Bardzo przepraszam wszystkich czytelników, że nie piszę o Donaldzie Tusku i jego przeniewierstwach, ale czyni to tyle osób, że po prostu mi się nie chce. Uważam ponadto, iż cała sytuacja zmierza ku temu, by jeszcze raz zaśpiewać: „nic się nie stało, Polacy! Nic się nie stało! I płacz, ani lamenty nie pomogą nam wcale, przeciwnie sprawią jedynie, że nasi wrogowie z jeszcze większą ostentacją będą wzruszać ramionami i jeszcze bardziej szyderczo się uśmiechać. Ponieważ zaś prezydent Wałęsa zapowiedział, że „Solidarność” wyjdzie na ulicę z granatami, a przewodniczący Duda na to, że nie z granatami a z Kukizem, o czym można było przeczytać na portalu „Wirtualna Polska, utwierdziłem się w moich przekonaniach jeszcze głębiej. Jeśli bowiem do ludzi, którzy aranżują polityczne eventy dotarło w końcu, że o autentyczności ruchu masowego zaświadcza najlepiej obecność artysty. Dobrze, by był „odrzucony przez społeczeństwo”, to znaczy, że wszystko zmierza w przewidywalnym kierunku.
Ja pisałem to już pięć razy, ale jeszcze raz powtórzę: kiedy Francja straciła w roku 1872 Alzację i Lotaryngię, premier rządu republiki – Leon Gambetta – powiedział Francuzom coś bardzo ważnego. - Myślcie o tym zawsze, ale nigdy o tym nie mówcie – była to wskazówka polityczna na całe lata, która doprowadziła w końcu do tego, że mimo nienawiści jaką Francja żywiła do Brytyjczyków pojednała się w końcu z nimi przeciwko Niemcom. Co nie było takie oczywiste jeszcze w końcu XIX wieku. Polityka Francji jest polityką poważną, czyli polityką siłową. Jeśli Francja nie ma siły, ustępuje., Jest bowiem tak stara i wielka, a jej kultura i tradycja są tak głębokie, że nic złego stać się jej nie może. Co było do okazania w latach 1940- 1945. Stary Petaine podpisał układ z Hitlerem, a młody De Gaulle z Churchillem. Ten pierwszy stanął przed sądem, ale dziś chyba nie ma we Francji nikogo kto miałby do Petaine'a pretensję za rok 1940. Dlaczego? Otóż nasz kolega Kamiuszek znalazł gdzieś informację ważną, która umyka wszystkim oceniającym tamte czasy. Oto w obliczu agresji na Francję Brytyjczycy zaproponowali Francuzom utworzenie wspólnego państwa. Rozumiecie? Poddajcie się! Jesteście otoczeni! To był komunikat Londynu dla Paryża w roku 1940. I stary Petaine pamiętający dobrze króla Edwarda, który stoi dziś na cokole przy Pall Mall w Londynie, skalkulował wszystko dokładnie i wyszło mu, że w roku 1940 lepiej oddać Hitlerowi pół Francji zamieszkałej przez samych Francuzów, którzy go nienawidzą, samemu zaś pozostać na południu, które francuskie było i jest nadal jedynie w teorii. Gdyby wybrał inaczej? Cóż by się stało? Obstawiam, że Brytyjczycy rozpoczęliby swoją politykę we Francji od podgrzewania separatyzmów na południu, potem zaś adwokaci z Londynu zaczęliby się domagać odszkodowań za odebrane w XIV Anglikom ziemie wokół Bordeaux, a na koniec Londyn podzieliłby się Francją z Niemcami. W imię zachowania pokoju w Europie. Nam się może oczywiście to wszystko nie podobać, możemy uważać Francuzów za mięczaków i zdrajców, ale oni mieli poważny problem do rozwiązania i wiele do stracenia. Wybrali to co uznali za bardziej korzystne - odstawili na bok Anglików. Myśmy postąpili dokładnie odwrotnie, bo taka opcja wydawała nam się bardziej korzystna. Skutki wszyscy znamy i nic – nawet bardzo poważne czarnoksięskie zaklęcia – nie są w stanie ich odmienić.
Polacy indywidualnie i zbiorowo postępują zawsze wbrew zaleceniu Leona Gambetty. To znaczy nie myślą nigdy o krzywdzie, która ich spotkała i nie chcą za nią zadośćuczynienia. Chcą jedynie sobie pogadać i pokazać ileż to słów przelać można z pustego w próżne, żeby nic, absolutnie nic nie uzyskać. Prawo do drobnych szyderstw jedynie.
Wielkie klęski mają swoją strukturę, w niej zaś poczesne miejsce zajmuje okres karencji. Nie ma możliwości podniesienia się po wielkiej klęsce od razu. Trzeba jeszcze odebrać naukę, która bywa boleśniejsza niż sama klęska. Tę można odwrócić, nawet w ostatnim momencie, ale myśmy ten moment zaprzepaścili. Teraz trzeba całkowicie wszystko przestawić, żeby zwyciężyć. I nie sądzę, by można było owego „przestawienia” dokonać przy pomocy przewodniczącego Dudy i Pana Kukiza. Ktoś może zasugerować, że sam przecież podając przykład Francji domagam się jakichś porozumień z przeciwnikami. Otóż domagałbym się ich, gdyby przyszli z jakąś ofertą. Król Edward przyjechał do Paryża z konkretnymi propozycjami i mimo iż na początku obrzucano go błotem, w końcu zyskał sympatię Francuzów i przychylność prasy. No, ale on miał coś do zaproponowania. Jakie propozycje mają dla PiS ludzie Z SLD? Ja bym się chętnie tego dowiedział, chciałbym, żeby ktoś może napisał o tym artykuł w gazecie wydawanej przez SKOK, albo w portalu stefczyk info. To ważne i poważne. Trzeba by się nad tym zastanowić. Jeśli propozycja jest taka: trzeba za pomocą sfingowanych demonstracji usunąć Tuska i niech on sobie gdzieś tam odpocznie, a my się podzielimy ministerstwami to znaczy, że nie jest to żadna propozycja. Więcej – to jest po prostu szantaż. I trzeba tu naprawdę jakiejś tęgiej głowy, by z tego wybrnąć. Jak jest naprawdę nie wiemy, możemy tylko zgadywać. Przypuszczam, że póki co w Polsce nie ma kandydata na drugiego De Gaulle'a, oby się chociaż znalazł jakiś Petaine, ale i w to szczerze wątpię.
Pora teraz na pobożność. W przeciwieństwie do ostentacyjnej polityki polegającej na kłapaniu dziobem w niestosownych momentach w Polsce zwalcza się i wyśmiewa ostentacyjną pobożność. Otóż chciałem tu nadmienić, że nie ma innej pobożności poza ostentacyjną, bo każdy najdrobniejszy gest w przestrzeni publicznej, gest o znaczeniu religijnym jest odbierany jako ostentacja i piętnowany jako coś niestosownego. Ponieważ ja, kiedy jeszcze chodziłem do Kościoła odznaczałem się właśnie taką ostentacyjną pobożnością, chciałem zwrócić dziś Państwu uwagę na to, że bywa to narzędzie – postawmy rzecz na gruncie polityki – bardzo skuteczne. I zbiorowa modlitwa pod krzyżem za dusze tych, którym pozamieniano ciała, modlitwa w Sejmie, prowadzona przez duchownego, miałaby większa polityczną, już nie mówię o tej drugiej, wagę niż wszystkie demonstracje razem wzięte.
Zapraszam wszystkich mieszkańców Łodzi i okolic na mój wieczór autorski, który odbędzie się gdzieś przy ulicy Tuwima, w bezpośredniej bliskości księgarni wojskowej, która mieści się przy ulicy tegoż Tuwima nr 34 w poniedziałek 1 października o godzinie 18.00. Zapraszam.
Książki zaś można nabywać w księgarniach:
Księgarnia Wojskowa, Tuwima 34, Łódź
Tarabuk – Browarna 6 w Warszawie
Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w Warszawie
W sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie
U Karmelitów w Poznaniu, Działowa 25
W księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim
W księgarni Biały Kruk w Kartuzach
W księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach przy ul. 3 maja.
W księgarniach internetowych Multibook i „Książki przy herbacie” oraz w księgarni „Sanctus” w Wałbrzychu.
No i oczywiście na stronie www.coryllus.pl
Inne tematy w dziale Polityka