Spośród wszystkich metod propagandowych, którymi posługują się ludzie Gazowni najgłupsze i najbardziej prymitywne narzędzia dzierżą w swych rękach Ernest Skalski i Wojciech Mazowiecki. Ponieważ polemika z tym ostatnim jest z oczywistych względów niemożliwa, pozostaje Skalski. To co dziś napisał pan Ernest Skalski i co zostało powieszone na SG nie ma po prostu precedensu. Tak mało subtelnej obrony marksistowskiej wizji historii, tak beznadziejnego usprawiedliwiania swojej obecności w tym co sam autor nazywa „sowiecką okupacją”, dawno tu nie było. A może było, tylko, że ja aplikując sobie słabsze nieco dawki szaleństwa, nie czytałem po prostu Skalskiego pozostając przy tak zwanych „naszych”.
Tym co najbardziej uderza w tekście Skalskiego jest charakterystyczny dla ludzi prostych spryt i – jak to mówią na wsi – prześpigłość. Jest więc w swoim tekście pan Ernest Skalski bardzo prześpigły. Zaczyna go bowiem od krytyki filmu Agnieszki Holland. Ach czegóż temu filmowi brakuje; lampy się świecą w okupowanym Lwowie na ulicach, samochody nie mają pomalowanych do połowy reflektorów, patrole nie strzelają do odsłoniętych okien. Poruta i wstyd po prostu kochana Pani Agnieszko, że też zapomniała Pani o tak ważnych sprawach, że też pozwoliła Pani na to, by takie nieścisłości wkradły się do filmu. Oj, trzeba uważać na przyszłość, trzeba koniecznie....
Po napisaniu wstępu w zarysowanym jak wyżej klimacie przechodzi pan Ernest Skalski do meritum czyli do krytyki książki Zychowicza, o której i ja tu ostatnio pisałem. Nie podoba się panu Ernestowi Skalskiemu to, że Zychowicz buduje alternatywną wizję historii w oparciu o sojusz Becka z Hitlerem. Po co to robić? Wszystko już było, odbyło się i szlus. Zamknięte. Polska przez 50 lat była co prawda pod okupacją, ale cóż to była za okupacja w porównaniu z niemiecką?! Bułka z masłem po prostu. Pan Ernest Skalski miał podczas tej okupacji kilka fuch, które pozwalałby mu nieźle żyć, nie ma więc o co się awanturować, trzeba brać rzeczy takimi jakie one są.
Ja bym był wdzięczny, gdyby z tego rodzaju wontami, bo trudno to doprawdy nazwać pretensjami zgłosił się pan Ernest Skalski do producentów gier na temat II wojny światowej i do pana Tarantino, który zrobił film o bohaterskich żydowskich komandosach mordujących hitlerowców w czasie wojny, w którym to filmie bohaterski francuski rolnik ukrywa przed Niemcami Żydów. W filmie tym nie ma co prawda tylu nieścisłości ile znalazło się w najnowszej produkcji Holland, ale kilka pewnie jest, przez co pan Ernest Skalski mógłby się nieco publicystycznie podkręcić.
Zychowicz to za mało i pan Ernest Skalski przechodzi gładko do śp Pawła Wierczorkiewicza, który zostawił po sobie całą zgraję niedorobionych, prawicowych propagandystów zwanych dla niepoznaki historykami. Pan Ernest Skalski używa na ich określenie słów nieco łagodniejszych, ale my się tu nie musimy oszczędzać. Po co?
Tak jak poprzednio rzecz jest sprowadzona do tego, by nie daj Boże nic z tą historią nie kombinować, nie pisać jej na nowo, bez porozumienia z panem Ernestem Skalskim i jego przyjaciółmi, bo nie wiadomo co z tego wyniknie. Na szczęście, dzięki działalności administracji S24 witryna ta całkowicie już traci na znaczeniu, a co za tym idzie na znaczeniu tracą także opinie pana Ernesta Skalskiego. Ja tego szczerze żałuję, bo widząc jak zmienia się poziom wykształcenia wśród ludzi związanych z Gazownią, jestem pewien, że kolejne pokolenie wychowane w tych środowiskach będzie po prostu zgrają analfabetów, mniej lub bardziej agresywnych, których da się spacyfikować, bez używania tak subtelnych narzędzi jak to, którym ja teraz się posługuje. Przekonuje mnie o tym wspomniany na początku Wojciech Mazowiecki i właściwie każda jego wypowiedź. Szkoda, że pan Wojciech nie cieszy naszych uszu częściej, bo robi się już doprawdy trochę nudno w tej całej publicystyce. Myślę, że ktoś powinien mu zaproponować założenie bloga na S24. Klikalność na pewno wzrośnie.
Na szczyt publicystycznej maestrii wzbija się pan Ernest Skalski w wielu momentach, ale jeden z nich zapada nam w pamięć szczególnie. Pisze oto pan Ernest Skalski, szydząc z Zychowicza, że defilada zwycięstwa, w Moskwie, która odbywać by się mogła po sukcesie kampanii polsko-niemieckiej, musiałaby kroczyć po placu o innej niż „Czerwony” nazwie. Głupie prawaki i hitlery na pewno by tę nazwę zmieniły, nie rozumiejąc, że „krasny” to nie tylko „czerwony”, ale także „piękny”. O czym świadczyć może także znaczenie tego słowa w staropolszczyźnie – krasny to ładny. Prawda? Ja nie wiem z kim w tym momencie polemizuje Pan Ernest Skalski, ale czytając ten fragment miałem pewność, że chyba jednak z Wojciechem Mazowieckim, który jakimś przedziwnym, a nieznanym nam sposobem zamieszkał w jego głowie. Może nie byłem za dobry z rosyjskiego, ale pamiętam jak pani ucząca nas tego języka wydzierała się na kolegę Konarskiego, żeby nie mylił słowa krasny – czerwony ze słowem krasiwyj – piękny. Mogę jednak nie mieć racji, kończyłem bowiem bardzo marne szkoły. W przeciwieństwie do pana Ernesta Skalskiego i mieszkającego w jego głowie gościa, kimkolwiek on by nie był.
Ponieważ nie można napisać nic o II wojnie bez wymienienia nazwiska Bartoszewski, wymieniam je niniejszym. Zrobił to również pan Ernest Skalski, przywołując sławetną wypowiedź Bartoszewskiego dotyczącą polskich sąsiadów, których tenże Bartoszewski bał się bardziej niż Niemców. Pisze Skalski, że Bartoszewski ma rację, albowiem niemiecki oficer w polskim tłumie nie był groźny, bo bał się śmierci z rąk tegoż tłumu, a podstępni szmalcownicy, których – co w sposób zaskakujący podaje pan Ernest Skalski – było niewielu, mogli być znacznie groźniejsi. Ergo – Bartoszewski ma rację, a Anna Fotyga, która go krytykowała racji nie ma, bo nie pamięta tamtych czasów.
Ja nie wiem co pamięta, a czego nie pamięta Pan Ernest Skalski, chciałem tylko przypomnieć co opowiadali ludzie o okupacji, chciałem przypomnieć listy rozstrzelanych wieszane na słupach ogłoszeń. Listy rozstrzelanych za nic. Były bowiem także listy rozstrzelanych za atak na niemieckich żołnierzy i oficerów. Nie wiem więc czego miałby się obawiać niemiecki żołnierz czy oficer w polskim tłumie, w tłumie, który bał się łapanek, był wiecznie głodny i przerażony. Chyba tylko tego, że gdzieś nagle zza rogu wyjdzie nagle Bartoszewski i zacznie mu się przyglądać tym swoim przenikliwym wzrokiem mędrca. Potem zaś uśmiechnie się i zagai, opluwając mu niechcący mundur w czasie tej przemowy.
Z pamięcią bywa różnie, podobnie jak z inteligencją i wrażliwością. Czytając tekst pana Ernesta Skalskiego nie mogę oprzeć się wrażeniu, że pamięta on nie tylko II wojnę światową dość dokładnie, ale także II wojnę punicką, jeszcze dokładniej i już niedługo nam o niej opowie. Scypion, zaś zwany Afrykańskim, będzie głównym bohaterem tej historii. Dziękuję Państwu za uwagę. I jak codziennie przypominam o książkach. Można je kupić w księgarniach: Tarabuk, Browarna 6 w Warszawie, Ukryte Miasto, Noakowskiego 16 w Warszawie, Sklep FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, w Warszawie oczywiście. I jeszcze księgarnia Multibook, księgarnia Karmelitów przy Działowej 25 w Poznaniu, księgarnia Biały Kruk w Kartuzach, Księgarnia Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim, księgarnia Wolne Słowo, ul. 3 maja 31 w Katowicach. No i jeszcze www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl i strona www.coryllus.pl
Przypominam także, że w dniach 7-9 września będziemy z Toyahem na targach książki w Katowicach, w Spodku. Stoisko numer 26, prawie naprzeciwko sceny.
Inne tematy w dziale Polityka