Pamiętacie jak pisałem o reformie francuskiej policji polegającej na tym, że każdy kolejny prefekt nasycał kraj i organizacje przestępcze swoimi prowokatorami? Sprawy zaszły tak daleko, że w końcu nie sposób było odróżnić bandyty ideowca od policyjnego prowokatora pracującego dla pieniędzy. Dawne to czasy i zakończone rewolucją proletariacką w Rosji, bo wzory francuskie zaadaptowano na grunt rosyjski, co niestety nie skończyło się dobrze, bo to co skuteczne w jednym kraju nie musi być skuteczne w innym. Dla nas dziś istotne jest po co przeprowadzano owe reformy systemu bezpieczeństwa, tak w sferze deklaracji jak i w aspekcie istotnym. Otóż chodziło o to – taka była narracja sprzedawana, żeby nie powiedzieć „wżeniana” ludziom – by zmienić metody pracy policji i uczynić je bardziej nowoczesnymi, a przez to już samo mniej opresyjnymi. W praktyce chodziło o to, by mniej tajniaków wystawało po bramach. To się udało. Bo tajniacy sami zakładali organizacje przestępcze, wciągali do nich ludzi ideowych, wierzących w postęp, szczęście ludzkości i temu podobne głupoty, a przy okazji gotowych do rzucania bomb. Ludzi tych następnie aresztowano i wsadzano do więzień. I nie mówicie mi, że nie widzicie tu analogii z mediami i blogosferą. Po kilku takich reformach okazało się, że we Francji jest tylu uzbrojonych anarchistów rozmaitej proweniencji – prawdziwych i wyhodowanych przez prefekturę, że robi się to naprawdę niebezpieczne. Trzeba było więc wprowadzić kolejną reformę (ja to celowo powtarzam raz jeszcze). Reforma ta polegała na tym, że na ulice wysłano ludzi z długą bronią, tak zwane „Brygady Tygrysa”, które bez zbędnych ceregieli likwidowały niebezpiecznych przestępców nie pytając jakie jest rzeczywiste źródło ich utrzymania. Tak to wyglądało z wierzchu. A co było pod spodem?
Otóż clou była rozprawa Republiki z tak zwaną reakcją czyli z Kościołem hierarchicznym i korpusem oficerskim wychowanych w duchu bonapartyzmu. Intensywne akcje prowokacyjne nad którymi sprawowano częściową jedynie kontrolę pomagały w tym, ale były też zagrożeniem dla struktur państwa. Policja, nawet najlepsza nie potrafi bowiem kontrolować wszystkiego. Stąd duża dynamika wypadków politycznych w samej Francji i w całej Europie tamtego czasu. Jeśli ktoś nie widzi analogii z naszą współczesnością, to ja doprawdy nic na to nie mogę poradzić. Mogę jedynie napisać, że po roku 1989 był taki plan, by ubeków wysłać na ulicę w ramach akcji pod nazwą „Brygady Tygrysa”. Jak się ktoś interesuje historią najnowszą łatwo może to sprawdzić. Albo wręcz kogoś zapytać.
Lecimy dalej. Oto po wyborach zrobiło się nieco zamieszania w mediach. Salon24 ma na przykład nowego inwestora, założono stowarzyszenie „Twórcy dla Rzeczypospolitej” oraz kilka innych stowarzyszeń. Igor Janke powołując się na Eryka Mistewicza napisał wczoraj, że telewizja polska jest do niczego i trzeba ją reformować. To są wszystko słuszne spostrzeżenia i akcje słuszne, ale dziwne wydaje mi się to, że eksplodowały one po przegranych przez PiS wyborach. No i najważniejsze pytanie – czym one zaowocują. Moim zdaniem tym samym czym owocowały reformy policji francuskiej w drugiej połowie XIX wieku? Skąd mam to przypuszczenie? Otóż dokładniej opisałem je w tekście: http://coryllus.salon24.pl/355136,eryk-mistewicz-i-louis-aragon-co-ich-laczy
Czyżby pan Eryk Mistewicz dopiero dziś zauważył niską jakość telewizji, w której przecież gościł prawie każdego wieczora? Cóż wpłynęło na jego ocenę – jakże krytyczną – właśnie dziś? To pozostanie dla nas tajemnicą. Ważne jest jednak, że szykują się reformy. Być może nawet takie, że ludzie dotąd znani jedynie z Iternetu znajdą swoje miejsce w mediach. Kto to będzie konkretnie? Tego nie wiem. Może Kataryna? Może kto inny. W każdym razie reforma jest potrzebna, tak jak królikom potrzebna jest marchewka.
Nasz gospodarz zaś nawołuje do dyskusji. Dyskutować o przyszłości mediów będzie się dziś w Katowicach, w kawiarni pana Rożka. Dyskutować będzie się w sobotę w Hybrydach na temat jakości polskich elit. To są wszystko ważne wydarzenia, z punktu widzenia promocji salonu24 oraz z punktu widzenia nowego inwestora. Mam jednak poważne wątpliwości, czy wpłyną one realnie na reformę mediów – poza oczywiście wprowadzeniem tam nowych nazwisk i twarzy – mam wątpliwości czy wpłyną one realnie na jakość elit. Pogadać sobie jednak zawsze można.
Wiele się tu pisało o roli jaką na prawicy i w ogóle w ojczyźnie naszej udręczonej mają spełniać rozmaite stowarzyszenia powstałe po Tragedii Smoleńskiej. Tak się jednak złożyło, że wszystkie te organizacje nie spełniły wymogu podstawowego – nie doprowadziły do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych. Co ma ten skutek, że nie posiadają one stosownie do swych aspiracji i zadań statutowych wyregulowanych budżetów. Mają za to liderów. Liczba liderów w patriotycznie nastawionej organizacji jest odwrotnie proporcjonalna do wielkości budżetu, którą organizacja dysponuje. Rzutuje to bardzo na jakość jej działań i na ich istotę. Podstawową jednostką działania, w której mierzy się skuteczność tak zwanych „naszych” jest jeden panel. Im więcej paneli tym skuteczność większa. Jak sytuacja wygląda u „onych”. Oni nie mierzą skuteczności jednostkami. Oni ją opisują słowem „lobbing”. Wynikiem lobbingu są różne ustawy i koncesje, które następnie są krytykowane przez „naszych”. Dlaczego nasi nie mogą zajmować się lobbingiem, tyle że o odwróconym wektorze? A o to proszę już spytać kogoś z „naszych”.
Ja myślę, że dlatego nasi nie mogą zajmować się lobbingiem, że są po prostu niesamodzielni i zwyczajnie wkręceni. Nigdy nie wyjdą poza skuteczność mierzoną panelami i nigdy nie uda im się nic zrobić. Nic naprawdę, poza oczywiście umieszczeniem kogoś z Internetu w telewizji. Słabość prawicy jest tu widoczna jak nigdy dotąd. Igor Janke powołujący się na Mistewicza nawołującego do reformy telewizji. Święci Pańscy! I co jeszcze?
I nie zawracajcie mi tu głowy jakimiś cienkimi tłumaczeniami, jakimiś pocieszeniami, że jutro będzie lepiej. Jeśli bowiem wszyscy ci ludzie, których znamy z imienia, nazwiska i różnych dokonań oraz z tekstów i publikacji książkowych mogą jedynie zebrać się w jednym miejscu i ględzić, to nie ma co zawracać sobie nimi głowy. Pan Rożek wypada na ich tle nader korzystnie. Otworzył sobie kawiarnię w Katowicach. A reszta?
Co mogliby robić „nasi” zapytacie? Na przykład otworzyć sieć księgarń w całym kraju i promować tam swoje książki. Mogliby spróbować złamać monopol empiku na dystrybucję druków zwartych. Że co? Że to trudne? A według was zmiana elit w Polsce albo reforma telewizji to są przedsięwzięcia łatwiejsze? Lżejsze do wykonania? Zastanówcie się.
Tak jak co dzień zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl i zachęcam do kupowania moich książek: „Baśń jak niedźwiedź”, „Dzieci peerelu”, „Atrapia”. Na stronie www.coryllus.pl można także kupić książkę Toyaha „O siedmiokilogramowym liściu” oraz tomik wierszy najlepszego poety w habicie Ojca Antoniego Rachmajdy zatytułowany „Pustelnik północnego ogrodu”. A pamiętacie jeszcze Sosenkę i Panią Łyżeczkę? Jeśli nie zajrzyjcie do Followa. Widać je tam obydwie na zdjęciach. One także napisały książkę. O swoim niezwykłym życiu. Pewne – nazwijmy to ograniczenia – uniemożliwiają mi sprzedaż tej książki w księgarni coryllusa. Jeśli jednak chcecie ja kupić musicie skontaktować się z Panią Łyżeczką. Oto jej adres: pani.lyzeczka@poczta.neostrada.pl
Inne tematy w dziale Polityka