Pojednanie z arcybiskupa Michalika z patriarchą Cyrylem, które nie jest aktem politycznym, a jedynie aktem wiary, świadczy o tym jak ważną sprawą dla ekipy rządzącej Rosją jest religia. Nie wiem czy przeciętny Rosjanin zdaje sobie sprawę kim jest Cyryl i dlaczego nosi taką dziwną, białą czapkę. Myślę, że rzecz rozkłada się mniej więcej po połowie. Połowa Rosjan wie kim jest Cyryl, a połowa ma to w nosie. Podobnie jest z arcybiskupem Michalikiem w Polsce, część osób dokładnie kojarzy księdza arcybiskupa z miejscem jego posługi, a część miałaby problem z przypisaniem mu jakiejkolwiek istotnej funkcji. Nie zmienia to faktu, że dla władzy pojednanie pomiędzy obydwoma duszpasterzami jest szalenie istotne. Ono jest istotniejsze dla Rosji, a mniej istotne dla Polski, należy więc przypuszczać, że cała ta operacja jest po prostu ukłonem prezydenta Komorowskiego w stronę Moskwy, ukłonem w którym z przyczyn nieznanych towarzyszy prezydentowi episkopat.
Zanim opowiemy o innych doktrynach, w skrócie oczywiście, przyjrzyjmy się tej wizycie dokładniej. Być może jest ona pierwszym zwiastunem nowej ekspansji rosyjskiej na zachód. Ekspansji póki co miękkiej, wyrażającej się w kokieterii i lansie, nie gorszym niż ten, który uprawiają brytyjskie gwiazdy muzyki pop.
Odpowiedzmy jeszcze na pytanie; dlaczego dla Polski wizyta Cyryla i całe to pojednanie ma mniejsze znaczenie. Otóż dlatego, że Polska w przeciwieństwie do Rosji jest podporządkowana hierarchii wyższej niż państwowa. W Polsce biskupi zawsze byli ważniejsi od urzędników, a Kościół i jego struktura, nawet jeśli zastępowały Państwo i niepodległość, nigdy nie były temu państwu podporządkowane. Polska uczestniczy w porządku wyższym niż państwowy i z punktu widzenia Polaków porządek ten jest ważniejszy. Musi taki być, bo wobec dwóch, a często także trzech agresywnych sąsiadów, polska doktryna państwowa chcąc nie chcąc musiała opierać się o jakąś hierarchię istotniejszą. Po to, żeby przetrwać. W praktyce wyrażało się to obecnością na terenie kraju silnych struktur kościelnych, w postaci zakonów i zgromadzeń religijnych, tylekroć wyśmiewanych przez rozmaitych postępowych pisarzy i publicystów. Ich likwidacja, umniejszenie ich roli powodowało natychmiastowy spadek znaczenia Polski jako państwa, a w konsekwencji jej likwidację, która dziwnym trafem nastąpiła tuż po ogólnoświatowej likwidacji Towarzystwa Jezusowego i jego struktur. Na pytanie: czy likwidacja Polski była możliwa bez likwidacji Jezuitów, odpowiemy sobie innym razem.
Dzisiaj zaś odwiedza nas patriarcha Cyryl, a media ogłaszają, że jest witany jak prezydent. Oznacza to, że pozornie wizyta ta jest ważniejsza dla Polaków niż dla Rosjan, którzy według tychże mediów słabo kojarzą gdzie ten Cyryl pojechał i po co. Wygląda więc na to, że jest odwrotnie niż to opisałem – Polacy przejmują się wizytą i Cyrylem, a Rosjanie nie. Ponieważ jednak cały event to wyłącznie polityka nie możemy przywiązywać się do tego co ogłaszają media i co mówią tak zwani zwykli ludzie. Bo ich to po prostu nie obchodzi. To jest sprawa pomiędzy ludźmi, którzy formułują na nowo rosyjską doktrynę państwową i episkopatem Polski, który wyświadcza jakąś uprzejmość prezydentowi. I nic ponadto. Nie można więc osądzać tej sprawy inaczej jak tylko poprzez doktrynę i jej cel, a ten jest zawsze ten sam – ekspansja.
Teraz o innych doktrynach. Nie potrafię odnaleźć ani jednego śladu po poselstwach francuskich w Polsce przed II połową XVI wieku, być może źle szukam, albo szukam niedokładnie, ale nawet jeśli takie poselstwa były to słabo je reklamowano. Anglicy przybyli do Polski już za Kazimierza Jagiellończyka i chcieli mu wręczyć Order Podwiązki, którego król nie przyjął. W latach 20 XVI stulecia w Londynie stoi sobie spokojnie gospoda, w której stale zatrzymują się przedstawiciele rodziny Tarnowskich, a o Francuzach głucho. Może po prostu Francja, która wyszła z wojny stuletniej zwycięska, ale mocno osłabiona, poświęcała całe swoje siły na regulowanie spraw bliskich i według królów z dynastii de Valois ważniejszych. To możliwe. Możliwe też, że Francuzów uśpił ten sukces i obudzili się dopiero wtedy kiedy cesarz Maksymilian próbował rozłupać ich kraj na kawałki używając do tego rot pikinierskich i księstwa Bretanii.
Anglicy, którzy przegrali najważniejszy i najdłuższy konflikt średniowiecza zachowują się zgoła inaczej. Od razu aktywizują swoją politykę gdzie się da i to bez względu na to jak trudna, skomplikowana i zła jest ich sytuacja wewnętrzna. Trudno ocenić kto – jakie siły – zdolne są prowadzić spójną politykę angielską w trakcie wojny dwóch róż i później, na pewno nie są to baronowie, przeciwko którym wymierzona jest cała wewnętrzna polityka władców sprzymierzonych z miastami. Pozostają więc miasta, czyli kupcy, czyli kredyt. Możemy więc przyjąć, że polityka angielska w późnym średniowieczu i na początku doby nowożytnej jest polityką gospodarczą, próbą wciągnięcia w orbitę wpływów City i giełdy jak największej ilości podmiotów politycznych i gospodarczych w Europie. Jeśli to nie jest nowoczesność to ja nie wiem co nią może być.
Trudno orzec kto pierwszy zorientował się, że państwa w Europie nowożytnej, żeby bogacić się i uprawiać podboje, muszą działać wyłącznie przeciwko Rzymowi lub sobie ten Rzym podporządkować. Prawdopodobnie na pomysł ten wpadł, któryś z alchemików towarzyszących stale cesarzowi Rzeszy i królowi Niemiec. Tendencje do podporządkowania sobie Rzymu przez Niemców, nie są nowe, ale w początkach XVI stulecia intensyfikują się stają się po prostu obowiązującą wykładnią polityki cesarstwa zakończoną sukcesem. Sukces ten spowodował gwałtowny wzrost aktywności sekt protestanckich kierowanych i opłacanych przez dwór w Londynie i różne organizacje niemieckie skupione wokół kopalń i hut Frankonii. Jeśli cesarz podporządkował sobie Rzym – należy podporządkować lub zniszczyć cesarza. I wokół tego problemu i tej kwestii rozgrywają się wydarzenia polityczne w Europie XVII wieku.
Jak więc powinna wyglądać polska doktryna polityczna? Powinna być oparta o hasło znane z krucjat po prostu. Tyle, że po słowie „odzyskajmy” miast słowa „Jerozolimę” powinno się pojawić słowo „Rzym”. To program dość lapidarny, ale jestem przekonany, że byłby skuteczny. Tyle, że nie było komu wprowadzić go w życie. A dziś? Jak to mogłoby wyglądać dziś? Na razie o odzyskiwaniu czegokolwiek nie może być nawet mowy, no chyba, że prezydent Komorowski obiecał biskupom odzyskanie jakichś nieruchomości. Nie sądzę byśmy przez najbliższe lata wyskoczyli ponad taki właśnie poziom myślenia o polityce. A może być gorzej.
No i oczywiście zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl I zachęcam do kupowania książek. Moich i Toyaha. Zapraszam także do księgarni „Tarabuk” w Warszawie przy ul. Browarnej 6, do księgarni „Ukryte miasto” w Warszawie przy Noakowskiego 16, do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy i do księgarni Karmelitów w Poznaniu przy Działowej 25. Oraz na stronę www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl Zachęcam także do odwiedzenia strony http://vod.gazetapolska.pl/ gdzie można obejrzeć rozmowę pomiędzy Grzegorzem Braunem i autorem tego bloga. Informuję również, że moje książki dostępne są na stronie www.multibook.pl
W niedzielę zaś – 19 sierpnia – jesteśmy z Toyahem gośćmi pod namiotem Solidarnych 2010. Ponieważ udało mi się odzyskać z drukarni część uszkodzonych książek – chodzi o I tom Baśni jak niedźwiedź – a książki te są w całkiem dobrym stanie, brakuje im jedynie ornamentów roślinnych na początku rozdziałów – będę miał do rozdania 40 sztuk. Za darmo. Zapraszam.
Komentarze
Pokaż komentarze (30)