Ponieważ nie mam telewizora i wszystkie newsy docierają do mnie przez pośredników, wczoraj ledwie wysłuchałem miast obejrzeć, program Tomasza Lisa. Dawno nie siedziałem przed telewizorem, a już o tym, by tylko słuchać i nie patrzeć mowy być nie mogło. Wczoraj jednak poddałem się temu bolesnemu zabiegowi. Oto zadzwonił do mnie kolega, i położył następnie swój telefon przy telewizorze. Ja zaś ze słuchawką przy uchu usiłowałem zorientować się kto akurat mówi.
Nie było to proste, ale miało też swoje zalety. Od razu bowiem zauważyłem kto jest wśród gości Lisa ważny, a kto robi za stojak na halabardy. Najważniejszy był oczywiście minister Boni, zaraz za nim Czesław Bielecki, potem zaś cała reszta jak popadło. Najmniej ważny był chyba ksiądz Sowa. Na koniec, co podobno jest normą w tych programach, wszystkie wypowiedzi spięte zostały razem za pomocą spinacza podpisanego mec. Roman Giertych.
Kiedy się słucha zamiast oglądać od razu rozpoznaje się nie tylko rozgrywających ale także linię podziałów, istotne linie, a nie pozorne. I tak to właśnie było w przypadku Boniego i Bieleckiego. Boni bowiem, dosyć uparcie, próbował przekonać nas, że tak zwana mowa nienawiści to problem nie tylko polityków, ale nas wszystkich. Próbował nas minister Boni przekonać, że ryba psuje się od ogona, bo w polskich szkołach prześladuje się romskie dzieci, a na Podlasiu Białorusinów. I on to wie, bo różne organizacje pozarządowe mu o tym donoszą. Taka jest wizja świata i takie są narzędzia poznania, którymi dysponuje minister Boni. Ja przyznam się, nie umiem wyobrazić sobie sytuacji, kiedy to polska nauczycielka izoluje romskie dziecko. To jest nie do pomyślenia. Mamy u nas w wiejskiej szkole kilkoro dzieci kolorowych, mamy dzieci nie chodzące na religię, mamy dzieci niepełnosprawne, autystyczne, które są pod opieką nauczycielek w klasach integracyjnych. Nie wyobrażam sobie więc, że ktokolwiek gdziekolwiek kogokolwiek izoluje. No chyba, że chce się zasłużyć u ministra Boniego i nałapać plusów. Nie potrafię też sobie wyobrazić prześladowania Białorusinów na Podlasiu. No chyba, że za prześladowania uznamy bójki przed sklepem na wsi i wyzywanie się pijaków. Potrafię jednak zrozumieć, że na biurku ministra Boniego lądują solidne raporty dotyczące mowy nienawiści, prześladowań i nietolerancji. Poznałem dawno temu paru działaczy organizacji pozarządowych i nie sądzę, by ludzie ci cofnęli się przed czymkolwiek dla zdobycia przychylności urzędników.
W programie Tomasza Lisa minister Boni opowiadał o tym wszystkim w kontekście słów Grzegorza Brauna, gdzie ani o Romach, ani o Białorusinach, ani o żadnej innej mniejszości nie było ani słowa. Poczęstował również widzów minister Boni wierszykiem, znalezionym w sieci. Wierszyk był okropnie prymitywny i podły, a mówił o prześladowaniu i zabijaniu Żydów i Cyganów. Na pytanie jednego z rozmówców skąd ma ten wierszyk minister Boni wykręcił się od odpowiedzi. Nie mogliśmy się również dowiedzieć, czy prokuratura już namierzyła autora i kolporterów tego wierszyka, nie mogliśmy się dowiedzieć, czy toczy się przeciwko nim postępowanie, albo czy może już zapadł wyrok w ich sprawie. Poznaliśmy tylko treść wierszyka.
Wierszyki, jak widać, to jest jeszcze lepsze narzędzie niż raporty organizacji pozarządowych, bo nie ma takiej okazji, na którą nie znalazłby się jakiś wierszyk. A jakby się już rzeczywiście nie mógł znaleźć to w ostateczności ktoś może go szybko napisać. Myślę, że nawet minister Boni mógłby to zrobić, gdyby oczywiście chciał.
Co na to wszystko Czesław Bielecki? Otóż słusznie zauważył on, że ryba jednak psuje się od głowy, nie od ogona i tak zwana „mowa nienawiści” to domena przede wszystkim sfer politycznych. Przytoczył przykład Janusza Palikota i Radosława Sikorskiego, oraz Tomasza Lisa, który kierując się nienawiścią konstruował niektóre okładki tygodnika Newsweek. Tak to przynajmniej zrozumiałem. Na pytanie: czy należy wszcząć postępowanie przeciwko Braunowi, Czesław Bielecki odpowiedział twierdząco, zastrzegł jednak, że wcześniej trzeba wszcząć postępowanie przeciwko tym politykom, którzy używali wcześniej języka nienawiści, bo nikt nie może stać ponad prawem. Jak wiemy do niczego takiego nie doszło, bo ponoć postępowanie przeciwko Braunowi już się toczy, a przeciwko Sikorskiemu i Palikotowi nie. Czyli dokładnie widać tu kto stoi ponad prawem, a kto musi się jego rygorom podporządkowywać.
Wypowiedzi pozostałych uczestników dyskusji uważam za nieistotne. Ważna w tym programie była jeszcze wypowiedź Romana Giertycha, który rozwinął skrzydła jak prawdziwy albatros, lepiej jeszcze niż minister Boni ze swoim wierszykiem, którego autora nie znamy, bo nie został jeszcze złapany przez prokuratora Seremeta. Otóż wypowiedź Brauna posłużyła mec. Romanowi Giertychowi do tego, by oznajmić nam, że jest on przeciwnikiem RM i Tadeusza Rydzyka oraz uważa ponadto, że PiS szkodzi Polsce, że to przez PiS Tusk nie reformuje kraju, bo jest z PiS ów Tusk w kleszczu. Tak powiedział mec. Giertych Roman i to mam nadzieję jest do odsłuchania w sieci. Musi być, bo minister Boni wielokrotnie podkreślał, że mamy dziś wolność słowa i można mówić różne rzeczy byle nie propagować mowy nienawiści. Giertych na przykład nie propagował. Tak więc mieliśmy wczoraj popis socjotechniki pod tytułem: jak z błahego pretekstu zbudować komorę gazową dla Kaczyńskiego i Rydzyka. I żeby tu chociaż chodziło o sprawność warsztatową Lisa...Nie chodzi jednak o nią, chodzi o to, że każda wypowiedź może być dokręcona do dowolnego raportu organizacji pozarządowej, takiego, który akurat powinien znaleźć się na tapecie. Rzecz całą zaś na koniec, w słowach znanych już od dawna, skomentuje mec. Roman Giertych, który jak zwykle robi wrażenie człowieka przyłapanego na czymś mocno niepopularnym, człowieka, który nie chce, a musi....
Na koniec literacka anegdotka. Marek Hłasko opisuje w „Pięknych dwudziestoletnich” swój pobyt w Paryżu, gdzie miast zapisać się na jakiś kurs francuskiego, przesiadywał w restauracji „Cher Wania” i tam gawędził z białogwardyjską obsługą. Kiedy jednego z kelnerów, byłego praporszczyka preobrażeńskiego pułku gwardii pytano o to, czy boeff podawany w lokalu jest smaczny, on niezmiennie, z diabolicznym uśmiechem odpowiadał: straszne gó...o, nie do jedzenia. W tym samym momencie przy stoliku zjawiał się właściciel, były podpułkownik w armii Wrangla i mówił: eto wsio czieriez Jewrejew, eto wsio czieriez Jewrejew. I ja proszę Państwa wczoraj, trzymając ten telefon przy uchu miałem wrażenie, że siedzę w restauracji „Cher Wania”, która zmieniła nazwę na „Albatros”, właścicielem jest min. Boni, a kelnerem mec. Giertych. Zamiast boeffa podają mamałygę, ale w kuchni nic a nic się nie zmieniło.
Teraz ogłoszenie: od czwartku zaczynają się w Warszawie Targi Książki Historycznej, zapraszam serdecznie wszystkich, moje stoisko znajduje się tuż obok stoiska IPN. Handlujemy przez 4 dni, do niedzieli.
Trwa promocja książki „Atrapia” na stronie www.coryllus.pl. Można ją kupić w cenie 15 złotych plus koszta wysyłki. Sprzedajemy także ostatnie egzemplarze „Dzieci peerelu”. Wznowienia na razie nie będzie.
Książki nasze zaś można kupić w księgarniach:
Księgarnia Wojskowa, Tuwima 34, Łódź
Księgarnia przy ul. 3 maja Lublin
Tarabuk – Browarna 6 w Warszawie
Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w Warszawie
W sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie
U Karmelitów w Poznaniu, Działowa 25
W księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim
W księgarni Biały Kruk w Kartuzach
W księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach przy ul. 3 maja.
W księgarniach internetowych Multibook.pl i „Książki przy herbacie” oraz w księgarni „Sanctus” w Wałbrzychu.
No i oczywiście na stronie www.coryllus.pl
Inne tematy w dziale Polityka