coryllus coryllus
1151
BLOG

Kostium historyczny, prawda i publicystyka

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 10

Jako dziecko szalenie lubiłem oglądać spektakle teatru telewizji. Mam w pamięci różne przedstawienia i różne postaci, które tam występowały, ale szczególnie pamiętam Odyseusza z „Odprawy posłów Greckich” sprzed lat chyba dwudziestu pięciu albo trzydziestu. Konwencja sztuki była zaskakująca, żadnych białych prześcieradeł zarzuconych na ramiona, żadnych kolumn potrzaskanych, żadnych w ogóle antycznych gadżetów, które zwykle w teatrze były kiedyś pokazywane, żeby wywołać – nie wiadomo po co – jakieś skojarzenia. Aktorzy grali na tle ubożuchnej scenografii, ubrani byli w szyte z grubego płótna giezła i płaszcze. Wyglądali wprost nieatrakcyjnie i dla człowieka nie rozumiejącego o co chodzi wprost odpychająco. Aby przekonać widza musieli maksymalnie eksploatować swój warsztat i talent. Odyseusza zaś, którego widać było przez czas wcale niedługi grał Wojciech Siemion i było to ze strony reżysera posunięcie zaskakujące i wielkie. Od tamtej pory wiedziałem już dokładnie kim był Odyseusz – to był kuty na cztery nogi chłopek roztropek, który nie zawahał się przed spaleniem miasta. Siemion ze swoją twarzą, charakterystycznym sposobem mówienia, uporem i zajadłością wypisanymi na twarzy zamieszkał w mojej wyobraźni na zawsze, choć tekst Kochanowskiego wcale nie sugerował takiej właśnie postaci. 

To było tak silne, że dziś nie potrafię spokojnie przejść obok żadnej mistyfikacji i choć nie raz dawałem się nabierać spryciarzom i pewnie nieraz jeszcze mnie oszukają, wiem że człowiek wielki, człowiek-mit może być przedstawiony prawdziwie jedynie poprzez zaprzeczenie tym swoim niezwykłym i mitycznym właściwościom. Dziś to żadna nowina i pewnie uczą takich rzeczy w szkołach teatralnych i innych szkołach także, ale  wtedy kiedy jako dziecko myślałem o tym wydawało mi się, że dokonuję wielkiego odkrycia.
 
Swój wielki sukces literatura iberoamerykańska zawdzięcza postępowaniu odwrotnemu – oto proste, zwyczajne życie wieśniaków gdzieś nad Orinoko zamienione zostaje w obszar baśni, tęsknot i czynów szalonych. Mamy Macondo i wielokrotne nieudane próby zbudowania takiego miejsca gdzieś w Europie środkowej, czyli mówiąc brzydko skorzystania z metody Marqueza dla opisania naszych tutaj realiów. Jest to z założenia skazane na klęskę. Literatura bowiem karmi się prawdą i niczym więcej, żadne chwyty przenoszone z odległych lądów nic tu nie pomogą, będą jedynie kolejnym chwytem marketingowym, na którym ktoś próbował będzie zarobić parę złotych. Macondo jest tym czym jest bo Ameryka był ziemią obiecaną naprawdę, a ludzie którzy tam żyli znali ją w sposób o jakim nam się nie śniło. Opisywanie Polski za pomocą poetyki amerykańskiej i nazwijmy to baśniowej jest pomyłką, bo duch tego miejsca jest zupełnie inny. To zawsze będzie zalatywało fałszem tak jak fałszem zalatywać będzie metoda polegająca na opisywaniu osób małych, działających z niskich pobudek i nieszczerych słowami wyjętymi z historycznych kontekstów. Słowami przypisanymi do pewnych postaci, znanych z historii zachowań i pojęciowych szablonów. Oto we wczorajszej „Rzeczpospolitej” Tomasz Wołek, którego pojawienie się tam było dla mnie wielkim zaskoczeniem, ale pewnie dlatego że rzadko zaglądam do gazet, opisał Janusza Palikota używając do tego celu słów i zwrotów takich jak – zagończyk bez armii, Stańczyk, który przekracza Rubikon, enfant terrible, nieposkromiony solista, Zorro.
 
Zastanawia się przy tym Tomasz Wołek czy Palikot da sobie radę bez Platformy, a Platforma bez Palikota i mimo kilku krytycznych uwag pod adresem posła z Biłgoraja czuć, że troska pana Tomasza jest szczerą. Czuć, że Wołek trzyma kciuki za Palikota i będzie mu kibicował do końca, jak sądzę dlatego, że dzięki niemu mógł w jednym tekście użyć tylu nieprawdopodobnie trudnych i znamionujących erudytę słów.
 
Metoda, którą zastosował Wołek jest zaprzeczeniem tego co w tej, opisywanej na początku, sztuce sprzed lat pokazał Wojciech Siemion. Myślę, że nie tylko w warstwie publicystycznej, ale realnej także. Mówiąc wprost – Wołek lansuje Palikota i robi to nachalnie, wiedząc że poza chciejstwem i parciem na szkło nie ma w Januszu Palikocie nic co dawałby mu jakąkolwiek legitymację władzy czy przywództwa. No, ale każdą rzecz można opisać na różne sposoby, jak wybrałem taki, a ktoś może wybrać inny.
 
Zainteresowanych moją książką "Pitaval prowincjonalny" zapraszam na stronę www.coryllus.pl. Można już korzystać z systemu pay pal przycisk znajduje się pod okładką "Pitavala prowincjonalnego"

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka