coryllus coryllus
7124
BLOG

Lepiej z Żydem niż z druidem czyli prawdziwa natura snobizmu

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 47

 Tytuł ten, jest w lepszej części pomysłem mojego przyjaciela Jakuba, który stara się być tu z nami, choć nie komentuje tekstów. Nie może, ponieważ po umieszczeniu swego czasu przez administrację kretyńskiego wierszyka o ofiarach Smoleńska na SG, stracił do tego miejsca serce.

Nie o Smoleńsku i wierszykach będziemy dziś jednak mówić, ale o czymś zgoła odmiennym.

Toyah zwrócił mi uwagę na tekst Eli Barbura umieszczony w salonie przedwczoraj. Tekst, który dotyczył jakiegoś wykonawcy, rzekomo odkrytego ponownie po latach. Wykonawca ten jest tak znakomity, że przypomina wskrzeszonego Łazarza, czy kogoś podobnej klasy, już nie pamiętam. Nie jest to istotne, bo muzyka również nie jest clou naszej dzisiejszej notki. A co jest? Otóż będzie dziś trochę o technikach sprzedaży, a trochę o Anglii i druidach. Żyda dodałem wprost dlatego, że mi się ten wymyślony przez Jakuba koncept szalenie spodobał, a poza tym dlatego, że wszystko zaczęło się od bloga Eli Barbura.

Myślę, że Eli Barbur ma nad nami pewne spore przewagi, których my nie będziemy w stanie wyrównać nigdy. No i stąd pewnie bierze się ten jego nieznośny ton i agresja, którą ja traktuję dość swobodnie, albowiem wiem, że ona nie musi być wcale w przypadku Eli Barbura naturalna. Wiem to, bo sam zarządzam swoim blogiem poprzez konflikt i wobec powyższego nie mogę serio traktować wszystkich agresywnych wystąpień Eli Barbura i wszystkich jego zagrywek. On wie jednak o wielu rzeczach, o których my nie wiemy. Myślę, że może na przykład Eli Barbur wiedzieć o tym jak dokładnie funkcjonuje rynek muzyczny i jak tam można stosunkowo niewielkim wkładem pracy zarobić parę dolarów. Ja nie mówię, że tyle co Beatlesi albo choćby Antonina Krzysztoń, ale trochę, w sam raz, żeby starczyło na drobne wydatki. Myślę, że Eli Barbur może zdawać sobie sprawę z tego ile tam, w tym muzycznym morzu, jest płytkich zatoczek, w których gromadzą się tłuste ryby. Kiedy jest odpływ ryby nie mogą się wydostać do oceanu i można je wybierać rękami, a potem zjadać albo sprzedawać.

Ja się zupełnie nie znam na muzyce nie potrafię ocenić tego całego Rodrigueza, którego zaprezentował nam Eli Barbur, nie ma to zresztą znaczenia. Ważne jest, że Eli go pokazał, a kiedy Toyah przyszedł się z nim kłócić o tę muzykę, to go wywalił za drzwi. To nawet jak na standardy zarządzania przez konflikt jest dość dziwne. Wnoszę więc, że na tym Rodriguezie jakoś szczególnie Eli Barburowi zależy. Czy ja mam do niego o coś pretensję? W szczegółach to nie, bo cóż mnie to obchodzi. Nie będę przecież słuchał jakiegoś Rodrigueza. Mógłby jednak czasami Eli Barbur, nie przesadzać i nie traktować nas jak durniów z taką ostentacją, bo jeszcze ktoś go pozwie z paragrafu mówiącego o działaniu na szkodę spółki. Myślę, że lepiej było stoczyć bój z Toyahem, nawet gdyby miał być on przegrany. Jest tu wystarczająca ilość nierozgarniętych muzycznie i handlowo indywiduów, które zrobiłby temu pojedynkowi klakę i przez cały czas trwania trzymałyby twardo stronę Eli Barbura. Byłoby zamieszanie, ruch w niszy, a klikalność klipów Rodrigueza skakałaby jak kangur. No, ale stało się. Nie da się tego odwrócić.

Do czego zmierzam? Otóż do tego, że od dłuższego już czasu mamy na rynku muzycznym taki oto trend: pojawia się nagle wykonawca lub zespół, w wieku mniej więcej 100 lat, z bardzo fatalnymi wynikami OB i morfologii. Wykonawcy temu robi się promocję w kilku krajach, koszt tego jest niewielki, chodzi o wynajęcie studia, bilety lotnicze i hotel. Nic więcej. Bo jakie potrzeby poza kilkoma godzinami dobrego snu i ciepłym posiłkiem miała taka Cesaria Evora? W porównaniu choćby z takim Kupichą, że już nie wspomnę jakichś szarpidrutów przed trzydziestką. Im trzeba załatwiać wszystko: wódkę, dragi, dziewczyny i jeszcze płacić policji, kiedy te świry rozwalą pół hotelu. Ubezpieczyciel się wścieka i nie chce wypłacać forsy, jest afera na całego. A taki zespół jak Buena Vista Social Club? Kilku dziadków i babcia. Po koncercie siądą do kart, każdy wypije szklaneczkę martini i lulu. Może sobie jeszcze jakiegoś pornosa obejrzą przed snem, albo i to nie. Już prędzej zechcą się pomodlić. Kiedy poumierają na kogoś te prawa do nagrań przejdą. Ja nie wiem na kogo, bo nie czytałem umów, ale gdybym był rekinem rynku muzycznego, jakimś szefem sprzedaży w wielkim koncernie płytowym, wynająłbym sześciu co najmniej przedstawicieli, którzy szukaliby po świecie takich właśnie muzyków jak Cesaria czy ci starzy Kubańczycy. To nie jest chyba duży problem, bo ludzi dobrze śpiewających jest sporo, a egzotyka się dobrze sprzedaje, szczególnie w krajach takich jak Polska, gdzie snobizm przekracza wszelkie granice, a każdy kto ma w domu radio usiłuje pozować na znawcę muzyki przez duże M. Kiedy się takiemu komuś pokaże babcię z dalekich wysp, jak stoi bez butów i śpiewa zdartym głosem coś o prawdziwym życiu i głodzie, to koniec. On się już z tego nie podniesie i do końca życia będzie przeżywał to brzmienie, ten głos, tę aranżację. Płyty będą sprzedane, wszyscy będą zarobieni, a babcia przeżyje w jesieni życia wielką przygodę. I nie ma tu nic złego, ja się nikogo nie czepiam, ja tylko lubię nazywać rzeczy po imieniu. To nie jest konieczność, ale czasem ktoś – chcąc nie chcąc – człowieka przymusi. Myślę, że my z racji położenia geograficznego i naszego nabytego – zaraz powiem skąd – snobizmu, nie jesteśmy w stanie właściwie ocenić tych wszystkich zjawisk i widzimy tylko ich aspekt artystyczny, który w dodatku cały czas myli nam się z religią. I to jest właśnie ta przewaga Eli Barbura nad nami. On, biorąc nawet pod uwagę to, że jest po prostu facetem z Warszawy, że tylko w dość nieudolny sposób udaje Żyda, ma do tych spraw stosunek właściwy, to znaczy – przez tę swoją etniczną wyższość, której się nabawił w Tel-Avivie, przez to znawstwo spraw od podszewki i traktowanie serio religii, przynajmniej Mojżeszowej, nigdy nie popadnie w artystyczną dewocję. On nas będzie na to nabierał, bo uważa że jesteśmy durniami, ale zawsze się zdradzi. Przyjdzie ktoś i coś powie, a on nie wytrzyma nerwowo i go wyrzuci. Gdyby Eli Barbur był Żydem prawdziwym, wdałby się z Toyahem w dyskusję, nie ma co do tego dwóch zdań. Skalkulowałby wszystko i ciągnąłby tę gadkę do dziś, a na blogu byłoby z 500 komentarzy. No, ale jak powiedziałem – stało się.

Ponieważ mimo wszystko mamy tu do czynienia ze sprawami, które traktuje się serio, to znaczy coś się usiłuje sprzedać i ludzie w dodatku to lubią, nie ma więc mowy o jakimś oszustwie. Ja nie umiem ocenić muzyki Rodrigueza. Podoba się komuś – nie słucha. Nie podoba się, niech wyłączy.

Teraz wracajmy do snobizmu.

Wyraz snobizm jak poucza nas Stanisław Mackiewicz pochodzi od łacińskiego zwrotu sine nobilitate, co oznacza „bez szlacheckości” lub „bez szlachetności”. Określenie to zostało, jak pisze Mackiewicz, po raz pierwszy użyte w stosunku do takich wychowanków szkół angielskich, którzy sami nie mając żadnych praw do tytułów szlacheckich, poszukiwali towarzystwa synów rodzin utytułowanych. Tak więc według Mackiewicza snobizm wziął się z Anglii. Tenże Mackiewicz zwraca uwagę na pewien charakterystyczny dla Anglików rys: otóż gadają oni o niczym. Dobry ton w towarzystwie nadaje się za pomocą banałów. Mackiewicz ma na to swoją teorię, ale ja też mam swoją. Po pierwsze, rzecz jest już przedawniona, bo Anglia nie jest dziś tym czym była 50 lat temu, a po drugie oni czynili tak właśnie dlatego, by tą banalnością, przykryć merkantylizm i interesowność wszystkich swoich poczynań. Tego byli nauczeni i w tym się szkolili od dzieciństwa. W Polsce i innych krajach, którym obydwie wojny odebrały szlachectwo, takie zachowania jawiły się jako coś z samej, najwyższej półki, coś tak wspaniałego mniej więcej jak głos Rodrigueza.

Nie będę teraz pisał o tym jak i dlaczego odbiera się szlachectwo i szlachetność całym narodom, ale przyjdzie na to pora.

Na koniec będą trzy pointy. Pierwsza dotyczy tytułowego dylematu: dlaczego lepiej z Żydem niż z druidem? Otóż dlatego, że w pierwszym przypadku łatwiej nam się domyślić o co chodzi i co jest trąfem. W drugim przypadku do samego końca nie wiemy co jest grane i nie wiemy także co jest towarem, ani gdzie jest lada, oraz czym płacimy a także jakie warunki stawia sprzedawca. Bo, że stawiać on będzie warunki, choćby nie wiem jak dziwne nam się to wydawało, to pewne.

Druga pointa to nowa książka Toyaha:

 

Nosi tytuł: „Marki, dolary, banany i biustonosz marki triumph”. Oto fragment:

 

Przed dwoma laty Iwona Płatkowska pobiła Stanisławę Osiejukową oraz jej 5 letniego syna Krzysztofa. Nastąpiło to w ich wspólnym mieszkaniu w Katowicach przy ulicy Kościuszki 42 a. Pomiędzy dwoma rodzinami dochodziło często do kłótni i nieporozumień na tle używania łazienki. Spór ten został rozstrzygnięty wcześniej przez komitet blokowy w ten sposób, że Stanisława Osiejukowa używała łazienki do godziny 19.00, zaś Iwona Płatkowska od 19.00. Pewnego dnia doszło jednak podczas kąpieli do awantury.

W efekcie, po dwóch rozprawach, przed dwoma instancjami Iwona Płatkowska oraz Melania Bilger (która uczestniczyła w pobiciu sąsiadki i jej dziecka) skazane zostały na karę aresztu 1 miesiąca - każda, z zawieszeniem wykonania tej kary na 2 lata.

 

Póki co, książkę sprzedawać będziemy w cenie promocyjnej, ale tak jak poprzednio trzeba będzie troszkę na nią poczekać. Zmieniamy drukarnię, podpisujemy nowe umowy, załatwiamy mnóstwo szczegółów i chcemy uniknąć przykrości, które nas spotkały w poprzedniej drukarni. Tak więc cena 20 złotych plus koszta wysyłki obowiązuje do końca trwania negocjacji z nową drukarnią. Potem cena wzrośnie do 30 złotych plus koszta wysyłki. Książka zaś jest wprost fantastyczna i zawiera fotografie naszego kolegi Krzysztofa O. w różnych pozach, a często w zdekompletowanej garderobie. W czasach kiedy był w dodatku dużo młodszy i dużo ładniejszy. Zapraszam. Www.coryllus.pl

 

Trzecia zaś to kawałek muzyczny. Posłuchajcie jak banda czeskich czarowników śpiewa francuską piosenkę. Idzie im, sądzę, lepiej niż Rodriguezowi, ale ich nikt na świecie promował nie będzie. Są za młodzi i mają za dobre wyniki morfologii.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (47)

Inne tematy w dziale Kultura