Na ostatnim wieczorze autorskim w Klubie Ronina jakiś miły pan podobny do Julio Iglesiasa sprzed 10 lat, próbował wytłumaczyć mi, że obsesja którą demonstruję przez cały czas, dotycząca agresywnej, finansowej polityki Londynu wobec Europy środkowej i wschodniej jest bezsensowna. - To jest naturalny rozwój i periodyzacja dziejów – tłumaczył miły Pan (jakoś tak to chyba szło). - W Anglii proszę pana – ciągnął dalej – stosunki kapitalistyczne rozwinęły się dużo wcześniej niż gdzie indziej, a kapitalizm jest ze swej istoty bardzo agresywny, dlatego panu (czyli mnie) wydaje się, że są to jakieś spiski, a tak naprawdę to jest wszystko bardzo naturalne. Miły Pan mówiłby dalej, ale Grzegorz Braun przerwał mu na szczęście i mogliśmy kontynuować nasze spotkanie. To jednak co zacytowałem z pamięci powyżej jest dość charakterystyczne, żeby nie powiedzieć dominujące, w naszym pojmowaniu dziejów. I nie chcę mi się doprawdy obarczać winą za ten idiotyzm filozofii niemieckiej, bo inni są tak samo winni. I nic z nich nie zdejmuje odpowiedzialności za stworzenie tego kretyńskiego schematu, nawet szczery żal za ten grzech.
Z mojego punktu widzenia ta cała periodyzacja i podział dziejów na nowoczesne, czyli takie, w których manipulują socjologowie i mityczne, będące domeną propagandystów zwanych dla niepoznaki historykami to po prostu zabieg czarnoksięski porównywalny jedynie z ukryciem Statuy Wolności przez Davida Copperfielda, albo z tym numerem, że pookręcany różnym żelastwem facet podłącza się do bardzo wysokiego napięcia.
Świat proszę Państwa nie zmienił się bowiem wcale, cały czas myśl ludzka krąży tu na Ziemi wokół tych samych spraw: nieruchomości, kosztów pracy, kontroli nad obrotem żywnością i kruszcem oraz masowej propagandy. Próby uratowania części ludzkości poprzez skierowanie jej uwagi na sprawy transcendentne, podjął się Kościół Katolicki, ze skutkiem początkowo rewelacyjnym, a potem coraz bardziej mizernym.
Wśród serwowanych nam przez historyków i filozofów złudzeń najczarniejsze jest to, które dotyczy komunizmu. Oto był sobie komunizm, pomyłka dziejowa, źle zinterpretowana idea, w istocie szlachetna, przerodziła się w system zbrodniczy. Był to jeden przypadek na całe eony i już się więcej nie powtórzy, udział w powstaniu komunizmu miał z pewnością szatan, a winni jego realizacji są ci podli Azjaci z Rosji i Chin, którzy co prawda studiowali na Sorbonie i w Oxfordzie, ale nie ma to przecież znaczenia. Takie projekcje mamy w głowach, bo komuś bardzo zależy na tym, byśmy wierzyli nadal w to, iż świat nasz pędzi do przodu z prędkością światła i z każdym kolejnym kilometrem będzie już tylko lepiej. W końcu zaś osiągniemy...no co? Aż się boję wymawiać to słowo. Zostawmy je. Popatrzmy chwilę wstecz. Może się bowiem okazać, że komunizm to po prostu znany od stuleci sposób zarządzania dużymi, wyłączonymi z normalnej gospodarki obszarami, które są eksploatowane bez litości, po to by inne obszary mogły prosperować. Może się okazać, a niektórzy twierdzą, że już się okazało, ale jakoś tak półgębkiem twierdzą, że komunizm to kolonizacja po prostu, tyle że się inaczej nazywa. Kolonizacje mogą być dwojakiego rodzaju – może je przeprowadzać władza zewnętrzna lub rodzima wobec większej, a niepokornej grupy obywateli. Komunizm zaś XX wieczny to udane połączenie tych dwóch systemów – władza zewnętrzna za pomocą czynnej na określonym obszarze jaczejki zarządza masami ludzkimi czyniąc z ich życia piekło. Wszystko po to, by towary i surowce mogły bezpiecznie opuszczać granicę obszaru wyłączonego i wędrować tam, gdzie jest dobrobyt i szczęście, czyli jak byśmy to dziś powiedzieli – demokracja. Komunizm ma tendencję do ekspansji, jest ona jednak pozorna i służy jedynie jako straszak dyscyplinujący i konsolidujący demokratyczne społeczeństwa. Kiedy ludzie żyjący w demokracji boją się komunizmu chętniej i bez szemrania spłacają zaciągnięte na wszystko kredyty. Komunizm w Europie nigdy nie wylał się poza tak zwane „rozsądne granice”. Nigdy nie przekroczył Łaby, a gdyby nie głupota Hitlera mógłby nawet nigdy nie przekroczyć Odry. No, ale jakoś przekroczył. Ekspansja komunizmu w krajach tak zwanego trzeciego świata, była związana z poszukiwaniem surowców dla chwiejącej się gospodarki, a także z tym, że komunizm XX wieczny wymknął się jednak nieco spod kontroli i próbował pofikać po swojemu.
Komunizm może być zwinięty, a następnie rozwinięty, w zależności od okoliczności gospodarczych. Kiedy sytuacja zaczyna się pogarszać wtedy wyłącza się z normalnego użytkowania jakiś teren, nazywa go w określony sposób i eksploatuje bez litości. To jest komunizm sterowany z zewnątrz. Teraz zaś pora na komunizm rodzimy czyli na takie regulacje gospodarcze, które pozwolą – mimo ogromnych trudności – utrzymać władzę kosztem oczywiście ograbienia obywateli.
W czerwcu 1349 roku, 11 miesięcy po wybuchu epidemii czarnej śmierci w Anglii wydano bardzo szczególny dokument. Edykt ów nosił i nosi do dziś nazwę „Ordinance of Labourers”. Wprowadzono go centralnie, na obszarze całego państwa, a dotyczył on regulacji płac dla robotników rolnych oraz regulacji cen. Czarna śmierć, czymkolwiek była, spowodowała, że w Anglii zabrakło rąk do pracy. Jedynymi skutecznie działającymi przedsiębiorstwami okazały się klasztory, gdzie chroniła się ludność ocalała z zarazy, a organizacja pracy w dobrach ziemskich klasztoru, gwarantowała nie tylko zyski, ale także poprawne relacje pomiędzy zarządem majątku, czyli zakonnikami, a pracownikami. Majątki królewskie i majątki baronów zostały z miejsca właściwie pozbawione siły roboczej, która zbiegła nie mogą wytrzymać dodatkowych obciążeń. Dochodziło do tego, że mniejsze klasztory były narażone na uprowadzenie siły roboczej. Ludzie, którzy nie posiadali ziemi a ich przede wszystkim dotyczył edykt, musieli wynajmować się do przymusowej pracy za określonym, bardzo niskim wynagrodzeniem. Nie wolno było zawierać umów dniówkowych, każdy zatrudniony musiał podpisać, jeśli potrafił, albo zawrzeć ustną umowę z właścicielem majątku co najmniej na pół roku. Jednocześnie regulowane były ceny, które urzędnicy królewscy wyśrubowali do niebotycznych poziomów. Jeśli ktoś odmawiał pracy przymusowej musiał zapłacić grzywnę.
W ten sposób elita, można ją nazwać rodzimą, ale dobrze wiemy, że nie była to rodzima elita, radziła sobie w Anglii z kryzysem w stuleciu XIV. Nie wiemy ile klasztorów złupiono, możemy jednak przypuszczać, że od tego momentu zaczyna się dyskusja o reformie Kościoła, ze szczególnym uwzględnieniem zlikwidowania własności klasztornej. Wyłączenia jej po prostu z normalnego użytkowania i następnie wyeksploatowania, jak to miało miejsce w Czechach w sławnych latach husyckiego panowania.
Regulacja płacy to jedno, a regulacja cen to drugie jeśli król sprzedaje płody rolne ze swoich majątków po stałej cenie i to samo czynią najbogatsi baronowie, to traci na tym procederze pośrednik czyli miasto. Polityka określona przez Ordinance of Labourers doprowadziła więc do tego, co wszyscy komunistyczni historycy nazywają buntem ludowym w Anglii, pierwszym powstaniem przeciwko feudalizmowi i wczesnemu kapitalizmowi, albo jakoś podobnie. Doprowadziła owa polityka do ruchu zwanego powstaniem Wata Tylera, który inspirowany był i finansowany przez Londyn, podobnie jak tak zwana Żakeria finansowana była prze paryskich pośredników w handlu suknem z Flandrią. Każde z tych wydarzeń ma swoją szczególną poetykę, która nijak nie mieści się w prymitywnym schemacie: niewolnictwo, feudalizm, kapitalizm, socjalizm(demokracja-można stosować wymiennie), komunizm (raj na ziemi – można stosować wymiennie). Chodziło zawsze o to samo – o wyłączenie jakiegoś obszaru lub grupy, odebranie praw i eksploatację na warunkach bandyckich, a często także zbrodniczych. To jest w tym wszystkim najważniejsze.
Kiedy car Iwan IV zwany Groźnym zdecydował się na utworzenie Opryczniny nikt nie rozumiał dlaczego i po co olbrzymie obszary księstwa mają znaleźć się pod osobną jurysdykcją. Nikt nie rozumiał póki nie okazało się, że centrum dowodzenia tym obszarem – Słoboda Aleksandrowska pełne jest wojska, zaciągniętego nie wiadomo gdzie i nie wiadomo za jakie pieniądze. To znaczy niby wiadomo, ale jakoś tak półgębkiem. Oto w grudniu 1564 roku car wyrusza z Moskwy nie wiadomo gdzie. Jedzie z olbrzymim orszakiem, z wozami pełnymi złota wyjętego wprost z cerkwi i klasztorów Moskwy. Po prostu opuszcza miasto i swoje księstwo. Potem zaś przysyła zaskoczonym bojarom i hierarchom cerkwi list, w którym grozi, że jeśli nie podporządkują mu się całkowicie, jeśli nie oddadzą swojego życia w jego ręce, to on – Iwan opuści na zawsze kraj. W styczniu 1565 roku wielotysięczna delegacja Moskwian udaje się do Słobody Aleksandrowskiej przepraszać cara. Zastają tam po prostu obóz wojskowy, sam zaś car niby jest ten sam, ale jakby nie taki sam. Wyłysiał, broda mu się przerzedziła i posiwiała. A miał przecież dopiero 35 lat. Historycy radzieccy i biografowie twierdzą, że to ze stresu. Przez dwa tygodnie jazdy z Moskwy do Słobody Aleksandrowskiej, z wozami pełnymi złota car wyłysiał i posiwiał ze stresu. Co ten klimat północny i stres naraz potrafią z człowieka zrobić. Niepojęte.
W lutym tegoż roku wychodzi ukaz o Opryczninie, car zaś z każdym problemem, mniejszym lub większym udaje się po poradę do pana Randolpha posła angielskiego lub do pana Thomasa Jenkinsa, którego status na dworze nie jest do końca rozpoznany. Przez cały czas opricznej gospodarki, która rozciągała się na obszarze od 32 do 60 południka, trwa nad Morzem Białym budowa okrętów, którą nadzorują angielscy szkutnicy, cały czas też trwa handel z Londynem, a raczej eksploatacja obszarów opricznych przez tenże Londyn.
Wszyscy mniej więcej zdają sobie sprawę z tego czym był terror opriczników, nie wiele osób jednak pamięta, że już przed nastaniem Opryczniny w księstwie Moskiewskim złoty dukat nie był traktowany jak pieniądz obiegowy, ale jak medal. Dostawano go za zasługi i trzeba było nosić ten dukat przyszyty do czapki lub rękawa. Jako znak wyróżnienia przez władcę. Co to znaczy? To znaczy, że w obiegu nie było kruszcu, a znajdował się on jedynie w skarbcu księcia i zarządzał nim ten akurat człowiek, któremu książę ów zarząd powierzył. Jeśli w obiegu nie było złota, to znaczy, że transakcje na obszarze ziemszcznyny, czyli tam gdzie działało teoretycznie normalne prawo były fikcyjne, a były takie dlatego, że na obszarze opricznym panował bandytyzm gospodarczy, czyli jakby to powiedział uczony jakiś mąż – komunizm. Anglicy mieli prawo do swobodnego handlu, a także do ściągania i przebijania srebrnej monety z rynków obcych. Dla Opryczniny każdy rynek zaś był obcy, również rynek rosyjski. W końcu po to ją utworzono, by rujnowała te obce rynki.
Było to więc urządzenie bardzo nowoczesne, podobne do różnych systemów znanych nam współcześnie.
Kiedy zabrakło już złota w Moskwie, car wybrał się do Nowogrodu, zniszczył miasto i zabrał stamtąd całe złoto zgromadzone w świątyniach, to samo zrobił z klasztorami wokół Pskowa. Psków uratowany został rzekomo przez jakiegoś wariata, którego car się przestraszył. Co się stało z tym złotem szanowni Państwo? Zostało przewiezione do Słobody Aleksandrowskiej, a następnie – jak przypuszczam – do Londynu.
Wróćmy teraz w czasy nam bliższe. Oto w Rosji, za cara Aleksandra III powraca się do parytetu złota, monety z kruszcu znajdują się w obiegu na terenie całego cesarstwa i są to bardzo dobre, uczciwe pieniądze. Car ma je z czego wybijać i nie ma mowy o menniczych oszustwach. Za tegoż cara Aleksandra tak zwany ruch demokratyczny zaczyna bardzo przybierać na sile, socjalistów podobnych do Wata Tylera zaś jest coraz więcej i więcej. Za panowania Mikołaja II idą już oni w tysiące, a historycy zaczynają pisać o nadchodzącej nowej epoce. Złoto jest w obiegu, na obszarze od Kalisza po Władywostok. Z punktu widzenia doświadczeń bankierskich gromadzonych przez stulecia, taka sytuacja jest nie do przyjęcia. Oczywiście mają swoje złote monety także Niemcy i Austro-Węgry, ale to niczego nie zmienia, przeciwnie zmusza banki do coraz silniejszego wspierania ruchów demokratycznych, antyklerykalnych i terrorystycznych. Kiedy rewolucja w Rosji w roku 1905 spala na panewce, wiadomo już, że potrzebny jest jakiś silniejszy detonator. Wojna po prostu. I wojna wybucha, w okolicznościach zwanych powszechnie niejasnymi. Po wojnie zaś mamy krótką przerwę, kiedy to okazuje się, że nikt nie jest usatysfakcjonowany, potem zaś kolejną wojnę. No, a na koniec ktoś wpada na pomysł, by utworzyć gigantyczny obszar opriczny, w którym ludzie będą zamienieni w bydło, a niewielka lokalna lub obca elita sprawować będzie całkowitą kontrolę nad kruszce, pracą, cenami żywności i nieruchomości. Jak za Wata Tylera.
Tak wygląda historia alternatywna według coryllusa i naprawdę nie trzeba w nią wierzyć. Można zapewne znaleźć mnóstwo szczegółów, które wyżej postawionym hipotezom zaprzeczą. Można także z uporem maniaka twierdzić, że najpierw było niewolnictwo, potem feudalizm, potem kapitalizm, a potem no, to drugie...jakże się to nazywało...o już wiem – niewolnictwo!
Ogłoszenie
Szanowni Państwo, pamiętacie nasze wakacyjne przygody z I tomem „Baśni jak niedźwiedź”? Połowa nakładu została wydrukowana bez ozdobników przy inicjałach i na końcu rozdziałów. Otrzymałem kilka paczek tej książki, ale nie zdecydowałem się na sprzedaż po normalnej cenie, zleciłem ponowny druk. Nie dawno odkupiłem jednak to co zostało z tego źle wydrukowanego nadkładu, czyli ponad 200 sztuk. Muszę je wprowadzić do obrotu, bo praktycznie nie mam już I tomu Baśni w wersji bez wad. Nie wiemy też kiedy uda się książkę dodrukować, bo w naszej drukarni zepsuła się maszyna. To jakaś poważna awaria, czekamy na naprawę. Może to trochę potrwać. Tak więc od dziś do czasu kiedy będziemy mieli znowu dobre książki lub do czasu gdy wyczerpie się zapas książek bez ozdobników tom I „Baśni jak niedźwiedź” kosztuje 15 złotych plus koszta wysyłki. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl Pozostałe ceny bez zmian.
Informuję także, że książki nasze są dostępne w hurtowniach, a przez to można je zamawiać w każdej księgarni na terenie kraju. No i oczywiście także kupować na stronie www.coryllus.pl oraz w sklepach wymienionych niżej:
Księgarnia Wojskowa, Tuwima 34, Łódź
Księgarnia przy ul. 3 maja Lublin
Tarabuk – Browarna 6 w Warszawie
Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w Warszawie
W sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie
U Karmelitów w Poznaniu, Działowa 25
W księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim
W księgarni Biały Kruk w Kartuzach
W księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach przy ul. 3 maja.
W księgarniach internetowych Multibook i „Książki przy herbacie” oraz w księgarni „Sanctus” w Wałbrzychu.
No i oczywiście na stronie www.coryllus.pl
Umieszczam tu także ostatnią część relacji z mojego poniedziałkowego wieczoru autorskiego w Klubie Ronina.
Inne tematy w dziale Kultura