coryllus coryllus
4818
BLOG

Arcybiskup Michalik i ajurwedyjski masaż olejem sezamowym

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 21

 Mieliśmy sobie tu dzisiaj poestetyzować, ale musimy to odłożyć na później. Wszystko zaś przez to, że obejrzałem wczoraj wiadomości w TVN24 co nie zdarzyło mi się nigdy wcześniej. Nie powiem, było to przeżycie wstrząsające. Szczególnie zaś poruszył mnie materiał dotyczący wypowiedzi arcybiskupa Michalika.

Powiem od razu, że od pewnego czasu bardzo ciepło myślałem o księdzu arcybiskupie, ale czyniłem to z pobudek skrajnie egoistycznych, czyli tak jak zwykle. Okazało się bowiem, że arcybiskup Michalik w wygłoszonej w tym roku homilii rezurekcyjnej wspomniał mój tekst opublikowany w „Zeszytach karmelitańskich”. Tekst ten był zatytułowany „Kim nie chcą być Polacy”. Kiedy się o tym dowiedziałem, poczułem się w jednej chwili bardzo dobrze, wręcz świetnie. I czuję się z tą myślą dobrze do dziś, choć ranga jaką ksiądz arcybiskup nadał mojemu teksowi obniżyła się znacznie, a stało się to za sprawą tej jego ostatniej wypowiedzi, którą tak podniecał się wczoraj w TVN łysy z kitką imieniem Adam. Nazwiska nie mogę sobie nigdy przypomnieć.

Powiedział ksiądz arcybiskup coś takiego: cytuję z ułomnej pamięci zepsutej jeszcze tą manipulacją w TVN – nie używajcie Smoleńska do celów politycznych, to powinien być symbol przede wszystkim, a nie narzędzie służące doraźnym rozgrywkom. Tu się zatrzymajmy bo muszę wziąć potężny zamach zanim klepnę w końcu arcybiskupa Michalika w plecy i przekonam go raz na zawsze, by nie cytował moich tekstów w swoich homiliach.

Mam wśród swoich fascynacji literackich kilka wstydliwych momentów. Jeden z nich to bardzo znakomicie napisana, całkowicie antychrześcijańska i lewacka książka kanadyjskiego specjalisty od hinduizmu zatytułowana „Imperium duszy”. Ja tę książkę czytałem może ze 20 razy, za każdym razem omijając rozdziały dotyczące działalności św. Franciszka Salezego i śmiałem się do nieprzytomności. Autor ma bowiem do swoich fascynacji dystans i choć jest to dystans wybiórczy może się przy tym nieźle bawić. Nie ma ów autor za grosz szacunku do uniwersyteckich i medialnych propagatorów hinduizmu i tej całej duchowości, szydzi z nich nie miłosiernie i pokazuje ich nicość i powierzchowność. W pewnym momencie cytuje takie zdanie, którym zawiera cała ta przedkolumbijska płaskość rzekomych myśli i rzekomej duchowości: zanurzył się w morzu swojego jestestwa i wyłonił z tajemnymi prawdami. I za zawsze przypominam sobie to zdanie kiedy jadę po Grodzisku i widzę reklamowy baner z napisem: ajurwedyjski masaż olejem sezamowym. A wczoraj wszystko to przypomniało mi się kiedy TVN zacytował wypowiedź arcybiskupa Michalika. Dlaczego?

Otóż dlatego, że figura – doraźne korzyści kontra symbol przedwieczny – jest właśnie tym samym co ajurwedyjski masaż olejem sezamowym i tajemne prawdy jakiegoś gołego fajansiarza epatującego owłosioną klatką piersiową, który kąpie się w swoim jestestwie.

Nie rozumiem bowiem dlaczego z tym samym zapałem ksiądz biskup Michalik nie nawołuje do przeniesienia w sferę symboli Powstania Warszawskiego. Dlaczego patrzy ze spokojem jak używane jest ono do doraźnych rozgrywek politycznych, a ludzie którzy w tym powstaniu walczyli traktowani są jak dekoracja do politycznych eventów? To nie bulwersuje księdza biskupa? Dziwne. Nie doprecyzował także ksiądz arcybiskup co takiego symbolizować ma Tragedia Smoleńska. Czy może ma to być symbol nieudolności państwa, czy symbol nędzy pułków lotniczych, czy może symbol charakteryzujący metody polityczne naszych czasów? Ja nie wiem, a chętnie bym się dowiedział. Jakiego rodzaju symbolem ma być Smoleńsk? A jeszcze chętniej dowiedziałbym się do kogo ksiądz arcybiskup skierował swój komunikat. Bo chyba nie do wiernych. Ci są trochę inteligentniejsi. Jeśli zaś nie do nich to pozostają jedynie dwie możliwości: albo adresatem byli politycy PiS, albo – co pewniejsze – ten pan w białym kłobuku, który odwiedzi nas w przyszłym tygodniu ze swoją tajemniczą misją.

Zanim przejdziemy do omówienia tych spraw warto wspomnieć jak wypowiedź księdza biskupa potraktował TVN. Najpierw nasłali reporterów na Fotygę, Błaszczaka i Macierewicza, którzy wychodzili z jakiejś nasiadówki i nie rozumieli w ogóle o co chodzi. Nie znali jeszcze treści wypowiedzi księdza arcybiskupa. Mieli miny zdziwione i trochę głupie. Zaraz po nich pokazano Adama łysego z kitką, który oznajmił, że prawicy zdaje się iż Rosja zawsze jest zła, a to wcale przecież nieprawda. Gdzieś pomiędzy te wypowiedzi wklejono osobnika nazwiskiem Gajek, który reprezentował portal ekumenizm.pl. To co gadał ten facet było niesamowite, wysiadają przy tym wszelkie tajemne prawdy, masaże i jestestwa. Chodziło mu o prawicę, jaka jest zła, okropna i jak nie rozumie idei pojednania z Rosją. Pan Gajek kiedy wypowiadał słowo „prawica” trząsł się cały i drżał, jak to się zdarza ludziom kiedy zobaczą w swojej kuchni wielkiego, włochatego pająka. I widać było również, że nagroda go nie ominie.

Ja się tu nie chcę zastanawiać nad stopniem zmanipulowanie tego materiału, bo to już od dawna jest bez sensu. Wolę wrócić do istoty tego co powiedział ksiądz arcybiskup Michalik. No i do tego całego pojednania.

Impreza ta może być rozpatrywana jedynie z punktu wiedzenia lokalnej polityki Rosji i lokalnej polityki Kościoła, bo takowa przecież istnieje i my jesteśmy nią żywotnie zainteresowani. Polityka Rosji i polityka wschodnia Kościoła miały i mają przeciwstawne wektory. Pojawiła się jednak potrzeba odwrócenia tych wektorów, albo tylko jednego z nich, tego kościelnego. Rosja bowiem swojego nie odwróci nigdy. To by oznaczało jej definitywny koniec. Tak więc z nieznanych nam przyczyn ktoś chce by wektor polityki Kościoła na wschodzie miał odłamaną strzałkę. Z punktu widzenia Kościoła jako organizacji uniwersalnej to może nie jest wielki problem, wszak Kościół czynny jest na całym globie i ma mnóstwo innych spraw do załatwienia. Jest to jednak poważnym problem z naszego punktu widzenia, bo my wiążemy istnienie naszego państwa w formie poważne z Kościołem właśnie. Kiedy więc Kościół z tej misji w Polsce rezygnuje dobrowolnie, państwo nasze staje się bytem pozorowanym. I wierzcie mi, że możliwe jest pogłębienie tego stanu jeszcze bardziej, bo to co mamy teraz to jeszcze nie dno.

Kiedy dwie uprawiające politykę organizacje – jedna będąca emanacją władzy świeckiej, a druga będąca emanacją władzy nadprzyrodzonej chcą się ze sobą porozumieć, potrzebny jest pretekst i potrzebna jest ofiara. Nie musi być wielka. Może być symboliczna, ale jej obecność jest konieczna. Stąd właśnie całe porozumienie pomiędzy cerkwią Putina a Kościołem firmowane jest za pomocą sloganu o pojednaniu polsko-rosyjskim. Musi tak być, bo to właśnie Polacy i ich specyficzne rozumienie misji Kościoła Katolickiego na wschodzie są przeszkodą w tym porozumieniu Kościołów. Trzeba więc jakoś im to wytłumaczyć, jakoś sprzedać, by bez większego bólu połknęli tę pigułkę.

Ponieważ nie znamy jeszcze treści deklaracji, która będzie podstawą tego pojednania, nie martwmy się na zapas. Zobaczymy co tam będzie napisane i wtedy trzeba będzie zająć jakieś stanowisko. Póki co zwracam jedynie uwagę na płaskość wypowiedzi księdza arcybiskupa, która nie rokuje za dobrze i nie jest szczęśliwą wróżbą. Jeśli bowiem coś w tym całym zamieszaniu jest symbolem to właśnie owo pojednanie polsko – rosyjskie. Jest ono symbolem oddalenia się Kościoła od spraw lokalnych, ważnych, konkretnych i ucieczką nie wiadomo właściwie dokąd. Kościół jest dziś jak generał Mac Arthur w pierwszej fazie wojny na Pacyfiku – zostawia swoich ludzi i odpływa na wielkim lotniskowcu. Trzeba jednak mieć nadzieję, że wróci.

Dlaczego ja nie wierzę w pojednanie pomiędzy narodami polskim i rosyjskim? Otóż nie wierzę także w pojednanie polsko-niemieckie i sławny list biskupów polskich sprzed 40 lat traktuję jako pewien symbol. Nie jest to bynajmniej symbol pojednania, ale czegoś zgoła innego. List biskupów – nie wiem czy świadomie – był udaną próbą przywrócenia Polsce podmiotowości politycznej. Dlatego towarzysz Wiesław i reszta bandy tak się na ten list wściekli. W chwili kiedy RFN była emanacją siły USA i przyczółkiem amerykańskim w Europie, a Polska tylko ruską kolonią, nie było mowy o tym, by Niemcy traktowali Polaków poważnie lub by traktowali ich w ogóle jako coś istotnego. By tę sytuację zmienić, potrzebny był gest poważny, który by tę polityczną podmiotowość państwu przywrócił. I takim gestem był list biskupów polskich do biskupów niemieckich. Pełnił on także inne funkcje, ale ta moim zdaniem była najważniejsza. Był to w dodatku gest, który mówił wszystkim, a Niemcom najwyraźniej – Polska to nie czerwoni, Polska to Kościół.

W nowej Europie był interpretowany różnie. Nie pamiętam kto, ale chyba pan Poetering, powiedział pewnego dnia, że „skoro przepraszali to widocznie mieli za co”. To był ważny komunikat, bo świadczył on o tym jak ostrożnym trzeba być w słowie, szczególnie kiedy chodzi o podmiotowość państwa i określenie własnych win. Nie wiem jaki komunikat chcą wystosować do świata i do Rosjan biskupi polscy dzisiaj, ale przypuszczam, że dokładnie odwrotny w wymowie. Poczekajmy jednak i sami się przekonajmy. Póki co wypowiedź arcybiskupa Michalika nie zapowiada niczego dobrego i traktowana jest jak przyzwolenie do ataku na PiS. Smoleńsk zaś będzie wykorzystywany politycznie przez tego z kitką, przez portal ekumenizm.pl, przez TVN, Palikota i w ogóle wszystkich do najczarniejszych rozgrywek. Tak jak do tej pory. Bez względu na to czy to się arcybiskupowi Michalikowi podoba czy nie.

 

Zapraszam wszystkich jak co dzień na stronę www.coryllus.pl i do księgarni warszawskich: „Tarabuk”, Browarna 6, „Ukryte Miasto” – Noakowskiego 16, w bramie, do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, do księgarni multibook, a także do księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim i do księgarni „Biały Kruk” w Kartuzach przy ul. Dworcowej. No i oczywiście do księgarni inetrnetowej „Książki przy herbacie”.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka