-
Co wy tam macie na włosach Bretschneider – głos prokuratora Seremeta pełen był niepokoju.
-
Melduję posłusznie, panie prokuratorze, że g...no.
-
Co wy mi tu Bretshcneider... co to jest...jak się zwracacie do przełożonego...dopiero was do roboty przyjęliśmy, a wy z takim słownictwem?
-
Kiedy to jest panie prokuratorze prawda. Mam na włosach g...no. Nigdy bym pana prokuratora nie okłamał, bo więcej go sobie cenię niż, nie przymierzając cesarza pana. W tym miejscu wywiadowca Bretschneider spiął się jakoś w sobie i splunął w myślach wprost pod nogi prokuratora, przeżegnał się również w myślach i powiedział w taki sam sposób: sorry Franiu, takie czasy.
-
No, ale dlaczego Bretschneider to g..no jest takie wielkie?! Wytłumaczcie się. Co was osrało? Orzeł przedni?
-
Melduję posłusznie panie prokuratorze, że albatros.
-
Tu? W Warszawie?!
-
Tak właśnie, szedłem sobie spokojnie zbadać sprawę tego całego Brauna i zgromadzić dowody przeciwko tym trzem blogerom co tam z nim siedzieli, pan wie, co to jeden popełnił zbrodnię śmiania się w publicznym miejscu z pogróżek pod adresem anonimowych dziennikarzy z nieznanych bliżej mediów, szedłem właśnie i nagle sru...! ten albatros nadleciał i mi to zrobił
-
Wy chyba macie pecha w życiu Bretschneider, co? Przyznajcie się – głos prokuratora zabrzmiał złowieszczo, albowiem w skrytości ducha nienawidził on pechowców i gardził nimi.
-
Ależ skąd panie prokuratorze, melduję posłusznie, że nie mam pecha. Więcej, myślę, że mam nawet szczęście. Czy pan prokurator wie ile mam emerytury po św. pamięci cesarzu?
-
No?
-
Ponad 1400 złotych
-
Ile?- Seremet o mało nie udławił się bułką z jajkiem, którą do pracy przygotowała mu troskliwa żona – 1400 złotych?! I wy mi Bretschenider będziecie pieprzyć, że nie jesteście pechowcem? Gadajcie lepiej co tam macie na tych trzech.
-
Melduję posłusznie, że dziś wieczorem pokażą ich w telewizji u Tomasza Lisa, powiedzą, że brali udział w podżeganiu do morderstwa, powinni bowiem wyjść w trakcie tego programu, albo lepiej strzelić tego Brauna w pysk. Oni jednak tego nie zrobili, a jeden słysząc co ten cały Braun opowiada jeszcze się śmiał.
-
Jak on się podpisuje w tym całym Internecie Bretschneider? Pamiętacie?
-
Melduję posłusznie panie prokuratorze, że pamiętam. On się podpisuje Goryllus.
-
A ten drugi?
-
Golonka
-
A trzeci?
-
Kamyczek
-
A wy Bretshcneider jak się podpisujecie
-
Melduję posłusznie panie prokuratorze, że ja się podpisuję Panrtyjota.
-
Ja pier....ę – powiedział do siebie w myślach prokurator Seremet. Goryllus, Golonka, ten jakiś Kamyczek, a ściga ich gość o ksywie pantryjota...obłęd.
W tej samej chwili dało się słychać pukanie do drzwi.
-
Kto tam – wrzasnął Seremet
Drzwi uchyliły i do środka zajrzał prokurator Ślepokura
-
Czego chcecie Ślepokura – zapytał Seremet.
-
Przyniosłem akta sprawy Nicponia – powiedział prawie po wojskowemu prokurator Ślepokura
-
Kogo?!
-
Nicponia panie prokuratorze
-
Bretschneider znacie jakiegoś Nicponia?
-
Melduję posłusznie panie prokuratorze, że znam.
-
Kto to jest?
-
To jest morderca jelonków
-
Jakich znowu jelonków Bretscheider? Osrał was albatros a wy o jelonkach?
Na wieść, że Bretschneidera osrał albatros Ślepokura odsunął się odeń ze wstrętem.
-
Nicpoń panie prokuratorze to ta sprawa sprzed tygodnia, co to do niej dokreciliśmy tego Brauna i jego wypowiedź z 10 września.
-
Aha
-
A reszta tych degeneratów, ten co się śmiał na przykład?
-
No, coś tam próbujemy, ale słabo idzie...- tłumaczył się Ślepokura
-
No dobrze Ślepokura zostawcie akta Nicponia i dajcie mi spokój. A wy Bretschneider idźcie do swoich zajęć, tylko błagam nie kręćcie się koło ZOO, żeby was znowu coś nie osrało.
-
Będę się starał panie prokuratorze.
-
Mam nadzieję.
Kiedy wywiadowca Bretschneider, podpisujący się w sieci nickiem pantryjota wyszedł prokurator Seremet wyjął z kieszeni olbrzymią kraciastą chustkę i otarł pot z czoła.