Tekst ten umieszczam inspirowany dzisiejszą notką FYM-a, a dedykuję go panu Lorenzo, który prosił o jakąś kontynuację. Nie jest to co prawda kontynuacja wątku Templariuszy, ale wydaje mi się, że to także może być ciekawe.
Wojny pomiędzy Francją i Anglią nigdy nie byłyby tak krwawe i długotrwałe gdyby król Ludwik VII nie rozwiódł się ze swoją pierwszą żoną Eleonorą z Akwitanii. Do rozpadu małżeństwa doszło z winy króla Francji, jego żona nie była zeń zadowolona, gdyż nie spełniał swych małżeńskich obowiązków. To mnich, a nie król – mówiła Eleonora, córka diuka Akwitanii. Dla Francji rozwód ten o mało nie okazał się politycznym samobójstwem. Eleonora nie czekała bowiem i prawie od razu poślubiła księcia Normandii Henryka Plantageneta. Człowiek ów w niedługim czasie został królem Anglii, wraz z żoną objął w posiadanie to co dziś jest południowo zachodnią Francją. Domeny króla Francji stopniały do śmiesznych rozmiarów. Za Loarą ryczały angielskie lwy, Henryk i Eleonora położyli ostrze sztyletu na aorcie Francji.
Z małżeństwa Henryka i Eleonory zrodziło się siedmioro dzieci, trzy córki i czterech synów. Dwóch z nich zmarło (jeden w dzieciństwie) i historia zatrzasnęła za nimi drzwi na głucho. Dwóch pozostałych żyje ciągle w wyobraźni pisarzy, scenarzystów, producentów filmowych oraz na setkach metrów celuloidowej taśmy. Ci dwaj to Ryszard i Jan. Jeden z nich miał przydomek – Lwie serce, a drugi – Bez ziemi.
Wydawało się, ze dni królestwa, które za stolicę obrało sobie Paryż są już policzone. Na olbrzymich obszarach Europy Zachodniej władała jedna, mocno rozrodzona rodzina. Plantagenetowie nie mieli kłopotów dynastycznych, nie groziło im wymarcie. Najwspanialszy z nich Ryszard był ucieleśnieniem ideałów epoki; silny, potężny, odważny, bogaty. Któż mógłby mu stanąć na drodze? Na pewno nie śmieszny król z Paryża – nastoletni Filip zwany rozczochrańcem, zamknięty w sobie i mrukliwy młodzieniec, po którym nie można było spodziewać się niczego dobrego, ale też nie należało się go bać.
Plany i rachuby ludzi, nawet potężnych nie idą jednak nigdy w parz z planami opatrzności. To co zamierzali przeprowadzić Palnagenetowie stawało w poprzek planom Bożym.
Po szczęśliwych narodzinach potomstwa król Henryk podobnie, jak poprzedni mąż Eleonory zaczął ją zaniedbywać. Znalazł sobie kochankę. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, ponieważ posiadanie licznych kochanek to przywilej królów, gdyby nie jedno małe „ale”. Kochanka owa o imieniu Alis miała 10 lat, co nawet jak na standardy XII stulecia było gorszące. Henryk bowiem dobiegał pięćdziesiątki i można było o nim powiedzieć wiele, ale nie to, że był człowiekiem przystojnym i czarującym. Król Anglii był przeciwieństwem swojego syna Ryszarda, wychowanego przez matkę, przypominał dzika, który właśnie wytarzał się w bagnie.
Jakby tego było mało jego kochanka Alis była rodzoną siostrą króla Francji Filipa (syna Ludwika VII pierwszego męża Eleonory Akwitańskiej) i narzeczoną jego syna Ryszarda. Król Francji próbował wyswatać ją Ryszardowi, żeby w ten sposób spacyfikować groźnych sąsiadów. Kiedy mała dziewczynka przybyła do Londynu ujrzał ją najpierw przyszły teść. Od tego się wszystko zaczęło.
Ryszard uwielbiał swoją matkę, a ona podobnym uczuciem darzyła jego. Kiedy tylko zaczął dorastać Eleonora zaczęła buntować go przeciwko ojcu. Henryk był przekonany, że syn chce go zabić i wielokrotnie próbował uprzedzić go w tym zamiarze, zawsze bez skutku. Skutecznie za to pozbył się matki Ryszarda. Nie zabił jej, bo bał się klątwy, uwięził jedynie w ponurym zamczysku. Rachuby dynastyczne pokładał król Henryk w swym młodszym synu Janie. Dawał tym samym dowód całkowitej politycznej i psychologicznej ignorancji. Wszyscy dookoła widzieli to, czego stary król nie dostrzegał; Jan, zwany później Janem bez Ziemi, był klinicznym psychopatą, wariatem co się zowie, nieprzewidywalnym, niebezpiecznym i nie zważającym na nikogo. Spiskował przeciwko swojemu ojcu z królem Francji Filipem, który już niedługo miał zyskać przydomek August.
Rozżartą wściekłością rodzinę Plantagenetów i ich przeciwnika króla Francji ostudziło nieco wezwanie papieża na wyprawę krzyżową. Właśnie utracono Jerozolimę, ktoś musiał ją odzyskać, a kto miał to zrobić jeśli nie potężni monarchowie chrześcijańskiego Zachodu; władcy Anglii, Francji i cesarz Niemiec.
Wszyscy trzej wymienieni nadzwyczaj niechętnie porzucili swoje ulubione zajęcie czyli wyrywanie sobie z rąk spadkowych i posagowych ochłapów i ruszyli do Ziemi Świętej. Cesarz Fryderyk Barbarossa nie dotarł tam nigdy, utonął w małej rzeczce spływającej ze wzgórz w Azji mniejszej. Dwaj utajeni wrogowie, do niedawna jeszcze spiskujący ze sobą przeciwko Henrykowi spotykali się pod murami Akki. Filipowi śpieszno było do Francji, bał się o resztki swego okrojonego królestwa. Ryszard wyraźnie zauroczony swoim muzułmańskim przeciwnikiem Saladynem został, by walczyć. Dotarł do Jerozolimy mordując pod drodze 20 tysięcy muzułmańskich jeńców z którymi nie wiedział co zrobić. Rozbił namioty pod murami miasta i prędko podpisał rozejm z Saladynem. Jemu także zaczęło się spieszyć do Europy, krucjata to tylko zabawa, prawdziwa gra toczyła o to kto będzie panem Zachodu. Słabnące Cesarstwo było coraz mniej liczącym się przeciwnikiem. Na arenie zostawał tylko on – Ryszard Lwie Serce i Filip rozczochraniec, który pod Akką przestał zasługiwać na swój przydomek, ponieważ wyłysiał całkiem, prawdopodobnie od upału.
Ryszard był taki, jak jego ulubiona domena – kraina na południe od Loary: ciepła, pełna zapachów, wina, kobiet i rozrywek. Ryszard nie planował przyszłości, ani nie troszczył się o to kto zasiądzie po nim na tronie. Historia przedstawia go, jako heroicznego króla, który uczynił z Anglików naród. To nieprawda. Ryszard był Francuzem z krwi i kości. Kochał walkę, kobiety i dobre jedzenie. Wierzył w swoją szczęśliwą gwiazdę i podobnie, jak reszta jego męskich powinowatych nie liczył się z niczym i z nikim. Najmniej zaś liczył się z Filipem, królem z Paryża. Ryszard był natchnieniem trubadurów i nocnym marzeniem kobiet. Roztaczał blask w którym wszystko poza nim samym wydawało się błahe, nędzne i nie warte uwagi. Kto wie, może to właśnie owa nieumiejętność wywyższania innych w epoce kiedy właściwy dobór sojuszników i przyjaciół decydował o sukcesie zgubiła pięknego króla?
Ryszard jeśli nie przebywał w towarzystwie kobiet, miał wokół siebie żołnierzy, byli to jego ukochani rzezimieszkowie z najdalszych krańców Gaskonii, gwałtowni, brutalni i siejący postrach. Przewodził im zawodowy morderca, wieloletni towarzysz walk Ryszarda – Mercadier. Sam król w czasie bitwy potrafił przewyższyć Mercadiera w okrucieństwach i bestialstwach. Wojenne czyny Ryszarda były sławniejsze niż jego dworna miłość do dam i turniejowe maniery. Król lubił zabijać i lubił panować. Dla władzy i walki mógł zrobić bardzo wiele – najczęściej robił bardzo wiele głupstw.
Jak to się często zdarza, przeciwnik Ryszarda – Filip, był całkowicie pozbawiony tego co stanowiło o atrakcyjności króla Anglii. Od czasu, gdy wstąpił na tron musiał król Filip prowadzić lisią politykę ustępstw i krętactwa, cały czas żył w strachu, że jego potężny sąsiad zebrawszy odpowiednią liczbę sojuszników ruszy na Paryż. Ryszard był ciągle bardzo bliski takiej decyzji, ale zawsze znalazło się coś pilniejszego, coś bardziej ciekawego, bardziej błyszczącego. Król Anglii był, jak dziecko, albo jak sroka – kiedy widział coś interesującego, czego wcześniej nie znał, musiał to mieć. Król Francji zaś był przedwcześnie dojrzałym mężem stanu obarczonym odpowiedzialnością za kraj i ludzi w nim żyjących. Kiedy Ryszard kazał się podziwiać, Filip podziwiał innych i dawał im szansę na to, by wzbudzali jeszcze większy podziw. Zbierał ludzi i obiecywał im sukces. Ryszard robił podobnie tyle, że obiecywał zabawę.
W słotny marcowy dzień roku 1199, król Ryszard wiódł swych żołdaków pod nędzny zameczek Chalus należący do jego wasala hrabiego Limousin. Właśnie dowiedział się, że wykopano tam relikwiarz z wizerunkiem Karola Wielkiego, wyorał go chłopski pług. Była to nędzna zdobycz, kawałek złota, na którego brak Ryszard nigdy nie musiał narzekać. Cóż z tego, skoro wasal nie chciał oddać znaleziska, twierdził że jest ono srebrne, a nie złote i połowa relikwiarza należy do niego, takie było prawo. Dla króla Anglii była to obelga nie do zniesienia, należało odebrać przedmiot i rozprawić się z niepokornymi poddanymi.
Kiedy stanęli pod zameczkiem Chalus Mercadier tylko się roześmiał. Nędza tej budowli serdecznie go ubawiła, w środku, za żałośnie niskim murem było tylko dwudziestu obrońców uzbrojonych w kamienie. Nie mieli szans. Ktoś zaproponował, że przekona obrońców by otworzyli wrota za cenę życia. Na pewno by się na to zgodzili, w zamku nie było już relikwiarza – przedmiotu królewskiego pożądania, zabrał go hrabia Limousin i ukrył w swoich dobrach. Walka nie miała sensu. Nie miała?! Dla Ryszarda, króla Anglii zwanego Lwim Sercem walka zawsze miała sens! Rozkazał bezwzględnie, by garstka obrońców stawiła opór Mercadierowi i jego ludziom. Sam przyglądał się temu z radością.
Kiedy wydawało się, że obrońcy wyginęli lub nie mają już odwagi wystawiać głów ponad palisadę zasypywaną gradem strzał, na murach ukazał się brudny, niechlujnie ubrany chłopak. Zaczął wymyślać Ryszardowi, mówił że ten zamordował w bitwie jego ojca i brata, ubliżał królowi i złorzeczył mu. Gaskończycy natychmiast posłali w jego kierunku chmurę strzał. Na to tylko czekał Bertrand z Gourdon, w zamku nie było już pocisków, a on poprzysiągł sobie, że jeśli pod murami Chalus pojawi się król Ryszard, on Bertrand musi go zabić. Kiedy głowa Bertranda zniknęła za palisadą, król i Mercadier odwrócili się na chwilę od zamku. Nikt nie zauważył krótkiej gaskońskiej strzały z wielkim grotem, która przecięła powietrze. Tylko sam Mercadier spostrzegł, że król drgnął.
Do konającego króla wezwano jego matkę. Eleonora musiała patrzeć na śmierć swojego trzeciego dziecka, tego które najbardziej kochała. Z całego pięknego potomstwa zostało jej już tylko jedno pisklę, najgorsze i najbrzydsze – Jan.
Ryszard Lwie Serce zmarł po dziesięcioletnim panowaniu pod murami zamku Chalus w prowincji Limousin nie doczekawszy Wielkanocy roku 1199. Jego morderca, brudne chłopaczysko z zapadłej dziury otrzymało od umierającego Lwa gwarancję bezpieczeństwa i mieszek złota. Ile były warte takie gwarancje w XII wieku okazało się tuż po zgodnie króla. Niektóre źródła podają że Mercadier powiesił Bertranda z Gourdon na gałęzi odebrawszy mu wcześniej podarowane przez Ryszarda pieniądze, podobno jednak Gaskończyk na polecenie królowej Eleonory obdarł chłopaka żywcem ze skóry i dopiero potem go zamordował.
Po zgonie króla Lwa, jego brat oszalały od ogromu swojej władzy tracił już tylko zamek za zamkiem i prowincję za prowincją. Nowa epoka, wiek uniwersytetów i bakałarzy należeć miała do króla Francji, Filipa zwanego Augustem, który rządził do 1223 roku jednocząc na nowo prawie cały kraj.
Inne tematy w dziale Kultura