny narzeczony, taki co do wojska poszedł i tak nieszczęśliwie budował z innymi saperami most pontonowy, że się wziął i utopił. - Siwak – woła Krycha, a mędrzec od razu notuje flamastrem na małej żółtej kartce, żeby nie zapomnieć. Za jakiś czas znów woła sekretarkę, tyle, że ona ma już na imię Sandra. - Jakie ty Sandra znasz popularne nazwiska – pyta. Sandra myśli, myśli, myśli i mówi George Clooney. Potem zaś uśmiecha się perłowym uzębieniem, ale szefa to nie cieszy. Rzuca w nią flamastrem i zwalnia z pracy. Na jej miejsce przychodzi Mariola. Na to samo pytanie odpowiada już z sensem. - Owsiak – mówi – ja znałam jednego Owsiaka, mięsem z moim ojcem handlował...i jeszcze....- Dobrze, dobrze – szef na to i już flamastrem po kartce skrobie, żeby nie zapomnieć. Za jakiś czas zapotrzebowanie na idola znowu wzrasta i mędrzec znów woła sekretarkę. I to jest ta sama Sandra co ją wcześniej zwolnił, ale już troszkę mądrzejsza. Szef także zmądrzał, bo okazało się, że Sandra nie jest jakąś tam zwykłą Sandrą, ale kuzynką bardzo ważnego filmowca, który przez dwa dni pracował kiedyś na planie u Altmana, zanim go wyrzucili i on tam widział przelotnie, jak kochanka George'a Clooneya, kłóciła się o pieniądze z kierownikiem produkcji i stąd właśnie Sandra znała to nazwisko – Clooney. Teraz jak się okazuje zna także inne nazwiska. - No Sandra – mówi mędrzec – podrzuć jakieś nazwisko. Na co Sandra od razu – Śpiewak! Bingo – szef na to i nazwisko już zanotowane.
Pisał już o tym wczoraj Toyah, ale ja chciałem to dziś rozwinąć, w kierunkach dość, myślę, nieoczekiwanych. Mamy oto przypowieść o faryzeuszu i celniku w świątyni. Najważniejszy jej fragment to nie ten wcale, kiedy jeden się chwali, a drugi obwinia o wszystko, ale ten dotyczący światła. Otóż celnik stoi w cieniu i nie pokazuje się nawet na oczy Panu Bogu, faryzeusz zaś wylazł na środek i tam składa te swoje samokrytyki i cieszyć się tylko należy, że nie wziął ze sobą Sandry i flamastra. I teraz wyobraźcie sobie tę samą sytuację, ale z odwróconym wektorem. Celnik stoi na środku świątyni, albo przed nią, tam gdzie ci wszyscy kramarze, co to ich potem Jezus ręcznikiem przegonił. Stoi sobie i mówi: kochani ludkowie, miałem ścigać tych pedofilów, ale kurcze, słaby jestem i zamiast tego troszku kradłem. Ludzie patrzą nań początkowo jak na wariata, ale w końcu jeden cwany żebrak widzi co się święci i przysuwa swój dywanik, na którym leży udając inwalidę kulawego na obydwie nogi, całkiem blisko naszego bohatera. Ten jak to zauważył jeszcze głośniej zawodzić zaczyna: oj kradłem, kradłem, ludeczkowie mili, ale to przez tę młodość moją durną. Ludzie patrzą, a w brodzie u niego siwe włosy. - Jaka młodość – myślą – ale widzą, że już dwóch żebraków przy nim siedzi, więc pierwszy przełamuje się sprzedawca lampek oliwnych i kram swój ku temu złodziejowi przesuwa. Ludzi coraz więcej, a ten dalej swoje: o jak strasznie kradłem, okropnie wprost kradłem, zamiast tych pedofilów łapać, tylko pieniądze, dziwki i wódka mi były w głowie. Po tych słowach wokół faceta robi się ścisk. W końcu jakiś bystrzejszy gość wyciąga telefon komórkowy i dzwoni z tego telefonu do hurtowni. - Dawać mi tu towar, dwa tarpany lampek oliwnych i pół woza ręczników – woła do słuchawki – promocję Kajfasz urządził z zaskoczenia. Mówi tak, bo jako pierwszy zorientował się, że ten gość to bratanek Kajfasza, a nie żaden tam celnik co się Rzymiarzom wysługuje. I wtedy wszystko już jest jasne. Rozmowę telefoniczną podsłuchał jeszcze jeden i popędził do miejscowej telewizji internetowej „Jerycho on line”, żeby chłopaki na nagranie przylecieli. Ludzi coraz więcej, po mieście chyr poszedł, że promocja w telewizji będzie i co sprytniejsi kupcy już złodziejom co przy bramie w dybach siedzieli szekle proponują, żeby na chwilę tylko porzucili stanowisko i pod świątynie podeszli, żeby opowiedzieli głośno, bez wstydu co jeden z drugim ma na sumieniu, nikt się przecież nie zorientuje, który to ten prawdziwy co zaczął promocję. Zanim się połapią już dwie skrzynki lampek oliwnych sprzedane. Złodzieje patrzą jeden na drugiego, ale żaden iść nie chce. Wiedzą oni bowiem dobrze, że to nie jest żadna promocja, ale próba narzucenia monopolu na handel przedświątynny przez Kajfasza i jego bratanka. I tylko ktoś wyjątkowo głupi mógł nie zorientować się w porę. Złodzieje więc siedzą dalej w tych dybach, a Kajfasz obserwując wszystko z okna mówi zmęczonym głosem do słuchawki – halo, tu Kajfasz, czy to posterunkowy Siwak, brat Albina? - Sie wie – Siwak na to – co tam panie Kajfszu, jak inetressa? - No właśnie w tej sprawie dzwonię – mówi Kajfasz – trzeba tu przyjechać i to bydło rozpędzić, bo ten mój biedny bratanek już rady nie daje. Pokutuje już trzecią godzinę i w gardle mu zaschło. - Zaraz będziemy – mówi posterunkowy Siwak i odkłada słuchawkę.
Jeśli kochani myślicie, że u nas będzie inaczej to się grubo mylicie. Może co najwyżej okazać się, że bratanek Kajfasza, ma na sumieniu rzeczy o wiele cięższe niż to szmatławe złodziejstwo, z którego zapragnął się wyspowiadać przed kamerami i zarobić na tym parę złotych oraz zyskać dozgonny szacunek wszystkich przedświątynnych handlarzy. Może się okazać, na przykład, że on nie ścigał żadnych pedofilów, ale przeciwnie przygotowywał dla nich ofertę. Ja nie twierdzę, że tak musi być, ale wszyscy wiemy, że życie niesie różne niespodzianki i to co wydaje się pokutą może okazać się promocją, ta zaś wcale nie musi nią być do końca, bo może niespostrzeżenie zamienić się w próbę zmonopolizowania lokalnego rynku głębokich emocji. Jedno jest pewne – na koniec przyjedzie posterunkowy Siwak, nie wiadomo jednak do ostatnich chwil, komu założy kajdanki na ręce i czyje papiery skieruje do prokuratury.
Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl oraz do księgarni www.multibook.pl, http://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/ do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34, do księgarni Wolne Słowo W Lublinie przy ul. 3 maja, do księgarni „Ukryte miasto” w Warszawie przy Noakowskiego 16, W księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.
Komentarze
Pokaż komentarze (39)