O jakości wydarzenia świadczą metody, którymi próbuje się to wydarzenie zasłonić. Świadczy o jego randze także to jakich ludzi używa się do dezawuowania wydarzeń i co ci ludzie piszą w związku ze swoją misją.
I nie chodzi mi tutaj bynajmniej o zamordowane w Pucku dzieci czy śmietanę na kolanach księdza idioty. Chodzi mi o coś zupełnie innego, o wiele bardziej znaczącego i o wiele bardziej subtelnego. Zacznijmy jednak od końca. Oto Roseman napisał o inicjatywie politycznej Aleksandra Kwaśniewskiego, która nazywa się Jałtańska Strategia dla Europy czy jakoś podobnie. Ani ta nazwa, ani udział w niej Kwaśniewskiego nie są przypadkowe. Znak jak pamiętamy zawsze coś znaczy, a Jałta jest znakiem aż nazbyt wyraźnym. Nie ma przypadków, a pojawienie się w świadomości i publicznym obiegu takiej zbitki słów oznacza, że coś się po prostu szykuje. Być może to co robi Kwaśniewski to tylko badanie gruntu, ale chyba nie. To próba przekonania iluś tam osób ze słabą pamięcią, że dzięki porządkowi jałtańskiemu wszyscy mieli pracę, jeździły tramwaje, a w gniazdkach był prąd. Nie zawsze, ale częściej był niż go nie było. Wszelkie pozornie nieważne i lekceważone inicjatywy są w istocie ważne i mówią wiele o tym co dzieje się poza zasięgiem naszego wzroku. Jałtańska Strategia dla Europy? Nic wielkiego, nazwa jak nazwa. Jałta to sympatyczne miasto nad morzem, jest tam ciepło i dziewczyny chodzą w bikini. Co innego gdybyśmy nazwali jakąś organizację tak: Oświęcimski projekt reorganizacji kadr pracowniczych im. Rudolfa Hoesa i Josefa Mengele. To wygląda całkiem inaczej i jest nie do zaakceptowania, głównie dlatego, że w Oświęcimiu nie ma morza i plaży.
Co innego jałtańska strategia, ta jest w porządku. Znaki bowiem, nazwy i tytuły to rzecz szalenie ważna i nigdy nie wolno ich lekceważyć.
Dziś oto ukazał się na portalu Wirtualna Polska felieton człowieka nazwiskiem Wiesław Dębski. Ja nie wiedziałem kim jest pan Dębski, ale już wiem, bo się podpisał, a właściwie opisał. Otóż jest on absolwentem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, był zaś stałym korespondentem dziennika „Trybuna Ludu” w Moskwie oraz naczelnym tegoż dziennika. Oto link http://wiadomosci.wp.pl/kat,1027139,title,Wieslaw-Debski-Oto-strategia-PO-To-gwarantuje-im-pozycje-w-sondazach,wid,14939915,wiadomosc.html Jest to więc człowiek doświadczony i wie co należy mówić, a przede wszystkim wie, komu należy to mówić. W swoim felietonie pan Dębski zestawia dwie postaci: Jarosława Kaczyńskiego i Leszka Milera, czyni nad nimi jakieś hokus pokus i wychodzi mu, że strategia obydwu panów jest identyczna, ma w dodatku szansę na sukces, ale kadry polityczne nie dorosły do powierzanych im zadań. To znaczy kadry PiS nie dorosły, bo z SLD wszystko jest w porządku. Taki Macierewicz Antoni i Fotyga Anna, na przykład bawią się przed bramami cmentarzy zamiast realizować strategię prezesa. On sam zaś na pewno już dawno przestałby gadać o Smoleńsku gdyby nie to, że przeszkadzają mu tacy właśnie nieodpowiedzialni współpracownicy. To wszystko wie na pewno i na pewno sprawdził Wiesław Dębski, były naczelny „Trybuny Ludu”.
Po co jak tu przywołuję tekst tego pana? Bo do dziś nie mieściło mi się w głowie, że na portalu informacyjnym może pojawić się człowiek z taką przeszłością i perorować o tym co prezes Kaczyński zrobić powinien, a czego nie powinien. Do obecności polityków takich jak Leszek Miller już się przyzwyczaiłem, ale do obecności dziennikarzy takich jak Dębski jeszcze nie. Mamy co prawda nieocenionego Janusza Rolickiego w „Uważam Rze”, ale on się także już opatrzył. Myślę, że czas na nowe twarze. Może Dębski też dostanie angaż u Karnowskich? Byłoby nieźle: Rolicki, Mistewicz, Łysiak, Dębski i Ziemkiewicz. Porozumienie ponad podziałami.
Ponieważ jestem trochę złośliwy, a chłopcy u Pana Artura Nicponia dyskutują nadal, chciałem tylko dodać, że pojawił się tam Lchlip, którego dewiza blogowa brzmi o ile dobrze pamiętam: całkowicie zmanipulowany przez zdrowy rozsądek. Normalnie jak Dębski, albo prawie jak Dębski. Lchlip znany jest ze swoich poglądów. Teraz zaś wyczuł koniunkturę i popędził do wyrusa powiedzieć mu, że bardzo się wzruszył jego tekstem o śmierci. Zaczyna być poważnie proszę Państwa, szykuje się bowiem porozumienie ponad podziałami na wszystkich szczeblach. Nie wiem tylko czy władza nasza kochana jest właściwie przygotowana na taki nagły atak wzajemnych sympatii, czy media to wytrzymają, czy kamery się nie przegrzeją i prądu w gniazdkach nie zabraknie. Nie może zbraknąć, bo trzeba go oszczędzać. „Kilowaty nie na straty” jak to się dawniej mawiało w telewizorku.
Na tym dziś kończę, bo muszę lecieć. Jak co dzień zachęcam wszystkich do kupowania książek. Książki Toyaha i moje można nabywać na stronie www.coryllus.pl i w księgarniach: Tarabuk, Browarna 6 w Warszawie, Ukryte Miasto, Noakowskiego 16 w Warszawie, Sklep FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, w Warszawie oczywiście. I jeszcze księgarnia Multibook, księgarnia Karmelitów przy Działowej 25 w Poznaniu, księgarnia Biały Kruk w Kartuzach, Księgarnia Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim, księgarnia Wolne Słowo, ul. 3 maja 31 w Katowicach. No i jeszcze www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl
Inne tematy w dziale Polityka