coryllus coryllus
3340
BLOG

O wielkości Ziemkiewicza

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 51

 Wielkość Rafała Aleksandra Ziemkiewicza mierzyć można jedynie ilością pięter, jakie zajmował jego wizerunek na pewny, warszawskim budynku tuż przez ukazaniem się pierwszego numeru „Uważam Rze”. Było tych pięter chyba z sześć, a Ziemkiewicz, ogromny i spotworniały parzył na miasto tymi swoimi oczami skrzywdzonego spaniela i nie uśmiechał się wcale. I znać było w tym pomyśle na sprzedaż nowego tygodnika i wielkość i mądrość zarazem. Tak sobie pewnie myśleli ludzie, którzy są dziś wiernymi czytelnikami tego tygodnika i wiernymi czytelniami prozy Ziemkiewicza. Ja, o czym wiecie od dawna, nie należę ani do jednych ani do drugich. Nie należę do fanów Rafała Ziemkiewicza ponieważ uważam go za wyjątkowo miałkiego koniunkturalistę, a jego myśli za płody pokraczne i fałszywe. Człowiek, który używa takich wyrazów jak „polactwo', żeby poprawić sobie humor, człowiek który pisze „czas wrzeszczących staruszków”, żeby zdystansować się do jedynej przytomnej grupy ludzi w kraju nie zasługuje na szacunek. Po co Ziemkiewicz tak pisał? Bo taka była mądrość etapu – po prostu. Teraz zaś mądrość etapu jest inna i Ziemkiewicz pisze inaczej. O tak: Jestem dumny z sarmatyzmu, z kultury i cywilizacji, można by rzec rozproszonej, sieciowej – bez centrów i prowincji, opartej na równości zaścianków.

Ach! Jakież to podobne do tego o czym niedawno pisał ten, no, jakże mu tam...o już wiem...coryllus! Ten co bloga prowadzi, awanturnik taki i furiat sfrustrowany, bez klasy zupełnie. On także pisał, że ziemiaństwo jest organizacją sieciową, ale on pisał o dworach, a nie o zaściankach. Nie ma się więc o co czepiać?

 

Nie ma?! Oczywiście, że jest o co. Ziemkiewicz reprezentuje ten typ umysłowości, który powtarza jedynie to co już gdzieś kiedyś było powiedziane i od tego natręctwa nie może się uwolnić mimo usilnych starań. Chrzani o tym swoim chłopskim pochodzeniu, o endecji, o niechęci do Piłsudskiego i zamyka w ten sposób całkowicie możliwość debaty uczciwej i realnej, która rozbija się na dwa nurty – na chrzanienie o endecji-piłsucji oraz o liberalizmie-konserwatyzmie. To są główne bloki informacyjne w programie zwanym prawicą. Od dawna piszę o szlachcie, o ziemiaństwie i o jej najważniejszej i podstawowej roli w dziejach kraju. O tym, że bez dworu nie byłoby nic, a już na pewno nie byłoby zaścianka. I Ziemkiewicz to czyta, bo czyta- nie mówicie mi, ze nie, i nie przyjdzie mu do głowy, żeby do mnie napisać, przedstawić się i powiedzieć – interesuje mnie to co pan pisze, może porozmawiamy. To jest poza Ziemkiewiczem, on się na to nigdy nie zdobędzie, bo jest wszak potomkiem chłopa endeka i z byle kim gadał nie będzie, a już na pewno nie z takim co szlachtę popiera. I tak to trwało aż przeszliśmy na kolejny etap, a wraz z nim pojawiła się nowa mądrość. I ja oto ze zdziwieniem zauważyłem pod jednym z tekstów na mojej stronie www.coryllus.pl wpis taki:

 

Szanowny Panie

mam do Pana prośbę.

Wspólnie z Rafałem Ziemkiewiczem prowadzę od 5 lat klub Ronina. 23 kwietnia mamy wieczór poświęcony ziemianom. Czy mogę wraz z zaproszeniem wysłać Roninom jeden z dwóch (jakie znam) Pańskich tekstów o ziemianach (z Atrapii lub z bloga) - oczywiście z podaniem danych bibliograficznych.

pozostaję z szacunkiem

 

Można go tam przeczytać jak ktoś jest ciekawy, cytuję go tutaj bez nazwiska autora, choć jest ono jawne. Zastanówcie się teraz co ja mogłem odpowiedzieć na takie dictum? No? Już wiecie? Oczywiście, zgadliście. Oto moja odpowiedź:

 

Szanowny Panie, dziękuję za zainteresowanie moimi książkami. Niestety  nie mogę zgodzić się na udostępnienie swoich tekstów do dyskusji w Klubie Ronina. Już wyjaśniam przyczyny. Po pierwsze: wobec dyskusji jaka rozpętała się w związku z ACTA przekonany jestem, że każdy autor winien w obecnej chwili, o ile żyje i ma po temu siłę, strzec produkowanych przez siebie, oryginalnych treści jak źrenicy oka. Nie mogę pozwolić na to, by treści te oderwały się do mojej osoby, jak najbardziej jeszcze żywej i przytomnej oraz poszybowały gdzieś ku jakimś dyskusjom, w których ja - ich autor - nie biorę udziału. Po trzecie; dyskusje na temat ziemiaństwa polskiego toczą się zwykle - i to się nie zmieni - przy udziale tych samych ciągle, fałszywych argumentów, przy użyciu tych samych ciągle zastrzeżeń i aneksów do dyskusji. Brakuje tym - w istocie fikcyjnym i mającym charakter autoprezentacji - przedstawieniom cech dyskusji rzeczywistej. Myślę, że podobnie będzie tym razem. Nie chcę więc by moje przemyślenia, jak Pan zapewne zauważył, dosyć różne od tego co obecne jest dziś na tak zwanym rynku znaczeń, były w to zaplątane. Po czwarte - jako autor opierający promocję swojego dzieła jedynie na szczerej sympatii czytelników oraz ich zaangażowaniu w powstawanie kolejnych książek nie powinienem, przez uczciwość wobec tychże czytelników, żywić w żaden sposób obszaru zwanego mainstreamem, do którego Klub Ronina należy. To mi w niczym nie pomoże, a jedynie może zaszkodzić. Argument o zwiększonej popularności odpada. Sam Pan się zapewne może domyślić dlaczego.  Nie mniej jeszcze raz dziękuję Panu za zainteresowanie. Pozostaję z szacunkiem.

Gabriel Maciejewski

 

Po napisaniu tego listu zaproponowano mi, bym został specjalnym gościem Klubu Ronina, na co zgodziłem się oczywiście, choć z pewnym ociąganiem. Spotkanie – o ile nie zostanie odwołane – ma się odbyć 16 kwietnia, poprowadzi je Grzegorz Braun. W zeszły czwartek zaś, jak pamiętacie byłem gościem Instytutu Sobieskiego, brałem udział w zamkniętej debacie o Polsce, z udziałem Czesława Bieleckiego, Ireneusza Jabłońskiego i Jana Filipa Staniłko. Debata ta została sfilmowana i ma być pokazywana w sieci. Czesław Bielecki wyjaśniał mi w czasie dyskusji, że problemy Polski biorą się właśnie z tego dziedzicznego sarmatyzmu, z tej szlachetczyzny okropnej, która paraliżuje zdrowe działanie i jeszcze powoduje, że ludzie w Polsce nie umieją cieszyć się cudzym sukcesem, a kiedy tylko ktoś zaczyna się wybijać zaraz go niszczą. Ja sobie to zapamiętałem może niezbyt dokładnie, ale można to będzie odsłuchać i zobaczyć jak nagranie znajdzie się w sieci. I ja się z Czesławem Bieleckim całkowicie proszę Państwa zgadzam co do diagnozy, ale nie zgadzam się do do przyczyn choroby. Te na razie pominę. Diagnoza jest słuszna – jeśli ktoś w Polsce ma nowe, oryginalne pomysły, ludzie najpierw go wyszydzają. Tak też było z moim tekstem „O ziemiaństwie”, który został wyśmiany przez elig – oczywiście dla mojego dobra, a także przez licznych komentatorów. Moja obrona – jak zwykle skuteczna - nazwana została - także jak zwykle- chamstwem i frustracją. I tak to sobie tam leżało, póki nie pojawił się Ziemkiewicz i nie zaproponował pożyczenia sobie moich myśli. I ja się na to bardzo wyraźnie nie zgodziłem. Można bowiem myśleć o Polsce na tysiące sposobów i można mieć z tego wiele satysfakcji. I naprawdę nie trzeba czytać mojego bloga. Słyszy pan panie Rafale Aleksandrze?! To nie jest obowiązek, a i przyjemność też taka sobie, bo autor przeklina! Nie trzeba tego czytać i nie trzeba nic pożyczać, jeśli ktoś ma oczywiście mózg na właściwym miejscu.

 

Możemy mieć różne zastrzeżenia do tego co pisze Eli Barbur, ale zgodzić się musimy z tym o czym mówi motto jego bloga - prawda leży na wierzchu. Eli Barbur ma rację. I ja się o tym dobitnie przekonuję każdego dnia przygotowując drugim tom „Baśni jak niedźwiedź”. Znalazłem takie prawdy leżące na samym wierzchu, że Rałaf Aleksander Ziemkiewicz może nie przetrzymać czytania tych tekstów, o czym uprzedzam już teraz. Nie kupujcie mu więc tej książki jak się już ona pojawi i nie dawajcie mu jej do ręki. Sieciowy zaścianek i dobry dziedzic ratujący Polskę to jest maksymalny poziom emocji jakie pan Rafał może przyjąć na swoją biedną głowę.

 

Przypominam, że moje książki można już kupić w Warszawie w księgarni Tarabuk przy ulicy Browarnej 6, a także w sklepie Foto-Mag przy Alei KEN 83 lok.U-03, tuż przy wyjściu z metra Stokłosy, naprzeciwko drogerii Rossman. Można je też kupić w księgarni "U Iwony" w Błoniu oraz w księgarniach w Milanówku po obydwu stronach torów kolejowych, a także w tymże Milanówku w galerii "U artystek". Aha i jeszcze w galerii "Dziupla" w Błoniu przy Jana Pawła II 1B czyli w budynku centrum kultury. No i już od dawna, o czym zapomniałem, znajdują się w księgarni Polskiego Ośrodka Społeczno Kulturalnego w Londynie. Cały czas oczywiście są one dostępne na stronie www.coryllus.pl  oraz na stroniehttp://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/Zapraszam. Uwaga! Atrapia i Toyah dostępne są jedynie w sklepie Foto-Mag, bo tak i już. Może kiedyś będą także gdzie indziej, ale na razie ich tam nie ma. Książkę Toyaha o liściu można kupić jeszcze w Katowicach w księgarni "Wolne słowo" przy ul. 3 maja. Od dziś książki – w tym Toyah - dostępne są także w księgarni Ojców Karmelitów w Poznaniu przy ul. Działowej 25. Trzeba wejść do tak zwanej furty i tam jest ta księgarnia. O każdym następnym punkcie dystrybucji będę informował na blogu.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (51)

Inne tematy w dziale Polityka